No
dobra, czas nieubłaganie upływał, a po Jaśku nie było żadnego śladu. Dawid
westchnął, z frustracją odkładając na
bok butelkę po wodzie mineralnej. Znając życie, Ziobro po prostu zasnął na
jakieś ławce i odsypiał trudy nocy - no zdarza się. Sam miał ochotę walnąć się
jak długi w jakimś kącie i uciąć sobie kilkanaście, w porywach kilkadziesiąt,
minut porządnej, regenerującej drzemki. Ale nie ma tak łatwo. Jak to mówią,
najpierw obowiązki, a potem przyjemności. Choć widocznie wczoraj Dawidowi
kolejność trochę się poprzestawiała...
Co
on, do cholery, wczoraj robił?
Na
myślenie oto nie miał czasu, bo trzeba było zebrać się jakoś w garść, wziąć
narty i przetransportować się na górę, by oddać próbny skok. Na samą myśl o tym
wręcz nieludzkim wysiłku wszystkie mięśnie w ciele Dzióbackiego się napinały i
odmawiały posłuszeństwa.
No nic, wczoraj ponoć (!!!) było fajnie,
więc dzisiaj trzeba cierpieć.
Wychodząc
z domku i kierując się w stronę wyciągu, natknął się na Dmitrija Wasiljewa.
Rosjanin uśmiechnął się do niego szeroko i przywitawszy się, pokręcił wesoło
głową.
-
Gdzie wczoraj zginąłeś?
Dawid
obdarzył go zdziwionym spojrzeniem. Uznał, że cokolwiek się wczoraj działo,
musi zostać to tajemnicą.
-
Byłem tu... i tam.
-
Aha. Bo ta Niemka strasznie się o Ciebie pytała. Ty to umiesz zbajerować
kobietę.
Tego
było już za wiele. Kubacki zatrzymał się gwałtownie, czego idący z tyłu i
niczego nieświadomy Wank omal nie przypłacił życiem, i spojrzał bardzo poważnie
na Dimę. Okej, Jasiek zawalił, zaginął w akcji, cokolwiek. Zresztą... To było
do przewidzenia. Jasiek zawsze nawala. Dlatego to Dejvi musiał wziąć sprawę w
swoje ręce i dowiedzieć się całej prawdy.
-
Gdzie ten matoł, Ziobro? - mruknął ni to do siebie, ni to do Dimy, przez chwilę
po prostu kontemplując nad swoim losem i zastanawiając się nad pytaniami,
które powinien zadać rosyjskiemu skoczkowi.
-
Znowu zgubiłeś Ziobrę? Serio? Co za sierota! - Jęk zza Dawidowych pleców mógłby wskazywać, że
znowu przywalił Wankowi nartami, jednakże gdy Polak odwrócił się, zarywając z
przyzwyczajenia głowę do góry, zobaczył tylko powietrze. Przez chwilę stał z
zdziwioną miną i nieogarem stulecia, zastanawiającym się, czy to możliwe, aby
Wank się jakimś cudem skurczył, ale gdy opuścił wzrok, zamiast wielkiego Niemca
zobaczył malutkiego Fannemela.
Myślenie na kacu tak bardzo trudne.
-
Czy ktoś mi tutaj powie, co się wczoraj stało? - Fuknął ze złością Kubacki,
tylko siłą woli powstrzymując się przed efektownym tupnięciem.
Las
rąk, jaki ujrzał po swoim pytaniu, aż go przeraził. Czy każdy pamiętał
wczorajszą noc tylko nie on?
-
Dima? - Zapytał słabo.
-
Spokojnie, zaraz ci wszystko opowiem....
***
-
Niezły utarg, co? - Dima spojrzał z podziwem na stos banknotów przeliczany
przez Denisa. Kornilov wypiął dumnie pieść, chowając pieniądze głęboko pod
materac.
-
Każdy lubi moje alkohole.
-
Są najlepsze. - Zgodził się starszy z Rosjan. - Może już czas otworzyć własny
biznes. No wiesz... legalny.
Denis
posłał tylko koledze krótki uśmiech, w duchu śmiejąc się z jego naiwności.
Przecież każdy nie od dzisiaj wie, że bycie fair się najzwyczajniej na
świecie nie opłaca. A póki Kornilov zarabiał dobrą kasę na sprzedawaniu bimbru
spragnionym skoczkom, to po co cokolwiek zmieniać?
