*breaking news*


czwartek, 31 grudnia 2015

Dwadzieścia: Paty nigdy dość



Zdezorientowany Ziobro zamrugał kilkakrotnie powiekami. Ledwo nadążał za opowieścią Niemców, a już z całą pewnością trudno było mu uwierzyć w te niestworzone historie, które wymyślili. No bo czy to wszystko mogło być prawdą?
- Chcecie powiedzieć, że zamknęliście Wellingę w walizce Hofera, a Severin się upił?
Ale gdyby tak się zastanowić... Nie takie rzeczy działy się w tym sporcie. Wszakże, kto wygrał Turniej Czterech Skoczni rok temu, jak nie jakiś dziwny, wyciągnięty przez Pointnera niczym świnka z kapelusza, Diethart?
- Ciemne moce dopadły nawet Sevika. - Wanki pokiwał głową.
- Ale to nie koniec historii, chłopie! - Richard wyszczerzył się durnie. - Dalsza część też jest mocna.
- Musimy opowiedzieć ją też Severinowi, bo ewidentnie tego nie pamięta. Na razie zadręcza się tylko skradzionymi ogórkami, naiwny...
***

Poczuł zew imprezy.
Poczuł go tak mocno, że na nic zdało się zamykanie oczu, głębokie oddechy i liczenie do dziesięciu, wciąż chciał na melanż. Jakaś zupełnie irracjonalna siła popychała go w stronę klubu, w ogóle nie słuchając jego rozpaczliwych prób nawrócenia grzesznej duszy. Miejsce, gdzie ludzie się upodlają? Toll! Szerząca się rozpusta? Geil! Alkohol lejący się strumieniem, zmuszający ludzi do robienia głupstw? Super! Severin chciał doznać tego na własnej skórze! Chciał się spić, potańczyć na stole, poprzytulać Wanka i w pijackim amoku wygarnąć Richie'mu, co nie podoba mu się w jego wyglądzie. Chciał, by choć raz te tumany doświadczyły, co znaczy pilnować pijanych gamoni. Tak, Freund miał dosyć trzymania bujnej grzywy Freitaga, gdy ten rzygał, bo znów zatruł się kolorową wódką i biegania za Andreasem, który hulał po całym klubie, by przytulić KAŻDEGO imprezowicza. W międzyczasie zawsze pilnował Wellingi, by nie narąbał się za bardzo, bo przecież obiecał Frau Wellindze, że weźmie pod opiekę tego szczyla. No i nie można było zapomnieć o Krausie, który swoim uśmiechem zawsze wzbudzał dziwne reakcje w ludziach - raz jakieś podejrzane typy chciały sprać Marinusa na kwaśne jabłko! Severin miał więc z pijanymi nimi ręce pełne roboty, dlatego chciał się zemścić. Co prawda, zemsta nie leżała w jego naturze, ale cóż, bułgarskie wino i burza emocji robiły swoje.
Właśnie, wino. Gdzie...? O tak, tutaj.
- Dawaj to. - Freund wyrwał z rąk Janka butelkę i wziął kilka, potężnych łyków tego napoju bogów. Że też wcześniej nie pokusił się o degustacje tak wykwintnych trunków, rany wino było naprawdę 10/10! I tak przyjemnie szumiało mu w głowie, nawet nie czuł palącej złości na Wanki'ego, a xD na twarzy Ryśka tak nie raziło. Było... przyjemnie.
- Czy on zawsze tak dziwnie wygląda, gdy pije alko? - Zapytał Ziobro, przyglądając się badawczo Severinowi.
Wank bezradnie wzruszył ramionami.
- On chyba... chyba pierwszy raz w życiu napił się czegokolwiek z procentami.
- Walterku słodki...
- Pozbył się swojego alkoholowego dziewictwa, a my mogliśmy być świadkami tej wiekopomnej chwili. - Powiedział ze wzruszeniem Richard. - Już nic nie będzie takie same.
- Nie pieprzcie, tylko pijcie. - Burknął Sev. Doprawdy denerwowały go dywagacje kumpli na temat jego alkoholowych poczynań. Pierwszy raz w życiu był pijany i wszystko, czego chciał to dobra zabawa! W końcu czuł się lekki jak piórko, wszelkie konsekwencje go nie obchodziły i kurde, był w stanie pokonać Vilberga w "Kto zje więcej pikantnych skrzydełek w dwie minuty", a w tej konkurencji Vilberg był niekwestionowanie królem. - Bajlando czas zacząć! - Wykrzyknął, naśladując slang, jakim zazwyczaj posługiwał się Welli.
Niecałe piętnaście minut później znaleźli się w klubie. Severin oczami wielkimi jak spodki przyglądał się pomieszczeniu. Był zachwycony kolorowymi światłami błąkającymi się między tańczącymi oraz porywającą muzyką, która prawie rozwalała bębenki słuchowe. Co roku bywał w Gapa na sylwestra, ale jeszcze nigdy nie znalazł w sobie tyle odwagi, by postawić nogę w tym grzesznych miejscu.
Chyba teraz tego żałował. Przecież tutaj było hiper, mega i w ogóle wyrąbanie w Kosmos!
- Co się tutaj robi? - Zapytał konspiracyjnym tonem, nachylając się do Freitaga.
Richi wzruszył ramionami.
- No wiesz, głównie się pije, wyrywa laski, tańczy. Czasem można kupić jakieś dragi w kiblu.
- Bez tego ostatniego brzmi całkiem rozsądnie. - Freund pokiwał w zamyśleniu głową, jeszcze raz wzrokiem ogarniając klub. Od czego by tu zacząć? Chyba od alkoholu. Według jego obserwacji wszyscy, którzy trzymali w ręku literatki z kolorowymi drinkami albo piwem, lub ci, którzy ewidentnie byli w stanie wskazującym wyglądali na szczęśliwszych i bardziej beztroskich. Sev też tak chciał: chciał uśmiechać się tak szeroko, by ludzie oprócz jego dorodnych siekaczy także pozachwycali się jego ósemkami, chciał śmiać się głośno z żartów Wanka (które były przecież bardziej żenujące niż śmieszne), chciał śpiewać do niemieckiego disco polo i mieć, jak to mówi młody Andi, całkowicie wyrąbane na wszystko.
Był to trudny plan, ale Sevi przecież nie takie trudne i wymagający rzeczy robił.
Zdecydowanym krokiem podszedł do baru i zamówił kolejkę czegoś, co śmiesznie nazywano białą śmiercią. Musiał przyznać, że miało przyjemny smak. Zapragnął więcej. I więcej. I więcej. A kiedy stwierdził, że ma już dość, oparł się o bar i uśmiechnął się bezmyślnie. No, fajnie było. Nie wiedział, czego wcześniej tak się bał. Wcale nie czuł się opętany przez alkohol, wcale nie miał zamiaru robić rzeczy, które nazajutrz przyprawiłyby go o kaca moralnego. Nie taki diabeł straszny, jak go ma... Na wkładki, a co to za ładna pani rozmawiająca z tym zbereźnikiem Hilde, Pointnerem o podejrzanie mętnym wzroku i rozczochranym Kubackim prawie klęczącym przed austriackim eks-trenerem?
- To jaki był punkt drugi imprezowania?
Freitag uniósł brwi. Czy powinien powstrzymać Severina przed niechlubnym postępowaniem? Gdyby był dobrym przyjacielem, zapewne tak by zrobił, ale pragnienie zobaczenia Freunda podrywającego po pijaku laski było za silne. No bo czy zawsze każdy musi śmiać się z bajerującego Ryśka? Niech chociaż raz ludzie ponabijają się z amorów Seva.
- Wpadła ci w oko, co? - Uśmiechnął się, podążając za wzrokiem kumpla. Mentalnie zacierał ręce; zabawa będzie przednia!
- Severinie... - Zaczął przerażony Ziobro. Jemu natomiast coraz mniej podobało się postępowanie Niemca. - Nie mów, że chcesz oddać się rozpuście.
Freund zrobił niemądrą miną, rozważając w duchu słowa kolegi po fachu.
- No może rozpuście to nie, ale niewinny flirt to przecież nic złego, prawda?
- Prawda, prawda. - Poparł go gorliwie Richard.
- Jest tylko jeden problem. - Sev westchnął. - Nie umiem podrywać, a ona przecież stoi obok Toma! On pewnie już owinął ją sobie wokół palca jakimiś słodkimi słówkami. Może nawet nic nie mówił, laski przecież lecą na niego jak Tupolev na brzozę. A ja co mam do zaoferowania? Mannery, skórzane gatki na szelkach i przepis mamusi na Apfelstrudel?
Richi pokręcił głową.
- Nie możesz w siebie tak nie wierzyć!
- Bez wiary w siebie to nikogo nie wyrwiesz. - Wtrącił Wank, który do tej pory bardziej zajęty był obserwacją dyskotekowej kuli niż słuchaniem problemów swojego kumpla. - Jeśli już bierzemy na tapetę Norwegów... Fannemel. Mogę dać sobie nartę na łbie złamać, że żadna, ale to absolutnie żadna by go nie chciała (no bo gdzie z takim hejterskim krasnalem, który namiętnie słucha samych obciachowych kawałków wyjść do ludzi?), gdyby nie fakt, że swoją pewnością siebie rzuca o ścianę wszystkich.
Severin musiał przyznać Andreasowi rację. Fannis bez swojej wrodzonej pewności siebie do tej pory wiódłby życie mnicha, ale natura obdarzyła go swoistą nonszalancją, dzięki czemu jego notowania wśród pań zdecydowanie wzrosły.
- Okej. Jestem zajebisty i każda mnie kocha. - Powiedział zdecydowanym tonem, po czym złapał za rękaw Freitaga zupełnie, jakby brunet był jego ostatnią deską ratunku. - Richi, ratuj! Przecież ja nie wiem, jak się podrywa!
Richard zaśmiał się pod nosem.
- To nie takie trudne, jak się wydaje. - Odrzekł wyważonym tonem. Na niewielu sprawach znał się tak, jak na wyrywaniu lasek. - Po pierwsze, nie pokazuj, że ci zależy. Nawet bądź oschły.
- Oooo. - Freund się zasmucił. Nazwisko zobowiązywało go do bycia miłym w każdej sytuacji nawet, gdy miał ochotę porywać nogi z pupy Tepesa Seniora za piii! wiatr czy, gdy Schuster wmuszał w niego banany z bułką.
- Rzuć jakimś fajnym tekstem.
- Na przykład?
- Bolało, jak spadałaś z nieba? - Jan wywrócił oczami, na co Rysiek posłał mu gniewne spojrzenie.
- Jakim cudem masz żonę i dziecko? - Fuknął. - Ten tekst jest oklepany do bólu. Tu trzeba z czymś lepszym...
- Może po prostu pokaże jej swój medal za mistrzostwa w lotach i wyciąg z konta bankowego? Jakoś trzeba nadrobić specyficzną urodę. Nie żebym cię, Sevi, uważał za brzydkiego, broń Apollo!
- Jestem brzydki? - Severin wygiął usta, a jego zbudowana przed chwilą pewność siebie natychmiast stopniała.
Richard natomiast miał ochotę wybić cały luz z dupy Ziobry.
- Nie słuchaj go, bredzi od Denisowego bimberu. Jesteś śliczny jak słońce wchodzące nad Holmenkollbakken, zaraz wymyślimy dla ciebie jakiś hit tekst i wyrwiesz tę lasię tak łatwo, jak łatwo idzie Wellindze pisanie wypracowań z powieści Goethego.
- Naprawdę? - Oto nadzieja wstąpiła w serce Freunda. Nie był brzydki ani tępy, miał dużo kasiorki na koncie, na pewno to on dzisiaj zdobędzie serce ów niewiasty, a nie ten wstrętny podrywacz Hilde! - Może powiem do niej wierszem? To będzie romantyczne, co?
Chyba to nie był dobry pomysł. Inaczej Richi nie patrzyłby na niego, jakby miał ochotę wepchnąć wkładki w sevowe gardło, prawda?
***


