Zdezorientowany Ziobro zamrugał kilkakrotnie
powiekami. Ledwo nadążał za opowieścią Niemców, a już z całą pewnością trudno
było mu uwierzyć w te niestworzone historie, które wymyślili. No bo czy to
wszystko mogło być prawdą?
- Chcecie powiedzieć, że zamknęliście
Wellingę w walizce Hofera, a Severin się upił?
Ale gdyby tak się zastanowić... Nie takie
rzeczy działy się w tym sporcie. Wszakże, kto wygrał Turniej Czterech Skoczni
rok temu, jak nie jakiś dziwny, wyciągnięty przez Pointnera niczym świnka z
kapelusza, Diethart?
- Ciemne moce dopadły nawet Sevika. - Wanki
pokiwał głową.
- Ale to nie koniec historii, chłopie! -
Richard wyszczerzył się durnie. - Dalsza część też jest mocna.
- Musimy opowiedzieć ją też Severinowi, bo ewidentnie
tego nie pamięta. Na razie zadręcza się tylko skradzionymi ogórkami, naiwny...
***
Poczuł zew imprezy.
Poczuł go tak mocno, że na nic zdało się
zamykanie oczu, głębokie oddechy i liczenie do dziesięciu, wciąż chciał na
melanż. Jakaś zupełnie irracjonalna siła popychała go w stronę klubu, w ogóle
nie słuchając jego rozpaczliwych prób nawrócenia grzesznej duszy. Miejsce,
gdzie ludzie się upodlają? Toll! Szerząca
się rozpusta? Geil! Alkohol lejący
się strumieniem, zmuszający ludzi do robienia głupstw? Super! Severin chciał doznać tego na własnej skórze! Chciał się
spić, potańczyć na stole, poprzytulać Wanka i w pijackim amoku wygarnąć
Richie'mu, co nie podoba mu się w jego wyglądzie. Chciał, by choć raz te tumany
doświadczyły, co znaczy pilnować pijanych gamoni. Tak, Freund miał dosyć
trzymania bujnej grzywy Freitaga, gdy ten rzygał, bo znów zatruł się kolorową
wódką i biegania za Andreasem, który hulał po całym klubie, by przytulić
KAŻDEGO imprezowicza. W międzyczasie zawsze pilnował Wellingi, by nie narąbał
się za bardzo, bo przecież obiecał Frau Wellindze, że weźmie pod opiekę tego
szczyla. No i nie można było zapomnieć o Krausie, który swoim uśmiechem zawsze
wzbudzał dziwne reakcje w ludziach - raz jakieś podejrzane typy chciały sprać
Marinusa na kwaśne jabłko! Severin miał więc z pijanymi nimi ręce pełne roboty,
dlatego chciał się zemścić. Co prawda, zemsta nie leżała w jego naturze, ale
cóż, bułgarskie wino i burza emocji robiły swoje.
Właśnie, wino. Gdzie...? O tak, tutaj.
- Dawaj to. - Freund wyrwał z rąk Janka
butelkę i wziął kilka, potężnych łyków tego napoju bogów. Że też wcześniej nie
pokusił się o degustacje tak wykwintnych trunków, rany wino było naprawdę
10/10! I tak przyjemnie szumiało mu w głowie, nawet nie czuł palącej złości na
Wanki'ego, a xD na twarzy Ryśka tak nie raziło. Było... przyjemnie.
- Czy on zawsze tak dziwnie wygląda, gdy
pije alko? - Zapytał Ziobro, przyglądając się badawczo Severinowi.
Wank bezradnie wzruszył ramionami.
- On chyba... chyba pierwszy raz w życiu
napił się czegokolwiek z procentami.
- Walterku słodki...
- Pozbył się swojego alkoholowego
dziewictwa, a my mogliśmy być świadkami tej wiekopomnej chwili. - Powiedział ze
wzruszeniem Richard. - Już nic nie będzie takie same.
