*breaking news*


piątek, 8 stycznia 2016

A little party never killed nobody



- Resztę dośpiewaj sobie sam, idę pogadać z Walterem - Pointner klepnął w plecy Dzióbackiego, po czym oddalił się w kierunku Pana i Władcy.
Dejvi odprowadził go wzrokiem, wciąż myśląc nad jego opowieścią. Poznał receptę na sukces Alexa, czy to wystarczy, aby być top skoczkiem? Czy jeśli wcieli wszystkie wytyczne w życie, Garmisch będzie dzisiaj jego?
Wystarczy, że wczoraj było.
Auł, znowu ten nieznośny głos w głowie. Dawid westchnął głośno, a z jego gardło wydobył się bliżej niezidentyfikowany jęk. Wciąż nie rozumiał, jak mógł dopuścić się tego, by przez całą noc szwendać się po Gapa, pić z Norwegami, bansować do niemieckiego techna i Walter jeden wie, co jeszcze. Przecież nigdy nie był aż tak nieodpowiedzialny!
Jakby z niedowierzaniem pokręcił głową, po czym z powrotem wszedł do domku. Janek znowu był zielony na twarzy, a Richard i Andreas śmiali się z czegoś do rozpuku.
- Ja pierdolę, ja już więcej tutaj nie przyjeżdżam - oświadczył poważnie. Znowu zaczął czuć się, jak przejechany walcem. Głowa wręcz pękała, całe ciało opanowała jakaś okropna niemoc. Z zazdrością spojrzał na Ziobrę, który zaraz pewnie znajdzie sobie ciepły kącik, by odespać w spokoju trudy nocy.
- Nóż widelec, za rok będziesz walczyć o zwycięstwo w Turnieju - rechotał dalej Wank. - Będę twoim największym rywalem, okej? Będziemy jak Schmitt i Małysz!
- Najpierw to ja muszę przeżyć dzisiejszy dzień - Kubacki wydął wargi. Miał dość. I chciał zapaść się pod ziemię za każdym razem, gdy krzyżował wzrok z jakimkolwiek skoczkiem. Czuł, że oni wszyscy pamiętają jego nocne ekscesy, że naśmiewają się z niego po kątach i opowiadają o nim swoim kumplom. O Apollu, jeszcze nigdy tak się nie wstydził!
Do końca życia będzie tego wszystkiego żałować.
- Będziemy zmykać - Richard zaśmiał się. - Fajnie było wczoraj z wami. Narka.
Kiedy za Niemcami zamknęły się drzwi, Janek usiadł obok Dawida.
- Dowiedziałem się nowych rzeczy.
- Ja też.
- Ale wiesz, to była najbardziej niezapomniana, zapomniana noc w naszym życiu - Ziobro szturchnął w bok Dejviego, by ten choć trochę poweselał.
Blondyn zdobył się na lekki uśmiech.
- Temu nie mogę zaprzeczyć.

