*breaking news*


czwartek, 31 grudnia 2015

Dwadzieścia: Paty nigdy dość



Zdezorientowany Ziobro zamrugał kilkakrotnie powiekami. Ledwo nadążał za opowieścią Niemców, a już z całą pewnością trudno było mu uwierzyć w te niestworzone historie, które wymyślili. No bo czy to wszystko mogło być prawdą?
- Chcecie powiedzieć, że zamknęliście Wellingę w walizce Hofera, a Severin się upił?
Ale gdyby tak się zastanowić... Nie takie rzeczy działy się w tym sporcie. Wszakże, kto wygrał Turniej Czterech Skoczni rok temu, jak nie jakiś dziwny, wyciągnięty przez Pointnera niczym świnka z kapelusza, Diethart?
- Ciemne moce dopadły nawet Sevika. - Wanki pokiwał głową.
- Ale to nie koniec historii, chłopie! - Richard wyszczerzył się durnie. - Dalsza część też jest mocna.
- Musimy opowiedzieć ją też Severinowi, bo ewidentnie tego nie pamięta. Na razie zadręcza się tylko skradzionymi ogórkami, naiwny...
***

Poczuł zew imprezy.
Poczuł go tak mocno, że na nic zdało się zamykanie oczu, głębokie oddechy i liczenie do dziesięciu, wciąż chciał na melanż. Jakaś zupełnie irracjonalna siła popychała go w stronę klubu, w ogóle nie słuchając jego rozpaczliwych prób nawrócenia grzesznej duszy. Miejsce, gdzie ludzie się upodlają? Toll! Szerząca się rozpusta? Geil! Alkohol lejący się strumieniem, zmuszający ludzi do robienia głupstw? Super! Severin chciał doznać tego na własnej skórze! Chciał się spić, potańczyć na stole, poprzytulać Wanka i w pijackim amoku wygarnąć Richie'mu, co nie podoba mu się w jego wyglądzie. Chciał, by choć raz te tumany doświadczyły, co znaczy pilnować pijanych gamoni. Tak, Freund miał dosyć trzymania bujnej grzywy Freitaga, gdy ten rzygał, bo znów zatruł się kolorową wódką i biegania za Andreasem, który hulał po całym klubie, by przytulić KAŻDEGO imprezowicza. W międzyczasie zawsze pilnował Wellingi, by nie narąbał się za bardzo, bo przecież obiecał Frau Wellindze, że weźmie pod opiekę tego szczyla. No i nie można było zapomnieć o Krausie, który swoim uśmiechem zawsze wzbudzał dziwne reakcje w ludziach - raz jakieś podejrzane typy chciały sprać Marinusa na kwaśne jabłko! Severin miał więc z pijanymi nimi ręce pełne roboty, dlatego chciał się zemścić. Co prawda, zemsta nie leżała w jego naturze, ale cóż, bułgarskie wino i burza emocji robiły swoje.
Właśnie, wino. Gdzie...? O tak, tutaj.
- Dawaj to. - Freund wyrwał z rąk Janka butelkę i wziął kilka, potężnych łyków tego napoju bogów. Że też wcześniej nie pokusił się o degustacje tak wykwintnych trunków, rany wino było naprawdę 10/10! I tak przyjemnie szumiało mu w głowie, nawet nie czuł palącej złości na Wanki'ego, a xD na twarzy Ryśka tak nie raziło. Było... przyjemnie.
- Czy on zawsze tak dziwnie wygląda, gdy pije alko? - Zapytał Ziobro, przyglądając się badawczo Severinowi.
Wank bezradnie wzruszył ramionami.
- On chyba... chyba pierwszy raz w życiu napił się czegokolwiek z procentami.
- Walterku słodki...
- Pozbył się swojego alkoholowego dziewictwa, a my mogliśmy być świadkami tej wiekopomnej chwili. - Powiedział ze wzruszeniem Richard. - Już nic nie będzie takie same.
- Nie pieprzcie, tylko pijcie. - Burknął Sev. Doprawdy denerwowały go dywagacje kumpli na temat jego alkoholowych poczynań. Pierwszy raz w życiu był pijany i wszystko, czego chciał to dobra zabawa! W końcu czuł się lekki jak piórko, wszelkie konsekwencje go nie obchodziły i kurde, był w stanie pokonać Vilberga w "Kto zje więcej pikantnych skrzydełek w dwie minuty", a w tej konkurencji Vilberg był niekwestionowanie królem. - Bajlando czas zacząć! - Wykrzyknął, naśladując slang, jakim zazwyczaj posługiwał się Welli.
Niecałe piętnaście minut później znaleźli się w klubie. Severin oczami wielkimi jak spodki przyglądał się pomieszczeniu. Był zachwycony kolorowymi światłami błąkającymi się między tańczącymi oraz porywającą muzyką, która prawie rozwalała bębenki słuchowe. Co roku bywał w Gapa na sylwestra, ale jeszcze nigdy nie znalazł w sobie tyle odwagi, by postawić nogę w tym grzesznych miejscu.
Chyba teraz tego żałował. Przecież tutaj było hiper, mega i w ogóle wyrąbanie w Kosmos!
- Co się tutaj robi? - Zapytał konspiracyjnym tonem, nachylając się do Freitaga.
Richi wzruszył ramionami.
- No wiesz, głównie się pije, wyrywa laski, tańczy. Czasem można kupić jakieś dragi w kiblu.
- Bez tego ostatniego brzmi całkiem rozsądnie. - Freund pokiwał w zamyśleniu głową, jeszcze raz wzrokiem ogarniając klub. Od czego by tu zacząć? Chyba od alkoholu. Według jego obserwacji wszyscy, którzy trzymali w ręku literatki z kolorowymi drinkami albo piwem, lub ci, którzy ewidentnie byli w stanie wskazującym wyglądali na szczęśliwszych i bardziej beztroskich. Sev też tak chciał: chciał uśmiechać się tak szeroko, by ludzie oprócz jego dorodnych siekaczy także pozachwycali się jego ósemkami, chciał śmiać się głośno z żartów Wanka (które były przecież bardziej żenujące niż śmieszne), chciał śpiewać do niemieckiego disco polo i mieć, jak to mówi młody Andi, całkowicie wyrąbane na wszystko.
