Gdy Dawid wyszedł z domku, a Janek został
sam z Richardem, Ziobro dostał jakby olśnienia. Jakieś niewyraźne przebłyski
pamięci, obrazki, których nie był w stanie do siebie dopasować zaczęły pojawiać
mu się przed oczami. Z tego wszystkiego jeszcze bardziej rozbolała go głowa,
nawet druga aspiryna, którą doradziła mu Goździkowa, naczelna specjalistka od
migren, nie pomogła.
- Rysiek, powiedz mi - Zaczął, uchyliwszy
okno. O tak, świeże, lodowe powietrze było jak zbawienie w tej chwili. Jak...
jak wkładki dla Freunda albo bułka z bananem dla Małysza. - Czy my jeszcze
razem balowaliśmy? Znaczy wiesz, już po tym jak panna odesłała cię z kwitkiem?
Freitag pokiwał głową, po czym zaraz się
skrzywił. Zabolało!
- Przyszedłeś do nas. - Potwierdził,
omiatając wzrokiem pomieszczenie. Zrezygnowany porwał ze stolika mannerową
chustę Dawida, otworzył okno, zebrał z parapetu śnieg, uformował go w kulkę, zamotał
ją w materiał i tak przygotowany kompres, przyłożył do swojego czoła. - O wiele
lepiej. Czuję się, jak przepuszczony przez wyżymaczkę
- Ja też...
- Zupełna niemoc. A tu jeszcze konkurs
trzeba wygrać, scheisse.
- Jak dobrze, że mogę się rąbnąć w kącie. Przynajmniej
jeden pozytyw zjebanych kwalek.
- Richi, tutaj jesteś.
Skoczkowie ostrożnie podnieśli głowy. W drzwiach
stał zafrasowany Wank. Jego zmarszczone brwi i pionowa bruzda przecinająca
czoło, ewidentnie świadczyła o tym, że Wieżowiec usilnie nad czym myślał.
- Mam wrażenie, że o czym zapomnieliśmy.
Teraz i Richard zmarszczył brwi. Po chwili
zamyślenie ustąpiło miejsca zaskoczeniu, a z jego ust wyrwało się siarczyste
przekleństwo.
- O kurwa, Wellinga...
***
- Kurwa, wbijamy do Niemców! - Janek dał
lajka Richardowi, w międzyczasie posyłając Dejviemu błagające spojrzenie. - Też
chcę pozjeżdżać sobie na balustradzie.
- Jeśli chcesz obić sobie co nieco -
Pointner zaśmiał się gdzieś w tle, zaglądając przez ramię Jana i oceniając
zdjęcie szalonego Niemca.
- Alex ma rację, trzeba chronić... no wiesz.
Ty chociaż masz już potomka. - Dawid posłał w stronę przyjaciela pocieszające
spojrzenie. - Ja i Alex idziemy popatować z Hilde i... Hilde. Idziesz z nami?
Ziobro zastanowił się. Impreza z Hilde vs
impreza z Freitagiem, jak żyć? W normalnej sytuacji wybrałby patę z Tumem, to
chyba oczywiste. Ale po dzisiejszej nocy, ekstremalnych wyścigach po
supermarkecie i dziwnych śledztw godnych Sherlocka, nie był pewien czy wytrzyma
napięcie i stres, jakie wyznaczało spędzanie czasu z Hilde.
Zresztą Niemiaszki wydawały się być miłą
alternatywą od pijanych Norów.
O Werterze, ile dałby za zjechanie po
balustradzie!
- Idę do Piątka. Chodźta ze mną!
- Nie bądź nierozsądny. Tam jest Tom! Wiesz,
ile można się od niego nauczyć? - Oczy Pointnera przypominały pięciozłotówki.
Chyba serio napalił się na zgłębienie tajników dobrych melanży z mistrzem paty,
Tomem Hilde.
- Właśnie, Alex ma rację. Poimprezujmy z
Tomem.
- Ale... To się źle skończy, Dejvi. Przecież
wiesz. - Ziobro zrobił wszystkowiedząca minę. - Nie chcę być jak wrzód na dupie,
ale pamiętasz, jak się skończyło, gdy z nimi imprezowałeś? No kto cię musiał
ratować, co?
Kubacki nadąsał się. Że też Jan musiał wyciągać
tą sytuacją przy Pointnerze! Na litość apollowską, taki wstyd!
- Od czego są przyjaciele, jak nie od
trzymania włosów, gdy rzygasz? - Fuknął.
Janek tylko przewrócił oczami.
- Okej, to idźcie sobie upaść moralnie, ale
wiedz, że ja wam włosów nie będę potem trzymał! - Jasiek tupnął nogą, odwrócił
się plecami i odszedł. Wolał spędzić noc na pleceniu warkoczyków Ryśkowi, niż
pozbywać się człowieczeństwa razem z pewnym nieokrzesanym Norwegiem. Niech go
Kruczek jeden ochroni przed tak niegodnymi i niecnymi czynami. Może i paty z
Niemcami nie były tak efektowne, ale na pewno o wiele bezpieczniejsze.
Przynajmniej nie musiał się martwić, że będzie płacić na kolejne dziecko.
Dawid obdarzył Jaśka drwiącym spojrzeniem,
po czym odszedł razem z Pointnerem w stronę Hilde. Pff, znowu go zostawia i
wybiera patę z innymi ludźmi, jakie to typowe! Jasne, Janek jest dla niego
fajny tylko, wtedy, kiedy potrzebuje pogadać o swoich wiecznych depresjach lub
kiedy jego ulubiony fotel znowu się zepsuł. Ale tak poza tym to ma lepszych
przyjaciół, bardziej światowych i niegrzecznych, takich, z którymi może balować
do rana.
A przecież, gdyby nie Jan, to Dawid właśnie
spałby w swoim łóżku śniąc o jednorożcach!
Przyjaciele, oczywiście. A niech idzie w
cholerę. Niech rzyga po ścianach i płodzi rozczapirzone dzieci. Ziobro mikstur
antykacowych na pewno robić mu nie będzie.
Skoczek obdarzył jeszcze polsko-austriackich
duet filuternie szczerzący się do Hildeł na wpół tęsknym spojrzeniem, po czym
zapiął kurtkę i wyszedł z tłocznego klubu. Truchtem przemierzył drogę do
hotelu, w którym nocowali Niemcy. Ucieszył się, gdy Richard nie odprawił go z
kwitkiem, tylko ze szczerą radością poczęstował kieliszkiem jakiegoś bimberku.
Janek z wdzięcznością przyjął kieliszek, po czym wychylił go szybko. Marzył o tym,
by się porządnie narąbać. Chciał zapomnieć o tej nocy, o Dawidowych fochach,
tańczącym Rune, intrygach Wanka i Freitagu, który stał przed nim w jakiś
obciachowych spodniach, dziwnej kamizelce i donżuanowskiej koszuli. I te jego
włosy... Co za marna podróba Chopina! Czy Rychu słyszał kiedykolwiek o tym cudownym wynalazku, który
nazywany jest nożyczkami?
- Nie wyszło ci z tamtą lasią? - Zapytał,
sadowiąc się obok nadąsanego Sevika; gdzieś w kącie, z udręczoną miną siedział
Wank i raz po raz posyłał błagalne spojrzenia w kierunku Freunda.
Freitag wykrzywił twarz w grymasie.
- Dała mi z liścia i poszła bajerować
Sakuyamę.
- Dlaczego?
Niemiec zmieszał się, a jego twarz
przyozdobił rumieniec wstydu. Już otwierał usta, gdy Janek go wyprzedził.
- Chyba nie chcę wiedzieć.
- Ej, Janko. - Z kąta odezwał się Andreas.
Wyglądał na już mniej sfochanego, nawet uśmiechnął się lekko, a jego oczy
zabłysnęły łobuzersko. - Ładne zrobiłem Richi'emu zdjęcie, co nie?
- Ja właśnie w tej sprawie. - Polak pokiwał
głową. - Chciałem zapytać, co Ryśkowi odpieprzyło. Myślałem, że macie tu jakieś
wyjebane w Kosmos najebongo, które przewyższa grzeszenie z Norwegami.
Przychodzę, a tu spokój jak na trybunach w Ałmatach. Tylko Freitag ubrany jak żigolo.
- Przegrałem zakład. - Długowłosy Niemiec
pokiwał smętnie głową, ale nie minęło pół minuty, a na jego licach wykwitł
uśmiech. - Zresztą nie tylko ja.
Wank radośnie zaklaskał w dłonie.
- Wellinga nadal siedzi w tej walizce?
- Jakiej walizce?
- Nawet nie pytaj. - Freund po raz pierwszy
od przybycia polskiego skoczka zabrał głos, przy okazji teatralnie wywracając
oczami i okazując własną wyższość nad pomysłem swoich drużynowych kumpli. - Ci
debile zrobili sobie z mojego pokoju melinę. Jak wkładki kocham, jedzie tam
zdechłym zwierzątkiem, a moje łóżko zalane jest jakimś tanim spirytusem. Mam dość ich
nieodpowiedzialnych pomysłów, oni tylko niszczą moje spokojne, uporządkowane
życie! - Mężczyzna poczerwieniał ze złości. Zacisnął mocno pięści, łupiąc
groźnie na Wanka. By powstrzymać atak agresji, myślał o wszystkich swoich
wkładkach, które równo ułożone w przeszklonej szafie zdobiły salon jego
mieszkania.
Jan oniemiał. Nigdy nie widział Freunda, tej
chodzącej oazy spokoju w takim, co tu dużo mówić, wnerwie. Andreas musiał mu
mocno zajść za skórę.
- Nie słuchaj go, przechodzi właśnie trudne
chwile. - Richi machnął lekceważąco ręką. - Sevik, tylko spokojnie, bo się
zapowietrzysz.
- Ta kradzież tak go wyprowadziła z
równowagi. - Dodał Wank.
Severin prychnął głośno.
- Albo to, że jesteś pozbawionym kręgosłupa
moralnego typkiem spod ciemnej gwiazdy.
- W każdym razie trochę piliśmy, a między
kieliszkami zastanawialiśmy się nad tym, ile Janne Ahonen potrzebuje kostek
milki, by się uśmiechnąć. Obstawiłem dziesięć, Wellinga trzy, a Wanki dwie
tabliczki. - Richard bezwiednie pokiwał głową. - Wellinga myśli, że przez to,
że został twarzą milki, ona lepiej smakuje, pacan.
- Naiwni, nie? - Wtrącił jadowicie Sev.
Wank przewrócił oczami.
- Poszliśmy do Aho i wmusiliśmy w niego
czekoladę. Uśmiechnął się po dwóch i pół tabliczkach milki oreo, twardy typ.
Byłem najbliżej, więc wygrałem. - Andreas uniósł ręce w geście zwycięstwa. -
Zadania dla przegranych były proporcjonalne do błędów, dlatego przypałowe
zdjęcie wrzucone na fejsa wystarczyło dla Ryśka. Zresztą wiesz, jaki jutro
dostanie ochrzan od matki za alkoposty?
Janek z fascynacją słuchał historii
Niemiaszków. Co za noc, co za przeżycia! Hilde na stówę nie poczęstował Dejviego tak
pikantną historyjką, najpewniej rozwodził się nad striptizerkami, którym wtykał
za majtki dwudziestki.
- Więc co się stało z Wellingą?
Wank i Freitag nie kryli satysfakcji.
- Może i jest z niego duży chłopczyk, ale do
walizki Hofera się zmieścił. - Richard uśmiechnął się złośliwie. Każdy
wiedział, że hejci swoich kolegów za to, że są wyżsi od niego, więc teraz,
kiedy nadarzyła się okazja, by się zemścić, nie okazał litości.
- Co prawda musieliśmy wyciągnąć wszystkie
fatałaszki Hofera i upchać Andi'ego, ale w sumie poszło gładko. Nawet
założyliśmy na głowę, szyję i ręce Wellingi opaski Waltera. Szefuncio się
zdziwi, hehe.
- Tumany. - Sev znowu prychnął, po czym
podszedł do szafki i wyciągnął z niej jakieś bułgarskie wino.
- Sevi, jesteś tego pewien? - Zapytał z
troską Janek. Nie mógł patrzeć, jak Freund się stacza. Przecież nawet własnej
córce od małego tłukł, że Severin jest przykładem wszelkich cnót i wzorem
godnym naśladowania. Jego córa tak wzięła sobie do serca polecenie bycia kopią
Niemca, że zaczęłam gryźć wszystko, szczególnie lubując sobie wkładki taty.
No cóż, Ziobro miał nadzieję, że z tego
jednak wyrośnie.
- Czy chociaż raz mogę się porządnie
narąbać, ale tak żeby film mi się urwał? I żebym to nie ja was pilnował, ale wy
mnie? Chociaż ten jeden, pieprzonyyyaaauułł mój język!!!
- Bozia pokarała za brzydkie słowa. - Wank
zrobił mądrą minę.
- Nieważne. - Severin westchnął i znalazłszy
korkociąg, otworzył wino. Przyłożył butelkę do ust, przechylił i łapczywie pił.
Gdy stwierdził, że na razie wystarczy, podał butelkę Jaśkowi. - Pij. Bo te
matoły nie zasłużyli.
Janek wzruszył ramionami i wziął kilka
potężnych łyków.
- Cóż, my za to mamy wódkę. - Richi zaśmiał
się.
- Idziemy zobaczyć, czy Wellinga jeszcze
oddycha?
- Nie wiem, jak wy, ale ja idę trochę
podensić i powyrywać. - Odrzekł całkiem poważnie Freund, na co oczy jego kumpli
omal nie wyskoczyły im z orbit. Mateczko najdroższa, co nad Olympiaschanze
czuwasz, miej go w opiece!
***********
I halo, jesteście? Bo ankieta wskazuje Was dwadzieścia, a komentarzach cisza :c
Oho dzieje się, biedny Welli.Rozdział poprawił mi humor :) Chcę więcej xD tak więc duuużo weny
OdpowiedzUsuńświetny rozdział aż nie mogę się doczekać
OdpowiedzUsuńJedno zdanie. Jedno! "O kurwa, Wellinga...". Nie dość, że łzy pociekły mi po policzkach, to potem zaniosłam się takim kaszlem, że jedno moje płuco wciąż leży gdzieś pod łóżkiem. Umarłam. Nawet nie musiałam czytać do końca, sama świadomość, że te czubki zrobiły coś Welindze i o nim zapomniały napompowały moje serduszko radością i niepojętym zachwytem! A jak już doszła do momentu, w którym padło na raz: Wellinger, walizka, walizka Hofera i opaski Hofera... O ja cię. Zeszłam z tego świata i wróciłam tylko po to, by doczytać do końca ten majstersztyk!
OdpowiedzUsuń"Sev znowu prychnął, po czym podszedł do szafki i wyciągnął z niej jakieś bułgarskie wino" czyżby Sev był fanem najpopularniejszego wśród samotnych studentek wina marki Kadarka? Rudy wie co dobre, jedna butelka zamiast "Paty w Ga-Pa" będzie "Pata z Sevem". W ogóle imprezowy Sev... Rudy tańczy jak szalony? :>
Jejku, płakusiam przy każdym rozdziale. Cam, jesteś G E N I A L N A! I nie wiem co bierzesz, ale bierz częściej. :D
Ech, Wellinga. Ten pechowiec to zawsze oberwie... Ale jako wierny Milkotwarz nie zwątpił w moc filoetowych kostek :). Milkowy męczennik.
OdpowiedzUsuńCiekawe czy jeszcze dycha w tej walizce? Bo Rysiek mógł zapomniec o otworach do oddychania 0.0.
Czekam na wyczyny Sevcia, bo to chyba materiał na osobną historię - wzór cnów wszelkich idzie się bawić...
No i co? Jak teraz Janek swą córkę na jego przykładzie wychowa, co?
pozdrawiam, Szalona :)
Jezu Kam, zawsze jak to czytam to co chwile wydaję z siebie jakiś niekontrolowany odgłos (pewnie godowy walenia??) i ryczę, bo to jest tak prawdziwe i nieprawdziwe, tak nierealne, ale tak realne i tak pięknie odzwierciedla to, czym są skoki w pewnym sensie, czyli bezsensie. Nie wiem, mam nadzieję, że zrozumiałaś :D
OdpowiedzUsuńI serio, po 2,5 Milki Oreo to ja bym rzygła, a nie się uśmiechnęła, mimo całej miłości do tych ciastek. Więc Ahonen to twardziel, potwierdzone info.
Nie stać mnie dziś na więcej, mam wyprany mózg wszystkim; patą, odliczaniem do Zako, Sevem i tym debilem Prevcem (DOBRZE ŻE GO TU NIE MA A JAK SIE POJAWI TO NIECH SIĘ STACZA DO ROWU) i w ogóle wszystkim. Jeny, idę densić z Rudym, to chyba jedyne słuszne rozwiązanie na dziś!
Tradycyjnie czas podsunąć jakieś patowe sytuacje, może zainspiruję Cię czymś :3 Otóż: gdzie jest Mario Innauer, niech przybędzie na melanż!
Pozdrawiam mocno :*