- Nie pieprzcie, tylko pijcie. - Burknął
Sev. Doprawdy denerwowały go dywagacje kumpli na temat jego alkoholowych
poczynań. Pierwszy raz w życiu był pijany i wszystko, czego chciał to dobra
zabawa! W końcu czuł się lekki jak piórko, wszelkie konsekwencje go nie
obchodziły i kurde, był w stanie pokonać Vilberga w "Kto zje więcej
pikantnych skrzydełek w dwie minuty", a w tej konkurencji Vilberg był niekwestionowanie
królem. - Bajlando czas zacząć! - Wykrzyknął, naśladując slang, jakim zazwyczaj
posługiwał się Welli.
Niecałe piętnaście minut później znaleźli
się w klubie. Severin oczami wielkimi jak spodki przyglądał się pomieszczeniu.
Był zachwycony kolorowymi światłami błąkającymi się między tańczącymi oraz
porywającą muzyką, która prawie rozwalała bębenki słuchowe. Co roku bywał w
Gapa na sylwestra, ale jeszcze nigdy nie znalazł w sobie tyle odwagi, by
postawić nogę w tym grzesznych miejscu.
Chyba teraz tego żałował. Przecież tutaj
było hiper, mega i w ogóle wyrąbanie w Kosmos!
- Co się tutaj robi? - Zapytał
konspiracyjnym tonem, nachylając się do Freitaga.
Richi wzruszył ramionami.
- No wiesz, głównie się pije, wyrywa laski,
tańczy. Czasem można kupić jakieś dragi w kiblu.
- Bez tego ostatniego brzmi całkiem
rozsądnie. - Freund pokiwał w zamyśleniu głową, jeszcze raz wzrokiem ogarniając
klub. Od czego by tu zacząć? Chyba od alkoholu. Według jego obserwacji wszyscy,
którzy trzymali w ręku literatki z kolorowymi drinkami albo piwem, lub ci,
którzy ewidentnie byli w stanie wskazującym wyglądali na szczęśliwszych i
bardziej beztroskich. Sev też tak chciał: chciał uśmiechać się tak szeroko, by
ludzie oprócz jego dorodnych siekaczy także pozachwycali się jego ósemkami,
chciał śmiać się głośno z żartów Wanka (które były przecież bardziej żenujące
niż śmieszne), chciał śpiewać do niemieckiego disco polo i mieć, jak to mówi
młody Andi, całkowicie wyrąbane na wszystko.
Był to trudny plan, ale Sevi przecież nie
takie trudne i wymagający rzeczy robił.
Zdecydowanym krokiem podszedł do baru i
zamówił kolejkę czegoś, co śmiesznie nazywano białą śmiercią. Musiał przyznać,
że miało przyjemny smak. Zapragnął więcej. I więcej. I więcej. A kiedy
stwierdził, że ma już dość, oparł się o bar i uśmiechnął się bezmyślnie. No,
fajnie było. Nie wiedział, czego wcześniej tak się bał. Wcale nie czuł się
opętany przez alkohol, wcale nie miał zamiaru robić rzeczy, które nazajutrz
przyprawiłyby go o kaca moralnego. Nie taki diabeł straszny, jak go ma... Na
wkładki, a co to za ładna pani rozmawiająca z tym zbereźnikiem Hilde,
Pointnerem o podejrzanie mętnym wzroku i rozczochranym Kubackim prawie
klęczącym przed austriackim eks-trenerem?
- To jaki był punkt drugi imprezowania?
Freitag uniósł brwi. Czy powinien
powstrzymać Severina przed niechlubnym postępowaniem? Gdyby był dobrym
przyjacielem, zapewne tak by zrobił, ale pragnienie zobaczenia Freunda
podrywającego po pijaku laski było za silne. No bo czy zawsze każdy musi śmiać
się z bajerującego Ryśka? Niech chociaż raz ludzie ponabijają się z amorów
Seva.
- Wpadła ci w oko, co? - Uśmiechnął się,
podążając za wzrokiem kumpla. Mentalnie zacierał ręce; zabawa będzie przednia!
- Severinie... - Zaczął przerażony Ziobro.
Jemu natomiast coraz mniej podobało się postępowanie Niemca. - Nie mów, że
chcesz oddać się rozpuście.
Freund zrobił niemądrą miną, rozważając w
duchu słowa kolegi po fachu.
- No może rozpuście to nie, ale niewinny
flirt to przecież nic złego, prawda?
- Prawda, prawda. - Poparł go gorliwie
Richard.
- Jest tylko jeden problem. - Sev westchnął.