Był to trudny plan, ale Sevi przecież nie takie trudne i wymagający rzeczy robił.
Zdecydowanym krokiem podszedł do baru i zamówił kolejkę czegoś, co śmiesznie nazywano białą śmiercią. Musiał przyznać, że miało przyjemny smak. Zapragnął więcej. I więcej. I więcej. A kiedy stwierdził, że ma już dość, oparł się o bar i uśmiechnął się bezmyślnie. No, fajnie było. Nie wiedział, czego wcześniej tak się bał. Wcale nie czuł się opętany przez alkohol, wcale nie miał zamiaru robić rzeczy, które nazajutrz przyprawiłyby go o kaca moralnego. Nie taki diabeł straszny, jak go ma... Na wkładki, a co to za ładna pani rozmawiająca z tym zbereźnikiem Hilde, Pointnerem o podejrzanie mętnym wzroku i rozczochranym Kubackim prawie klęczącym przed austriackim eks-trenerem?
- To jaki był punkt drugi imprezowania?
Freitag uniósł brwi. Czy powinien powstrzymać Severina przed niechlubnym postępowaniem? Gdyby był dobrym przyjacielem, zapewne tak by zrobił, ale pragnienie zobaczenia Freunda podrywającego po pijaku laski było za silne. No bo czy zawsze każdy musi śmiać się z bajerującego Ryśka? Niech chociaż raz ludzie ponabijają się z amorów Seva.
- Wpadła ci w oko, co? - Uśmiechnął się, podążając za wzrokiem kumpla. Mentalnie zacierał ręce; zabawa będzie przednia!
- Severinie... - Zaczął przerażony Ziobro. Jemu natomiast coraz mniej podobało się postępowanie Niemca. - Nie mów, że chcesz oddać się rozpuście.
Freund zrobił niemądrą miną, rozważając w duchu słowa kolegi po fachu.
- No może rozpuście to nie, ale niewinny flirt to przecież nic złego, prawda?
- Prawda, prawda. - Poparł go gorliwie Richard.
- Jest tylko jeden problem. - Sev westchnął. - Nie umiem podrywać, a ona przecież stoi obok Toma! On pewnie już owinął ją sobie wokół palca jakimiś słodkimi słówkami. Może nawet nic nie mówił, laski przecież lecą na niego jak Tupolev na brzozę. A ja co mam do zaoferowania? Mannery, skórzane gatki na szelkach i przepis mamusi na Apfelstrudel?
Richi pokręcił głową.
- Nie możesz w siebie tak nie wierzyć!
- Bez wiary w siebie to nikogo nie wyrwiesz. - Wtrącił Wank, który do tej pory bardziej zajęty był obserwacją dyskotekowej kuli niż słuchaniem problemów swojego kumpla. - Jeśli już bierzemy na tapetę Norwegów... Fannemel. Mogę dać sobie nartę na łbie złamać, że żadna, ale to absolutnie żadna by go nie chciała (no bo gdzie z takim hejterskim krasnalem, który namiętnie słucha samych obciachowych kawałków wyjść do ludzi?), gdyby nie fakt, że swoją pewnością siebie rzuca o ścianę wszystkich.
Severin musiał przyznać Andreasowi rację. Fannis bez swojej wrodzonej pewności siebie do tej pory wiódłby życie mnicha, ale natura obdarzyła go swoistą nonszalancją, dzięki czemu jego notowania wśród pań zdecydowanie wzrosły.
- Okej. Jestem zajebisty i każda mnie kocha. - Powiedział zdecydowanym tonem, po czym złapał za rękaw Freitaga zupełnie, jakby brunet był jego ostatnią deską ratunku. - Richi, ratuj! Przecież ja nie wiem, jak się podrywa!
Richard zaśmiał się pod nosem.
- To nie takie trudne, jak się wydaje. - Odrzekł wyważonym tonem. Na niewielu sprawach znał się tak, jak na wyrywaniu lasek. - Po pierwsze, nie pokazuj, że ci zależy. Nawet bądź oschły.
- Oooo. - Freund się zasmucił. Nazwisko zobowiązywało go do bycia miłym w każdej sytuacji nawet, gdy miał ochotę porywać nogi z pupy Tepesa Seniora za piii! wiatr czy, gdy Schuster wmuszał w niego banany z bułką.
- Rzuć jakimś fajnym tekstem.
- Na przykład?
- Bolało, jak spadałaś z nieba? - Jan wywrócił oczami, na co Rysiek posłał mu gniewne spojrzenie.
- Jakim cudem masz żonę i dziecko? - Fuknął. - Ten tekst jest oklepany do bólu. Tu trzeba z czymś lepszym...
- Może po prostu pokaże jej swój medal za mistrzostwa w lotach i wyciąg z konta bankowego? Jakoś trzeba nadrobić specyficzną urodę. Nie żebym cię, Sevi, uważał za brzydkiego, broń Apollo!
- Jestem brzydki? - Severin wygiął usta, a jego zbudowana przed chwilą pewność siebie natychmiast stopniała.
Richard natomiast miał ochotę wybić cały luz z dupy Ziobry.
- Nie słuchaj go, bredzi od Denisowego bimberu. Jesteś śliczny jak słońce wchodzące nad Holmenkollbakken, zaraz wymyślimy dla ciebie jakiś hit tekst i wyrwiesz tę lasię tak łatwo, jak łatwo idzie Wellindze pisanie wypracowań z powieści Goethego.
- Naprawdę? - Oto nadzieja wstąpiła w serce Freunda. Nie był brzydki ani tępy, miał dużo kasiorki na koncie, na pewno to on dzisiaj zdobędzie serce ów niewiasty, a nie ten wstrętny podrywacz Hilde! - Może powiem do niej wierszem? To będzie romantyczne, co?
Chyba to nie był dobry pomysł. Inaczej Richi nie patrzyłby na niego, jakby miał ochotę wepchnąć wkładki w sevowe gardło, prawda?
***


