- Resztę dośpiewaj sobie
sam, idę pogadać z Walterem - Pointner klepnął w plecy Dzióbackiego, po czym
oddalił się w kierunku Pana i Władcy.
Dejvi odprowadził go
wzrokiem, wciąż myśląc nad jego opowieścią. Poznał receptę na sukces Alexa, czy
to wystarczy, aby być top skoczkiem? Czy jeśli wcieli wszystkie wytyczne w
życie, Garmisch będzie dzisiaj jego?
Wystarczy, że wczoraj było.
Auł, znowu ten nieznośny
głos w głowie. Dawid westchnął głośno, a z jego gardło wydobył się bliżej
niezidentyfikowany jęk. Wciąż nie rozumiał, jak mógł dopuścić się tego, by przez
całą noc szwendać się po Gapa, pić z Norwegami, bansować do niemieckiego techna
i Walter jeden wie, co jeszcze. Przecież nigdy nie był aż tak
nieodpowiedzialny!
Jakby z niedowierzaniem
pokręcił głową, po czym z powrotem wszedł do domku. Janek znowu był zielony na
twarzy, a Richard i Andreas śmiali się z czegoś do rozpuku.
- Ja pierdolę, ja już
więcej tutaj nie przyjeżdżam - oświadczył poważnie. Znowu zaczął czuć się, jak
przejechany walcem. Głowa wręcz pękała, całe ciało opanowała jakaś okropna
niemoc. Z zazdrością spojrzał na Ziobrę, który zaraz pewnie znajdzie sobie
ciepły kącik, by odespać w spokoju trudy nocy.
- Nóż widelec, za rok
będziesz walczyć o zwycięstwo w Turnieju - rechotał dalej Wank. - Będę twoim
największym rywalem, okej? Będziemy jak Schmitt i Małysz!
- Najpierw to ja muszę
przeżyć dzisiejszy dzień - Kubacki wydął wargi. Miał dość. I chciał zapaść się
pod ziemię za każdym razem, gdy krzyżował wzrok z jakimkolwiek skoczkiem. Czuł,
że oni wszyscy pamiętają jego nocne ekscesy, że naśmiewają się z niego po
kątach i opowiadają o nim swoim kumplom. O Apollu, jeszcze nigdy tak się nie
wstydził!
Do końca życia będzie
tego wszystkiego żałować.
- Będziemy zmykać - Richard
zaśmiał się. - Fajnie było wczoraj z wami. Narka.
Kiedy za Niemcami
zamknęły się drzwi, Janek usiadł obok Dawida.
- Dowiedziałem się nowych
rzeczy.
- Ja też.
- Ale wiesz, to była
najbardziej niezapomniana, zapomniana noc w naszym życiu - Ziobro szturchnął w
bok Dejviego, by ten choć trochę poweselał.
Blondyn zdobył się na
lekki uśmiech.
- Temu nie mogę
zaprzeczyć.
***
W tym samym czasie Werner
Schuster szalał w gnieździe trenerskim, odgrażając się każdej napotkanej
osobie. Wrzeszczał przy tym niemiłosiernie i nikt tak naprawdę nie wiedział, do
kogo jego słowa były skierowane.
- Jak to nie wiesz, gdzie
jest Wellingera? - Grzmiał niby do telefonu, choć jego mordercze spojrzenie
kierowane były w stronę Stoeckla. - Dlaczego ten gówniarz nie skakał w serii próbnej?
Łukasz Kruczek, stojąc w
cieniu niemieckiego szkoleniowca, chichrał się pod nosem. Tak to jest, Wernerze, wypuścić na sylwestra młokosa, myślał. Był
pewien, że młody Andreas wymknął się spod czujnego oka Schustera i wyszedł na
miasto, by użyć trochę życia w sylwestrową noc. W końcu jest młody, na pewno
upił się z jakimiś Norwegami - tamci mają taki zły wpływ na młode osoby! I teraz pewnie budzi się w obcym
mieszkaniu z bólem głowy i dziwną dezorientacją. Biedaczek? Skądże! Jeden
przeciwnik mniej.
