*breaking news*


niedziela, 5 kwietnia 2015

Dziewięć: na tropie zbrodni



- O Bardalu i jego kalesonach krążą legendy. Dlatego kupiłem podobne swojej córeczce.
- Cóż. - Tom chrząknął, próbując zdusić w sobie komentarz na temat mody dziewczęcej. - Nie od dzisiaj wiadomo, że Bardal to największy z największych. Wszakże kto jak nie on, tak popsuł Schlierenzauerowi zamek w kombinezonie, że nawet taśma klejąca nie pomogła? Kto zmusił samego Waltera Hofera do popierdzielania z siekierką? Kto zjadł wszystkie mannery Koflerowi, by ten spieprzył drużynówkę? Kto zdradza wszystkie tajemnice Tadziowi ze skijumping? Kto wymyślił kwestię "Potknąłeś się o próg" do reklamy Play'a?
- To był Anders? - Zdziwił się Jasiek, nagle nabierając do tego skaczącego Ziemniaczka ogromnego sentymentu. - Toż to kwestia mojego życia! Krążą plotki, że dzięki niej otrzymam w tym roku Oscara!
Hilde tylko rozłożył ręce z miną "Przecież to oczywiste".
- Ponoć Bardal był pierwszym człowiekiem, który rozśmieszył Ahonena. - Wyszeptał Rune, nadając całej sytuacji podniosłości. - I to on podpowiedział Kotowi jak ułożyć grzywcię, by leciały na niego gimhotki.
- Człowiek o tysiącu twarzy! - Podsumował krótko Fettner.
- Czyli to nie takie dziwne, że Severin akurat do niego pobiegł. - Jasiek powoli zaczynał rozumieć całą sytuację. Sevi, jako najbardziej prawy obywatel świata i Bardal - superbohater w ciele zwykłego skoczka, to mistrzowski duet, któremu nawet mroczne niczym Fannisowe spojrzenie zagadki nie straszne. Z taką ekipą Hayboeck musiał odzyskać swój makaron, innego wyjścia po prostu nie było.
- Więc... Co było dalej? - Jasiek nawet nie próbował kryć zaciekawienia. Rozparł się wygodniej na ławce i popijając mocną kawę w skupieniu słuchał opowieści, jaką skryła sylwestrowa noc.

***

- Michaelu Hayboeck, zaprawdę powiadam, twój makaron zostanie uratowany.
Michi poderwał do góry głowę, nie wierząc własnym oczom. Oto sam Bardal w swoim czadowym stroju Supermana stał przed nim w całej swojej cudownej okazałości i obiecywał uratowanie jego makaronu. W cieniu Andersa skromnie chował się Freund, nawet nie próbując przyćmić blasku Norwega. Nagle nadzieja rozbudziła serce Hayboecka; chłopak słyszał różne opowieści o niesamowitych czynach tego nadludzkiego Ziemniaka i wiedział, że jeśli Bardal się czegoś podejmie to nie spocznie, póki nie osiągnie wyznaczonego celu. I jeszcze ma do pomocy Sevika! Michi mógł odetchnąć z ulgą.
- Nie wierzę! Dożyłem momentu, kiedy na własne oczy zobaczę SuperBardala w akcji! - Dejvi rzucił na stół swoje karty, po czym, onieśmielony podszedł do Norwega. - Czy mogą ci jakkolwiek pomóc?
Bardal kiwnął głową.
- Możesz nosisz worek z moimi narzędziami.
Dzióbacki z nieopisaną radością przyjął od skoczka jego tobołek. Wciąż nie mógł uwierzyć w swoje szczęście. Oto spełniały się jego najskrytsze marzenia.
- Proponuję zacząć od przeczesania pokoju Hayboecka. - Zwrócił się do Andersa Severin. Norweg zgodził się z nim i razem udali się do austriackiej sypialni. Oczywiście gromadka gapiów ruszyła za nimi; patrzenie na cuda, jakich dokonał SuperBardal było zawsze niesamowitym przeżyciem.
Anders i Severin dokładnie przeszukali pokój, zacząwszy od walizek zawodników, skończywszy na tak popularnej wśród Austriaków przestrzeni pod łóżkiem. I to właśnie tam Freund znalazł podejrzanie znajomo wyglądający papierek po miętówce. Blondyn nie miał żadnych wątpliwości, co do osoby, która go tam, zapewne przez nieuwagę, pozostawiła, albowiem tylko jeden człowiek jadł te ohydne cukierki pachnące gorzej od studzienki kanalizacyjnej.
Wank!
Sevi znalazł się między młotem a kowadłem. Co robić? Zdradzić własnego przyjaciela? Uchronić go? Z bolącym sercem Niemiec podjął decyzję. Litera prawa musi wygrać.
Dlaczego Wanki dopuścił się przestępstwa? Oh warum?
- To Andreas Wank. - Orzekł wreszcie Severin, nawet nie podnosząc wzroku z nad podłogi. Było mu wstyd za własnego przyjaciela.
- Dawidzie, tomahawk. - Powiedział spokojnym głosem Bardal.
Kubacki ze swoistym wzruszeniem i niesamowitą podniosłością wyciągnął z worka małą siekierkę i niemal z namaszczeniem podał ją swojemu idolowi.
Severin ze strachem spojrzał na broń.
- Andersie...?
- To koniecznie, Severinie. Chodźmy.
I poszli.