Wtem
po pokoju rozległo się głośne pukanie. Denis już zacierał ręce - nowi klienci
przybyli!
Dima
otworzył drzwi, a do środka wparował Ziobro, ciągnąc za sobą Kubackiego; Dawid
miał minę nadąsanej pięciolatki, a jego spojrzenie wręcz ciskało gromami.
-
Ale tu u was biało... - Zaczął Janek.
-
... Jak na skoczni. - Dokończyli Rosjanie, przyzwyczajeni do dziwnego sposobu
witania się młodego Polaka. Doprawdy dziwne te polskie tradycje!
Dzióbao
ze zdziwieniem spojrzał na kolegów.
-
Czy powinienem teraz powiedzieć: Latacie? Jaki macie zasięg? - Zapytał z
przekąsem.
-
Potknąłeś się o próg? - Wykrzyknęli z rozbawieniem Dima oraz Denis i przybili
deltę.
-
Panowie. Po bimberek przyszedłem. - Janek przeszedł w końcu do konkretów.
-
A ten, co taki obrażony? - Denis wskazał wzrokiem na Kubackiego, który stał na
uboczu z skrzyżowanymi na piersiach rękami i minę udręczonego człowieka.
Janek
wzruszył ramionami.
-
Czasami się zastanawiam, czy się nie zsynchronizował z tą swoją dziewczyną i
tak, jak ona nie ma PMS. A uwierzcie mi, jego dziewczyna przed okresem to
naprawdę tykająca bomba. - Ziobro pokiwał głową jakby ze współczuciem dla
kolegi. - Chciałem tylko żeby spróbował twojego bimbru. Jeden kieliszek, co by
w nowym roku dobrze się skakało. Więc zaciągnąłem go tutaj siłą, co nie było
łatwym zadaniem. Pogryzł mnie, paszczur jeden. - Polak podwinął rękaw i pokazał
skoczkom ślad na swoim przedramieniu.
Kornilov
zaśmiał się pod nosem, podchodząc do swojej tajemniczej walizki. Wiedział, że
kto raz posmakuje jego alkoholów, ten na jednym kieliszku nie poprzestanie.
-
Obgadujcie mnie głośniej. - Fuknął obrażony Dejvi.
-
No już, Dzióbi, nie bocz się. - Jasiek przytulił się do blondyna, po czym
wcisnął w jego dłoń kieliszek napełniony Kornilovym bimbrem. - Napij się, humor
od razu ci się poprawi. I w ogóle, szczęśliwego Nowego Roku, Dejvi.
No
to Dawid się napił. Bo jak tu nie pić, kiedy otaczają cię same matoły, swoją
głupotą przyprawiające o depresję nawet najtwardsze serce? No nie da się, to
jest po prostu awykonalne. Więc Dawid wypił jeden kieliszek, potem drugi, co by
mieć pewność, że alkohol zadziała i Jasiek nie będzie takim cymbałem jak
zwykle. A że alkohol był dobry i działał z niemałą mocą to Kubacki przechylił
jeszcze kilka kieliszków, śmiejąc się z żartów Denisa i jedząc suszone jabłka
Dimy. Nawet Ziobro przestał być kretynem, więc Dejvi przytulił się do jego
boku, czochrając jego misternie ułożoną fryzurę.
-
Za tfoje strowie, Jasiuu - Kubacki jeszcze raz uścisnął młodszego kolegę, po
czym wlał w swój przełyk nową porcję bimbru.
-
I było się tak obrażać, pysiu? - Janek szturchnął blondasa w bok, śmiejąc się
głośno. Wiedział, że Dejvi w końcu przestanie się na niego dąsać. Dobra impreza
najlepsza na wszystko!
Minuty
mijały, alkoholu ubywało, a w głowach coraz bardziej szumiało. Denis wyciągnął
gitarę i zaczął brzdękać jakąś wesołą melodię. Ziobro, pilnie uczący się
niegdyś rosyjskiego i lubiący rosyjskie disco-pompowe hity, niezdarnie zaczął
podśpiewywać, kalecząc niemiłosiernie przy tym język swoich wschodnich
sąsiadów. Kornilov nie mógł już słuchać jego wycia i odstawiwszy gitarę na bok,
postanowił popracować nad rosyjskim Janka. W końcu Rosja niegdyś opanuje cały
świat, kosmos i Waltera Hofera, więc ważnym jest, by znać rosyjski w stopniu co
najmniej komunikatywnym. A wiadomo, że po alkoholu nic nie wchodzi do głowy tak
bardzo jak język obcy (w dosłowni i przenośni).