Severin poprawił sweterek, ręką przeczesał włosy, wziął głęboki oddech i wyruszył na podbój, w duchu powtarzając sobie, że jest królem flirtu. Czuł się dziwnie. Niby wszystko było w jak najlepszym porządku, uśmiech sam pchał mu się na usta i w ogóle czuł się hiperwystrzałowo, ale niepokoiły go niezrozumiały objawy czego? Upojenia winem? Trochę chwiał się na boki i chyba widział podwójnie. Dodatkowo ciągle chciało mu się śmiać, nawet sam nie wiedział dlaczego. Bo co śmiesznego jest w zwykłej loży, w której Marinus Kraus wymienia płyny ustrojowej z jakąś blondi, która równie dobrze mogłaby uchodzić za transwestytę z ładną grzywcią? No właśnie, nic.
Ale wait.
CO?
Oh, nieważne. Ważna jest teraz ta piękność, którą musi wyrwać z mrocznych mocy Toma Hilde.
- No czeeeeść. - Oparł się na blacie obok kobiety, bardziej, aby utrzymać równowagę niż okazać swoją nonszalancję. - Chciałbym wgryźć się w twoje usta tak, jak wgryzam się w swoje wkładki.
Kobieta otworzyła szerzej oczy, przenosząc na niego zdezorientowane spojrzenie. Zaśmiała się, aby ukryć własne zdziwienie.
Okej, Freitag chyba nie miał na myśli, aż tak kreatywnego tekstu. Zresztą, co on mu to wymyślił...?
- Wiesz, gdzie mogę dostać, eee... cement?
- A co? Na mój widok zapada ci się grunt pod nogami? - Zapytała zaczepnie kobieta, nawijając na palec kosmyk długich włosów.
- Chyba tak to leciało. - Przytaknął.
- Hilde.
- Wertera twarz, niech to Wank przytuli. - Sev ze zrezygnowaniem uderzył ręką w bar. - Wiedziałem, że ten gnojek mi ciebie odbierze.
Kobieta zaśmiała się perliście. Co z tego, że była ładna, skoro była też psychiczna? A jakby tego było mało, ten bawidamek Hilde już zdążył położyć na niej swoje brudne łapy.
A mamusia mówiła, żeby zawsze być grzecznym Sevikiem.
- Mam na imię Hilde. - Blondynka przewróciła oczami. - Dlaczego jesteście tacy wrażliwy przez to imię.
- Spójrz w prawo to zrozumiesz. - Burknął Freund. Jak mógł się tak ośmieszyć?
- Och. Fakt, Tom to mocne dwanaście na dziesięć.
- Jeeej, super.
Hilde prychnęła.
- Frajer z ciebie, Freund. - Nachyliła się w stronę skoczka, filuternie zaglądając mu w oczy. - Podchodzisz do mnie, by mnie wyrwać, a potem tchórzysz, bo obok stoi bożyszcze fanek skoków 20+?
- Właśnie tak. - Odparł ze złością Sev. Rozgryzła go, skubana. - Dlaczego 20+?
Kobieta przewróciła oczami.
- Bo młodsze moczą majtki na widok Wellingi i tego jednego norweskiego lowelasa... Jak mu tam? Oh, nieważne.
Niemiec pokiwał smętnie głową.
- Pójdę już. Może Ziobro nie wydoił całego wina.
- Oh, nie zachowuj się jak zębata kulka nieszczęścia. - Hilde z irytacją machnęła dłonią, po czym zamówiła kolejkę białej i wmusiła w Seva jeszcze z litr alkoholu. Kiedy zauważyła, że Freund przestał przejmować się kudłatym Norwegiem, pociągnęła go na parkiet i próbowała rozruszać jego drewniane kończyny. Szło im całkiem nieźle, Sev poruszał się w rytm "Disco Pogo", nie dreptał jej po nogach i mimo kilku promili we krwi, nie czyścił kolanami podłogi. Nawet utrzymywał z nią kontakt wzrokowy i przestał się rumienić za każdym razem, gdy posyłała mu kusicielski uśmiech!
Do świtu tańczyli jak szaleni.