- Nie umiem podrywać, a ona przecież stoi obok Toma! On pewnie już owinął ją sobie
wokół palca jakimiś słodkimi słówkami. Może nawet nic nie mówił, laski przecież
lecą na niego jak Tupolev na brzozę. A ja co mam do zaoferowania? Mannery,
skórzane gatki na szelkach i przepis mamusi na Apfelstrudel?
Richi pokręcił głową.
- Nie możesz w siebie tak nie wierzyć!
- Bez wiary w siebie to nikogo nie wyrwiesz.
- Wtrącił Wank, który do tej pory bardziej zajęty był obserwacją dyskotekowej
kuli niż słuchaniem problemów swojego kumpla. - Jeśli już bierzemy na tapetę
Norwegów... Fannemel. Mogę dać sobie nartę na łbie złamać, że żadna, ale to
absolutnie żadna by go nie chciała (no bo gdzie z takim hejterskim krasnalem,
który namiętnie słucha samych obciachowych kawałków wyjść do ludzi?), gdyby nie
fakt, że swoją pewnością siebie rzuca o ścianę wszystkich.
Severin musiał przyznać Andreasowi rację.
Fannis bez swojej wrodzonej pewności siebie do tej pory wiódłby życie mnicha,
ale natura obdarzyła go swoistą nonszalancją, dzięki czemu jego notowania wśród
pań zdecydowanie wzrosły.
- Okej. Jestem zajebisty i każda mnie kocha.
- Powiedział zdecydowanym tonem, po czym złapał za rękaw Freitaga zupełnie,
jakby brunet był jego ostatnią deską ratunku. - Richi, ratuj! Przecież ja nie
wiem, jak się podrywa!
Richard zaśmiał się pod nosem.
- To nie takie trudne, jak się wydaje. -
Odrzekł wyważonym tonem. Na niewielu sprawach znał się tak, jak na wyrywaniu
lasek. - Po pierwsze, nie pokazuj, że ci zależy. Nawet bądź oschły.
- Oooo. - Freund się zasmucił. Nazwisko
zobowiązywało go do bycia miłym w każdej sytuacji nawet, gdy miał ochotę
porywać nogi z pupy Tepesa Seniora za piii! wiatr czy, gdy Schuster wmuszał w
niego banany z bułką.
- Rzuć jakimś fajnym tekstem.
- Na przykład?
- Bolało, jak spadałaś z nieba? - Jan
wywrócił oczami, na co Rysiek posłał mu gniewne spojrzenie.
- Jakim cudem masz żonę i dziecko? - Fuknął.
- Ten tekst jest oklepany do bólu. Tu trzeba z czymś lepszym...
- Może po prostu pokaże jej swój medal za
mistrzostwa w lotach i wyciąg z konta bankowego? Jakoś trzeba nadrobić
specyficzną urodę. Nie żebym cię, Sevi, uważał za brzydkiego, broń Apollo!
- Jestem brzydki? - Severin wygiął usta, a
jego zbudowana przed chwilą pewność siebie natychmiast stopniała.
Richard natomiast miał ochotę wybić cały luz
z dupy Ziobry.
- Nie słuchaj go, bredzi od Denisowego
bimberu. Jesteś śliczny jak słońce wchodzące nad Holmenkollbakken, zaraz
wymyślimy dla ciebie jakiś hit tekst i wyrwiesz tę lasię tak łatwo, jak łatwo
idzie Wellindze pisanie wypracowań z powieści Goethego.
- Naprawdę? - Oto nadzieja wstąpiła w serce
Freunda. Nie był brzydki ani tępy, miał dużo kasiorki na koncie, na pewno to on
dzisiaj zdobędzie serce ów niewiasty, a nie ten wstrętny podrywacz Hilde! -
Może powiem do niej wierszem? To będzie romantyczne, co?
Chyba to nie był dobry pomysł. Inaczej Richi
nie patrzyłby na niego, jakby miał ochotę wepchnąć wkładki w sevowe gardło,
prawda?
