- Jak ktoś mógł porwać Wankiego?
- Też się nad tym głowię.
Przecież nikt przy zdrowych zmysłach kasiorki za niego nie zapłaci, a bez
Andreasa o wiele spokojniej jest w niemieckim teamie. Schusta pewnie ucieszył
się jak Freund po dobrym żuciu.
Alexander Stoeckl był właśnie w
drodze ku gnieździe trenerskiemu, kiedy zatrzymał go głos swojego podopiecznego.
Trener skończył przeżuwać bułkę i obtarłszy rękawem usta, skierował swoje kroki
ku Kółku Podwórkowych Plotkar. Widok Hildełowej twarzy sprawił, że z Papowego
umysłu szybko ulotniła się myśl o serii próbnej i o tym, że za minutę osiem
będzie musiał machnąć chorągiewką pierwszemu ze swoich skoczków, a przed oczami
stanęło mu kilka zdjęć, które budziły w zazwyczaj łagodnym Alexandrze chęć
mordu na osobie Toma.
- Tomie Hilde, tłumacz się. -
Zagrzmiał ostrym barytonem, zatrzymując się obok norweskiego skoczka i rzucając
mu mrożące krew w żyłach spojrzenie godne Fannemela. - Dostałem twoje snapy!
Tom, który przecież znany jest z
tego, że smaku wstydu nie zna, jakby zażenował się zaistniałą sytuacją i
spuścił smętnie głowę. Dobrze wiedział, co trener zobaczył na snapach od niego
i zdecydowanie nie był z tego dumny. To stawiało go w niezbyt dobrym świetle, a
przecież chciał, by Stoeckl spojrzał na niego, jak na kogoś, kto nie jest tylko
imprezowiczem i zawodowym wyrywaczem lasek. Halo, tutaj ważyła się jego
przyszłość w drużynie!
Na pudełko Evensena, dlaczego musiałem wysłać mu te snapy???
- To nie tak, jak trener myśli.
- Wydukał, spuszczając głowę.
- A jak? Niby to nie przez was
ta winda na skoczni chodzi dzisiaj jakby chciała, a nie mogła?
- Ja opowiem! - Delta, jako
pierwszy prymus drużyny norweskiej już uniósł rękę gotowy opowiedzieć Papie
wszystko, co zdarzyło się poprzedniej nocy, choć sam był we wszystko
zamieszany. Jednak chłopak uznał, że przyznanie się do win będzie potraktowane
ulgowo i jedynie przyniesie mu samych zysków.
- Także słucham.
I Velta zaczął opowiadać.
***
- Wiecie co? Ja nie mogę żyć w
takiej nieświadomości. Chcę wiedzieć, co się stało! - Janek rzucił karty na
stół i założywszy ręce na piersiach, obdarzył kolegów twardym spojrzeniem.
Hilde tylko prychnął pod nosem,
a Schlierenzauer spojrzał na Ziobrę z rozbawieniem.
- Wyduś to z siebie. Jesteś
zazdrosny.
Jan poczerwieniał na twarzy,
upodobniając się kolorystycznie do pomidora dojrzewającego w hiszpańskim słońcu.
Mimo to zaprzeczył ruchem głowy.
- O co niby?
- O to, że Dejvi pomaga
SuperBardalowi, a ty nie. - Gregi posłał Polakowi zwycięskie spojrzenie, dumny
z tego, że tak szybko dobrał się myśli skoczka i rozebrawszy je, dotarł do tych
najintymniejszych. Może i był z jedną kobietą od... cóż, dawna, ale to wcale
nie znaczyło, że Schlieri wypadł z gry i nie potrafił już nawet włożyć ręki pod
inną spódniczkę.
- Bzdura.
- Ma rację. Jesteś zazdrosny. I
zły na Dawida za to, że wymyśla jakieś problemy i nie umie ci wybaczyć. -
Poparł Schlierenzauera Manuel.
- Ale i na to znajdzie się rada.
- W tym miejscu postanowił wtrącić się Tom. - Co prawda, mamy mały konflikt
interesów, w końcu grasz w przeciwnej drużynie, ale powiedzmy, że za małą
opłatą...