Severin poprawił sweterek, ręką przeczesał włosy, wziął głęboki oddech i wyruszył na podbój, w duchu powtarzając sobie, że jest królem flirtu. Czuł się dziwnie. Niby wszystko było w jak najlepszym porządku, uśmiech sam pchał mu się na usta i w ogóle czuł się hiperwystrzałowo, ale niepokoiły go niezrozumiały objawy czego? Upojenia winem? Trochę chwiał się na boki i chyba widział podwójnie. Dodatkowo ciągle chciało mu się śmiać, nawet sam nie wiedział dlaczego. Bo co śmiesznego jest w zwykłej loży, w której Marinus Kraus wymienia płyny ustrojowej z jakąś blondi, która równie dobrze mogłaby uchodzić za transwestytę z ładną grzywcią? No właśnie, nic.
Ale wait.
CO?
Oh, nieważne. Ważna jest teraz ta piękność, którą musi wyrwać z mrocznych mocy Toma Hilde.
- No czeeeeść. - Oparł się na blacie obok kobiety, bardziej, aby utrzymać równowagę niż okazać swoją nonszalancję. - Chciałbym wgryźć się w twoje usta tak, jak wgryzam się w swoje wkładki.
Kobieta otworzyła szerzej oczy, przenosząc na niego zdezorientowane spojrzenie. Zaśmiała się, aby ukryć własne zdziwienie.
Okej, Freitag chyba nie miał na myśli, aż tak kreatywnego tekstu. Zresztą, co on mu to wymyślił...?
- Wiesz, gdzie mogę dostać, eee... cement?
- A co? Na mój widok zapada ci się grunt pod nogami? - Zapytała zaczepnie kobieta, nawijając na palec kosmyk długich włosów.
- Chyba tak to leciało. - Przytaknął.
- Hilde.
- Wertera twarz, niech to Wank przytuli. - Sev ze zrezygnowaniem uderzył ręką w bar. - Wiedziałem, że ten gnojek mi ciebie odbierze.
Kobieta zaśmiała się perliście. Co z tego, że była ładna, skoro była też psychiczna? A jakby tego było mało, ten bawidamek Hilde już zdążył położyć na niej swoje brudne łapy.
A mamusia mówiła, żeby zawsze być grzecznym Sevikiem.
- Mam na imię Hilde. - Blondynka przewróciła oczami. - Dlaczego jesteście tacy wrażliwy przez to imię.
- Spójrz w prawo to zrozumiesz. - Burknął Freund. Jak mógł się tak ośmieszyć?
- Och. Fakt, Tom to mocne dwanaście na dziesięć.
- Jeeej, super.
Hilde prychnęła.
- Frajer z ciebie, Freund. - Nachyliła się w stronę skoczka, filuternie zaglądając mu w oczy. - Podchodzisz do mnie, by mnie wyrwać, a potem tchórzysz, bo obok stoi bożyszcze fanek skoków 20+?
- Właśnie tak. - Odparł ze złością Sev. Rozgryzła go, skubana. - Dlaczego 20+?
Kobieta przewróciła oczami.
- Bo młodsze moczą majtki na widok Wellingi i tego jednego norweskiego lowelasa... Jak mu tam? Oh, nieważne.
Niemiec pokiwał smętnie głową.
- Pójdę już. Może Ziobro nie wydoił całego wina.
- Oh, nie zachowuj się jak zębata kulka nieszczęścia. - Hilde z irytacją machnęła dłonią, po czym zamówiła kolejkę białej i wmusiła w Seva jeszcze z litr alkoholu. Kiedy zauważyła, że Freund przestał przejmować się kudłatym Norwegiem, pociągnęła go na parkiet i próbowała rozruszać jego drewniane kończyny. Szło im całkiem nieźle, Sev poruszał się w rytm "Disco Pogo", nie dreptał jej po nogach i mimo kilku promili we krwi, nie czyścił kolanami podłogi. Nawet utrzymywał z nią kontakt wzrokowy i przestał się rumienić za każdym razem, gdy posyłała mu kusicielski uśmiech!
Do świtu tańczyli jak szaleni.

***

- Nie wierzę, on ją wyrwał. - Wank przetarł oczy ze zdziwienia. Wciąż nie był pewien, czy Sev serio obracał tę pannę, czy to tylko alkoomany.
- Albo ona jego. - Parsknął Freitag i ruchem ręki przywołał ładną barmankę. Co będą na sucho patrzyć na flirty Seva?
- Bardziej prawdopodobne. - Zgodził się Andreas, po czym z wdzięcznością przyjął piwo. - Może powinniśmy zaglądnąć do Welliego i zobaczyć, czy jeszcze dycha?
Richi rzucił mu spojrzenie pod tytułem "Chyba kpisz".
- Daj spokój. Niech tam siedzi, przynajmniej nie musimy go pilnować.
- W sumie masz rację, Sev jest zbyt zajęty, by za nim biegać i zmieniać mu pieluchę.
- Na pewno nie jest taki uciążliwy. - Wtrącił nieśmiało Janek.
Odpowiedziało mu podwójne prychnięcie.
- Ostatnio mazał się, że wódka za bardzo go piecze. - Richard przewrócił oczami. - A jak się upił, zaczął recytować "Cierpienia młodego Wertera".
- W dodatku tę scenę, w której Werter popełnia samobójstwo!
- Musieliśmy użyć siły, by nie uderzył się kieliszkiem w głowę, tak się wczuł.
- Może zaprowadźcie go do psychiatry? - Zaproponował Jan. Ten Wellinga wyglądał mu na psychola i to z bardzo porytą banią.
Niemcy pokiwali w zamyśleniu głową. Kto wie, może dzięki niemu, uratują młodego Andi'ego od obłąkania i w ramach wdzięcznością uhonorują go jakimś ładnym medalem? Byłoby fajnie.
Ziobro wziął łyka piwa i powiódł wzrokiem po klubie. Mimo późnej pory, na parkiecie wciąż było tłoczno. Seppa, obwiązany w pasie metrem krawieckim, wyginał śmiało ciało, gdzieś obok Koch i Fettner próbowali tańczyć pogo do norweskiego disco. Nieopodal baru Larinto odprawiał jakieś rytuały, by w przyszłym sezonie na Ruce odbyły się spokojne zawody. Tylko dlaczego używał do tego wódki i dlaczego maścił nią sobie i Ahonenowi czoło?
Dziwny naród.
Wtem spojrzenie Jana padło na Kubackiego. Dawid z uwielbieniem patrzył na żywo rozmawiającego z Tomem Pointnera. Prawie hiperwentylował!
Ziobro westchnął.
- A mówiłem Dzióbiemu, że nie idę do klubu.
- Nie mazgaj się jak Wellinga. - Wank szturchnął go w bok.
- Dopiję piwo i pójdę go przeprosić. - Zadecydował twardo Ziobro. Nie mógł pozwolić, by alkohol i imprezy zniszczyły ich długoletnią przyjaźń.
Ale najpierw zdecydowanie musiał się upić.