***

W tym samym czasie Werner Schuster szalał w gnieździe trenerskim, odgrażając się każdej napotkanej osobie. Wrzeszczał przy tym niemiłosiernie i nikt tak naprawdę nie wiedział, do kogo jego słowa były skierowane.
- Jak to nie wiesz, gdzie jest Wellingera? - Grzmiał niby do telefonu, choć jego mordercze spojrzenie kierowane były w stronę Stoeckla. - Dlaczego ten gówniarz nie skakał w serii próbnej?
Łukasz Kruczek, stojąc w cieniu niemieckiego szkoleniowca, chichrał się pod nosem. Tak to jest, Wernerze, wypuścić na sylwestra młokosa, myślał. Był pewien, że młody Andreas wymknął się spod czujnego oka Schustera i wyszedł na miasto, by użyć trochę życia w sylwestrową noc. W końcu jest młody, na pewno upił się z jakimiś Norwegami - tamci mają taki zły wpływ na młode osoby! I teraz pewnie budzi się w obcym mieszkaniu z bólem głowy i dziwną dezorientacją. Biedaczek? Skądże! Jeden przeciwnik mniej.
Jak to dobrze, że jego chłopaki nie odstawiają takich szopek! Zaraz po kolacji poszli grzecznie spać i nie wałęsali się Garmisch. Łukasz mentalnie pękał z dumy. Dobrze ich sobie wychował.
- Znajdź to dziecko, zaraz zacznie się konkurs!!!
W ostatniej chwili uchylił się przed ręką Schustera. Wkurzony, gestykulacją dorównywał Pointnerowi. Rozemocjonowany trener drużyny niemieckiej to kolejny minicud dzisiejszego dnia - najpierw przyjazd Apolla i jego obietnica, że znajdzie środki na zakup wypasionego poloneza, którym będą bujać się od jednego "skocznego" miasta do drugiego w rytm hitów Zenona Martyniuka, a teraz rozkojarzony Schuster. Jak tak dalej pójdzie, to Kubacki wygra dzisiaj konkurs!

***

Wellinga, przebudziwszy się, nie słyszał żadnego dźwięku, co mogło świadczyć tylko o jednym - Hofer opuścił już apartament. Chłopak jęknął cicho. Gdy Walter wrócił wczoraj z melanżu, nawet nie zaglądał do walizki! Śpiewał tylko na cały głos piosenki Conchity Wurst, recytował ody na swoją cześć i mamrotał coś o dyskwalifikacjach. Potem opadł na łóżko z hukiem i chrapał tak głośno, że Andi'ego aż rozbolała głowa. Nie mógł zasnąć, ale w końcu zmęczenie wzięło górę i, najpierw doliczywszy się stu owiec ze złotymi medalami, udał się w objęcie Morfeusza.
Teraz nie miał pojęcia, która jest godzina, czy konkurs się zaczął, czy szukają go. A wyjść przecież nie mógł - co jak co, ale był człowiekiem honoru!
No i chłopaki znowu by się z niego śmiali, a tego przecież nie chciał.

***

- Ale schrzaniłem.
Dawid opadł na ławkę, zakrywając dłońmi twarz. Był w tak okropnym nastroju, że nawet przytulas od Wanka mu nie pomógł.
- Nawet nie przeszedłem do drugiej serii - biadolił.
Janek, zbudziwszy się, wyjrzał zza sterty koców.
- Daj spokój, Dzióbi, jeszcze wiele konkursów przed tobą, a taka noc jak wczorajsza pewnie już się nie powtórzy.
- No raczej, że się nie powtórzy.
Ziobro westchnął. Nie wiedział już, jak rozmawiać z Dawidem, by cokolwiek pozytywnego dotarło do tego jego malutkiego, zapchanego kłakami móżdżku.
- No weź...
- Idę się przewietrzyć - warknął ze złością złotowłosy i wyszedł na zewnątrz. Musiał wszystko sobie poukładać.