- Do rzeczy.
Norweg błysnął zębami w firmowym
uśmiechu, już czując w rękach słodki ciężar swojej nagrody. O tak, Tom Hilde
doskonale potrafił zagrać tak, by każdy tańczył do jego melodii. Może wyjąwszy
Veltę, on był w tej kwestii niereformowalny. Do dzisiaj. Cholerny Schlierenzauer. Czy on zawsze musi wygrywać?
- Flaszka polskiej wódki i masz
mają pomoc.
Ziobro przez chwilę lustrował
spokojną twarz norweskiej skoczka, próbując prześwietlić jego zamiary. Jednak
znał uwielbienie Toma do polskiej wódki, dlatego wyciągnął do niego dłoń.
- Zgoda.
I tak powstała konkurencyjna
jednostka Ochotniczego Pogotowania Rzeczy Straconych.
***
- Niemożliwe, że za tym
wszystkim stoi Wank. Co prawda, lubi krzywdzić bandy reklamowe, ale nie ludzi.
Na litość Kruczkowską, co z tym światem jest nie tak?
Tom wzniósł oczy do nieba,
zirytowany naiwną wiarą Jaśka w ludzkość. Czas pozbawić młokosa złudzeń. W
końcu ileż można żyć w mydlanej bańce, gdzie wszystko jest biało-czarne? Świat
nigdy taki nie był i nigdy nie będzie, ot co.
- Info od Bardala, wierz lub
nie, ale tak jest. Wank jest winny.
- Pewnie pozazdrościł
Hayboeckowi Krafta. Każdy chciałby mieć w swoim życiu takiego Stefana, którego
można by było przytulać, ile wlezie. Raj dla Wanka. - Stwierdził Rune, kiwając
smutno głową. - Cieszę się, że nikt nie pozazdrościł mi Fanniska i nie ukradł
mu zapasów brunostu. Znaczy... Wtedy, kiedy wszystko było jeszcze okej.
Fannemel prychnął, po czym nie
omieszkał się posłać Żółwiowi swojego sławnego hejterskiego spojrzenia.
- Na nic twoje słowa, kolego.
Stan wojny trwa.
Velta wzruszył jedynie ramionami
z miną "tylko próbowałem" i powrócił do picia swojego piwa (które
chłopcy sobie przytargali tak na poprawę myślenia).
Wtem do pokoju wpadł niczym
wicher rodem ze skoczni w Kuusamo Fettner, który został wcześniej oddelegowany
na zwiady. W końcu nikt nie ma takich dojść jak Manuel Fettner, człowiek
wiedzący o każdym kichnięciu Martina Kunzle i znający każdą słabość Jana
Matury.
- Alarm! Alarm! - Zawył. -
Porwali Wieżowca.
- Ale jak to?
- O kurańko.
- I cały plan poszedł się
jebaa...
- Nie przeklinaj przy mnie.
- A tak, zapomniałem, jakie to
mistrzowskie uszy bywają wrażliwe.
- Zazdrośnik.
- Bufon.
- Rozpustnik
- Heeej, ogarnijcie dupy, mamy
sprawę do załatwienia.
- Myślcie, jak porywacze. Gdzie
można przetrzymywać takiego wysokiego skoczka. - Fettner postanowił przejąć
stery. - Fannis, ty chodzące epicentrum zła i mhroczności, gdzie byś schował
Wankiego?
Fannemel, usłyszawszy
komplement, jakim obdarował go Austriak, napuszył się niczym paw i z własnego
szczęścia aż urósł o kilka centymetrów. Cieszył się, gdy ludzie zauważali
potencjał, jaki w sobie miał i jaki miał w planach jeszcze nie raz wykorzystać.
O tak, świat będzie u jego stóp i nie zmieni tego nawet Jego Mość Walter Hofer.
- Pewnie gdzieś na skoczni. -
Nonszalancko wzruszył ramionami, próbując zachować rezon. - Kto by tam szedł w
środku nocy?