***


Dawid był rozczarowany. Na krzywą twarz Murańki, nawet Apollo tak go nie rozczarował, gdy Prezes nie chciał założyć do MO wybrany przez Dawida outfit. A Dzióbacki chciał ubrać go wtedy w zwiewną szatę i przyozdobić jego skronie wieńcem z liśći laurowych tak, żeby wyglądał jak młody, grecki bóg. Niestety nie pykło.
Teraz natomiast Alex nawet nie wspomniał o recepcie na skoki-petardy. Co prawda Dejvi coś już o tym wiedział, ale dobrze zdawał sobie sprawę z tego, że to, co zostało rzucone przez Pointnera to zaledwie ochłapy jego rozległej wiedzy.
Kureńko, słuchanie o patach i laskach było naprawdę nudne.
Na Dawidowe szczęście dosiadła się do nich reszta norweskiej bandy. Wciąż byli w patowych humorach, wciąż żłopali wódę i wciąż nie mieli mózgów.
Kubacki zagadał do Stjernena, bo tylko on wydawał się w miarę trzeźwy. Jednakże Andreas zaraz go zbył i zasłuchał się w fascynującą opowieść Forfanga.
- Pamiętacie, jak w zeszłym sezonie oglądaliśmy w Wiśle te dziwne, polskie paradokumenty i był tam Dariusz w wannie?
Skoczkowie spojrzeli po sobie zdziwieni. Nie mieli zielonego pojęcia, do czego młody bił.
- Chcesz nam coś powiedzieć? - Zapytał podejrzliwie Fannis i, aby podkreślić swoje obawy, obdarzył Johanna jednym ze swoich najjadowitszych spojrzeń.
Forfi się zmieszał.
- Doznałem dziwnego deja vu.
- To znaczy? - Dopytywał się dalej Fannemel.
Johann zmieszał się odrobinę.
- To znaczy, że półnagi Daniel-Andre leży na swoim łóżku przysypany płatkami róż oraz lawendą i, trzymając w ręce szampana, czeka na jakieś laseczki.
- Znalazł sobie idola. - Burknął Dawid. Dlaczego ludzie chcą być Dariuszem? Jakby nie mogli zapuścić sobie blond loków i próbować być Dawidem Kubackim! W końcu czy jest coś lepszego niż bycie prawie aniołem, którym w spożywczaku zawsze zachwycają się te wszystkie panie moherki?
- Naiwny. - Prychnął Fannemel. - Żadna do niego nie przyjdzie, bo wszystkie chcą być w moim pobliżu.
Reszta Norek, ku zdziwieniu Dawida, przytaknęła Andersowi. Cóż, wystarczyło, że Kubacki rozejrzał się wokół, a zrozumiał - panny nie mogły oderwać rozpalonego spojrzenia od tego krasnala. Dziwne, nie?
- Dzióbi, ja nie chcę balować z Niemcami, ty nie chciej balować z Norwegami. - Ktoś przyczepił się do ramienia Dejviego i opluł go w ucho.
- Janek, ale się doprawiłeś. - Blondyn odsunął od siebie kumpla i przytrzymał go za ramiona. Ziobro przegrywał z grawitacją, miał mętne spojrzenie i z trudem dobierał słowa.
- Wykorzystaliśmy limit kłótni na cały dwa tysiące piętnasty, cooo?
- Wiecie co, chłopcy? Chyba muszę ululać go do snu. - Dawid skoczył z barowego stołka i objął ramieniem Janka. Nie wiedział, jak w takim stanie doturlają się do hotelu. - Zresztą, ja też mam już dość. Za dużo paty, jak na jedną noc.
- Paty nigdy dość! - Vilberg uniósł do góry flaszkę, po czym pociągnął sporego łyka wody ognistej. - Jesteście słabsi nawet od głowy Forfanga, frajerzy.
- Ej! - Oburzył się Forfi. - To twoje whisky było podejrzane, okej?
Kubacki mocniej przytrzymał Janka i, olewając dalszą paplaninę Norek, wyruszył ku wyjściu, ciągnąc za sobą ledwo co przytomnego kumpla. Szło im opornie, co chwilę musieli się zatrzymywać, gdy Jasiek zauważył coś ciekawego, jak na przykład rzygającego w krzakach jakiegoś słoweńskiego skoczka czy rapującego Jana Maturę. O dziwo dotarcie do hotelu nie było kresem ich przygód. Na korytarzu natknęli się na Vladimira Zografskiego. Bułgar zachowywał się dziwnie, ciągle rozglądał się na boki i wyglądał, jakby się przed kimś ukrywał.
- Widzieliście może taką cycatą blondynkę? - Zapytał bez ogródek.
- Dejvi jest blondynką! - Wybełkotał Janek.
Zografski prychnął.
- Tamta jest ładna i nie ma przyczepionego do ramienia pijaka.
- Wiesz co ci powiem? - Ziobro zbulwersował się. Puścił się ramienia przyjaciela i chwiejnym krokiem podszedł do Bułgara, po czym oskarżycielsko wycelował w niego palec. - Idź się zdyskwalifikować, w końcu tylko w tym jesteś mistrzem!
- Moje dyskwalifikacje, to moja sprawa! - Obruszył się Vladi. Jednak szybko rumieniec na jego twarzy zastąpiła niezdrowa bladość, gdy na horyzoncie pojawiła się niewysoka blondynka z przyklejonym do ust szerokim uśmiechem. - Nara, frajerzy.
Zografski puścił się biegiem i, minąwszy kobietę, zniknął za rogiem.
- Wracaj! Myślisz, że na darmo stawiałam ci te drinki!!!
- To było ciekawe. - Podsumował tylko Dejvi i razem z Jankiem kontynuowali turlanie się do pokoju.
Walnięcie się na łóżko i owinięcie się kołderką było najlepszą rzeczą tej nocy, stwierdził Kubacki, opatulając się dodatkowo kocykiem. Bez wątpienia to był interesujący i najbardziej szalony sylwester w jego życiu, - ba! - jeszcze nigdy nie zdarzyło mu się przeżyć TAKIEJ paty. Tyle się działo, że ledwo radził sobie z ogarnianiem sytuacji i wciąż nie wierzył w połowę minionych wydarzeń. Rano na pewno będzie się z tego śmiał i umierał i, kurwa, czy przypadkiem nie ma konkursu do wygrania?
Blondyn zmarszczył brwi, próbując pobudzić swoje szare komórki do myślenia, ale jego mózg jakby odmówił współpracy. Zresztą, czy jest teraz coś ważniejszego niż sen, który ukoi jego spatowaną duszę?
- Dobranoc, Jasiek. - Powiedział, opuszczając powieki.
Ziobro położył sobie jeszcze tylko obok łóżka butelkę z wodą i również wślizgnął się pod kołdrę, kątem oka zauważając, że na dworze zaczynało już świtać.
- Dobranoc, Dzióbi.
************

Z wiadomych przyczyn postanowiłam nie kontynuować wątku Pointnera.

Ciekawe, czy w tym roku też będą mieć taką patę w Gapa, ale bez Jaśka to pewnie będzie słabo. Wam natomiast chciałam życzyć udanej paty sylwestrowej (ale może nie tak ekstremalnej jak skakajce mieli równy (!) rok temu) oraz by 2016 był lepszy od roku poprzedniego.

PS. Wiecie, co jest w środę? Tak, urodziny paty! Jeśli wen da, pojawi się wtedy kolejna część.