Jak to dobrze, że jego
chłopaki nie odstawiają takich szopek! Zaraz po kolacji poszli grzecznie spać i
nie wałęsali się Garmisch. Łukasz mentalnie pękał z dumy. Dobrze ich sobie
wychował.
- Znajdź to dziecko,
zaraz zacznie się konkurs!!!
W ostatniej chwili uchylił
się przed ręką Schustera. Wkurzony, gestykulacją dorównywał Pointnerowi.
Rozemocjonowany trener drużyny niemieckiej to kolejny minicud dzisiejszego dnia
- najpierw przyjazd Apolla i jego obietnica, że znajdzie środki na zakup
wypasionego poloneza, którym będą bujać się od jednego "skocznego"
miasta do drugiego w rytm hitów Zenona Martyniuka, a teraz rozkojarzony Schuster. Jak tak dalej pójdzie, to
Kubacki wygra dzisiaj konkurs!
***
Wellinga, przebudziwszy
się, nie słyszał żadnego dźwięku, co mogło świadczyć tylko o jednym - Hofer
opuścił już apartament. Chłopak jęknął cicho. Gdy Walter wrócił wczoraj z
melanżu, nawet nie zaglądał do walizki! Śpiewał tylko na cały głos piosenki Conchity
Wurst, recytował ody na swoją cześć i mamrotał coś o dyskwalifikacjach. Potem
opadł na łóżko z hukiem i chrapał tak głośno, że Andi'ego aż rozbolała głowa.
Nie mógł zasnąć, ale w końcu zmęczenie wzięło górę i, najpierw doliczywszy się
stu owiec ze złotymi medalami, udał się w objęcie Morfeusza.
Teraz nie miał pojęcia,
która jest godzina, czy konkurs się zaczął, czy szukają go. A wyjść przecież
nie mógł - co jak co, ale był człowiekiem honoru!
No i chłopaki znowu by
się z niego śmiali, a tego przecież nie chciał.
***
- Ale schrzaniłem.
Dawid opadł na ławkę,
zakrywając dłońmi twarz. Był w tak okropnym nastroju, że nawet przytulas od
Wanka mu nie pomógł.
- Nawet nie przeszedłem
do drugiej serii - biadolił.
Janek, zbudziwszy się,
wyjrzał zza sterty koców.
- Daj spokój, Dzióbi,
jeszcze wiele konkursów przed tobą, a taka noc jak wczorajsza pewnie już się
nie powtórzy.
- No raczej, że się nie
powtórzy.
Ziobro westchnął. Nie
wiedział już, jak rozmawiać z Dawidem, by cokolwiek pozytywnego dotarło do tego
jego malutkiego, zapchanego kłakami móżdżku.
- No weź...
- Idę się przewietrzyć - warknął
ze złością złotowłosy i wyszedł na zewnątrz. Musiał wszystko sobie poukładać.
***
Z ulgą pakował swoje
rzeczy. Tego roku Garmisch-Partenkirchen całkowicie go zaskoczyło i wciąż nie
potrafił się ustosunkować do tego wszystkiego, co tutaj zaszło. Przynajmniej
zdążył uciszyć wyrzuty sumienia i zaakceptować ten jeden poryw. W gruncie
rzeczy to nie było nic wielkiego - inni skoczkowie wciąż imprezują i wcale się
nie przejmują, że na drugi dzień mają wziąć udział w konkursie. Poza tym Dawid
wyciągnął wnioski ze swojego imprezowania i wiedział już, że drugi raz tak nie
postąpi.
No może da się przekonać
raz, czy dwa... Jedna pata w tą, czy w tamtą jeszcze nikomu nie zaszkodziła,
nie?