***

- Nie wierzę, on ją wyrwał. - Wank przetarł oczy ze zdziwienia. Wciąż nie był pewien, czy Sev serio obracał tę pannę, czy to tylko alkoomany.
- Albo ona jego. - Parsknął Freitag i ruchem ręki przywołał ładną barmankę. Co będą na sucho patrzyć na flirty Seva?
- Bardziej prawdopodobne. - Zgodził się Andreas, po czym z wdzięcznością przyjął piwo. - Może powinniśmy zaglądnąć do Welliego i zobaczyć, czy jeszcze dycha?
Richi rzucił mu spojrzenie pod tytułem "Chyba kpisz".
- Daj spokój. Niech tam siedzi, przynajmniej nie musimy go pilnować.
- W sumie masz rację, Sev jest zbyt zajęty, by za nim biegać i zmieniać mu pieluchę.
- Na pewno nie jest taki uciążliwy. - Wtrącił nieśmiało Janek.
Odpowiedziało mu podwójne prychnięcie.
- Ostatnio mazał się, że wódka za bardzo go piecze. - Richard przewrócił oczami. - A jak się upił, zaczął recytować "Cierpienia młodego Wertera".
- W dodatku tę scenę, w której Werter popełnia samobójstwo!
- Musieliśmy użyć siły, by nie uderzył się kieliszkiem w głowę, tak się wczuł.
- Może zaprowadźcie go do psychiatry? - Zaproponował Jan. Ten Wellinga wyglądał mu na psychola i to z bardzo porytą banią.
Niemcy pokiwali w zamyśleniu głową. Kto wie, może dzięki niemu, uratują młodego Andi'ego od obłąkania i w ramach wdzięcznością uhonorują go jakimś ładnym medalem? Byłoby fajnie.
Ziobro wziął łyka piwa i powiódł wzrokiem po klubie. Mimo późnej pory, na parkiecie wciąż było tłoczno. Seppa, obwiązany w pasie metrem krawieckim, wyginał śmiało ciało, gdzieś obok Koch i Fettner próbowali tańczyć pogo do norweskiego disco. Nieopodal baru Larinto odprawiał jakieś rytuały, by w przyszłym sezonie na Ruce odbyły się spokojne zawody. Tylko dlaczego używał do tego wódki i dlaczego maścił nią sobie i Ahonenowi czoło?
Dziwny naród.
Wtem spojrzenie Jana padło na Kubackiego. Dawid z uwielbieniem patrzył na żywo rozmawiającego z Tomem Pointnera. Prawie hiperwentylował!
Ziobro westchnął.
- A mówiłem Dzióbiemu, że nie idę do klubu.
- Nie mazgaj się jak Wellinga. - Wank szturchnął go w bok.
- Dopiję piwo i pójdę go przeprosić. - Zadecydował twardo Ziobro. Nie mógł pozwolić, by alkohol i imprezy zniszczyły ich długoletnią przyjaźń.
Ale najpierw zdecydowanie musiał się upić.