-
Dejvi, chodźmy na densy. - Dima obdarzył Kubackiego błagalnym spojrzeniem, nie
chcąc dłużej słuchać Jana. - Będzie fajnie! - Dodał entuzjastycznie.
Dawid
wahał się przez kilka chwil. No bo a) jutro konkurs; b) był ubrany w jakiś
stary dres; c) jego włosy stanowiły istną katastrofę - prawie jak włosy Kocha.
Jednakże szybko porzucił swoje rozterki i uśmiechnąwszy się szeroko, wzruszył
ramionami.
-
No jasne. Czemu by nie?
Zanim
jednak panowie wyruszyli na podbój klubów, Dzióbao pod pretekstem opróżnienia
pęcherza, udał się do łazienki. Przeszukawszy bardzo dokładnie pomieszczenie,
wreszcie znalazł jakiś rosyjski żel do włosów aka jego wybawienie. Wypindrzył
się niczym Apoloniusz do studia TVP i wreszcie był gotowy, aby oczarować swym
wdziękiem wszystkich w promieniu dziesięciu kilometrów. Wypił jeszcze z
Dmitrijem kielicha na drogę i poszli w świat...
***
W
klubie było tłocznie i głośno, a od stroboskopowych lamp mąciło się w głowie
nie gorzej niż od alkoholu. Dejvi niepewnie rozglądnął się wokół, dostrzegając
tutaj dosłownie wszystkich, których przecież nie powinno być, bo konkurs jutro,
kac morderca i takie tam. Jednakże widok Słoweńców tańczących makarenę i
Austriaków sączących w kącie piwo był jak balsam na targaną wyrzutami sumienia
duszę Kubackiego. Polak usiadł wraz z Dimą przy barze i zamówiwszy piwo zaczął
rozmawiać z kolegą o polskiej kiełbasie (która notabene jest najlepsza i
ceniona przez wielu smakoszy, w tym także przez całą rodzinę Wasiljewów).
Piwo
nie było dobrym pomysłem, stwierdził w myślach Dejvi, gdy wypiwszy ostatnią
kroplę tego napoju bogów, odsunął od siebie kufel. Browar uderzył w już
narąbaną głowę Polaka, telepiąc światem Dawida na wszystkie strony. Jednakże
było to dziwnie przyjemne uczucie, trochę przypominające przejażdżkę na jakieś
szybkiej karuzeli, które tak bardzo uwielbiał blondyn. No i rzeczywistość z
każdym kolejnym promilem alkoholu we krwi stawała się coraz zabawniejsza i
jakby mniej przerażająca. Kubacki chyba tego właśnie potrzebował - takiej
chwili wytchnienia od męczących myśli i selfhejtów. Bo skaczesz na prawo, bo masz nierówno obcięte końcówki, bo zupa znowu
była za słona, a mannery za słodkie.
- No cześć.
Dejvi
poczuł jakiś nacisk na własnym udzie. Najpierw spojrzał na swoją nogę, na
której spoczywała dłoń z pomalowanymi na czerwono paznokciami, a potem uniósł
wzrok krzyżując spojrzenie z napalonym wzrokiem jakieś białogłowej. Chłopak
przełknął głośno ślinę - oto los wystawił go na pokuszenie! Dziewczyna była
wręcz, jakby to określił Maciej Ka, petardą! Zgrabna, smukła, z sięgającymi
pasa blond włosami i czysto-niebieskimi oczami przewiercającymi człowieka na
wylot. I te usta - pełne, kuszące, krwistoczerwone. Aż chciałoby się ów
niewiastę przygwoździć do ściany i całować do utraty tchu.
Kubacki, opanuj się, napaleńcu!!!!
Dawid wziął
głęboki wdech, najbezczelniej na świecie ignorując miniaturową wersję siebie
przyozdobioną skrzydełkami i aureolą, krzyczącą mu do ucha o wierności,
wstrzemięźliwości i celibacie. Skoczek nie chciał teraz myśleć o tych
wszystkich rzeczach, przed którymi ostrzegali go rodzice. Chciał tylko się
wyluzować.