- Muszę przyznać, że
momentami nawet dobrze się bawiłem - powiedział do Jaśka, zapinając zamek w
swojej walizce. Dzięki opowieścią kumpli, przypomniał sobie parę urywków z
nocy, nie wszystkie były szczególnie miłe, ale niektóre szczerze go rozbawiły.
- Jak to mówi wujek
Józio, w życiu wszystkiego trzeba spróbować - zaśmiał się Ziobro. - Ej, Dejvi,
między nami wszystko w porządku, prawda?
Kubacki uśmiechnął się w
stronę swojego przyjaciela. Prawdą było, że gdyby nie ten ćwok, Dawid
przespałby całą noc w spokoju. Gdyby nie on, nie musiałby patrzeć na
densującego Veltę, słuchać wierszy Didla, podrywać Hilde i ścigać się po
sklepie. Może nawet i przeszedłby w konkursie do drugiej serii?
Ale nie miał Jaśkowi za
złe, że wyciągnął go wtedy z pokoju. To była całkiem dobra noc.
- Jasne.
W hotelowym holu spotkali
Niemców. Richi jak zwykle śmiał się jak debil z wszystkiego, a Wanki próbował
pogodzić się z Sevem. Szło mu całkiem dobrze, dopóty nie wspomniał o Hilde.
- Ale my tylko
tańczyliśmy, tak? - Sevi mocno złapał się za wankową rękę i począł nią
tarmosić. - Tylko tyle, nie?
- Stary, wyluzuj.
- Nie wierzę w siebie -
orzekł całkiem poważnie Freund, na co Dejvi wybuchnął śmiechem. Dobrze
wiedział, co czuje teraz Niemiec i przez co będzie musiał przejść, by dojść do
wniosku, że w sumie było warto.
- Wiecie co - zagaił
Freitag. - Chyba znowu zapomnieliśmy o Wellindze.
Kłopotliwą ciszę, jaka
zapadła po tym stwierdzeniu, przerwał donośny krzycz. Nikt nie miał
wątpliwości, że to wrzask Hofera przeciął powietrze.
- Hilfe! - Wtedy ze
schodów zbiegł Wellinga. Schował się za swoim imiennikiem szczerze przerażony.
- Ja już nie chcę się tak bawić. On będzie mnie teraz dyskwalifikować w każdym
konkursie.
- Hej - obok pojawił się
Tom Hilde i wyszczerzył się durnie w stronę kolegów. - Niezłą mieliśmy w tym
roku patę w Gapa, co?
Dejvi pokręcił głową.
- Oby ten rok był równie
dobry, co zakończenie poprzedniego.
***
I ja tam ze skoczkami
byłam, wino i bimber piłam.
A com widziała i
słyszała, w patach umieściłam.
***************
koniec
**************
Po prostu DZIĘKUJĘ. Za bycie, za czytanie,
za wspólne patowanie.
Chyba będę tęsknić za odpalaniem worda z patami w dźwięk Danzo Kuduro i przegryzaniem pisania korniszonami, ale już dłużej nie mogę tu być.
Dziękuję.
Zacytuję Juliusza Słowackiego, bo to idealnie mój nastrój teraz: SMUTNO MI, BOŻE. No smutno, że to już koniec paty w Gapa, bo nie zliczę ile razy się zriczałam ze śmiechu podczas czytania i jak mi to opowiadanie wiele razy poprawiało humor. Także z pewnością sobie tu będę zaglądać gdy będę potrzebowała czegoś na pocieszenie. Dziękuuuję za te wszystkie patusowe rozdziały i cieszę się, że mogłam śledzić ich zakręconego sylwestra. Sevik niech się nie smuci, Dejvi znajdzie receptę na skoki, a Tum czasem zastopuje. Chociaż nie, to ostatnie jest raczej niemożliwe.