***
Severin poprawił sweterek, ręką przeczesał
włosy, wziął głęboki oddech i wyruszył na podbój, w duchu powtarzając sobie, że
jest królem flirtu. Czuł się dziwnie. Niby wszystko było w jak najlepszym
porządku, uśmiech sam pchał mu się na usta i w ogóle czuł się hiperwystrzałowo,
ale niepokoiły go niezrozumiały objawy czego? Upojenia winem? Trochę chwiał się
na boki i chyba widział podwójnie. Dodatkowo ciągle chciało mu się śmiać, nawet
sam nie wiedział dlaczego. Bo co śmiesznego jest w zwykłej loży, w której
Marinus Kraus wymienia płyny ustrojowej z jakąś blondi, która równie dobrze
mogłaby uchodzić za transwestytę z ładną grzywcią? No właśnie, nic.
Ale wait.
CO?
Oh, nieważne. Ważna jest teraz ta piękność,
którą musi wyrwać z mrocznych mocy Toma Hilde.
- No czeeeeść. - Oparł się na blacie obok
kobiety, bardziej, aby utrzymać równowagę niż okazać swoją nonszalancję. -
Chciałbym wgryźć się w twoje usta tak, jak wgryzam się w swoje wkładki.
Kobieta otworzyła szerzej oczy, przenosząc
na niego zdezorientowane spojrzenie. Zaśmiała się, aby ukryć własne zdziwienie.
Okej, Freitag chyba nie miał na myśli, aż
tak kreatywnego tekstu. Zresztą, co on mu to wymyślił...?
- Wiesz, gdzie mogę dostać, eee... cement?
- A co? Na mój widok zapada ci się grunt pod
nogami? - Zapytała zaczepnie kobieta, nawijając na palec kosmyk długich włosów.
- Chyba tak to leciało. - Przytaknął.
- Hilde.
- Wertera twarz, niech to Wank przytuli. -
Sev ze zrezygnowaniem uderzył ręką w bar. - Wiedziałem, że ten gnojek mi ciebie
odbierze.
Kobieta zaśmiała się perliście. Co z tego,
że była ładna, skoro była też psychiczna? A jakby tego było mało, ten bawidamek
Hilde już zdążył położyć na niej swoje brudne łapy.
A mamusia mówiła, żeby zawsze być grzecznym
Sevikiem.
- Mam na imię Hilde. - Blondynka przewróciła
oczami. - Dlaczego jesteście tacy wrażliwy przez to imię.
- Spójrz w prawo to zrozumiesz. - Burknął
Freund. Jak mógł się tak ośmieszyć?
- Och. Fakt, Tom to mocne dwanaście na
dziesięć.
- Jeeej, super.
Hilde prychnęła.
- Frajer z ciebie, Freund. - Nachyliła się w
stronę skoczka, filuternie zaglądając mu w oczy. - Podchodzisz do mnie, by mnie
wyrwać, a potem tchórzysz, bo obok stoi bożyszcze fanek skoków 20+?
- Właśnie tak. - Odparł ze złością Sev.
Rozgryzła go, skubana. - Dlaczego 20+?
Kobieta przewróciła oczami.
- Bo młodsze moczą majtki na widok Wellingi
i tego jednego norweskiego lowelasa... Jak mu tam? Oh, nieważne.
Niemiec pokiwał smętnie głową.
- Pójdę już. Może Ziobro nie wydoił całego
wina.
- Oh, nie zachowuj się jak zębata kulka
nieszczęścia. - Hilde z irytacją machnęła dłonią, po czym zamówiła kolejkę
białej i wmusiła w Seva jeszcze z litr alkoholu. Kiedy zauważyła, że Freund przestał
przejmować się kudłatym Norwegiem, pociągnęła go na parkiet i próbowała
rozruszać jego drewniane kończyny. Szło im całkiem nieźle, Sev poruszał się w
rytm "Disco Pogo", nie dreptał jej po nogach i mimo kilku promili we
krwi, nie czyścił kolanami podłogi. Nawet utrzymywał z nią kontakt wzrokowy i
przestał się rumienić za każdym razem, gdy posyłała mu kusicielski uśmiech!
Do świtu tańczyli jak szaleni.
***
- Nie wierzę, on ją wyrwał. - Wank przetarł
oczy ze zdziwienia. Wciąż nie był pewien, czy Sev serio obracał tę pannę, czy to
tylko alkoomany.