***


Dawid był rozczarowany. Na krzywą twarz Murańki, nawet Apollo tak go nie rozczarował, gdy Prezes nie chciał założyć do MO wybrany przez Dawida outfit. A Dzióbacki chciał ubrać go wtedy w zwiewną szatę i przyozdobić jego skronie wieńcem z liśći laurowych tak, żeby wyglądał jak młody, grecki bóg. Niestety nie pykło.
Teraz natomiast Alex nawet nie wspomniał o recepcie na skoki-petardy. Co prawda Dejvi coś już o tym wiedział, ale dobrze zdawał sobie sprawę z tego, że to, co zostało rzucone przez Pointnera to zaledwie ochłapy jego rozległej wiedzy.
Kureńko, słuchanie o patach i laskach było naprawdę nudne.
Na Dawidowe szczęście dosiadła się do nich reszta norweskiej bandy. Wciąż byli w patowych humorach, wciąż żłopali wódę i wciąż nie mieli mózgów.
Kubacki zagadał do Stjernena, bo tylko on wydawał się w miarę trzeźwy. Jednakże Andreas zaraz go zbył i zasłuchał się w fascynującą opowieść Forfanga.
- Pamiętacie, jak w zeszłym sezonie oglądaliśmy w Wiśle te dziwne, polskie paradokumenty i był tam Dariusz w wannie?
Skoczkowie spojrzeli po sobie zdziwieni. Nie mieli zielonego pojęcia, do czego młody bił.
- Chcesz nam coś powiedzieć? - Zapytał podejrzliwie Fannis i, aby podkreślić swoje obawy, obdarzył Johanna jednym ze swoich najjadowitszych spojrzeń.
Forfi się zmieszał.
- Doznałem dziwnego deja vu.
- To znaczy? - Dopytywał się dalej Fannemel.
Johann zmieszał się odrobinę.
- To znaczy, że półnagi Daniel-Andre leży na swoim łóżku przysypany płatkami róż oraz lawendą i, trzymając w ręce szampana, czeka na jakieś laseczki.
- Znalazł sobie idola. - Burknął Dawid. Dlaczego ludzie chcą być Dariuszem? Jakby nie mogli zapuścić sobie blond loków i próbować być Dawidem Kubackim! W końcu czy jest coś lepszego niż bycie prawie aniołem, którym w spożywczaku zawsze zachwycają się te wszystkie panie moherki?
- Naiwny. - Prychnął Fannemel. - Żadna do niego nie przyjdzie, bo wszystkie chcą być w moim pobliżu.
Reszta Norek, ku zdziwieniu Dawida, przytaknęła Andersowi. Cóż, wystarczyło, że Kubacki rozejrzał się wokół, a zrozumiał - panny nie mogły oderwać rozpalonego spojrzenia od tego krasnala. Dziwne, nie?
- Dzióbi, ja nie chcę balować z Niemcami, ty nie chciej balować z Norwegami. - Ktoś przyczepił się do ramienia Dejviego i opluł go w ucho.
- Janek, ale się doprawiłeś. - Blondyn odsunął od siebie kumpla i przytrzymał go za ramiona. Ziobro przegrywał z grawitacją, miał mętne spojrzenie i z trudem dobierał słowa.
- Wykorzystaliśmy limit kłótni na cały dwa tysiące piętnasty, cooo?
- Wiecie co, chłopcy? Chyba muszę ululać go do snu. - Dawid skoczył z barowego stołka i objął ramieniem Janka. Nie wiedział, jak w takim stanie doturlają się do hotelu. - Zresztą, ja też mam już dość. Za dużo paty, jak na jedną noc.
- Paty nigdy dość! - Vilberg uniósł do góry flaszkę, po czym pociągnął sporego łyka wody ognistej. - Jesteście słabsi nawet od głowy Forfanga, frajerzy.
- Ej! - Oburzył się Forfi. - To twoje whisky było podejrzane, okej?
Kubacki mocniej przytrzymał Janka i, olewając dalszą paplaninę Norek, wyruszył ku wyjściu, ciągnąc za sobą ledwo co przytomnego kumpla. Szło im opornie, co chwilę musieli się zatrzymywać, gdy Jasiek zauważył coś ciekawego, jak na przykład rzygającego w krzakach jakiegoś słoweńskiego skoczka czy rapującego Jana Maturę. O dziwo dotarcie do hotelu nie było kresem ich przygód. Na korytarzu natknęli się na Vladimira Zografskiego. Bułgar zachowywał się dziwnie, ciągle rozglądał się na boki i wyglądał, jakby się przed kimś ukrywał.
- Widzieliście może taką cycatą blondynkę? - Zapytał bez ogródek.
- Dejvi jest blondynką! - Wybełkotał Janek.
Zografski prychnął.
- Tamta jest ładna i nie ma przyczepionego do ramienia pijaka.
- Wiesz co ci powiem? - Ziobro zbulwersował się. Puścił się ramienia przyjaciela i chwiejnym krokiem podszedł do Bułgara, po czym oskarżycielsko wycelował w niego palec. - Idź się zdyskwalifikować, w końcu tylko w tym jesteś mistrzem!
- Moje dyskwalifikacje, to moja sprawa! - Obruszył się Vladi. Jednak szybko rumieniec na jego twarzy zastąpiła niezdrowa bladość, gdy na horyzoncie pojawiła się niewysoka blondynka z przyklejonym do ust szerokim uśmiechem. - Nara, frajerzy.
Zografski puścił się biegiem i, minąwszy kobietę, zniknął za rogiem.
- Wracaj! Myślisz, że na darmo stawiałam ci te drinki!!!
- To było ciekawe. - Podsumował tylko Dejvi i razem z Jankiem kontynuowali turlanie się do pokoju.
Walnięcie się na łóżko i owinięcie się kołderką było najlepszą rzeczą tej nocy, stwierdził Kubacki, opatulając się dodatkowo kocykiem. Bez wątpienia to był interesujący i najbardziej szalony sylwester w jego życiu, - ba! - jeszcze nigdy nie zdarzyło mu się przeżyć TAKIEJ paty. Tyle się działo, że ledwo radził sobie z ogarnianiem sytuacji i wciąż nie wierzył w połowę minionych wydarzeń. Rano na pewno będzie się z tego śmiał i umierał i, kurwa, czy przypadkiem nie ma konkursu do wygrania?
Blondyn zmarszczył brwi, próbując pobudzić swoje szare komórki do myślenia, ale jego mózg jakby odmówił współpracy. Zresztą, czy jest teraz coś ważniejszego niż sen, który ukoi jego spatowaną duszę?
- Dobranoc, Jasiek. - Powiedział, opuszczając powieki.
Ziobro położył sobie jeszcze tylko obok łóżka butelkę z wodą i również wślizgnął się pod kołdrę, kątem oka zauważając, że na dworze zaczynało już świtać.
- Dobranoc, Dzióbi.
************

Z wiadomych przyczyn postanowiłam nie kontynuować wątku Pointnera.