PS2. Wciąż nie znalazłam swojego mózgu, więc zapraszam do śmieszkowania z Niemiaszkami: german--psycho.blogspot.com




sobota, 12 grudnia 2015

Dziewiętnaście: Tote Tiere


Gdy Dawid wyszedł z domku, a Janek został sam z Richardem, Ziobro dostał jakby olśnienia. Jakieś niewyraźne przebłyski pamięci, obrazki, których nie był w stanie do siebie dopasować zaczęły pojawiać mu się przed oczami. Z tego wszystkiego jeszcze bardziej rozbolała go głowa, nawet druga aspiryna, którą doradziła mu Goździkowa, naczelna specjalistka od migren, nie pomogła.
- Rysiek, powiedz mi - Zaczął, uchyliwszy okno. O tak, świeże, lodowe powietrze było jak zbawienie w tej chwili. Jak... jak wkładki dla Freunda albo bułka z bananem dla Małysza. - Czy my jeszcze razem balowaliśmy? Znaczy wiesz, już po tym jak panna odesłała cię z kwitkiem?
Freitag pokiwał głową, po czym zaraz się skrzywił. Zabolało!
- Przyszedłeś do nas. - Potwierdził, omiatając wzrokiem pomieszczenie. Zrezygnowany porwał ze stolika mannerową chustę Dawida, otworzył okno, zebrał z parapetu śnieg, uformował go w kulkę, zamotał ją w materiał i tak przygotowany kompres, przyłożył do swojego czoła. - O wiele lepiej. Czuję się, jak przepuszczony przez wyżymaczkę
- Ja też...
- Zupełna niemoc. A tu jeszcze konkurs trzeba wygrać, scheisse.
- Jak dobrze, że mogę się rąbnąć w kącie. Przynajmniej jeden pozytyw zjebanych kwalek.
- Richi, tutaj jesteś.
Skoczkowie ostrożnie podnieśli głowy. W drzwiach stał zafrasowany Wank. Jego zmarszczone brwi i pionowa bruzda przecinająca czoło, ewidentnie świadczyła o tym, że Wieżowiec usilnie nad czym myślał.
- Mam wrażenie, że o czym zapomnieliśmy.
Teraz i Richard zmarszczył brwi. Po chwili zamyślenie ustąpiło miejsca zaskoczeniu, a z jego ust wyrwało się siarczyste przekleństwo.
- O kurwa, Wellinga...
***

- Kurwa, wbijamy do Niemców! - Janek dał lajka Richardowi, w międzyczasie posyłając Dejviemu błagające spojrzenie. - Też chcę pozjeżdżać sobie na balustradzie.
- Jeśli chcesz obić sobie co nieco - Pointner zaśmiał się gdzieś w tle, zaglądając przez ramię Jana i oceniając zdjęcie szalonego Niemca.
- Alex ma rację, trzeba chronić... no wiesz. Ty chociaż masz już potomka. - Dawid posłał w stronę przyjaciela pocieszające spojrzenie. - Ja i Alex idziemy popatować z Hilde i... Hilde. Idziesz z nami?
Ziobro zastanowił się. Impreza z Hilde vs impreza z Freitagiem, jak żyć? W normalnej sytuacji wybrałby patę z Tumem, to chyba oczywiste. Ale po dzisiejszej nocy, ekstremalnych wyścigach po supermarkecie i dziwnych śledztw godnych Sherlocka, nie był pewien czy wytrzyma napięcie i stres, jakie wyznaczało spędzanie czasu z Hilde.
Zresztą Niemiaszki wydawały się być miłą alternatywą od pijanych Norów.
O Werterze, ile dałby za zjechanie po balustradzie!
- Idę do Piątka. Chodźta ze mną!
- Nie bądź nierozsądny. Tam jest Tom! Wiesz, ile można się od niego nauczyć? - Oczy Pointnera przypominały pięciozłotówki. Chyba serio napalił się na zgłębienie tajników dobrych melanży z mistrzem paty, Tomem Hilde.
- Właśnie, Alex ma rację. Poimprezujmy z Tomem.
- Ale... To się źle skończy, Dejvi. Przecież wiesz. - Ziobro zrobił wszystkowiedząca minę. - Nie chcę być jak wrzód na dupie, ale pamiętasz, jak się skończyło, gdy z nimi imprezowałeś? No kto cię musiał ratować, co?
Kubacki nadąsał się. Że też Jan musiał wyciągać tą sytuacją przy Pointnerze! Na litość apollowską, taki wstyd!
- Od czego są przyjaciele, jak nie od trzymania włosów, gdy rzygasz? - Fuknął.
Janek tylko przewrócił oczami.
- Okej, to idźcie sobie upaść moralnie, ale wiedz, że ja wam włosów nie będę potem trzymał! - Jasiek tupnął nogą, odwrócił się plecami i odszedł. Wolał spędzić noc na pleceniu warkoczyków Ryśkowi, niż pozbywać się człowieczeństwa razem z pewnym nieokrzesanym Norwegiem. Niech go Kruczek jeden ochroni przed tak niegodnymi i niecnymi czynami. Może i paty z Niemcami nie były tak efektowne, ale na pewno o wiele bezpieczniejsze. Przynajmniej nie musiał się martwić, że będzie płacić na kolejne dziecko.
Dawid obdarzył Jaśka drwiącym spojrzeniem, po czym odszedł razem z Pointnerem w stronę Hilde. Pff, znowu go zostawia i wybiera patę z innymi ludźmi, jakie to typowe! Jasne, Janek jest dla niego fajny tylko, wtedy, kiedy potrzebuje pogadać o swoich wiecznych depresjach lub kiedy jego ulubiony fotel znowu się zepsuł. Ale tak poza tym to ma lepszych przyjaciół, bardziej światowych i niegrzecznych, takich, z którymi może balować do rana.
A przecież, gdyby nie Jan, to Dawid właśnie spałby w swoim łóżku śniąc o jednorożcach!
Przyjaciele, oczywiście. A niech idzie w cholerę. Niech rzyga po ścianach i płodzi rozczapirzone dzieci. Ziobro mikstur antykacowych na pewno robić mu nie będzie.
Skoczek obdarzył jeszcze polsko-austriackich duet filuternie szczerzący się do Hildeł na wpół tęsknym spojrzeniem, po czym zapiął kurtkę i wyszedł z tłocznego klubu. Truchtem przemierzył drogę do hotelu, w którym nocowali Niemcy. Ucieszył się, gdy Richard nie odprawił go z kwitkiem, tylko ze szczerą radością poczęstował kieliszkiem jakiegoś bimberku. Janek z wdzięcznością przyjął kieliszek, po czym wychylił go szybko. Marzył o tym, by się porządnie narąbać. Chciał zapomnieć o tej nocy, o Dawidowych fochach, tańczącym Rune, intrygach Wanka i Freitagu, który stał przed nim w jakiś obciachowych spodniach, dziwnej kamizelce i donżuanowskiej koszuli. I te jego włosy...  Co za marna podróba Chopina! Czy Rychu słyszał kiedykolwiek o tym cudownym wynalazku, który nazywany jest nożyczkami?
- Nie wyszło ci z tamtą lasią? - Zapytał, sadowiąc się obok nadąsanego Sevika; gdzieś w kącie, z udręczoną miną siedział Wank i raz po raz posyłał błagalne spojrzenia w kierunku Freunda.
Freitag wykrzywił twarz w grymasie.
- Dała mi z liścia i poszła bajerować Sakuyamę.
- Dlaczego?
Niemiec zmieszał się, a jego twarz przyozdobił rumieniec wstydu. Już otwierał usta, gdy Janek go wyprzedził.
- Chyba nie chcę wiedzieć.
- Ej, Janko. - Z kąta odezwał się Andreas. Wyglądał na już mniej sfochanego, nawet uśmiechnął się lekko, a jego oczy zabłysnęły łobuzersko. - Ładne zrobiłem Richi'emu zdjęcie, co nie?
- Ja właśnie w tej sprawie. - Polak pokiwał głową. - Chciałem zapytać, co Ryśkowi odpieprzyło. Myślałem, że macie tu jakieś wyjebane w Kosmos najebongo, które przewyższa grzeszenie z Norwegami. Przychodzę, a tu spokój jak na trybunach w Ałmatach.  Tylko Freitag ubrany jak żigolo.
- Przegrałem zakład. - Długowłosy Niemiec pokiwał smętnie głową, ale nie minęło pół minuty, a na jego licach wykwitł uśmiech.  - Zresztą nie tylko ja.
Wank radośnie zaklaskał w dłonie.
- Wellinga nadal siedzi w tej walizce?
- Jakiej walizce?
- Nawet nie pytaj. - Freund po raz pierwszy od przybycia polskiego skoczka zabrał głos, przy okazji teatralnie wywracając oczami i okazując własną wyższość nad pomysłem swoich drużynowych kumpli. - Ci debile zrobili sobie z mojego pokoju melinę. Jak wkładki kocham, jedzie tam zdechłym zwierzątkiem, a moje łóżko zalane jest jakimś tanim spirytusem. Mam dość ich nieodpowiedzialnych pomysłów, oni tylko niszczą moje spokojne, uporządkowane życie! - Mężczyzna poczerwieniał ze złości. Zacisnął mocno pięści, łupiąc groźnie na Wanka. By powstrzymać atak agresji, myślał o wszystkich swoich wkładkach, które równo ułożone w przeszklonej szafie zdobiły salon jego mieszkania.
Jan oniemiał. Nigdy nie widział Freunda, tej chodzącej oazy spokoju w takim, co tu dużo mówić, wnerwie. Andreas musiał mu mocno zajść za skórę.
- Nie słuchaj go, przechodzi właśnie trudne chwile. - Richi machnął lekceważąco ręką. - Sevik, tylko spokojnie, bo się zapowietrzysz.
- Ta kradzież tak go wyprowadziła z równowagi. - Dodał Wank.
Severin prychnął głośno.
- Albo to, że jesteś pozbawionym kręgosłupa moralnego typkiem spod ciemnej gwiazdy.
- W każdym razie trochę piliśmy, a między kieliszkami zastanawialiśmy się nad tym, ile Janne Ahonen potrzebuje kostek milki, by się uśmiechnąć. Obstawiłem dziesięć, Wellinga trzy, a Wanki dwie tabliczki. - Richard bezwiednie pokiwał głową. - Wellinga myśli, że przez to, że został twarzą milki, ona lepiej smakuje, pacan.
- Naiwni, nie? - Wtrącił jadowicie Sev.
Wank przewrócił oczami.
- Poszliśmy do Aho i wmusiliśmy w niego czekoladę. Uśmiechnął się po dwóch i pół tabliczkach milki oreo, twardy typ. Byłem najbliżej, więc wygrałem. - Andreas uniósł ręce w geście zwycięstwa. - Zadania dla przegranych były proporcjonalne do błędów, dlatego przypałowe zdjęcie wrzucone na fejsa wystarczyło dla Ryśka. Zresztą wiesz, jaki jutro dostanie ochrzan od matki za alkoposty?
Janek z fascynacją słuchał historii Niemiaszków. Co za noc, co za przeżycia! Hilde na stówę nie poczęstował Dejviego tak pikantną historyjką, najpewniej rozwodził się nad striptizerkami, którym wtykał za majtki dwudziestki.
- Więc co się stało z Wellingą?
Wank i Freitag nie kryli satysfakcji.
- Może i jest z niego duży chłopczyk, ale do walizki Hofera się zmieścił. - Richard uśmiechnął się złośliwie. Każdy wiedział, że hejci swoich kolegów za to, że są wyżsi od niego, więc teraz, kiedy nadarzyła się okazja, by się zemścić, nie okazał litości.
- Co prawda musieliśmy wyciągnąć wszystkie fatałaszki Hofera i upchać Andi'ego, ale w sumie poszło gładko. Nawet założyliśmy na głowę, szyję i ręce Wellingi opaski Waltera. Szefuncio się zdziwi, hehe.
- Tumany. - Sev znowu prychnął, po czym podszedł do szafki i wyciągnął z niej jakieś bułgarskie wino.
- Sevi, jesteś tego pewien? - Zapytał z troską Janek. Nie mógł patrzeć, jak Freund się stacza. Przecież nawet własnej córce od małego tłukł, że Severin jest przykładem wszelkich cnót i wzorem godnym naśladowania. Jego córa tak wzięła sobie do serca polecenie bycia kopią Niemca, że zaczęłam gryźć wszystko, szczególnie lubując sobie wkładki taty.
No cóż, Ziobro miał nadzieję, że z tego jednak wyrośnie.
- Czy chociaż raz mogę się porządnie narąbać, ale tak żeby film mi się urwał? I żebym to nie ja was pilnował, ale wy mnie? Chociaż ten jeden, pieprzonyyyaaauułł mój język!!!
- Bozia pokarała za brzydkie słowa. - Wank zrobił mądrą minę.
- Nieważne. - Severin westchnął i znalazłszy korkociąg, otworzył wino. Przyłożył butelkę do ust, przechylił i łapczywie pił. Gdy stwierdził, że na razie wystarczy, podał butelkę Jaśkowi. - Pij. Bo te matoły nie zasłużyli.
Janek wzruszył ramionami i wziął kilka potężnych łyków.
- Cóż, my za to mamy wódkę. - Richi zaśmiał się.
- Idziemy zobaczyć, czy Wellinga jeszcze oddycha?
- Nie wiem, jak wy, ale ja idę trochę podensić i powyrywać. - Odrzekł całkiem poważnie Freund, na co oczy jego kumpli omal nie wyskoczyły im z orbit. Mateczko najdroższa, co nad Olympiaschanze czuwasz, miej go w opiece!
***********