Może
luz w dupie to recepta na wyśrodkowanie skoku?
-
Cześć. - Zaczął dość niepewnie i, aby zamaskować onieśmielenie, chrząknął. -
Ładne oczy, pasują do mojej pościeli. - Rzucił tekstem na podryw, który to
"mur beton rzuci panienkę do twoich stóp", jak to kiedyś uczył go
Murańka.
Cóż,
po reakcji dziewczyny, wiedział, że Murańka specjalistą w tych sprawach raczej
nie jest, więc nawet nie próbował z tekstem numer dwa: Jesteś tak gorąca, że aż
cały śnieg w Klingenthal stopniał.
Ciekawe, czy Klimek wyrwał swoją lasię na
teksty typu: Wystrzałowa bluzka, ale wiesz co by lepiej na tobie leżało? Ja!
Blondynka
zaśmiała się sztucznie i usiadła na krześle obok Dzióbackiego.
-
Jestem Hilde. - Podała mu dłoń, którą Dawid niezręcznie uścisnął.
-
Dawid. Dlaczego Hilde? - Zapytał, marszcząc czoło i dziwiąc się wielce. Czyżby
laska była jakąś fanyną Hildeły, która nadała sobie pseudo na znak uwielbienia
dla tego norweskiego roztrzepańca?
-
Co złego jest w Hilde? To zwykłe, niemieckie imię.
-
Więc, kiedy wyjdziesz za mąż za Toma Hilde będziesz nazywać się Hilde Hilde?
Niemka
otworzyła szeroko oczy. O nie, Dawid oddalał się od portu z piorunującą
szybkością.
-
Nie pierdol, tylko zamów jakiegoś drinka.
Blondyn
kiwnął szybko głową i zamówił dla swojej nowej koleżanki mojito, a dla siebie
kolejne piwo.
-
Wracając do Hilde... Toma, nie do ciebie, chociaż do ciebie trochę też, musisz
go poznać! - Paplał skoczek, dając się ponieś pijackiej fali. Jego gadka
zmierzała w baaardzo złym kierunku. - Albo i nie, bo mi cię jeszcze poderwie.
Straszny z niego lowelas. Jak Apoloniusza kocham, przeleciałby wszystko, co się
rusza i ma cycki.
-
Wiesz co, Dejvid? Jesteś naprawdę słodki. Ale potem otwierasz jadaczkę i czar
pryska. - Hilde zaśmiała się, trącając jego ramię. - Próbuj dalej.
-
Możemy porozmawiać o kabanosach. Kabanosy to dobry temat.
-
Jestem wegetarianką.
-
Badum tss - Wtrącił ze śmiechem Dima.
-
Przemyśl sprawę, zaraz wrócę. - Niemka puściła Kubackiemu oczko, a Polak
załamany tym, że wypadł z formy, jeśli chodzi o bajerowaniu, zamówił następna
piwo. Naprawdę złe rzeczy dzieją się z człowiekiem, gdy jest w stałym związku.
Dawid uświadomił sobie, że spędzanie czasu ze swoją dziewczyną polega u niego
głównie na jedzeniu fit sałatek i oglądaniu "Pamiętnika". Przerąbane.
-
Idę poszukać Hilde. - Dawid zeskoczył z wysokiego, barowego krzesła, omal nie
przypłacając tego życiem (helikopter w głowie tak bardzo). Przeczesał dłonią
włosy i chwiejąc się na boki, ruszył... gdzieś. Ciężko było mu się skupić, a
każda mijana twarz wyglądała dosłownie tak samo. Po kilku chwilach coś objęło
go ramieniem i wcisnęło mu w dłoń bardzo ładnego, kolorowego drinka. Dzióbi
uniósł wzrok na to coś, co okazało się być Hilde. Polak uśmiechnął się szeroko
- Hilde znaleziona!
-
Dawidku, przyjacielu!
Kubacki
zmarszczył czoło i pobudził swój mózg na jakieś sto procent. Bo oto istota,
która przed nim stała, nie była Hilde. A przynajmniej nie tą Hilde, której
szukał. Przez chwilę przypatrywał się ów człowiekowi, który z entuzjazmem
nastolatki zaczął nawijać o włosach, pleceniu warkoczyków i innych takich. W
końcu pojął, że przed nim nie stoi nikt inny niż Tom Hilde.