Ciekawe, czy w tym roku też będą mieć taką patę w Gapa, ale bez Jaśka to pewnie będzie słabo. Wam natomiast chciałam życzyć udanej paty sylwestrowej (ale może nie tak ekstremalnej jak skakajce mieli równy (!) rok temu) oraz by 2016 był lepszy od roku poprzedniego.

PS. Wiecie, co jest w środę? Tak, urodziny paty! Jeśli wen da, pojawi się wtedy kolejna część.

PS2. Wciąż nie znalazłam swojego mózgu, więc zapraszam do śmieszkowania z Niemiaszkami: german--psycho.blogspot.com




sobota, 12 grudnia 2015

Dziewiętnaście: Tote Tiere


Gdy Dawid wyszedł z domku, a Janek został sam z Richardem, Ziobro dostał jakby olśnienia. Jakieś niewyraźne przebłyski pamięci, obrazki, których nie był w stanie do siebie dopasować zaczęły pojawiać mu się przed oczami. Z tego wszystkiego jeszcze bardziej rozbolała go głowa, nawet druga aspiryna, którą doradziła mu Goździkowa, naczelna specjalistka od migren, nie pomogła.
- Rysiek, powiedz mi - Zaczął, uchyliwszy okno. O tak, świeże, lodowe powietrze było jak zbawienie w tej chwili. Jak... jak wkładki dla Freunda albo bułka z bananem dla Małysza. - Czy my jeszcze razem balowaliśmy? Znaczy wiesz, już po tym jak panna odesłała cię z kwitkiem?
Freitag pokiwał głową, po czym zaraz się skrzywił. Zabolało!
- Przyszedłeś do nas. - Potwierdził, omiatając wzrokiem pomieszczenie. Zrezygnowany porwał ze stolika mannerową chustę Dawida, otworzył okno, zebrał z parapetu śnieg, uformował go w kulkę, zamotał ją w materiał i tak przygotowany kompres, przyłożył do swojego czoła. - O wiele lepiej. Czuję się, jak przepuszczony przez wyżymaczkę
- Ja też...
- Zupełna niemoc. A tu jeszcze konkurs trzeba wygrać, scheisse.
- Jak dobrze, że mogę się rąbnąć w kącie. Przynajmniej jeden pozytyw zjebanych kwalek.
- Richi, tutaj jesteś.
Skoczkowie ostrożnie podnieśli głowy. W drzwiach stał zafrasowany Wank. Jego zmarszczone brwi i pionowa bruzda przecinająca czoło, ewidentnie świadczyła o tym, że Wieżowiec usilnie nad czym myślał.
- Mam wrażenie, że o czym zapomnieliśmy.
Teraz i Richard zmarszczył brwi. Po chwili zamyślenie ustąpiło miejsca zaskoczeniu, a z jego ust wyrwało się siarczyste przekleństwo.
- O kurwa, Wellinga...
***

