- O Bardalu i jego kalesonach
krążą legendy. Dlatego kupiłem podobne swojej córeczce.
- Cóż. - Tom chrząknął, próbując
zdusić w sobie komentarz na temat mody dziewczęcej. - Nie od dzisiaj wiadomo,
że Bardal to największy z największych. Wszakże kto jak nie on, tak popsuł
Schlierenzauerowi zamek w kombinezonie, że nawet taśma klejąca nie pomogła? Kto zmusił
samego Waltera Hofera do popierdzielania z siekierką? Kto zjadł wszystkie mannery
Koflerowi, by ten spieprzył drużynówkę? Kto zdradza wszystkie tajemnice
Tadziowi ze skijumping? Kto wymyślił kwestię "Potknąłeś się o próg"
do reklamy Play'a?
- To był Anders? - Zdziwił się
Jasiek, nagle nabierając do tego skaczącego Ziemniaczka ogromnego sentymentu. -
Toż to kwestia mojego życia! Krążą plotki, że dzięki niej otrzymam w tym roku
Oscara!
Hilde tylko rozłożył ręce z miną
"Przecież to oczywiste".
- Ponoć Bardal był pierwszym
człowiekiem, który rozśmieszył Ahonena. - Wyszeptał Rune, nadając całej
sytuacji podniosłości. - I to on podpowiedział Kotowi jak ułożyć grzywcię, by
leciały na niego gimhotki.
- Człowiek o tysiącu twarzy! -
Podsumował krótko Fettner.
- Czyli to nie takie dziwne, że
Severin akurat do niego pobiegł. - Jasiek powoli zaczynał rozumieć całą
sytuację. Sevi, jako najbardziej prawy obywatel świata i Bardal - superbohater
w ciele zwykłego skoczka, to mistrzowski duet, któremu nawet mroczne niczym
Fannisowe spojrzenie zagadki nie straszne. Z taką ekipą Hayboeck musiał
odzyskać swój makaron, innego wyjścia po prostu nie było.
- Więc... Co było dalej? - Jasiek
nawet nie próbował kryć zaciekawienia. Rozparł się wygodniej na ławce i
popijając mocną kawę w skupieniu słuchał opowieści, jaką skryła sylwestrowa
noc.
***
- Michaelu Hayboeck, zaprawdę
powiadam, twój makaron zostanie uratowany.
Michi poderwał do góry głowę,
nie wierząc własnym oczom. Oto sam Bardal w swoim czadowym stroju Supermana
stał przed nim w całej swojej cudownej okazałości i obiecywał uratowanie jego
makaronu. W cieniu Andersa skromnie chował się Freund, nawet nie próbując
przyćmić blasku Norwega. Nagle nadzieja rozbudziła serce Hayboecka; chłopak
słyszał różne opowieści o niesamowitych czynach tego nadludzkiego Ziemniaka i
wiedział, że jeśli Bardal się czegoś podejmie to nie spocznie, póki nie
osiągnie wyznaczonego celu. I jeszcze ma do pomocy Sevika! Michi mógł odetchnąć
z ulgą.
- Nie wierzę! Dożyłem momentu,
kiedy na własne oczy zobaczę SuperBardala w akcji! - Dejvi rzucił na stół swoje
karty, po czym, onieśmielony podszedł do Norwega. - Czy mogą ci jakkolwiek
pomóc?
Bardal kiwnął głową.
- Możesz nosisz worek z moimi
narzędziami.
Dzióbacki z nieopisaną radością
przyjął od skoczka jego tobołek. Wciąż nie mógł uwierzyć w swoje szczęście. Oto
spełniały się jego najskrytsze marzenia.
- Proponuję zacząć od
przeczesania pokoju Hayboecka. - Zwrócił się do Andersa Severin. Norweg zgodził
się z nim i razem udali się do austriackiej sypialni. Oczywiście gromadka
gapiów ruszyła za nimi; patrzenie na cuda, jakich dokonał SuperBardal było
zawsze niesamowitym przeżyciem.
Anders i Severin dokładnie przeszukali
pokój, zacząwszy od walizek zawodników, skończywszy na tak popularnej wśród
Austriaków przestrzeni pod łóżkiem. I to właśnie tam Freund znalazł podejrzanie
znajomo wyglądający papierek po miętówce. Blondyn nie miał żadnych wątpliwości,
co do osoby, która go tam, zapewne przez nieuwagę, pozostawiła, albowiem tylko
jeden człowiek jadł te ohydne cukierki pachnące gorzej od studzienki
kanalizacyjnej.
Wank!
Sevi znalazł się między młotem a
kowadłem. Co robić? Zdradzić własnego przyjaciela? Uchronić go? Z bolącym
sercem Niemiec podjął decyzję. Litera prawa musi wygrać.
Dlaczego Wanki dopuścił się przestępstwa? Oh warum?
- To Andreas Wank. - Orzekł
wreszcie Severin, nawet nie podnosząc wzroku z nad podłogi. Było mu wstyd za
własnego przyjaciela.