- Tylko ten, kto lubi
fajerwerki. Wiecie, jak świetnie niebo musi wyglądać stamtąd? - Velta uśmiechnął
się do własnych wyobrażeń.
- A wiecie, kto lubi fajerwerki?
- Jasiek przełknął głośno ślinę, przypominając sobie pewną rozmowę, jaką
niegdyś odbył przy wódce i śledziku. - Wank.
- Nasza zajebista dedukcja aż
mnie onieśmiela. - Hilde zaklaskał dłońmi radośnie niczym dziecko czekającego
na urodzinowy prezent. - No to chodźmy.
***
Do północy zostało zaledwie
kilkanaście minut. Każdy ze skoczków bez wątpienia chciałby być w innym miejscu
i z innymi ludźmi, ale skoro sytuacja zmusiła ich do udania się w stronę Grosse
Olympiaschanze i ocalenia ludzkości... Czasami po prostu trzeba ponad swoje
potrzeby przedłożyć potrzeby ogółu.
Jednak wciąż mając gdzieś w
głowie myśl, że to nie jest noc jak każda inna, drużyna B postanowiła, że w
międzyczasie poświętuje rychłe przyjście 2015 razem z Panem Tadeuszem, którego
Janek wspaniałomyślnie wykradł Sobczykowi.
- W 2015 zostanę mistrzem
świata! - Oświadczył poważnie Delta, stojąc na jakimś kamieniu i patrząc się z
wyższością na resztę.
- Chyba w grze w kółko i krzyżyk.
- Zadrwił Tom, na co Rune obruszył się wielce i zszedłszy ze swojego
pseudo-podestu, smętnie zwiesił ramiona.
Ziobro postanowił nieco podnieść
Żółwia na duchu.
- Rune, powinieneś porozmawiać z
Dejvim. On też jest niedoceniany.
- Ja jeszcze im wszystkim pokażę.
- Wysyczał Norweg i zacisnął dłonie w pięści. O tak, ci parszywi pff
przyjaciele jeszcze będą pić za jego zdrowie i jego medale, on już tego
dopilnuje. I wtedy zdziwią się, gdy usłyszą, kto zaśmieje się ostatni! Jak żółwie kocham, tak będzie!
- A ty, Janie? Co zrobisz w
2015? - Zwrócił się do Polaka Kofler.
Skoczek zamyślił się. Miał wiele
planów na ten nadchodzący rok. Musiał wyremontować pokoik dla córeczki,
wymyślić jak ozdobić kask na mistrzostwa, co by wszyscy go podziwiali, chcąc
potem, aby Jasiek też im takie czadowe malunki na kaskach robił (a wiadomo - pampersy
drogie, przydałby się jakiś dodatkowy dochód). Jednakże w tej chwili jego
największym marzeniem była tylko jedna osoba, która rozumiała go jak nikt inny
i która zawsze służyła mu radą, browarkiem i ramieniem, na którym mógłby się
wypłakać, gdy wszystko zaczynało się walić i zamieniać w proch.
- W 2015 pogodzę się z Dejvim. -
Powiedział na głos, z trudem powstrzymując cisnące się do oczu łzy. Tak bardzo
brakowało mu tego rozczapirzonego blondasa, że serce mu się krajało, a żołądek
skręcał się nielitościwie.
Gdy tylko się pogodzimy, wyściskam go jak Wank swoich ziomków. Zasłużył
na to! A ja tak rzadko mu mówię, ile dla mnie znaczy. Niedziwne, że zwątpił we
mnie i w moją przyjaźń.
- A ja się ustatkuję! -
Wykrzyknął rezolutnie Hilde i mocniej przytulił już prawie pustą butelkę,
rozkoszując się zdziwionymi spojrzeniami reszty. - Oczywiście żartuję, haha. -
Dodał po chwili, śmiejąc się ze swojego kawału tak głośno, jakby usłyszał co
najmniej suchary Strasburgera.
Schlierenzauer prychnął.
- Każdy wie, że do końca swego marnego żywotu będziesz lowelasem z piątką kotów i chorobą weneryczną. - Austriak
obdarzył Toma lodowatym spojrzeniem.