 bang, mnie też poniósł melanż i Sevik wyrwał się spod kontroli. A niech ma ten jeden raz. :D No i kolejne cierpienia młodego Wellingi, nie ma chłopak ze mną łatwo.
I halo, jesteście? Bo ankieta wskazuje Was dwadzieścia, a komentarzach cisza :c



sobota, 21 listopada 2015

Osiemnaście: Garmisch-Partenkirchen Shore



- Nie wiedziałem, że ty umiesz w imprezy. - Mruknął Dawid i skrzyżował ręce na piersiach, jakby w proteście Pointnerowej opowieści. Po pierwsze, pata z Alexem to coś absolutnie niemożliwego. Przecież on zawsze był drętwy jak kij od szczotki (może poza tymi śmieszkowymi reklamami Stiegla - sikanie i dostanie śnieżką w łeb na oczach miliona widzów  wymaga minimalnego dystansu do siebie i szalonej strony, w przypadku Pointnera zdecydowanie ukrytej gdzieś głęboko pod tą czerwoną kurtką.). Po drugie, czy to możliwe, żeby  Dejvi zniżył się do poziomu zdesperowanego przez brak petardy w swoim życiu Kota i błagał Alexa o jakąkolwiek receptę na sukces w skokach narciarskich?
Cóż, po głębszym zastanowieniu Dawid doszedł do wniosku, że owszem, jest bardzo zdesperowany i zrobi wszystko, by zostać mistrzem swojej dyscypliny.
Pytanie więc brzmi, czy zrobił wszystko i jeśli tak, czy pamięta tajemnicę Pointnera?
Hmm, wciąż nie miał pojęcia, jak odnieść sukces.
- W życiu każdego człowieka przychodzi taki moment, kiedy chce zostać Tomem Hilde imprezy. - Odrzekł nieco melancholicznie były trener austriackich skoczków i pokiwał w zadumie głową, jakby przeniósł się pamięcią to nocnego melanżu.
- A czy dowiedziałem się, jak zostać mistrzem? - Zapytał nieśmiało Dzióbi.
Austriak prychnął z rozbawieniem.
- Oczywiście, że tak.
Dawid przymknął oczy, po czym uderzył otwartą dłonią w czoło. To zdecydowanie była najgorsza noc w jego życiu.
- Więc słucham, co mnie to kosztowało?