- Kurwa, wbijamy do Niemców! - Janek dał lajka Richardowi, w międzyczasie posyłając Dejviemu błagające spojrzenie. - Też chcę pozjeżdżać sobie na balustradzie.
- Jeśli chcesz obić sobie co nieco - Pointner zaśmiał się gdzieś w tle, zaglądając przez ramię Jana i oceniając zdjęcie szalonego Niemca.
- Alex ma rację, trzeba chronić... no wiesz. Ty chociaż masz już potomka. - Dawid posłał w stronę przyjaciela pocieszające spojrzenie. - Ja i Alex idziemy popatować z Hilde i... Hilde. Idziesz z nami?
Ziobro zastanowił się. Impreza z Hilde vs impreza z Freitagiem, jak żyć? W normalnej sytuacji wybrałby patę z Tumem, to chyba oczywiste. Ale po dzisiejszej nocy, ekstremalnych wyścigach po supermarkecie i dziwnych śledztw godnych Sherlocka, nie był pewien czy wytrzyma napięcie i stres, jakie wyznaczało spędzanie czasu z Hilde.
Zresztą Niemiaszki wydawały się być miłą alternatywą od pijanych Norów.
O Werterze, ile dałby za zjechanie po balustradzie!
- Idę do Piątka. Chodźta ze mną!
- Nie bądź nierozsądny. Tam jest Tom! Wiesz, ile można się od niego nauczyć? - Oczy Pointnera przypominały pięciozłotówki. Chyba serio napalił się na zgłębienie tajników dobrych melanży z mistrzem paty, Tomem Hilde.
- Właśnie, Alex ma rację. Poimprezujmy z Tomem.
- Ale... To się źle skończy, Dejvi. Przecież wiesz. - Ziobro zrobił wszystkowiedząca minę. - Nie chcę być jak wrzód na dupie, ale pamiętasz, jak się skończyło, gdy z nimi imprezowałeś? No kto cię musiał ratować, co?
Kubacki nadąsał się. Że też Jan musiał wyciągać tą sytuacją przy Pointnerze! Na litość apollowską, taki wstyd!
- Od czego są przyjaciele, jak nie od trzymania włosów, gdy rzygasz? - Fuknął.
Janek tylko przewrócił oczami.
- Okej, to idźcie sobie upaść moralnie, ale wiedz, że ja wam włosów nie będę potem trzymał! - Jasiek tupnął nogą, odwrócił się plecami i odszedł. Wolał spędzić noc na pleceniu warkoczyków Ryśkowi, niż pozbywać się człowieczeństwa razem z pewnym nieokrzesanym Norwegiem. Niech go Kruczek jeden ochroni przed tak niegodnymi i niecnymi czynami. Może i paty z Niemcami nie były tak efektowne, ale na pewno o wiele bezpieczniejsze. Przynajmniej nie musiał się martwić, że będzie płacić na kolejne dziecko.
Dawid obdarzył Jaśka drwiącym spojrzeniem, po czym odszedł razem z Pointnerem w stronę Hilde. Pff, znowu go zostawia i wybiera patę z innymi ludźmi, jakie to typowe! Jasne, Janek jest dla niego fajny tylko, wtedy, kiedy potrzebuje pogadać o swoich wiecznych depresjach lub kiedy jego ulubiony fotel znowu się zepsuł. Ale tak poza tym to ma lepszych przyjaciół, bardziej światowych i niegrzecznych, takich, z którymi może balować do rana.
A przecież, gdyby nie Jan, to Dawid właśnie spałby w swoim łóżku śniąc o jednorożcach!
Przyjaciele, oczywiście. A niech idzie w cholerę. Niech rzyga po ścianach i płodzi rozczapirzone dzieci. Ziobro mikstur antykacowych na pewno robić mu nie będzie.
Skoczek obdarzył jeszcze polsko-austriackich duet filuternie szczerzący się do Hildeł na wpół tęsknym spojrzeniem, po czym zapiął kurtkę i wyszedł z tłocznego klubu. Truchtem przemierzył drogę do hotelu, w którym nocowali Niemcy. Ucieszył się, gdy Richard nie odprawił go z kwitkiem, tylko ze szczerą radością poczęstował kieliszkiem jakiegoś bimberku. Janek z wdzięcznością przyjął kieliszek, po czym wychylił go szybko. Marzył o tym, by się porządnie narąbać. Chciał zapomnieć o tej nocy, o Dawidowych fochach, tańczącym Rune, intrygach Wanka i Freitagu, który stał przed nim w jakiś obciachowych spodniach, dziwnej kamizelce i donżuanowskiej koszuli. I te jego włosy...  Co za marna podróba Chopina! Czy Rychu słyszał kiedykolwiek o tym cudownym wynalazku, który nazywany jest nożyczkami?
- Nie wyszło ci z tamtą lasią? - Zapytał, sadowiąc się obok nadąsanego Sevika; gdzieś w kącie, z udręczoną miną siedział Wank i raz po raz posyłał błagalne spojrzenia w kierunku Freunda.
Freitag wykrzywił twarz w grymasie.
- Dała mi z liścia i poszła bajerować Sakuyamę.
- Dlaczego?
Niemiec zmieszał się, a jego twarz przyozdobił rumieniec wstydu. Już otwierał usta, gdy Janek go wyprzedził.
- Chyba nie chcę wiedzieć.
- Ej, Janko. - Z kąta odezwał się Andreas. Wyglądał na już mniej sfochanego, nawet uśmiechnął się lekko, a jego oczy zabłysnęły łobuzersko. - Ładne zrobiłem Richi'emu zdjęcie, co nie?
- Ja właśnie w tej sprawie. - Polak pokiwał głową. - Chciałem zapytać, co Ryśkowi odpieprzyło. Myślałem, że macie tu jakieś wyjebane w Kosmos najebongo, które przewyższa grzeszenie z Norwegami. Przychodzę, a tu spokój jak na trybunach w Ałmatach.  Tylko Freitag ubrany jak żigolo.