***

Z ulgą pakował swoje rzeczy. Tego roku Garmisch-Partenkirchen całkowicie go zaskoczyło i wciąż nie potrafił się ustosunkować do tego wszystkiego, co tutaj zaszło. Przynajmniej zdążył uciszyć wyrzuty sumienia i zaakceptować ten jeden poryw. W gruncie rzeczy to nie było nic wielkiego - inni skoczkowie wciąż imprezują i wcale się nie przejmują, że na drugi dzień mają wziąć udział w konkursie. Poza tym Dawid wyciągnął wnioski ze swojego imprezowania i wiedział już, że drugi raz tak nie postąpi.
No może da się przekonać raz, czy dwa... Jedna pata w tą, czy w tamtą jeszcze nikomu nie zaszkodziła, nie?
- Muszę przyznać, że momentami nawet dobrze się bawiłem - powiedział do Jaśka, zapinając zamek w swojej walizce. Dzięki opowieścią kumpli, przypomniał sobie parę urywków z nocy, nie wszystkie były szczególnie miłe, ale niektóre szczerze go rozbawiły.
- Jak to mówi wujek Józio, w życiu wszystkiego trzeba spróbować - zaśmiał się Ziobro. - Ej, Dejvi, między nami wszystko w porządku, prawda?
Kubacki uśmiechnął się w stronę swojego przyjaciela. Prawdą było, że gdyby nie ten ćwok, Dawid przespałby całą noc w spokoju. Gdyby nie on, nie musiałby patrzeć na densującego Veltę, słuchać wierszy Didla, podrywać Hilde i ścigać się po sklepie. Może nawet i przeszedłby w konkursie do drugiej serii?
Ale nie miał Jaśkowi za złe, że wyciągnął go wtedy z pokoju. To była całkiem dobra noc.
- Jasne.
W hotelowym holu spotkali Niemców. Richi jak zwykle śmiał się jak debil z wszystkiego, a Wanki próbował pogodzić się z Sevem. Szło mu całkiem dobrze, dopóty nie wspomniał o Hilde.
- Ale my tylko tańczyliśmy, tak? - Sevi mocno złapał się za wankową rękę i począł nią tarmosić. - Tylko tyle, nie?
- Stary, wyluzuj.
- Nie wierzę w siebie - orzekł całkiem poważnie Freund, na co Dejvi wybuchnął śmiechem. Dobrze wiedział, co czuje teraz Niemiec i przez co będzie musiał przejść, by dojść do wniosku, że w sumie było warto.
- Wiecie co - zagaił Freitag. - Chyba znowu zapomnieliśmy o Wellindze.
Kłopotliwą ciszę, jaka zapadła po tym stwierdzeniu, przerwał donośny krzycz. Nikt nie miał wątpliwości, że to wrzask Hofera przeciął powietrze.
- Hilfe! - Wtedy ze schodów zbiegł Wellinga. Schował się za swoim imiennikiem szczerze przerażony. - Ja już nie chcę się tak bawić. On będzie mnie teraz dyskwalifikować w każdym konkursie.
- Hej - obok pojawił się Tom Hilde i wyszczerzył się durnie w stronę kolegów. - Niezłą mieliśmy w tym roku patę w Gapa, co?
Dejvi pokręcił głową.
- Oby ten rok był równie dobry, co zakończenie poprzedniego.

***

I ja tam ze skoczkami byłam, wino i bimber piłam.
A com widziała i słyszała, w patach umieściłam.

***************

koniec

**************


Po prostu DZIĘKUJĘ. Za bycie, za czytanie, za wspólne patowanie.
Chyba będę tęsknić za odpalaniem worda z patami w dźwięk Danzo Kuduro i przegryzaniem pisania korniszonami, ale już dłużej nie mogę tu być.
Dziękuję.

10 komentarzy:

  1. Zacytuję Juliusza Słowackiego, bo to idealnie mój nastrój teraz: SMUTNO MI, BOŻE. No smutno, że to już koniec paty w Gapa, bo nie zliczę ile razy się zriczałam ze śmiechu podczas czytania i jak mi to opowiadanie wiele razy poprawiało humor. Także z pewnością sobie tu będę zaglądać gdy będę potrzebowała czegoś na pocieszenie. Dziękuuuję za te wszystkie patusowe rozdziały i cieszę się, że mogłam śledzić ich zakręconego sylwestra. Sevik niech się nie smuci, Dejvi znajdzie receptę na skoki, a Tum czasem zastopuje. Chociaż nie, to ostatnie jest raczej niemożliwe.
    Ajj, pozdrawiam i ściskam mocno <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Cam, Królowo. Kłaniam się w pas, chylę czoła i sypię płatki lawendy na Twe lico za najlepszą patę o jakiej czytałam. To było genialne w swojej doskonałości i nie mam słów na to, jak wspaniale bawiłam się wraz z tymi wszystkimi wariatusami. Zawsze potrafili poprawić mi humor i sprawić, że śmiałam się tak głośno, aż współdzielący ze mną otoczenie pytali, czy wszystko okej. No ale nie było okej, bo riczałam ze śmiechu ze wszystkich tutejszych odpałów. Cóż ja mogę rzec? Oprócz wielkiego DZIĘKUJĘ nic innego nie przychodzi mi do głowy. Więc życzę Ci, abyś przeżyła taką samą patę (może już za dwa tygodnie) i obyś nigdy nie znalazła Wellingera w swojej walizce.
    Ściskam bardzo mocno. xD i żyje się dalej! <3