***

Andreas Wank kończył upychać makaron pod łóżkiem Romana Koudelki, gdy jego uszów dobiegł znajomy głos. Wziął z szafki Czecha szklankę i przyłożywszy ją do drzwi, zaczął nasłuchiwać. Szybko wydedukował, że korytarzem szedł Severin w towarzystwie Bardala.
- Wanki, to tak naprawdę dobre stworzenie. Nie mam pojęcia, dlaczego tak karygodnie postąpił.
- Ta niemiecka krew, pff.
- Ziemniaczku drogi, proszę, poskrom swoje nacjonalistyczne poglądy.
- Wierzę w stereotypy, co chcesz.
- W horoskopy może również?
- Oczywiście. Rano przeczytałem, że uratuję ludzkość i proszę, co robię? Ratuję ludzkość! A przynajmniej tą trzymającą kciuki za Hayboecka.
- A co pisali o rybach?
O Pointnerze Krzyczący i Koflerze Klatą Świecący, czy to Dzióbacki?, zdziwił się Wank. Nie myślał, że Sevik weźmie sobie do pomocy aż tylu ludziów. Przecież sam dałby radę, jest najlepszym z najlepszych.
- Hmmm, że spotka cię przygoda życia. I żebyś uważał na włosy.
- Świetna mi tam przygoda życia. Janek mnie zdradził, mi świat przed oczami wiruje i chodzę pokonując wszystkie prawa grawitacji, a we włosach mam mannery! W dodatku zaprzyjaźniłem się z Tomem Hilde, więc moja nienaganna reputacja legła w gruzach, delikatnie mówiąc. I nie chcę myśleć o tym, z jak ogromnym kacem się rano obudzę.
- Typowy Polak.
- Dawidze, doprawdy, zachowuj się profesjonalnie. Mamy robotę do zrobienia.
- Okej.
Jeszcze przez chwilę Wanki słyszał oddalający się tupot stóp, po czym z powrotem na korytarzu zapanowała cisza. Niemiec odetchnął z ulgą i opuścił pokój Czecha. Niech Walterowi będą dzięki, że Wieżowiec nie został przyłapany na gorącym uczynku. Teraz został mu do spełnienia jeden punkt z jego listy: zniknąć.

*

- Nikogo nie ma.
- Niemożliwe. Wprawdzie Wanki mówił, że ma coś do załatwienia, ale myślałem, że chodzi mu o sen. Gdyby mógł, przespałby życie.
- Uciekł. Czyli naprawdę to zrobił.
Severin westchnął ciężko, po czym usiadł na łóżku Andreasa. Wszystkie poszlaki wskazywały, że to Wank dokonał tak strasznej zbrodni, a Freund przecież nie mógł kłócić się z tak oczywistymi wskazówkami. Ale... Coś mu nie pasowało. Bo Wanki, mimo nielicznych grymasów i złości, był potulny jak baranek, który najchętniej przytuliłby każdego człowieka na świecie. Wtem łapka Severina na coś natrafiła. Mężczyzna niechętnie podniósł jakąś klejącą się od miętówek kartkę, na której ktoś kurzym pismem napisał informację, która zatrzęsła światem Severinem. To nie mogła być prawda, po prostu nein.
- SuperBardalu, mamy problem. Andreas Wank został porwany przez porywacza makaronu...


*********

O Severinie wkładki gryzący i tak pięknie Kryształową Kulę wznoszący, w jakich bólach i mękach ten rozdział został pisany, to chyba nikt się nie dowie. Ale jest! Bylejaki i krótki, ale jest. Z następnym może będzie łatwiej.
A tymczasem Wam, moje najdroższe chciałam złożyć najserdeczniejsze życzenia. Żebyście przeżyły święta w przyjemnej, rodzinnej atmosferze, żeby śnieg przestał sypać z nieba (gdzie był, jak były skoki w Polsce?) oraz by zajączek był hojny. Wesołego jajka!