********

Dawid z przerażaniem patrzył na Alexa alias króla imprezy. Pointner był duszą towarzystwa; obracał dwie panny naraz, ruszał bioderkami jak Jacobsen w cha-chy i jeszcze ta ponętnie uniesiona brew! Niewiasty nie mogły oderwać wzroku od jego zadziornego błysku w oku oraz nonszalancko rozpiętej koszuli, panowie z podziwem i zazdrością patrzyli, jak w rekordowym czasie pochłania litr piwa. Nikt nie znał Alexa od tej strony, być może wcześniej nie był taki, tylko na stare lata albo z tęsknoty za skocznym światkiem odbiło mu i stał się Casanovą łamane przez imprezowiczem łamane przez hot 40+.
Dawid był przerażany!
- To jest życie! - Pointner na chwilę zatrzymał się w loży, w której siedzieli Dejvi i Janek; Maciek w tym czasie wyrywał przy barze panny niczym ogrodnik chwasty, a Piter gawędził nieopodal z Koudelką o nowych, lateksowych spodniach Schallerta. - Nie wiem, jak przez tyle lat mogłem żyć niczym mnich. - Były trener westchnął głęboko, po czym przechylił kufel piwa. Zdecydowanym ruchem starł znad górnej wargi resztkę piany, ochoczo lustrując klub. - Jeśli mam być szczery, zawsze w skrytości ducha zazdrościłem Norwegom ich rozwiązłości oraz swawoli. Ja nie potrafiłem wypuścić moich chłopców albo, co gorsza, pójść razem z nimi w tany. Głupi byłem. Tyle nas ominęło.
- Ale wtedy tyle byście nie osiągnęli. - Wtrącił nieśmiało Janek, po czym schował się pod stołem w obawie przed gradobiciem Pointnera.
Alex jednak uśmiechnął się z pewną nostalgią i dopił piwo.
- Możliwe. Ale użyłbym chociaż trochę życia.
- Od tego masz emeryturę. - Zauważył Kubacki. - Wciąż kojarzysz się ze skokami, więc magnes na laski, jakim jest ten sport nadal zadziała. Z tego co widzę, alkohol też ciągle wchodzi w ciebie jak woda. Co prawda, z kaca będziesz się leczył dłużej niż młokos, ale od czego masz nas? Jan robi zajebiste mikstury anty-kacowe, potwierdzone info.
- Tylko, że - Pointner wykrzywił twarz w grymasie smutku, będąc na pograniczu stania się ludzką fontanną. - Nie zwrócę młodości moim chłopcom. Morgi, Schlieri, Kochi, Loitzli, Kofi i inni... Nawet nie wiedzą, jak to jest upić się do nieprzytomności, zarzygać łazienkę i tańczyć na stole w samym bokserkach!
- Skąd wiesz, może chodzili na takie imprezy, kiedy ciebie nie było w pobliżu?
Pointner zmroził spojrzeniem Dzióbeczka. Dawid aż się wzdrygnął.
- Znałem nawet najmniejsze szczegóły z ich żyć. Wiedziałem gdzie, z kim, i co robią o każdej minucie. Jestem mistrzem inwigilacji.
- Każdy?
- Tak, Janie, narzuciłem im nawet liczbę stosunków seksualnych, jakie mogą odbyć w danym tygodniu.
- To się nazywa despotyzm.
Okej, Kubacki nie mógł się nadziwić temu, że Alex ewidentnie żałował, że nie dał swoim podopiecznym więcej wolności. Ba, że trzymał ich tak krótko, że wyjście na jakąkolwiek imprezę, która odbywałaby się bez pointnerowego nadzoru było traktowane jak zamach stanu i surowo karane sprzątaniem całego Austriobusa, szlabanem na mannery oraz red bulle i milionem innych przerażających rzeczy.
Hasztag przerąbane.
Dejvi był niewystarczająco pijany, by zrozumieć tok myślenia Alexandra oraz nie dziwować się jego ukrytym pragnieniom. Korzystając z chwili jego nieuwagi podczas, której Austriak zachwycał się kobiecymi kształtami pewnej Rosjanki, Dzióbao wymknął się z loży i podszedł do baru, zamówić piwo. Co za noc! Nigdy  nie spodziewał się, że będzie imprezować z samym Pointnerem, bo Pointner i imprezy jakoś nigdy się nie kleiły. A tu jednak niespodzianka, Alex potrafił siać taką patę, że przy nim nawet comiesięczne balangi u Tonia Tajnera wymiękały.
Kiedy Kubacki wrócił do loży, Alex właśnie objaśniał Janowi, dlaczego dieta bogata w błonnik ma tak pozytywny wpływ na dyspozycję skoczka narciarskiego. Blondyn pomyślał, że to dobry moment, by przejść do decydującej fazy i odkryć tajemnicę sukcesu austriackich skakajców.
- Więc wystarczy, że będziemy wierzyć w siebie i jeść dużo błonnika, a zostaniemy Mistrzami Świata? - Wtrącił, obracając w dłoniach kufel piwa. Nie chciał wyglądać na za bardzo zainteresowanego tematem, by Pointner nie nabrał żadnych podejrzeń.
Alex pokręcił głową.
- To nie do końca tak.
- Czyli jest coś jeszcze?
- Chłopcze. - Eks-trener uśmiechnął się z jawną kpiną. - Na bycie mistrzem składa się wiele różnych elementów.
- Spośród których najważniejszy jest błonnik! - Janek radośnie zaklaskał w dłonie. - Od jutra przechodzę na dietę błonnikową.
Pointner przewrócił oczami.
- Nie można zapomnieć o modlitwach, rzucaniu czarów, hejtowaniu Norwegów i unikaniu czarnych kotów. A jeśli o tym mowa... lepiej pozbądźcie się z drużyny Kota. Jak nic, przynosi wam pecha.
- To może być trudne, tatuś pilnuje, by Maciejki nie zabrakło w drużynie.
- Janek!
- No co?
- Pamiętasz naszą umowę? Żadnego obgadywania papy Koty.
- Jego nie da się nie obgadywać. - Alex zaśmiał się. - Widzieliście jego brwi? Henna pierwsza klasa, nawet moja żona mu zazdrości.
Kubacki westchnął głośno. Znowu odpływali w zupełnie innym kierunku.
- Wracając do tematu, mamy wierzyć w zabobony?
- Dawidzie, musisz się jeszcze wiele nauczyć. - Ton Austriaka był niemal ojcowski. Brunet uśmiechnął się z troską, spoglądając na zdezorientowanego Kubackiego.
- Liczyłem, że jakoś mi pomożesz. - Mruknął pod nosem Dzióbi i przechylił kufel. Tylko alkohol mógł utrzymać go przy zdrowych zmysłach.
- Wiecie co - Alex zapatrzył się na poruszający się w rytm elektronicznej muzyki tłum. - Muszę naprawić krzywdy, które wyrządziłem.

***

- Dawno tak się nie bawiłem.
Gregor rzucił się na łóżko, ani na chwilę nie przestając się uśmiechać. Dotychczas unikał imprez jak Diethart mydła. Zresztą czujne oko Pointnera zawsze skutecznie odstraszało go od patowania. Ba, bał się przejść obok Alexa z piwem w ręce, co by nie dostać po głowie chorągiewką.
Kiedy drużynę przejął Kuttin, atmosfera zdecydowanie się rozluźniła, a wyjście na melanż przestało widnieć na liście grzechów głównych, mimo to Schlieri wolał grzecznie siedzieć w hotelu, skejpując z Sandrą lub licytując figurki superbohaterów. Imprezy na pewno nie pomagały w osiąganiu sukcesów.
- Nie myślałam, że jeszcze umiem tańczyć.
- Stary, wymiatasz. - Fettner padł na swoje łóżko, próbując opanować helikopter w łbie. Oj, nieźle się doprawił, pijąc jakiś dziwny, koreański alkohol. Note to self: Nigdy nie pić z Choi.
- Jak myślisz, bardzo będziemy jutro umierać?
- Widzę to tak: głowa pęka, jak szyby, gdy Kraft śpiewa, a treści żołądkowe przewracają się jak po zjedzeniu pomidorowej Hayboecka. Dodaj do tego goniące cię fanki i Gratzera, który pod pretekstem kontroli obmacuje się wszędzie.
- Już boli.
- No właśnie.
 - Ciężkie jest życie imprezowicza. W takich chwilach podziwiam Nory.
- BLUŹNISZ, CHŁOPCZE.
Nagle powietrze się ochłodziło, gęsia skórka pokryła przedramiona, a drzwi stanęły otworem prezentując Pointnera i jego złowieszczą minę. Schlieri przełknął pod nosem, próbując przypomnieć sobie słowa modlitwy, której niegdyś nauczyła go Oma, a która miała przynieść pomoc w chwilach zgrozy.
Oh Gott, wciąż telepał gatkami przed Pointnerem. Z tego po prostu się nie wyrasta.
- Aale... Jaa, to... to nie tak! - Wydukał i szybko schował się pod kołdrą.
Alex westchnął głośno.
- Gdzie pozostałe lebiegi?
- Śpią, grzecznie. - Odpowiedział Manu. - Może nie jesteś już naszym trenerem, Wodzu, ale wciąż stosujemy twoje zalecenia. Obiecuję na świętą Chorągiewkę!
Pointner przewrócił oczami.
- Leć obudzić tych frajerów. Idziemy w melo.
Oczy austriackich skoczków w tejże chwili przypominały pięciozłotówki. Kompletny odlot. Nawet Dejvi i Janek, którzy nieśmiało wychylili się zza pleców Alexa, zaśmiali się na widok min swoich rywali. Wyglądali przekomicznie. Trochę jak dzieci uświadomione, że święty Mikołaj nie istnieje, a trochę jakby Pointner miał ciężką chorobę umysłową.
- Jjuż się robi. - Mruknął w osłupienie Fettner i pobiegł do pokoju obok.

***

- Wstawaaaaać!
Nic. Chłopcy spali jak zabici. A tu nie było czasu, by bawić się w delikatnie budzenie łagodnymi dźwiękami dzwonków buddyjskich (rada psychoterapeuty), trzeba było wytoczyć ciężką artylerię.
- Idioto, co robisz! -Kraft zerwał się na równe nogi, gdy tylko poczuł na swojej twarzy strumień lodowej wręcz wody. Obdarzył Manuela swoim najbardziej nienawistnym spojrzeniem, zastanawiając się w duchu, czy lepszy będzie prawy, a może lewy sierpowy. Jednakże z dokonaniem zemsty chciał poczekać, aż ten kretyn zbudzi resztę, przecież nie tylko on będzie dygotać z zimna.
- Aaaaaaauł! - Didl efektownie spadł z łóżka i turlając się po pokoju, powoli zaczynał ogarniać, że a) to wcale nie jest zły sen; b) będzie musiał zabić Fettnera.
W tym samym czasie Haybock, zbudzony krzykami kolegów, wstał zwinnie z łóżka, co by uniknąć niespodziewanego prysznicu, i ze zdziwieniem spoglądał na poczynania Manu.
- Oszalałeś, idioto? Jest druga w nocy!
- Ogarniać się, kretyni. Idziemy patować dalej!
- Znowu? - Obudzone trio jęknęło.
- Ale tym razem z Wodzem Pointnerem!
Kraft, Diethart i Haybock, jakby od razu się rozbudzili.