A
to znaczyło tylko, że... party hard będzie bardziej hard niż dotąd myślał...
****************
No nie wiem, co to się napisało. Nikt nie mówił, że musi być logicznie i w ogóle. A poza tym to uczcijmy tym rozdziałem, mam nadzieję, koniec mojej sesyjnej udręki :D :D :D
(ps. wciąż odsyłam poniżej do ankietki.)
ojoj, biedny dawidek, zastanawiam się kiedy chłopak dowie się całej prawdy :c "bo skaczesz na prawo, bo masz nierówno obcięte końcówki"#problemydejwa <3 nie ma to jak pata w gapa wieczorem przy winku, Cam. jak zwykle idealne wyczucie czasu :3 @Flyforawhile
OdpowiedzUsuńNo siema, to ja.
OdpowiedzUsuńNadrabiam, bo jutro mam egzamin z literatury amerykańskiej i mózg mi paruje od transcendentalizmu, purytan i życiorysu Edgara Allana Poe.
Ale tego.
Pata jakiej nawet ja nie zaliczyłam. A trochę w życiu się alkoholu wypiło.
A "potknąłeś się o próg" jest moim życiowym motto♥
grin [mimo-tak-wielu-granic] [stonecold-inside]
Okej, blogspot właśnie PO RAZ KOLEJNY usunął mój komentarz w trakcie pisania. Chyba się obrażę.
OdpowiedzUsuńGdzie Hilde, tam bałagan. Udowadniasz to po raz kolejny. Nie ma paty bez Hilde, ale nie ma też bałaganu bez Hilde, więc siłą rzeczy, paty są jakie są. Wiemy to za dobrze.
A poza tym, BADUM TSS Wasyla mnie powaliło <3 Nie wiem, czy to te moje rosyjskie zapędy, czy wyobrażenie sobie niedźwiedzia grającego na perkusji, ale zadziałało :3
Jak zawsze się uśmiałam! Poprawiasz humor za każdym razem! Cam, jesteś w (uwaga) patowej formie. Ale wiesz, w tym dobrym (?!?!?!?) znaczeniu! :D
Bardzo cieplutko pozdrawiam i czekam na dalsze losy tych biedaków. I na śledztwo Fannisa Mhrocznego.
<3
[love-needs-to-fly] [make-the-moment-last] [ruliny] [unbroken--heart]
Dzióbao, kocham cię! :D
OdpowiedzUsuńHaha co to Ruski się polskiej telewizji naoglądali, że rzucają tekstami z Playa? :)
OdpowiedzUsuńPowaliłaś mnie po raz kolejny i jak tak dalej pójdzie to ja się z tej podłogi nigdy nie podniosę ;)
Czyżby szykowała się jakaś jazda bez trzymanki z Dejvim w roli głównej?
Rozpoczynam niecierpliwy łejting ;)
o matuchno, epickie ♥
OdpowiedzUsuńczekam na kolejny rozdział.
pozdrawiam, buźka :*
weny!
Dwa Hilde w jednym miejscu to samobójstwo, tym bardziej jak jedno z Wenus drugie z Marsa, a w komplecie jeszcze Dzióbao (z Polski). Party hard faktycznie bardziej hard niż ktokolwiek byłby w stanie sobie wyobrazić, a ja nie wyobrażam sobie jak Dejw trafił w ogóle na tą imprezę po iluśtam kieliszkach ruskiego bimbru i jakim cudem doprawił to jeszcze piwem, doprawia drinkiem i jeszcze jest w stanie przeprowadzać procesy poniekąd myślowe? Podryw pierwsza klasa tak w ogóle, ale jest tu pierwszy krok do zgubienia Jaśka, bo on autentycznie ginie w oparach tej przenośnej imprezy :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznieee♥
[the--hardest--part]
[tytanowe-serce]
hehe, nie musi być logiczny, bo z perspektywy pijanego widu pisany przecież:) Hilde Hilde Hilde Hilde :D Prawie jak kiwi kiwi kiwi kiwi czy jak to tam szło :D Brakowało mi Dawidka. Klimek podrywacz i jego teksty też rozwalajace ;P
OdpowiedzUsuńE_A