- Albo ona jego. - Parsknął Freitag i ruchem
ręki przywołał ładną barmankę. Co będą na sucho patrzyć na flirty Seva?
- Bardziej prawdopodobne. - Zgodził się
Andreas, po czym z wdzięcznością przyjął piwo. - Może powinniśmy zaglądnąć do
Welliego i zobaczyć, czy jeszcze dycha?
Richi rzucił mu spojrzenie pod tytułem
"Chyba kpisz".
- Daj spokój. Niech tam siedzi, przynajmniej
nie musimy go pilnować.
- W sumie masz rację, Sev jest zbyt zajęty,
by za nim biegać i zmieniać mu pieluchę.
- Na pewno nie jest taki uciążliwy. -
Wtrącił nieśmiało Janek.
Odpowiedziało mu podwójne prychnięcie.
- Ostatnio mazał się, że wódka za bardzo go
piecze. - Richard przewrócił oczami. - A jak się upił, zaczął recytować
"Cierpienia młodego Wertera".
- W dodatku tę scenę, w której Werter
popełnia samobójstwo!
- Musieliśmy użyć siły, by nie uderzył się
kieliszkiem w głowę, tak się wczuł.
- Może zaprowadźcie go do psychiatry? -
Zaproponował Jan. Ten Wellinga wyglądał mu na psychola i to z bardzo porytą
banią.
Niemcy pokiwali w zamyśleniu głową. Kto wie,
może dzięki niemu, uratują młodego Andi'ego od obłąkania i w ramach
wdzięcznością uhonorują go jakimś ładnym medalem? Byłoby fajnie.
Ziobro wziął łyka piwa i powiódł wzrokiem po
klubie. Mimo późnej pory, na parkiecie wciąż było tłoczno. Seppa, obwiązany w
pasie metrem krawieckim, wyginał śmiało ciało, gdzieś obok Koch i Fettner
próbowali tańczyć pogo do norweskiego disco. Nieopodal baru Larinto odprawiał
jakieś rytuały, by w przyszłym sezonie na Ruce odbyły się spokojne zawody.
Tylko dlaczego używał do tego wódki i dlaczego maścił nią sobie i Ahonenowi
czoło?
Dziwny
naród.
Wtem spojrzenie Jana padło na Kubackiego.
Dawid z uwielbieniem patrzył na żywo rozmawiającego z Tomem Pointnera. Prawie
hiperwentylował!
Ziobro westchnął.
- A mówiłem Dzióbiemu, że nie idę do klubu.
- Nie mazgaj się jak Wellinga. - Wank
szturchnął go w bok.
- Dopiję piwo i pójdę go przeprosić. -
Zadecydował twardo Ziobro. Nie mógł pozwolić, by alkohol i imprezy zniszczyły
ich długoletnią przyjaźń.
Ale najpierw zdecydowanie musiał się upić.
***
Dawid był rozczarowany. Na krzywą twarz
Murańki, nawet Apollo tak go nie rozczarował, gdy Prezes nie chciał założyć do
MO wybrany przez Dawida outfit. A Dzióbacki chciał ubrać go wtedy w zwiewną
szatę i przyozdobić jego skronie wieńcem z liśći laurowych tak, żeby wyglądał
jak młody, grecki bóg. Niestety nie pykło.
Teraz natomiast Alex nawet nie wspomniał o
recepcie na skoki-petardy. Co prawda Dejvi coś już o tym wiedział, ale dobrze
zdawał sobie sprawę z tego, że to, co zostało rzucone przez Pointnera to
zaledwie ochłapy jego rozległej wiedzy.
Kureńko, słuchanie o patach i laskach było
naprawdę nudne.
Na Dawidowe szczęście dosiadła się do nich
reszta norweskiej bandy. Wciąż byli w patowych humorach, wciąż żłopali wódę i
wciąż nie mieli mózgów.
Kubacki zagadał do Stjernena, bo tylko on
wydawał się w miarę trzeźwy. Jednakże Andreas zaraz go zbył i zasłuchał się w
fascynującą opowieść Forfanga.
- Pamiętacie, jak w zeszłym sezonie
oglądaliśmy w Wiśle te dziwne, polskie paradokumenty i był tam Dariusz w
wannie?
Skoczkowie spojrzeli po sobie zdziwieni. Nie
mieli zielonego pojęcia, do czego młody bił.
- Chcesz nam coś powiedzieć? - Zapytał
podejrzliwie Fannis i, aby podkreślić swoje obawy, obdarzył Johanna jednym ze
swoich najjadowitszych spojrzeń.
Forfi się zmieszał.
- Doznałem dziwnego deja vu.
- To znaczy? - Dopytywał się dalej Fannemel.
Johann zmieszał się odrobinę.
- To znaczy, że półnagi Daniel-Andre leży na
swoim łóżku przysypany płatkami róż oraz lawendą i, trzymając w ręce szampana,
czeka na jakieś laseczki.
- Znalazł sobie idola. - Burknął Dawid.
Dlaczego ludzie chcą być Dariuszem? Jakby nie mogli zapuścić sobie blond loków
i próbować być Dawidem Kubackim! W końcu czy jest coś lepszego niż bycie prawie
aniołem, którym w spożywczaku zawsze zachwycają się te wszystkie panie moherki?
- Naiwny. - Prychnął Fannemel. - Żadna do
niego nie przyjdzie, bo wszystkie chcą być w moim pobliżu.
Reszta Norek, ku zdziwieniu Dawida,
przytaknęła Andersowi. Cóż, wystarczyło, że Kubacki rozejrzał się wokół, a
zrozumiał - panny nie mogły oderwać rozpalonego spojrzenia od tego krasnala.
Dziwne, nie?
- Dzióbi, ja nie chcę balować z Niemcami, ty
nie chciej balować z Norwegami. - Ktoś przyczepił się do ramienia Dejviego i
opluł go w ucho.
- Janek, ale się doprawiłeś. - Blondyn
odsunął od siebie kumpla i przytrzymał go za ramiona. Ziobro przegrywał z
grawitacją, miał mętne spojrzenie i z trudem dobierał słowa.
- Wykorzystaliśmy limit kłótni na cały dwa
tysiące piętnasty, cooo?
- Wiecie co, chłopcy? Chyba muszę ululać go
do snu. - Dawid skoczył z barowego stołka i objął ramieniem Janka. Nie
wiedział, jak w takim stanie doturlają się do hotelu. - Zresztą, ja też mam już
dość. Za dużo paty, jak na jedną noc.
- Paty nigdy dość! - Vilberg uniósł do góry
flaszkę, po czym pociągnął sporego łyka wody ognistej. - Jesteście słabsi nawet
od głowy Forfanga, frajerzy.
- Ej! - Oburzył się Forfi. - To twoje whisky
było podejrzane, okej?
Kubacki mocniej przytrzymał Janka i, olewając
dalszą paplaninę Norek, wyruszył ku wyjściu, ciągnąc za sobą ledwo co
przytomnego kumpla. Szło im opornie, co chwilę musieli się zatrzymywać, gdy
Jasiek zauważył coś ciekawego, jak na przykład rzygającego w krzakach jakiegoś
słoweńskiego skoczka czy rapującego Jana Maturę. O dziwo dotarcie do hotelu nie
było kresem ich przygód. Na korytarzu natknęli się na Vladimira Zografskiego.
Bułgar zachowywał się dziwnie, ciągle rozglądał się na boki i wyglądał, jakby
się przed kimś ukrywał.
- Widzieliście może taką cycatą blondynkę? -
Zapytał bez ogródek.
- Dejvi jest blondynką! - Wybełkotał Janek.
Zografski prychnął.
- Tamta jest ładna i nie ma przyczepionego
do ramienia pijaka.
- Wiesz co ci powiem? - Ziobro zbulwersował
się. Puścił się ramienia przyjaciela i chwiejnym krokiem podszedł do Bułgara,
po czym oskarżycielsko wycelował w niego palec. - Idź się zdyskwalifikować, w
końcu tylko w tym jesteś mistrzem!
- Moje dyskwalifikacje, to moja sprawa! -
Obruszył się Vladi. Jednak szybko rumieniec na jego twarzy zastąpiła niezdrowa
bladość, gdy na horyzoncie pojawiła się niewysoka blondynka z przyklejonym do
ust szerokim uśmiechem. - Nara, frajerzy.
Zografski puścił się biegiem i, minąwszy
kobietę, zniknął za rogiem.