- Przegrałem zakład. - Długowłosy Niemiec pokiwał smętnie głową, ale nie minęło pół minuty, a na jego licach wykwitł uśmiech.  - Zresztą nie tylko ja.
Wank radośnie zaklaskał w dłonie.
- Wellinga nadal siedzi w tej walizce?
- Jakiej walizce?
- Nawet nie pytaj. - Freund po raz pierwszy od przybycia polskiego skoczka zabrał głos, przy okazji teatralnie wywracając oczami i okazując własną wyższość nad pomysłem swoich drużynowych kumpli. - Ci debile zrobili sobie z mojego pokoju melinę. Jak wkładki kocham, jedzie tam zdechłym zwierzątkiem, a moje łóżko zalane jest jakimś tanim spirytusem. Mam dość ich nieodpowiedzialnych pomysłów, oni tylko niszczą moje spokojne, uporządkowane życie! - Mężczyzna poczerwieniał ze złości. Zacisnął mocno pięści, łupiąc groźnie na Wanka. By powstrzymać atak agresji, myślał o wszystkich swoich wkładkach, które równo ułożone w przeszklonej szafie zdobiły salon jego mieszkania.
Jan oniemiał. Nigdy nie widział Freunda, tej chodzącej oazy spokoju w takim, co tu dużo mówić, wnerwie. Andreas musiał mu mocno zajść za skórę.
- Nie słuchaj go, przechodzi właśnie trudne chwile. - Richi machnął lekceważąco ręką. - Sevik, tylko spokojnie, bo się zapowietrzysz.
- Ta kradzież tak go wyprowadziła z równowagi. - Dodał Wank.
Severin prychnął głośno.
- Albo to, że jesteś pozbawionym kręgosłupa moralnego typkiem spod ciemnej gwiazdy.
- W każdym razie trochę piliśmy, a między kieliszkami zastanawialiśmy się nad tym, ile Janne Ahonen potrzebuje kostek milki, by się uśmiechnąć. Obstawiłem dziesięć, Wellinga trzy, a Wanki dwie tabliczki. - Richard bezwiednie pokiwał głową. - Wellinga myśli, że przez to, że został twarzą milki, ona lepiej smakuje, pacan.
- Naiwni, nie? - Wtrącił jadowicie Sev.
Wank przewrócił oczami.
- Poszliśmy do Aho i wmusiliśmy w niego czekoladę. Uśmiechnął się po dwóch i pół tabliczkach milki oreo, twardy typ. Byłem najbliżej, więc wygrałem. - Andreas uniósł ręce w geście zwycięstwa. - Zadania dla przegranych były proporcjonalne do błędów, dlatego przypałowe zdjęcie wrzucone na fejsa wystarczyło dla Ryśka. Zresztą wiesz, jaki jutro dostanie ochrzan od matki za alkoposty?
Janek z fascynacją słuchał historii Niemiaszków. Co za noc, co za przeżycia! Hilde na stówę nie poczęstował Dejviego tak pikantną historyjką, najpewniej rozwodził się nad striptizerkami, którym wtykał za majtki dwudziestki.
- Więc co się stało z Wellingą?
Wank i Freitag nie kryli satysfakcji.
- Może i jest z niego duży chłopczyk, ale do walizki Hofera się zmieścił. - Richard uśmiechnął się złośliwie. Każdy wiedział, że hejci swoich kolegów za to, że są wyżsi od niego, więc teraz, kiedy nadarzyła się okazja, by się zemścić, nie okazał litości.
- Co prawda musieliśmy wyciągnąć wszystkie fatałaszki Hofera i upchać Andi'ego, ale w sumie poszło gładko. Nawet założyliśmy na głowę, szyję i ręce Wellingi opaski Waltera. Szefuncio się zdziwi, hehe.
- Tumany. - Sev znowu prychnął, po czym podszedł do szafki i wyciągnął z niej jakieś bułgarskie wino.
- Sevi, jesteś tego pewien? - Zapytał z troską Janek. Nie mógł patrzeć, jak Freund się stacza. Przecież nawet własnej córce od małego tłukł, że Severin jest przykładem wszelkich cnót i wzorem godnym naśladowania. Jego córa tak wzięła sobie do serca polecenie bycia kopią Niemca, że zaczęłam gryźć wszystko, szczególnie lubując sobie wkładki taty.
No cóż, Ziobro miał nadzieję, że z tego jednak wyrośnie.
- Czy chociaż raz mogę się porządnie narąbać, ale tak żeby film mi się urwał? I żebym to nie ja was pilnował, ale wy mnie? Chociaż ten jeden, pieprzonyyyaaauułł mój język!!!
- Bozia pokarała za brzydkie słowa. - Wank zrobił mądrą minę.
- Nieważne. - Severin westchnął i znalazłszy korkociąg, otworzył wino. Przyłożył butelkę do ust, przechylił i łapczywie pił. Gdy stwierdził, że na razie wystarczy, podał butelkę Jaśkowi. - Pij. Bo te matoły nie zasłużyli.
Janek wzruszył ramionami i wziął kilka potężnych łyków.
- Cóż, my za to mamy wódkę. - Richi zaśmiał się.
- Idziemy zobaczyć, czy Wellinga jeszcze oddycha?
- Nie wiem, jak wy, ale ja idę trochę podensić i powyrywać. - Odrzekł całkiem poważnie Freund, na co oczy jego kumpli omal nie wyskoczyły im z orbit. Mateczko najdroższa, co nad Olympiaschanze czuwasz, miej go w opiece!
***********

 bang, mnie też poniósł melanż i Sevik wyrwał się spod kontroli. A niech ma ten jeden raz. :D No i kolejne cierpienia młodego Wellingi, nie ma chłopak ze mną łatwo.
I halo, jesteście? Bo ankieta wskazuje Was dwadzieścia, a komentarzach cisza :c