***

- Wódz dobrze się czuje? - Zagaił Didl, gdy zmęczeni brylowaniem na parkiecie, usiedli w loży.
Pointner uśmiechnął się drwiąco.
- Nigdy nie czułem się lepiej.
- Ale na pewno?
- Diethart, na litość walterowską, pij. I nie jedz tylu kotletów, przytyło ci się.
Thomas już o nic nie pytał. Skulił ramiona, posępnie pochylił głowę i zajął się własnym piwem. Przytył, też coś. Póki nie przypomina Świętego Mikołaja, póty nie jest źle.
Chyba.
A co jeśli jest? Co jeśli spasł się tak, że skacząc na nartach, przegra z grawitacją, wyląduje na buli, wystawi się na publiczną szyderę? Co jeśli przestanie być taki supi, hiper i w ogóle naj skoczkiem, co jeśli wywalą go z drużyny, bo prezentuje wszystkich cechy, jakich austriacki skoczek nie powinien mieć?
Ojej, za dużo myślenia, za mało picia!
- Tęsknił Wódz za nami?
- Stefan, nie bądź niemądry. - Alex mówił jak do dziecka. - To, że dzisiaj z wami tu jestem to nie wina tęsknoty, a wyrzutów sumienia. Pozbawiłem was młodości, imprez do samego rana, kaców moralnych i tych wszystkich małych przekrętów, których stosują inni skoczkowie, by nie wpaść przed trenerem. No wiecie, wracając rano z imprezy kupują poranną gazetą, żeby móc powiedzieć "Biegałem, a po drodze kupiłem nowego Playboya, czy innego Spielera.", albo piją tyle energetyków, by latać jak króliki z Duracella. Więc teraz raz dwa, zerujemy i wskakujemy na stół.
- Ktoś tu się upił. - Mruknął pod nosem Schlierenzauer, za co natychmiast został obdarzony pełnym gniewu i zacięcia spojrzeniem. - To może i ja się upiję. - Dodał i wyzerował swoje piwo. Na trzeźwo to się nie dało, nie było nawet mowy o przeżyciu tej nocy bez jakiegokolwiek wsparcia alkoholu.
Więc pili wszyscy. Skoro Wodzu każe, mózgi nie wytrzymują, a noworoczny konkurs i tak będzie spędzony na kacu i/lub niewyspaniu oraz fizyczno-psychicznym wyczerpaniu. Do stracenia nie mieli nic. Może poza szacunkiem do samych siebie.
Więc się i upili. Po czym wskoczyli na stół i densowali do niemieckich łupanek, wygłaszali ody na cześć Waltera Hofera, wykrzykiwali miłosne deklaracji pod adresem swoich nieobecnych na szczęściu tutaj wybranek. Dawid Kubacki, doznawszy przypływu uczuć patriotycznych, przyłożył dłoń do serca i wyrecytował inwokacje, za co został nagrodzony głośnymi brawami od swojego jedynego fana, Jana Z.
Pointner natomiast z uśmiechem przyglądał się wszystkim, z trudem powstrzymując łzy wzruszenia. O tak, w jego twardym jak kamień sercu zakiełkowały jakieś ciepłe uczucie, powoli rozlały się ciepłą falą po całym organizmie, przyjemnie głaskały jego ego - w końcu był dla tych pacanów taki dobry, podał im zakazany owoc, pozwolił, by spojrzeli na niego jak na zwykłego człowieka. Kuttin na pewno tak nie zaplusuje!
- Alexandrze. - Kubacki usiadł przy byłym, austriackim trenerze, krępując się jak grzesznik przystępujący do spowiedzi. Na mikrofon Szczęsnego, musiał wreszcie wydobyć od niego receptę na udaną karierę.
- Poczkaj, przyjacielu. Thomas recytuje wiersz. Zawsze wiedziałem, że ma poetyckie zacięcie.
Dejvi wywrócił oczami, ale grzecznie zamilkł, przenosząc wzrok na półnagiego Dietharda, który, trzymając w jednej ręce piwo, zgromadził wokół siebie mały tłum.

Zakazano do kotletów miłości,
wzbudzono pokłady mej złości.
Tęskno za smakiem schabowego,
w oleju pięknie smażonego.
Zamiast słonecznik kazano jeść
i o mięsie już nie pleść.
O biada wam, frajerzy!
Rymować przestają mi się wersy,
za to widzę Andersy,
którzy świnki wpieprzają,
moją zazdrość wzbudzają.

- Tak, to było głębokie. - Skwitował Kubacki i z powrotem odwrócił twarz w kierunku Alexa. Austriak jednak nie patrzył na niego, a na Toma Hilde, który stał przy barze i bajerował jakąś laskę.
O MÓJ BOŻE, czy Hilde gada z Hilde?! SOS!!!
- Powiem, ci w sekrecie, że moim największym i ukrytym marzeniem jest pata z Hilde. Pomóż mi Dawidzie spełnić to marzenie. Błagam. - Poitntner wręcz z desperacją spojrzał w oczy Polaka i zacisnąwszy dłoń na jego nadgarstku, dodał. - Spełnię każde twoje życzenie, tylko mi pomóż.
Dzióbao przełknął głośno ślinę. Oto dzielił go krok od poznania prawdy objawionej, musiał tylko znowu popatować z Hilde, najpierw skłoniwszy go do jakiegokolwiek imprezowania z Pointnerem. Czy jest to możliwe? Czy Tom zgodzi się na melanż ze swoim śmiertelnym wrogiem? Przecież dzieli ich tak wiele, tak głębokiej nienawiści, jeszcze między nikim nie widział. Przecież to niemożliwe.
Ale... Cena nie grała żadnej roli, gdy w grę chodziło zostanie mistrzem.
Już miał odpowiedzieć Alexowi, gdy między nimi zasadził swój tyłek Ziobro i wielce uchachany, pokazał im swojego smartfona, na ekranie które widniało zdjęcie Richarda Freitaga swobodnie uczepionego schodowej balustrady, wyglądającego jak Chopin po udanym koncercie.
- Niemcy mają zajebistą imprezę, popatrzcie tylko! Wbijamy tam!

*********

Bang! W następnym rozdziale rozwiążemy zagadkę sylwestrowej foty Ryszarda! <<klik>>
Myślałam, że ten rozdział nie będzie się pisać tak opornie i że zdecydowanie dodam go wcześniej (przepraszam!), ale jakże naiwna byłam. Na szczęście z pomocą przyszedł Czadoman, Impreza Open.fm i oczywiście fakt, że dzisiaj ruszamy z nowym sezonem! Podekscytowane
Z ogłoszeń parafialnych:
1) Odsyłam na ankiety na dole, chciałabym sprawdzić, ile Was tutaj zostało, mimo moich licznych przerw i td.
2) Zapraszam na over-the-sun.blogspot.com, gdzie smucimy z ThomasemMorgensternem.
3) A także zachęcam do wpadania na Dietharta, z którym ruszam po dzisiejszym konkursie!!! another-lonely-night.blogspot.com; mam nadzieję, że Was chociaż trochę rozbawi ;)
4) Dzięki, że jesteście!

Trzymajcie się i aby nic nie pokrzyżowało dzisiejszych planów. Startujemy z imprezą!

PS. Będę też wdzięczna za słowo komentarzu!