7 komentarzy:

  1. hahaha czyli to Bardal wymyślił kwestię potknąłeś się o próg? :D
    kocham rozdział jak wszystkie pozostałe, powinni Ci dać Nobla za to opowiadanie, bo potrafi mi one poprawić humor jak żadne inne :D
    pozdrawiam i weny życzę :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Podejrzewam, że wymieniłaś i tak jedynie niewielką garstkę zasług Poteta, bo taki typ nie nosi się ze swoimi dokonaniami, a ma ich zawsze sporo. No ale że jest autorem kwestii "potknąłeś się o próg?!" to się nie spodziewałam!
    I nie wiem dlaczego, ale najbardziej w tym rozdziale moją uwagę przykuł Tom Hilde rozkładający ramiona w geście ~przecież to oczywiste!~ - normalnie go widzę przed oczami, widzę jego minę i płaczę ze śmiechu, bo to tak potwornie do niego pasuje!
    A winny jest oczywiście Fannemel. Chociaż to by było zbyt łatwe, może jednak to maleństwo nie jest bezkresnym złem? Hm, nie no, zaskoczysz nas rozwiązaniem. Może Schlierenzauer z zazdrości o formę Hayboecka? Albo Kraft, żeby przywłaszczyć na dobre koszulkę lidera i wygrać TCS? Eee, a może Walter, bo był głodny i spragniony przytulasków Wankozaura? Kurczę nie wiem, opcji jest za wiele. Więc czekam na rozwiązanie!
    Rozdział jak zawsze na poziomie, proszę nie gadać głupot! Idealny poprawiacz humoru!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jaki byle jaki? Proszę mi tu głupot nie pisać! Pomińmy, że mi się tak cholernie tęskni za sezonem, kiedy coś czytam/piszę, no kurde. I tak, ten śnieg to się troszkę spóźnił, bo powinien spaść jakieś 3 miesiące temu, ale dobra, czas przejść do ważniejszej sprawy - czyli rozdziału. Jakie trio superbohaterów się zrobiło, ale i tak największym herosem jest oczywiście Ziemniak, którego liczne zasługi już wymienione zostały. Ale i tak najbardziej parsknęłam przy uśmiechającym się Ahonenie, bo przecież to człowiek o kamiennej twarzy jest :D. Halo, halo, czyżby ktoś naprawdę ośmielił się porwać Wankozaura? Czy to może Mister Przytulas nie chcąc dać się złapać tak kręci? Od zabaw, tańczenia i śpiewania do detektywistycznych zagadek... takie rzeczy tylko na sylwestrowej pacie ze skoczkami w Ga-Pa, nigdzie indziej!
    Rozdział jak zawsze 12/10, polecam i czekam na więcej. Wesołych i dużo weny! :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Ej, ej, ej! Ja nie wiem, co ty masz do tego rozdziału. Jedyne, na co mogę ponarzekać, to, że boli mnie brzuch od śmiechu. A resztą? Panie, toż to tradycyjnie epickie!
    Po tych wszystkich nieziemskich zasługach wnioskuję, że nasz Ziemniaczek to nikt inny, tylko norweski bliźniak Chucka Norrisa. W końcu kto zasłużył się dla ludzkości bardziej niż Strażnik Teksasu, hm?
    Przypomniałaś mi ten incydent z taśmą klejącą, to aż się za głowę złapałam. Bo to było jeszcze wtedy, kiedy Gregor był dla mnie wrogiem number one i z wrodzonej wredoty skakałam pod sufit, kiedy coś mu nie wychodziło. Moja mama wtedy do mnie, że biedny, a ja zacieszona z bananem na twarzy godnym Marinusa K. "I bardzo mu tak dobrze!" (ale co się dziwić, skoro wtedy miałam niespełna 13 lat?). Potrzebny był mi taki throwback, nawet po to, żeby się z siebie szczerze pośmiać.
    A cóż wymyślił Wankozaurus Rex? Związał się i zamknął w pokoju Koudelki czy jakie inne licho?
    Wesołych Świąt!

    OdpowiedzUsuń
  5. Krótki może jest, ale byle jaki? Nawet tak nie myśl! On jest genialny!
    Jestem ciekawa, jak potoczy się sprawa. Wank chyba za wszelka cenę chce zamazać wszystkie tropy, które prowadza do niego.
    Czekam na kolejny rozdział. Pozdrawiam i życzę weny! :))
    P.S. wpadniesz do mnie? :))
    https://halloffame-ski.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Buahahahahahahaha... Cudowny rozdzial. Nie wazne, ze krotki. I wcale nie jest byle jaki.

    Czekam na nexta.

    Pozdrawiam serdecznie i zycze duzo weny :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Już Ci to pisałam na tt, ale pozwól, że się powtórzę: to opowiadanie naprawdę jest fantastyczne. Akurat ostatnio mam nie najlepszy humor, a tu bam! Taka bomba śmiechu! No bez kitu, prawie spadłam z krzesła, nawet nie wiem ile razy...D: tyle beki w jednym miejscu, już niezły kaloryferek na brzuchu zrobiłam, także jestem gotowa na sezon bikini.
    Czekam z utęsknieniem na kolejny rozdział. Mam nadzieję, że w opowiadaniu pojawią się jacyś Słoweńcy, bo np. taki Damjan czy Tepes junior mogliby wprowadzić kolejne dawki świetnego humoru. No ale to Twoja wizja, także tylko grzecznie proponuję ;) Serdecznie pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń