*breaking news*


sobota, 27 czerwca 2015

Trzynaście: Umierania część tysięczna

  

- Dawidzie, miło cię widzieć. Żyjesz?
Gdy Wank skończył opowiadać, a Severin poszedł obrażać się, gdzie indziej, uwagę Kubackiego próbował przyciągnąć sam Janne Ahonen. Blondyn obdarzył Fina zdziwionym spojrzeniem, wcale nie ciesząc się tym, że sam sławny Ahonen zaczął z nim rozmowę. No bo to mogło oznaczać tylko jedno.
Czy ja imprezowałem ze WSZYSTKIMI?
Cichy jęk wymknął się z ust Dzióbao. Miał dość, najzwyczajniej dość. Nie chciał już słuchać kolejnych opowiadań i wstydzić się za kolejne wybryki. Chciał mieć na wszystko wywalone i uciec w Bieszczady, gdzie będzie mógł w spokoju czesać swoje włosy i śpiewać na całe gardło piosenki z kreskówek.
- Przepraszam, że zostawiłem cię samego w takim stanie, ale sam rozumiesz, nowe buty. Włoskie. Kosztowały krocie.
Dzióbacki westchnął ciężko.
- Miejmy to z głowy. Słucham, co wczoraj się działo?
Na twarzy Ahonena pojawiło się coś, co mogło uchodzić za kpiący uśmiech. Fin usiadł obok Dawida i poprawiwszy zapięcie kombinezonu, począł opowiadać.
***

Było źle. Katastrofalnie wręcz. Jan nie mógł uwierzyć w to, jak potoczyła się ta noc. Zamiast tańczyć nossę nossę w jakimś kulturalnym miejscu, stał i patrzył jak Prevc wyrywa laski na swojego królika. W dodatku Tom Hilde wciąż dolewał do jego czerwonego rodem z amerykańskich domówek kubeczka jakieś podejrzanej i mocnej cieczy, a Dzióbi bawił się w najlepsze z Ahonenem.
Dżizas, czy Dawid właśnie ROZBAWIŁ Janne swoim sucharem?
- To wszystko nie mieści się w głowie. - Burknął pod nosem Janek i wziął łyka hildełowej mikstury. Co jak co, ale drinki Tom robił zajebiste.
- Dlaczego? Dobry podryw nie jest zły. - Zaśmiał się Norweg. - Dziewczyny lecą na kolesiów ze zwierzętami. Czasami sam pożyczam psa sąsiadów na poranny jogging. To naprawdę zwiększa zainteresowanie.
Ziobro obdarzył kolegę nieuważnym spojrzeniem. Czasami zazdrościł Tomowi tego, że jego jedynym problemem była taktyka, jaką powinien podjąć, by wyrwać tą czy tamtą białogłowę.
- Nieważne.
- Aaaa, chodzi ci o tego rozczapirzonego, nieogarniętego blondasa? - Norweg posłał Janowi spojrzenie pełne politowania.
- Każdy wie, że zazdrościsz mu włosów.
Tom wypuścił głośno powietrze z ust, z frustracją dolewając do swojego kubeczka jakiegoś rumu.
- Zawsze chciałem mieć taki artystyczny nieład na łbie. Ale co będziemy się przejmować jakąś złotowłosą. Zdrówko!
Zamiast wznieść toast, Janek przewrócił oczyma i wcisnął w wolną dłoń Hildeły czerwony kubek. Musiał wytrzeźwieć i na spokojnie ocenić sytuację. Przecież tutaj rozchodziło się o jego przyjaźń z Dejvim! Coś znacznie ważniejszego niż balanga, której pewnie nawet nie zapamiętają. Nie mogli tak po prostu przekreślić tych wszystkich lat podczas, których byli sobie bliscy niczym bracia. Może powinni zapisać się na jakąś terapię małżeńską albo coś? Niech to Pointner chorągiewką strzeli, a mówili, że psycholog w kadrze niepotrzebny. Taa, jasne.
- Janek! Nie uciekaj!
Polak zmełł w ustach przekleństwo, gdy tylko usłyszał za sobą głos Prevca. Spokojnie policzył do pięciu, po czym odwrócił się w jego stronę z jak najżyczliwszym uśmiechem. W końcu nie będzie tutaj zgrywał Schlierenzauera, nie?
- O co chodzi?
Peter uśmiechnął się niewinnie, głaszcząc trzymanego w ramionach królika. Ziober zbladł, w mig domyślając się, o co chodzi Słoweńcowi.
- Absolutnie nie! No. Nein. Niet. Ne.
- No weź! Dam ci za to tyle Laško, ile tylko udźwigniesz.
- Nie.
Prevc wygiął usta w podkówkę.
- Uratujesz mi tym życie, błagam. Idziemy z dziewczynami w bajlando, a Truś ani nie lubi głośnej muzyki ani nie lubi być sam.
- Też coś. - Janek prychnął. - To po co go tutaj wlekłeś?
- No wieeeesz.
- Na litość walterową, Hilde to ty, ty to Hilde? Nie, nic więcej nie mów. - Wykrzyknął Jan, gdy tylko Słoweniec otworzył usta, by zaprzeczyć. - Zajmę się nim. Takie niewinne stworzenia nie powinny być pod opieką tak niecnych ludzi.
Prevc przekazał Trusia Ziobrze, po czym wyściskał Polaka z nieopisaną wdzięcznością.
- Dzięki ci, naprawdę.
I tyle go widziano.
- No to zostaliśmy sami. - Jan uśmiechnął się niechętnie do swojego nowego, futrzanego przyjaciela. - Chodź, poszukamy ci jakiś marchewek.

***

- Dlaczego Batman miał pięć z wf?
-...
- Bo zawsze miał strój!
- Hahaha. - Janne z iście stoickim spokojem i stosowną dla siebie powagą pokręcił głową, pozwalając sobie jedynie na przyjazne poklepanie Dawida po plecach. - Naprawdę zabawny żart.
Dzióbao spojrzał na niego niepewnie.
- Nawet się nie uśmiechnąłeś.
- Nie mogę przecież popsuć sobie reputacji nigdy nieśmiejącego się człowieka. - Odparł Fin z pewnością w głosie. - Ale śmiałem się w duchu. Do cholery, śmiałem się jakbym co najmniej samego Klingę w stringach zobaczył. Masz talent, młody.
- Dzięki. - Odparł niepewnie Dawid, po czym podrapał się po głowie. Co prawda chciał znaleźć sobie nowego i lepszego przyjaciela (który doceni piękno dawidowych włosów i tak dalej), ale Janne okazał się pudłem. Kubacki nie umiałby się zakumplować z kimś, kto ma wiecznie kamienną twarz i nie rozumie , co śmiesznego jest w zwykłym odkurzaczu. Poza tym dręczyły go wyrzuty sumienia nie mniejsze od samego Deschwandena. W końcu Janek zrobił krok w stronę ich pojednania i przeprosił, a Dejvi co zrobił? Pohejtował, pokrzyczał i odwrócił się na pięcie. Jak jakąś obrażona pięciolatka. No nie, tak być nie może. Czas znaleźć jakiegoś Pana Tadeusza i biec do Jaśka. Jeśli trzeba będzie to nawet na kolana padnie i szlochając jak Murańka na pogrzebie swojego chomika, będzie błagał o wybaczenie. O tak, tak właśnie Dawid zrobi. Potem strzelą sobie po kielichu, odzyskają luz w dupach i wszystko będzie tak jak dawniej.
- Nikt nie będzie lepszym przyjacielem niż Janek.
Ahonen spojrzał na niego, niczego nie rozumiejąc.
- Powinieneś się napić.
- Hmm?
- Finlandzka wódka dobra na wszystko. Asikainen stawia.
Dzióbao pokiwał głową. Aho miał rację, wódka była teraz więcej niż potrzebna. Niektóre rozmowy są za trudne, by móc je przeprowadzać na trzeźwo.
Na trzeźwo? To dlaczego masz helikopter w łbie?
- Prowadź, mistrzu.
Lauri'ego znaleźli w altance znajdującej się za hotelem. Skoczek nie był sam. Oprócz kilku flaszek wódki i garnka ukraińskiego barszczu (Madafaka! Czy to przepitka???), byli tu również uśmiechnięty od ucha do ucha Kraus i drobny Poppinga.
- Czy on nie jest za młody na alkohol? - Ahonen zmierzył Austriaka oceniającym spojrzeniem. - Ile masz chłopaczku lat? Piętnaście?
Manuel spochmurniał. Nie dość, że za każdym razem, gdy chce kupić piwo, sprzedawcy wołają od niego dowód, to jeszcze sam mistrz Ahonen wątpi w jego pełnoletniość. Słowo "upokorzenie" to chyba dobre określenie tego, co czuł Austriak.
Może jednak powinien zapuścić te wąsy?
- W każdym razie - kontynuował Janne - Dejvid potrzebuje alkoholu w trybie natychmiastowym. Asikainen, bądź miły dla kolegi.
Lauri pokiwał gorliwie głową i podał Kubackiego flaszkę. Blondyn przez chwilę zastanawiał się nad tym, co ma zrobić, ale koniec końców przechylił butelkę i wziął kilka potężnych łyków. Alkohol nieprzyjemnie zapiekł w gardle, ale nie minęła minuta, a po ciele skoczka przeszła ciepła fala ulgi. Może nie będzie źle, może świat tej nocy się nie skończy, a Janek wreszcie wybaczy?
Damn, wódka to jednak jest to.
- Przepitki? - Kraus podsunął pod nos Polaka garnek z barszczem.
Dawid spojrzał najpierw na Niemca, a potem na trzymane przez niego naczynie. Żołądek niemal od razu podszedł mu do gardła, a zjedzony kilka godzin wcześniej schnitzel desperacko chciał wrócić na świat.
- O kurka, będzie haftował.
- Szybko, ewakuacja!
Dzióbi zgiął się w pół. Mdliło go niemiłosiernie i czuł się, jakby był na jakimś cholernym rollercoasterze. W dodatku wydawało mu się, że jego żołądek zaraz eksploduje, zmiatając z powierzchni wszystko, co znajdowało się w promilu kilometra. Nigdy nie spodziewał się, że umierając, będzie sam jak palec. Bez żadnej kobiety i bez żadnych przyjaciół u boku. Zupełnie jakby był jakimś menelem mieszkającym pod mostem.
Z tego wszystkiego chciało mu się beczeć.
- Boże, dlaczego?
- Dzióbi?
Dawid ostatkiem sił podniósł głowę i omal nie przewrócił się ze zdziwienia. Może jednak umieranie nie będzie takie złe.
- Jasiek?
******************


Cam płakała jak pisała. Co tu dużo mówić, chyba straciłam serce do tego opowiadania, ale próbuję tutaj wrócić. Więc... Jest tu ktoś jeszcze?