- Ej, ej, ej. - Fannemel pchnął
Gregora. - Tylko ja mogę patrzeć na Hildeła w ten sposób.
Gregor ponownie prychnął i - dla
lepszego efektu - teatralnie wywrócił oczami. Norwegowie! Więcej z nimi problemów niż pożytku. A zachowują się jakby
z cyrku uciekli. Nic tylko by się bili. Ale ich ten Stoeckl rozpuścił,
normalnie ręce i narty opadają. Zwykła hołota, ot co!
Skoczkowie wreszcie dotarli na skocznię. Upewniwszy się, że nikt nie chował się i nikt nikogo nie chował w
domkach dla zawodników, zgodzili się, że trzeba przeszukać pomieszczenie dla
skoczków oraz okolice belki startowej.
- Gorzej, gdy ktoś zabrał lasię
na romantyczną randkę na belkę... Oh wait, przecież są z nami dwaj najwięksi
absztyfikanci. - zaszydził Gregor, znacząco patrząc na Hilde i Fettnera. -
Pewnie wasze małe mózgi zapchane rozpustnymi myślami nie znają słowa absztyfikant, więc dla waszej ciemnoty, ujmę to dosadniej:
zbereźnicy.
- A ja to co? - Oburzył się
Fannemel. Przecież rwie dziewczyny nie gorzej niż ogrodnik chwasty.
Wystarczyło, że skinął palcem, a przestrzeń wokół niego zapełniała się krótkimi
sukienkami i czerwonymi ustami. Także, jak można było go tak bezczelnie
pominąć?
- Co wy tu robicie?
Skoczkowie odwrócili się i aż
zamarli na chwilę. Oto przed nimi stali Bardal, Freund i Kubacki, a ich miny
nie zwiastowały niczego dobrego.
- Przyszliśmy się napić. -
Wybełkotał Hildeł i uniósł do góry pustą już flaszkę. - Romantyczne chlanie na
belce startowej. Gregory na to leci.
- Idiota.
- A ja mam inne zdanie. - Bardal
zmierzył spojrzeniem swoich drużynowych kumpli. Znał ich jak własne narty i ich
kłamstwa wyczuwał na kilometr. - Rune?
Velta zaczerwienił się po
koniuszki uszów, a Tom wiedział, że wpadli. Rune zawsze czuł respekt przed
SuperZiemniakiem, co wykluczało ukrywanie przed nim różnorakich faktów. Na
kalesony Pyry, przecież ten matoł opowiedział Andersowi nawet o swoich problemach
z suchą skórą na piętach!
- Chcemy tylko pomóc i znaleźć
Wanka.
No to po ptokach.
- Wracajcie do hotelu lub idźcie
się narąbać jak żule spod sklepu. Tę sprawę zostawcie superbohaterom.
- Nie. - Spokojnie zaprzeczył
Gregor. Jeśli Schlierenzauer chciał coś zrobić to nikt nie miał prawa mu w tym
przeszkodzić. Chłopak odwrócił się i wcisnął przycisk. Kiedy drzwi windy się
rozsunęły, wszedł do środka, a za nim cała hołota.
- Nie chcę nic mówić, ale tu
może jechać tylko cztery osoby, a nas jest... dziesięć? - Dawid oderwał wzrok
od instrukcji wiszącej tuż obok panelu z guziczkami i przesunął niepewnym
spojrzeniem po twarzach kolegów.
- Oj tam.
- Hej. - Tom wyciągnął z
kieszeni telefon. - Ustawcie się ładnie. Co to za pata bez przypałowych fot?
- Okej.
Skoczkowie zaczęli szczerzyć się
do telefonu Toma, jak Hofer na widok krótkofalówki i robić coraz głupsze miny.
Oczywiście Hilde musiała również powysyłać snapy, więc zrobiwszy zdjęcie, na
którym Fannis odpycha chcącego się przytulić Veltę, a Severin nerwowo żuje
swoje rękawiczki, podpisał je Winda
Wolińskiego i wysłał wszystkim swoim snapowym przyjaciołom. Gdy kręcił
filmik, który zamierzał wstawić na My Story, coś parsknęło i winda przestała sunąć
w górę.