- Dawidzie, tomahawk. -
Powiedział spokojnym głosem Bardal.
Kubacki ze swoistym wzruszeniem
i niesamowitą podniosłością wyciągnął z worka małą siekierkę i niemal z
namaszczeniem podał ją swojemu idolowi.
Severin ze strachem spojrzał na
broń.
- Andersie...?
- To koniecznie, Severinie.
Chodźmy.
I poszli.
***
Andreas Wank kończył upychać
makaron pod łóżkiem Romana Koudelki, gdy jego uszów dobiegł znajomy głos. Wziął
z szafki Czecha szklankę i przyłożywszy ją do drzwi, zaczął nasłuchiwać. Szybko
wydedukował, że korytarzem szedł Severin w towarzystwie Bardala.
- Wanki, to tak naprawdę dobre
stworzenie. Nie mam pojęcia, dlaczego tak karygodnie postąpił.
- Ta niemiecka krew, pff.
- Ziemniaczku drogi, proszę,
poskrom swoje nacjonalistyczne poglądy.
- Wierzę w stereotypy, co
chcesz.
- W horoskopy może również?
- Oczywiście. Rano przeczytałem,
że uratuję ludzkość i proszę, co robię? Ratuję ludzkość! A przynajmniej tą
trzymającą kciuki za Hayboecka.
- A co pisali o rybach?
O Pointnerze Krzyczący i Koflerze Klatą Świecący, czy to Dzióbacki?, zdziwił się Wank. Nie
myślał, że Sevik weźmie sobie do pomocy aż tylu ludziów. Przecież sam dałby
radę, jest najlepszym z najlepszych.
- Hmmm, że spotka cię przygoda
życia. I żebyś uważał na włosy.
- Świetna mi tam przygoda życia.
Janek mnie zdradził, mi świat przed oczami wiruje i chodzę pokonując wszystkie
prawa grawitacji, a we włosach mam mannery! W dodatku zaprzyjaźniłem się z
Tomem Hilde, więc moja nienaganna reputacja legła w gruzach, delikatnie mówiąc.
I nie chcę myśleć o tym, z jak ogromnym kacem się rano obudzę.
- Typowy Polak.
- Dawidze, doprawdy, zachowuj
się profesjonalnie. Mamy robotę do zrobienia.
- Okej.
Jeszcze przez chwilę Wanki
słyszał oddalający się tupot stóp, po czym z powrotem na korytarzu zapanowała
cisza. Niemiec odetchnął z ulgą i opuścił pokój Czecha. Niech Walterowi będą
dzięki, że Wieżowiec nie został przyłapany na gorącym uczynku. Teraz został mu
do spełnienia jeden punkt z jego listy: zniknąć.
*
- Nikogo nie ma.
- Niemożliwe. Wprawdzie Wanki
mówił, że ma coś do załatwienia, ale myślałem, że chodzi mu o sen. Gdyby mógł,
przespałby życie.
- Uciekł. Czyli naprawdę to
zrobił.
Severin westchnął ciężko, po
czym usiadł na łóżku Andreasa. Wszystkie poszlaki wskazywały, że to Wank
dokonał tak strasznej zbrodni, a Freund przecież nie mógł kłócić się z tak
oczywistymi wskazówkami. Ale... Coś mu nie pasowało. Bo Wanki, mimo nielicznych
grymasów i złości, był potulny jak baranek, który najchętniej przytuliłby
każdego człowieka na świecie. Wtem łapka Severina na coś natrafiła. Mężczyzna
niechętnie podniósł jakąś klejącą się od miętówek kartkę, na której ktoś kurzym
pismem napisał informację, która zatrzęsła światem Severinem. To nie mogła być
prawda, po prostu nein.
- SuperBardalu, mamy problem.
Andreas Wank został porwany przez porywacza makaronu...
*********
O Severinie wkładki gryzący i tak pięknie Kryształową Kulę wznoszący, w jakich bólach i mękach ten rozdział został pisany, to chyba nikt się nie dowie. Ale jest! Bylejaki i krótki, ale jest. Z następnym może będzie łatwiej.
A tymczasem Wam, moje najdroższe chciałam złożyć najserdeczniejsze życzenia. Żebyście przeżyły święta w przyjemnej, rodzinnej atmosferze, żeby śnieg przestał sypać z nieba (gdzie był, jak były skoki w Polsce?) oraz by zajączek był hojny. Wesołego jajka!
hahaha czyli to Bardal wymyślił kwestię potknąłeś się o próg? :D
OdpowiedzUsuńkocham rozdział jak wszystkie pozostałe, powinni Ci dać Nobla za to opowiadanie, bo potrafi mi one poprawić humor jak żadne inne :D
pozdrawiam i weny życzę :*
Podejrzewam, że wymieniłaś i tak jedynie niewielką garstkę zasług Poteta, bo taki typ nie nosi się ze swoimi dokonaniami, a ma ich zawsze sporo. No ale że jest autorem kwestii "potknąłeś się o próg?!" to się nie spodziewałam!
OdpowiedzUsuńI nie wiem dlaczego, ale najbardziej w tym rozdziale moją uwagę przykuł Tom Hilde rozkładający ramiona w geście ~przecież to oczywiste!~ - normalnie go widzę przed oczami, widzę jego minę i płaczę ze śmiechu, bo to tak potwornie do niego pasuje!
A winny jest oczywiście Fannemel. Chociaż to by było zbyt łatwe, może jednak to maleństwo nie jest bezkresnym złem? Hm, nie no, zaskoczysz nas rozwiązaniem. Może Schlierenzauer z zazdrości o formę Hayboecka? Albo Kraft, żeby przywłaszczyć na dobre koszulkę lidera i wygrać TCS? Eee, a może Walter, bo był głodny i spragniony przytulasków Wankozaura? Kurczę nie wiem, opcji jest za wiele. Więc czekam na rozwiązanie!
Rozdział jak zawsze na poziomie, proszę nie gadać głupot! Idealny poprawiacz humoru!
Jaki byle jaki? Proszę mi tu głupot nie pisać! Pomińmy, że mi się tak cholernie tęskni za sezonem, kiedy coś czytam/piszę, no kurde. I tak, ten śnieg to się troszkę spóźnił, bo powinien spaść jakieś 3 miesiące temu, ale dobra, czas przejść do ważniejszej sprawy - czyli rozdziału. Jakie trio superbohaterów się zrobiło, ale i tak największym herosem jest oczywiście Ziemniak, którego liczne zasługi już wymienione zostały. Ale i tak najbardziej parsknęłam przy uśmiechającym się Ahonenie, bo przecież to człowiek o kamiennej twarzy jest :D. Halo, halo, czyżby ktoś naprawdę ośmielił się porwać Wankozaura? Czy to może Mister Przytulas nie chcąc dać się złapać tak kręci? Od zabaw, tańczenia i śpiewania do detektywistycznych zagadek... takie rzeczy tylko na sylwestrowej pacie ze skoczkami w Ga-Pa, nigdzie indziej!
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze 12/10, polecam i czekam na więcej. Wesołych i dużo weny! :*
Ej, ej, ej! Ja nie wiem, co ty masz do tego rozdziału. Jedyne, na co mogę ponarzekać, to, że boli mnie brzuch od śmiechu. A resztą? Panie, toż to tradycyjnie epickie!
OdpowiedzUsuńPo tych wszystkich nieziemskich zasługach wnioskuję, że nasz Ziemniaczek to nikt inny, tylko norweski bliźniak Chucka Norrisa. W końcu kto zasłużył się dla ludzkości bardziej niż Strażnik Teksasu, hm?
Przypomniałaś mi ten incydent z taśmą klejącą, to aż się za głowę złapałam. Bo to było jeszcze wtedy, kiedy Gregor był dla mnie wrogiem number one i z wrodzonej wredoty skakałam pod sufit, kiedy coś mu nie wychodziło. Moja mama wtedy do mnie, że biedny, a ja zacieszona z bananem na twarzy godnym Marinusa K. "I bardzo mu tak dobrze!" (ale co się dziwić, skoro wtedy miałam niespełna 13 lat?). Potrzebny był mi taki throwback, nawet po to, żeby się z siebie szczerze pośmiać.
A cóż wymyślił Wankozaurus Rex? Związał się i zamknął w pokoju Koudelki czy jakie inne licho?
Wesołych Świąt!
Krótki może jest, ale byle jaki? Nawet tak nie myśl! On jest genialny!
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa, jak potoczy się sprawa. Wank chyba za wszelka cenę chce zamazać wszystkie tropy, które prowadza do niego.
Czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam i życzę weny! :))
P.S. wpadniesz do mnie? :))
https://halloffame-ski.blogspot.com/
Buahahahahahahaha... Cudowny rozdzial. Nie wazne, ze krotki. I wcale nie jest byle jaki.
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta.
Pozdrawiam serdecznie i zycze duzo weny :*
Już Ci to pisałam na tt, ale pozwól, że się powtórzę: to opowiadanie naprawdę jest fantastyczne. Akurat ostatnio mam nie najlepszy humor, a tu bam! Taka bomba śmiechu! No bez kitu, prawie spadłam z krzesła, nawet nie wiem ile razy...D: tyle beki w jednym miejscu, już niezły kaloryferek na brzuchu zrobiłam, także jestem gotowa na sezon bikini.
OdpowiedzUsuńCzekam z utęsknieniem na kolejny rozdział. Mam nadzieję, że w opowiadaniu pojawią się jacyś Słoweńcy, bo np. taki Damjan czy Tepes junior mogliby wprowadzić kolejne dawki świetnego humoru. No ale to Twoja wizja, także tylko grzecznie proponuję ;) Serdecznie pozdrawiam :*