OdpowiedzUsuńAjj, pozdrawiam i ściskam mocno <3
Cam, Królowo. Kłaniam się w pas, chylę czoła i sypię płatki lawendy na Twe lico za najlepszą patę o jakiej czytałam. To było genialne w swojej doskonałości i nie mam słów na to, jak wspaniale bawiłam się wraz z tymi wszystkimi wariatusami. Zawsze potrafili poprawić mi humor i sprawić, że śmiałam się tak głośno, aż współdzielący ze mną otoczenie pytali, czy wszystko okej. No ale nie było okej, bo riczałam ze śmiechu ze wszystkich tutejszych odpałów. Cóż ja mogę rzec? Oprócz wielkiego DZIĘKUJĘ nic innego nie przychodzi mi do głowy. Więc życzę Ci, abyś przeżyła taką samą patę (może już za dwa tygodnie) i obyś nigdy nie znalazła Wellingera w swojej walizce.
OdpowiedzUsuńŚciskam bardzo mocno. xD i żyje się dalej! <3
świetne napiszesz jeszcze coś takiego ze wszystkimi reprezentacjami
OdpowiedzUsuńCzas pokaże ;)
UsuńAle że jak, że to koniec paty?! NIE!! A tak na serio: Matko, Cam, jak ty to robisz, że to było/jest tak GENIALNE! Naprawdę gratuluję, że Ci się udało to skończyć i to w tak GENIALNY sposób! No i... no, tego, nie wiem co napisać. No to może po prostu DZIEKUJĘ? Tak, to odpowiednie słowo. Tak więc: DZIEKUJĘ! Jeszcze Cię będą cytowali w książkach od polskiego :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Emm
Ej, Cam, no nie wierzę. Kto by pomyślał, że pata się kiedyś skończy. Powinnam chyba w tym miejscu przeprosić za brak moich komentarzy pod większością rozdziałów, ale starałam się wszystko śledzić na bieżąco. Kiepsko u mnie ostatnimi czasy z pisaniem, nawet komentarzy. A tu skala trudności jest jeszcze większa, bo ciężko napisać coś sensownego po zapoznaniu się z kolejnymi wstrząsającymi faktami z życia naszych skocznych gwiazd.
OdpowiedzUsuńW każdym razie tym opowiadaniem po raz kolejny udowodniłaś, że w komediach jest Ci równie dobrze jak w pięknych, bolesnych historiach. Masz naprawdę niesamowite poczucie humoru i niepowtarzalne pomysły.
Krótko mówiąc dziękuję za całą patę, od pijanego Sevika przez prevcowego królika po Janka i Dawida, których przyjaźń przetrwała wszystko.
Było genialnie.
Świetne. Tyle w temaci. Trochę smutno, ale w sumie noc sylwestrowa tez ma jakąś określoną długosć :P
OdpowiedzUsuńWellinga na końcu wymiata. Zemsta Waltera na pewno będzie okropna.
Nie pozostaje nic innego jak czekać na kolejnego sylwestra (co z tego że jeden już był...? :P) i kolejną patę. Aż starch się bać! :D
Było cudnie. Było wspaniale. Było kwikaśnie. Były salwy kociokwiku.
Mówiąc krótko:AWSOME.
E_A
A jaką patę mieli Austriacy w ostatni dzień 2017 roku...? :D
OdpowiedzUsuńZapewne mocną :D
UsuńPS. Stay tuned!
Cam! Kochana, nawet nie wiesz jak się cieszę że odblokowałaś (idk czy to do dre stwierdzenie, chyba wiesz o co mi chodzi XD) swoje opowiadania, w tamtym roku miałam ogromną ochotę poczytać o Koflerowym śledztwie I wkładkach a tu dupa - odmowa uprawnień. No i oczywiście Pata w Ga-Pa. Toż to ewenement na skalę światową 😂❤️
OdpowiedzUsuńJak znajdę czas to znów tutaj wrócę, by powspominać stare dobre czasy, mam do nich ogromny sentyment 💔
P.S. I nie rób więcej takich myków że mi odmowa uprawnień wyskakuje! Przecież ja na zawał zejdę jak coś takiego znów zobaczę 😂