- Oops, utknęliśmy.
- Mam klaustrofobię. - Wyszeptał
przerażony Dzióbacki i, aby nie przytulać się do Jaśka, który już rozłożył
ramiona, przytulił się do Severina. W końcu też Przyjaciel, nie?
- A wy jeszcze się nie
nauczyliście, że z moimi superkalesonami możecie czuć się bezpiecznie? - Bardal
westchnął zirytowany, po czym z całej siły przywalił w przyciski. Winda znowu
zaczęła jechać w górę, a Andersowi zabito brawo. Ten to jednak 12/10 jest.
W poczekalni nikogo nie było,
więc skoczkowie postanowili sprawdzić belkę. A tam działy się rzeczy, o którym
nie śniło się nawet Norwegom.
- No hejka. - Davide Bresadola
zamachał ręką, po czym dolał wina do swojej lampki. - Chcecie się poczęstować?
Colloredo nagotował makaronu jak dla wojska.
***********
No hejka. Przybyłam z rozdziałem. I patrzcie, więcej Jaśka i nawet Dejvi dostał kwestię do powiedzenia - postępy! Tak poza tym wciąż zapraszam TUTAJ, gdzie klimaty całkiem inne. I zachęcam do dzielenia się w komentarzach propozycjami, kto powinien pojawić się w dalszych patach. Nóż widelec, a natchnięcie mnie (PS. Często to się wam udaje!).
Bywajcie zdrowo i szczęśliwe. Bye. <3
O BOŻE ALE SIĘ SPŁAKAŁAM.
OdpowiedzUsuńCam, absolutnie Cię kocham, że w ten atmosferycznie pogodny dzień, jednak kompletną zamieć w duszy to dodałaś, bo już myślałam, że z mojego grumpy humorku nie wyjdę. I jak mówiłam, pozwolę sobie dziś cytować, ale ograniczę się znacznie, bo nie chce przeklejać prawie wszystkiego. Więc wybrałam dwa takie absolutne favy, a jeden z nich po zobaczeniu zdjęcia Fannisa - Gunthera nabrał nowego znaczenia.
1. "(...) absztyfikanci. - zaszydził Gregor, znacząco patrząc na Hilde i Fettnera. - Pewnie wasze małe mózgi zapchane rozpustnymi myślami nie znają słowa absztyfikant, więc dla waszej ciemnoty, ujmę to dosadniej: zbereźnicy.
- A ja to co? - Oburzył się Fannemel. Przecież rwie dziewczyny nie gorzej niż ogrodnik chwasty."
No widzę jego spękane okularki, koper pod nosem i zaczes (pewnie jakby miał odpowiednio długie włosy, to by je natapirował) oraz oburzenie wyrażone jednym okiem (dokładnie tym, w którym wypadło szkiełko od okularów. A ja wiem dlaczego. Żeby hejcić ofc).
Dołączam do tego wspomnienie o komplemencie dla Fannemela, jako że jest wszechzłem i mhrokiem tego świata. Absolutne karzełkowe favy!
2. "Oczywiście Hilde musiała również powysyłać snapy, więc zrobiwszy zdjęcie, na którym Fannis odpycha chcącego się przytulić Veltę, a Severin nerwowo żuje swoje rękawiczki, podpisał je Winda Wolińskiego i wysłał wszystkim swoim snapowym przyjaciołom." - bo winda Wolińskiego to klasyg i zawsze będzie miała specjalne miejsce w moim serduszku, tyle.
No, nie muszę chyba mówić, że płakałam mocno, śmiałam się jak porąbana (ewentualnie jak Hilde) i, NA PUDEŁKO EVENSENA, zrobiłaś mi dzień, przyrzekam.
I okazuje się, że najciemniej pod latarnią. Bo kto o powiązania z makaronem podejrzewałby Makaroniarza rodem z Makaronlandu?? Boże, ten to nie może swojej chcicy pohamować.