- Wracaj! Myślisz, że na darmo stawiałam ci
te drinki!!!
- To było ciekawe. - Podsumował tylko Dejvi
i razem z Jankiem kontynuowali turlanie się do pokoju.
Walnięcie się na łóżko i owinięcie się
kołderką było najlepszą rzeczą tej nocy, stwierdził Kubacki, opatulając się
dodatkowo kocykiem. Bez wątpienia to był interesujący i najbardziej szalony
sylwester w jego życiu, - ba! - jeszcze nigdy nie zdarzyło mu się przeżyć
TAKIEJ paty. Tyle się działo, że ledwo radził sobie z ogarnianiem sytuacji i
wciąż nie wierzył w połowę minionych wydarzeń. Rano na pewno będzie się z tego
śmiał i umierał i, kurwa, czy przypadkiem nie ma konkursu do wygrania?
Blondyn zmarszczył brwi, próbując pobudzić
swoje szare komórki do myślenia, ale jego mózg jakby odmówił współpracy.
Zresztą, czy jest teraz coś ważniejszego niż sen, który ukoi jego spatowaną
duszę?
- Dobranoc, Jasiek. - Powiedział,
opuszczając powieki.
Ziobro położył sobie jeszcze tylko obok
łóżka butelkę z wodą i również wślizgnął się pod kołdrę, kątem oka zauważając,
że na dworze zaczynało już świtać.
- Dobranoc, Dzióbi.
************
PS. Wiecie, co jest w środę? Tak, urodziny paty! Jeśli wen da, pojawi się wtedy kolejna część.
PS2. Wciąż nie znalazłam swojego mózgu, więc zapraszam do śmieszkowania z Niemiaszkami: german--psycho.blogspot.com
PS2. Wciąż nie znalazłam swojego mózgu, więc zapraszam do śmieszkowania z Niemiaszkami: german--psycho.blogspot.com
Właśnie sobie przypomniałam, że czytałam sylwestrową patę na wielkim kacu i aż o niej zapomniałam. Wybacz, biję się w pierś, ale przynajmniej nikt mi podłogi nie ukradł... Znaczy się, no, tego, no... Anyway, śmiechłam! Płakuniam z zamkniętej w walizce Hofera Wellingi, bo to jest tak genialne, że aż samo prosi się o opatentowanie w rzeczywistości. JA CHCĘ! A potem możemy iść w bajlando z Sevikiem i Niemiaszkami i podziwiać, jak to Rudy dziewczę wyrywał. Ogólnie zostałam największą fanką tekstu: "Wertera twarz, niech to Wank przytuli." Piękne to :D
OdpowiedzUsuńNo dobra, to teraz czekamy, aż Jasiu i z Dzióbim się obudzą i znów zaczną im migać przebłyski z nocy przed oczami. Jak ja kocham tych wariatusów-patusów! <3
świetny bardzo mi się podoba kiedy kolejny
OdpowiedzUsuńPrawdopodobnie w środę, po konkursie w Bischo.
UsuńO. Jezu. S. Maria!!!
OdpowiedzUsuńNajlepsza pata na świecie!!! Kocham tego bloga, kocham Wellisia w walizce (mam nadzieję, że będziesz to dalej pisać; chcę wiedzieć, czy żyje jeszcze w tej hoferowej walizce), kocham zalanego Dzióbiego (no dobra, zawsze go kocham), kocham seksownego Tuma, kocham wkładki Sevika i... KOCHAM WSZYSTKO, CO PISZESZ!!!
To jest po prostu genialne! Odkryłam Twojego bloga całkiem niedawno i czytam go ostatnio na każdej przerwie.
Dlaczego to jest takie cholernie śmieszne?! Brakuje tylko samego wstawionego Hofera XD
Jeden z lepszych rozdziałów (no dobra, wyścigi w sklepie, makaron i Pointner są na tym samym poziomie zajebistości).
Co Ci będę dalej słodzić?
Pora wylać na ciebie bimber ruskich: za mało Fanniska i jego HEJTÓW, za mało Hilde i Hilde, za mało Ahonena!!! (Co ja Cię okłamuję? Takiego czegoś patowego brakuje w internetach...)
Pozdrawiam ;**