    OdpowiedzUsuń
  3. świetne napiszesz jeszcze coś takiego ze wszystkimi reprezentacjami

    OdpowiedzUsuń
  4. Ale że jak, że to koniec paty?! NIE!! A tak na serio: Matko, Cam, jak ty to robisz, że to było/jest tak GENIALNE! Naprawdę gratuluję, że Ci się udało to skończyć i to w tak GENIALNY sposób! No i... no, tego, nie wiem co napisać. No to może po prostu DZIEKUJĘ? Tak, to odpowiednie słowo. Tak więc: DZIEKUJĘ! Jeszcze Cię będą cytowali w książkach od polskiego :D
    Pozdrawiam!

    Emm

    OdpowiedzUsuń
  5. Ej, Cam, no nie wierzę. Kto by pomyślał, że pata się kiedyś skończy. Powinnam chyba w tym miejscu przeprosić za brak moich komentarzy pod większością rozdziałów, ale starałam się wszystko śledzić na bieżąco. Kiepsko u mnie ostatnimi czasy z pisaniem, nawet komentarzy. A tu skala trudności jest jeszcze większa, bo ciężko napisać coś sensownego po zapoznaniu się z kolejnymi wstrząsającymi faktami z życia naszych skocznych gwiazd.  
    W każdym razie tym opowiadaniem po raz kolejny udowodniłaś, że w komediach jest Ci równie dobrze jak w pięknych, bolesnych historiach. Masz naprawdę niesamowite poczucie humoru i niepowtarzalne pomysły.
    Krótko mówiąc dziękuję za całą patę, od pijanego Sevika przez prevcowego królika po Janka i Dawida, których przyjaźń przetrwała wszystko.
    Było genialnie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetne. Tyle w temaci. Trochę smutno, ale w sumie noc sylwestrowa tez ma jakąś określoną długosć :P
    Wellinga na końcu wymiata. Zemsta Waltera na pewno będzie okropna.
    Nie pozostaje nic innego jak czekać na kolejnego sylwestra (co z tego że jeden już był...? :P) i kolejną patę. Aż starch się bać! :D
    Było cudnie. Było wspaniale. Było kwikaśnie. Były salwy kociokwiku.
    Mówiąc krótko:AWSOME.
    E_A

    OdpowiedzUsuń
  7. A jaką patę mieli Austriacy w ostatni dzień 2017 roku...? :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Cam! Kochana, nawet nie wiesz jak się cieszę że odblokowałaś (idk czy to do dre stwierdzenie, chyba wiesz o co mi chodzi XD) swoje opowiadania, w tamtym roku miałam ogromną ochotę poczytać o Koflerowym śledztwie I wkładkach a tu dupa - odmowa uprawnień. No i oczywiście Pata w Ga-Pa. Toż to ewenement na skalę światową 😂❤️
    Jak znajdę czas to znów tutaj wrócę, by powspominać stare dobre czasy, mam do nich ogromny sentyment 💔
    P.S. I nie rób więcej takich myków że mi odmowa uprawnień wyskakuje! Przecież ja na zawał zejdę jak coś takiego znów zobaczę 😂

    OdpowiedzUsuń