Ale moment, gdzie jest Wanki? Mam nadzieję, że nie przerobiono go na włoskie pulpeciki do sosu bolońskiego? Oh god. Przerażam samą siebie.
Kocham mocno, bardzo mocno! ♥
A moja propozycja na patę to: Włodek Szaranowicz. Adios!
UsuńŁojojoj, pomarłam ze śmiechu. Znowu. Jak zawsze. Za każdym razem, kiedy pojawia się nowa Pata to się zastanawiam, co tu się może jeszcze wydarzyć, ale makaron i winda Wolińskiego mnie zmiażdżyły totalnie. Jeszcze Dejvi tulący się do Seva, dobrały się dwa blondasy, nie ma co. A Jasiek sobie dalej smuta i chciałby mieć swojego kumpla z powrotem. Cholerka, no gdzie ten Wank się podział? Na mhroczne spojrzenie Fannemela - Cam, jesteś moim mistrzem.
OdpowiedzUsuńHeej :) To że blog jest wspaniały i że uśmiałam się, jak nigdy, to chyba pisać nie muszę, ale tak to sobie czytam, czytam, tyle picia, tyle afer, a gdzie Piotruś Żyła? Nie ma dobrych imprez bez Wiewióra! :D No to by chyba było na tyle xD Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńO matuchno kochana, jak zawsze genialnie i epicko :)
OdpowiedzUsuńZnów brak mi słów na komentarz. No, ale co ja mam tutaj pisać? Wszystko pięknie, ładnie i cacy, że mucha nie siada.
Czekam na kolejny rozdział.
Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo weny :* :* :*
Rozdział świetny jak zwykle, był Alex z bułką, więc bardzo mi się podobało xd
OdpowiedzUsuńNo i te snapy, naprawdę rozwaliło mnie to do reszty.
Czekam na ciąg dalszy i tak jak ostatnio, proponuję jakichś Słoweńców, mogłoby być interesująco... a i gratuluję pomysłu z Włochami, rzadko kiedy oni pojawiają się w fanfikach, a szkoda. Ciekawe, jak to się rozwinie :D Pozdrawiam xx
No i znowu - brak słów. Twój blog źle na mnie działa - nie mogę napisać komentarza :x
OdpowiedzUsuńGenialny! Pewnie się powtarzam, bo lubię. Trudno mi jest powiedzieć więcej, twoje opisy, porównania... Czapki z głów. Moim zdaniem, powinnaś wydać książkę i dostać za to Nobla. I wcale nie przesadzam ;)
Pozdrawiam i życzę weny! :*
Jestem i ja, sto lat za murzynami, ale na miejscu. Nie ma to jak dobra pata tuż przed jutrzejszym egzaminem (tak, stąd to spóźnienie). Po pierwsze to ja wiem, że Alexo taki strasznie światowy jest i na instagramie się swoimi chłopaczkami z kadry chwali, ale że i na snapie przesiaduje? No, no już wyobrażam sobie selfie w jego wykonaniu z dopiskiem 'scm please'. Po drugie nasze drogie Runo Leśne, jak powszechnie wiadomo, spełni swojej noworoczne postanowienia. No ale co z Zioberkiem? Mam nadzieję, że jemu się mimo wszystko uda dojść z Dzióbasem do porozumienia.
OdpowiedzUsuńA po trzecie to sprytny plan Wankozaurusa przerodził się w zagadkę kryminalną rodem z 'Ojca Mateusza'. Nie dość, że nie wiadomo gdzie sam winny się podział, to jeszcze, czy mi się tylko wydaje, czy Makaroniarze zdobyli towar spod łóżka Koudelki? Zrobiło się mhroczniej od spojrzenia Krasnala.
A ja mam taki pomysł, co by dodać tu Japońców. Bo jakoś wszyscy wszędzie ich brutalnie pomijają, a oni też powinni mieć coś od życia, chociaż by właśnie taką patę tak na poprawę humoru.
Przy okazji to ucieszyłam się jak dzika, że wpadłaś do mnie. Yupi yay! Dziękuję :)
Pozdrawiam :)