sobota, 24 października 2015

Siedemnaście: Prawda objawiona



Dawid postanowił się przewietrzyć i nie tylko dlatego, że w domku zaczynało pachnieć wczorajszym Jankiem. Dosłownie minuty dzieliły Kubacki mózg od eksplodowania z nadmiaru wspomnień, a to zdecydowanie nie było fajnym uczuciem. Dlatego odetchnął z ulgą, gdy znalazł się na świeżym powietrzu. Mróz przyjemnie szczypał go w policzki, pobliska wrzawa zagłuszała wyrzuty sumienia, wszędzie pachniało grillowaną kiełbasą i piwem. Na chwilę Dzióbao mógł oderwać się od przykrej rzeczywistości.
Oparł się o ścianę domku, przemykając wzrokiem po rozgrzewających się skoczkach. Większość z nich wydawała się być skacowana i zmięta, zupełnie, jakby ktoś wyssał z nich życie.
H5, też jestem, jakbym przeszedł przez pół świata bez chwili odpoczynku.
- Dawidzie.
Kubacki spojrzał w bok. Skrzywił się, gdy jakiś przebłysk przeciął jego umysł.
- O nie.
Pointner zaśmiał się złowrogo, po czym począł przypominać Dawidowi o jego kolejnych grzeszkach...
******
- Matoł. No idiota. Jak Apolla kocham, głupszego to ze świeczką szukać. - Mamrotał pod nosem Dzióbao, krążąc wokół ławki, na której spoczywał Janek. - Żeby zostać wywalonym z tak prestiżowej i ą ę imprezy!
Fakt, zostali wyrzuceni za drzwi, niczym prostacy zdecydowanie odstający od wyważonych Francuzów. Winnym był tylko Ziobro, który a) żarł (a nie rozkoszował się!) wykwintny, francuski ser; b) za zachłannie pił drogie wino; c) opluł gospodarza przyjęcia, mówiąc do niego jakimś wiejskim slangiem. I teraz, przez tego głupka, stoją przed hotelem Francuzów, czując się jak odrzutkowie i osoby niegodne towarzystwa.
Dawid miał ochotę ukatrupić przyjaciela.
- Marzyłem o tym, by dostać się do wyższej sfery.
- Dudniąc tani bimber? - Zauważył ironicznie Janek. Miał dość gadaniny Kubackiego, w końcu nic wielkiego się nie wydarzyło. Nie z takich imprez wylatywali. - Zresztą i tak nie ma lepszych melanży niż u Prezesa.
Kudłaty westchnął głośno.
- Nic nie rozumiesz. - Warknął przez zęby i usiadł obok Janka, chowając twarz w dłoniach i myśląc nad tym, jakby tu z powrotem dostać się na to prestiżowe przyjęcie tylko dla wybrańców.
Tylko, że żaden sposób na to nie istniał. Albo jesteś KIMŚ i masz wstęp na przyjęcie, albo sorry kochany, idź godać tym wiejskim żargonem do podwórkowej hołoty.
- Nie możemy po prostu wrócić do naszego hotelu, napić się szampana z Pieterem, odpalić karaoke i trochę poskakać po meblach? - Zasugerował cicho Janek. Nie przejmował się tym "uniesieniem się" Ronana, póki nie dotarło do niego, ile akceptacja Francuzów znaczyła dla Kubackiego.
- Będziemy musieli. - Mruknął Dzióbi, odrywając dłonie od twarzy i wzdychając teatralnie. Miało być dostojnie, a wyszło jak zawsze.
- No weź, to nie będzie takie katastrofalne. - Ziobro trącił kumpla w bok.
- Wiem. Zawsze dobrze się z wami bawię, tylko... Janek, czy ja już zawsze będę pił jakiegoś tandetnego ruskacza zamiast alkoholi z najwyższych półek?
- Cóż, poczekaj, aż wygrasz TCS na przykład. Co w tym sezonie na pewno się nie zdarzy, rano będziesz jak trup.
- Kto wie, może kac mi pomoże.
- Oby.
Jednakże żaden z nich to nie wierzył; ranek nie będzie dla nikogo łatwy, więc nic nie przeszkadzało temu, by jeszcze trochę się zabawić.
***
Dejvi zapomniał już, jak polskie popijawy mogą być sympatyczne. Co prawda, zamiast przy winie i serach, siedział przy ojczystym piwie i śledziku, ale atmosfera była niewyobrażalnie ciepła. Ba, nawet Kot się nie fochał, tylko grzecznie pił wajcenka, przeglądając w telefonie zdjęcia jakiś lal. Dawid to rozumiał, w końcu każdy chciał mieć w swoim życiu tą jedyną petardę. W pewnym momencie jednak Maciek go zaskoczył. Wstał z krzesła, schował smartfona do kieszeni i dołączył do Jaśka i Pietera, którzy wyżywali się na karaoke. Brunet zabrał im mikrofon, zmienił piosenkę i po chwili wył kawałek z Titanica.
No kto by pomyślał, że Maciej to taki romantyk jest.
Kubacki musiał niestety opuścić występ Kota i iść otworzyć drzwi, do których ktoś dobijał się od kilku minut.
- A niech to Bardal przeklnie. - Wydusił tylko z siebie.
- No co? - Gość prychnął i przecisnął się obok Dawida, by wejść do pokoju. Jego przybycie zszokowała wszystkich, nawet Maciej przestał zawodzić. Przybysz uśmiechnął się tryumfalnie i położywszy na stole zgrzewkę Stiegli, rzekł:
- Co wy? Nigdy z Pointnerem nie piliście?
- A ma pan swoją chorągiewkę? - Zapytał nieśmiało Janek, po czym schował się za Żyłą.
Alex zaśmiał się rubasznie i wyciągnął zza pazuchy chorągiewkę, z którą, jeśli wierzyć plotkom, nigdy się nie rozstał.
- Natürlich. - I uderzył chorągiewką o ziemie.
Panowie Polacy patrzyli na to mini-przedstawienie jak zaczarowani, zupełnie jakby Pointner był iluzjonistą, który wyciąga z kapelusza królika albo przecina ładną panią na pół.
- Herr Alex, siadaj pan. - Dejvi podsunął austriackiemu eks-trenerowi krzesło, podał mu piwo, poczęstował śledzikiem. - Porozmawiajmy.
- Okej. O czym? O dziewczynie Apolla? Dobra sztuka.
Kubacki wywrócił oczami.
- O skokach.
- Phi. - Pointner prychnął, wykrzywiając twarz ironicznie. - Odkąd przeszedłem na emeryturę, nie zajmuję się skokami.
- Ale...
- Nie ma żadnego ale!
O kurdełko,  może skokami się nie zajmuje, ale autorytarny jest jak dawniej.
Dawid jednak postanowił nie popuszczać. W końcu obok niego siedział jeden z największych trenerów skoczków narciarskich, ojciec miliona sukcesów. Blondyn MUSIAŁ poznać jego złotą receptę na piękną karierę. Po chwili namysłu obrał więc inną strategię i najpierw chciał upić Alexa. Dlatego wyciągnął spod materaca swoją tajną broń.
- Polska Żubrówka. - Oznajmił, stawiając na stole wódkę. Podczas skocznego tournee zawsze miał ją przy sobie, bo nigdy nie wiadomo, kiedy uda mu się wygrać jakiś konkurs. A gdy już to zrobi, to będzie świętować jak należy, przy polskiej wódce, wśród najbliższych ziomków.
Aż mimowolnie się wzruszył.
- Więc co porabiasz na emeryturze? - Zapytał po pierwszej kolejce.
- Wajcenki pewnie popijasz. Przytyło ci się. - Zaśmiał się Żyła, na co Alex zarumienił się.
- Szukam kochanki, bo żona nie chce ze mną współpracować. Na razie nikogo odpowiedniego nie mogę znaleźć, ale jak już znajdę, to uwierzcie, spalę to, co nadprogramowe. - Austriak zaśmiał się, klepiąc się po brzuchu.
- Masz wymagania jak nasza Kotałka? - Zapytał z uśmiechem Janek.
- Też chcesz mieć jakąś petardę?
- Taką dwadzieścia na dziesięć?
- Pewnie nie znajdziesz, co Maciek?
- Oh, przymknijcie się. - I stało się, Kot zmarszczył czoło, tupnął nogą, strzelił focha. A było tak miło!
- A potem dziwicie się, że skaczecie średniawo. - Westchnął Pointner.
Yes! Alex się przełamał i zaczął gadać o skokach. Teraz będzie już z górki!, Dawid mentalnie zacierał dłonie.
- Skaczemy słabo, bo - Dzióbacki podjął wątek - Maciej jest niewyżyty seksualnie?
Facepalm ze strony Alexa. Coś poszło nie tak.
- Pominę fakt, że Łukasz traktuje was za łagodnie. - Austriak cmoknął z niezadowolenia, na co Dawid prawie dostał skrzydeł. Zaraz pozna prawdę objawioną, a potem droga do sukcesu będzie już krótka.
asdfghjkl;
- Nie wierzycie w siebie. Gdyby nie tylko Maciej, ale również wy, jego najbliższe otoczenie wierzylibyście w to, że on pozna i wyrwie petardę to by to zrobił.
- Czyli przez tych frajerów jestem singlem? - Foch Kota się pogłębił.
Pięknie. Teraz będzie chodził obrażony, co najmniej do Planicy.
- Jak to przełożyć na skoki? - Dawid nachylił się ku Pointnerowi. Z nerwów trząsł się, jak tłuszczyk na ciele biegnącego Apoloniusza.
- Uwierzcie, że możecie wygrywać. Jednocześnie nie wyciskajcie na siebie presji. Zwycięstwa przyjdą, trzeba tylko uwierzyć, skupić się i nie oglądać się na innych.
- To jest za proste. - Zaprotestował Ziobro
Pointner zmroził go wzrokiem, więc Jan, jakby skurczywszy się, zarumienił się po koniuszki uszów. Wziął do ręki flaszkę i, aby zamaskować własne zawstydzenie, zapytał:
- To co? Następna kolejeczka?
***
Pijany Pointner to dziwny Pointner. Były trener austriackich skoczków podrygiwał w rytm polskiego disco polo, śmiejąc się ze swoich nieśmiesznych sucharów i opowiadając anegdoty ze skocznego światka. W końcu dotarł do pijackiego poziomu, na którym człowiek przestaje się wstydzić i opowiada o swoich problemach.
- To już nie chodzi o to, że mam grzybicę. Raczej o to, że boję się, iż odstraszy to moje potencjalnie kandydatki na kochankę.
Albo:
- To jest przerażające, ale zaczynam czuć się, jak Tom Hilde. Zapuszczam włosy i ciągle myślę o seksie. No właśnie, przeleciałbym kogoś. Idziemy do klubu?
Dawid chciał odmówić, naprawdę. W końcu historia nie mogła zatoczyć koła (po raz trzeci), bo to mogło źle się skończyć. Jednakże miał do Alexa jeszcze trochę pytań, dlatego stwierdził:
- Może być fajnie.
I poszli do klubu.
*******

Kolejny bardziej przejściowy i bez większego sensu, ale dobra wiadomość jest taka, że do sezonu został mniej niż miesiąc i wtedy patogennej weny powinno być więcej <3
I nie wiem, jaką piosenkę wrzucić, więc wrzucam "Freaks". Byle do Zako. <3