*breaking news*


niedziela, 22 marca 2015

Osiem: Prawi bohaterowie i Superwarzywka




- ... Więc poszedłem z Sevikiem na komisariat, wspierając go po drodze niemalże tak jak fundamenty wspierają całe budynki, a Walter Hofer nasz skoczny cyrk.
- Jeej, Wanki, pięknie się zachowałeś. Severin pewnie cieszy się, że ma tak wspaniałego przyjaciela. - Dejvi pokiwał głową z uznaniem. - Też kiedyś byłem takim przyjacielem dla Jaśka. A teraz... po tej nocy... właściwie nie wiem.
- Nie smutaj. Jak chcesz to mogę cię przytulić? - Andreas już wyciągał ramiona w stronę Kubackiego, gdy ten wstał z krzesła, by trochę pogimnastykować się przed skokiem. Nie chciał przytulać nikogo, kto nie był Jaśkiem lub Dawidową dziewczyną.
- Co się stało na komisariacie?
Wank zrobił zamyśloną minę, próbując przedrzeć się przez własne myśli o patatających jednorożcach i ślicznych skarpetkach dzierganych przez jego babcię do wspomnień z poprzedniej nocy.
- Pan komisarz w bardzo nieprzyjemny sposób wyśmiał Sevi'ego. A Sevi chciał się tylko zachować tak jak należy. Po tym jak zostaliśmy odprawieni z kwitkiem, Sevi ponownie się załamał, a ja musiałem go pocieszać. Czuł się taki zdemoralizowany, dlatego pomyślałem, że potrzebuje zrobić dobry uczynek...

***

Gdy Wanki patrzył na załamanego Sevika tulącego do siebie słoik ogórków i puszkę pasztetu, serduszko kroiło mu się na miliony części, a chęć przytulenia tego kochanego, zębiastego blondyna była jeszcze silniejsza niż zazwyczaj. Musiał więc coś zrobić, zanim Freund zapłacze się na śmierć. W jego umyśle już zaczął kreować się pomysł, dzięki któremu Severin odzyska szacunek do siebie samego.
- Idę do sklepu. Oddam to sam, skoro oddanie się w ręce pff sprawiedliwości nic nie dało. - Sevi pociągnął noskiem wciąż wyglądając jak siedem nieszczęść.
Wanki przygarnął skoczka do siebie.
- Przesyłam ci moje przytulasowe moce, a ja hasam załatwić coś hiperważnego.
- W środku nocy?
- Taak, przypomniałem sobie o czymś. Bądź dzielny, szczurku, wszystko będzie dobrze, zobaczysz.
Severin nie wydał się być przekonany.
- Nie wiem, jak ja będę żył z takim poczuciem winy.
- Dasz radę.
Wank jeszcze raz przytulił kumpla, po czym oddalił się szybko w tylko sobie znanym kierunku. Sevi wzruszył ramionami nieprzejęty dziwnym zachowaniem Wieżowca; znał go na tyle, że wiedział, iż Andreas jest jak marcowa pogoda i nigdy nie wiadomo, co przyniesie jego zmienna natura - słoneczny uśmiech czy gradowy grymas zakończony popsuciem bramki wyprowadzającej ze zeskoku? Czasami naprawdę lepiej nie wnikać.
Także Sevi wyruszył do sklepu, gdzie poprosił o natychmiastową rozmowę z kierownikiem tudzież inną ważną osobistością. Po dwudziestu minutach przyjął go w gabinecie zaspany pan z fryzurą na Elvisa Presleya i uśmiechem Marinusa Krausa.
- Spał pan? - Zapytał, dziwiąc się wielce zaspanemu kierownikowi. Wszakże był Sylwester, a do północy zostało już tylko kilkanaście minut.
- Co? Ach tak. Ale nieważne. - Mężczyzna machnął ręką, po czym ziewnął przeciągle. - Co pana do mnie sprowadza?
- Ukradłem to. - Severin spuścił skromnie oczy, czując jak czerwień oblewa jego policzki. Z przygniatającymi wyrzutami sumienia położył na biurku rzeczy, które przecież zupełnie nieświadomie wyniósł ze sklepu, po czym w zupełnym uniżeniu czekał na wyrok.
Kierownik najpierw obdarzył zdziwionym spojrzeniem ów produktu, po czym przeniósł wzrok na zarumienionego po koniuszki uszów blondyna. Jego mózg powoli otrząsał się z resztek snów, a jakieś przebłyski zdawały się głośno do niego przemawiać. W końcu tryumfująco wskazał na niego palcem i z iście dziecięcą euforią zaczął podskakiwać w miejscu.
- Pan to Severin Freund, Severin Freund to pan!
Sevik strzelił klasycznego facepalma. Człowiek się tutaj upokarza, wyznaje wszystkie grzechy jak na spowiedzi, a ten wyjeżdża z Severinem Freundem. Może jeszcze o autograf poprosi?
- Mógłbym autograf? I zdjęcie? Wie pan, mam taki telefon, którym można robić zdjęcia nawet, wie pan, przodem! Czego to dzisiaj ludzie nie wymyślą!
W blondynie aż się zagotowało. Czyżby znowu miało mu wszystko ujść płazem, tylko dlatego, że jest sławny, zdolny i śliczny? To dziwne, dotąd nieznane uczucie ogarnęło całym Severinie, każąc mu unieść pięść i mocnym sierpowym znokautować pana kierownika. I już Sevi unosił dłoń i już wykrzywiał twarz w brutalnym grymasie, gdy oto jakaś anielska jasność spłynęła na jego oczy, a on zrozumiał, jakim stanie się niegodziwcem, gdy uderzy tego pseudo Elvisa Krausa. Dlatego też dla zamaskowanie swych niecnych zamiarów skrępowany przeczesał dłonią swoje złote włosy, posyłając swojemu fanowi nikły uśmiech.
- Oczywiście. - Odrzekł uprzejmie, ustawiając się obok kierownika i czekając aż ten przybierze odpowiednią pozę. Zanim mężczyźnie udało się znaleźć swój lepszy profil, Sevi zdążył porozmyślać nad tym, co przed chwila miało miejsce. Olaboga, przecież on był o krok od stania się takim niegrzecznym, niesubordynowanym Harri Olli'm albo Schlierenzauerem z okresu buntu młodzieńczego! On! Sevi! Prawy obywatel przyświecający wszystkim swymi moralnymi zasadami. To przecież niedorzeczne i absurdalne. Aż Freundowi świat zatrząsł się w fundamentach. W przeciągu kilkunastu minut zaliczył półtorej upadku moralnego i to najgorszej klasy! Czy powinien się za to schłostać? Jaką pokutę powinien odmówić? Czy pielgrzymka na klęczkach do Częstochowy wszystko zadośćuczyni?
Niestety Sevik nie zdążył wyjść ze swojej depresji, bo oto kierownik wreszcie ustawił się prawidłowo, a obaj panowie mogli cyknąć sobie fotkę. Do tego symboliczny kieliszek szampana przegryziony mannerem i kilka odpowiedzi na dziwne pytania kierownika. A potem Sevi mógł odejść - bez poniesienia żadnej odpowiedzialności karnej jedynie z gigantycznymi wyrzutami sumienia i samohejtem większym od pewnego wysokiego Szwajcara.

***

Andreas Wank, odziawszy czarne odzienie, przemykał się po ciasnych korytarzach. Wcześniej zrobił bardzo dokładny wywiad środowiskowy i wiedział, że raczej nikt nie powinien przeszkodzić mu w jego misternej intrydze. Większość ludzi o tej porze balowała gdzieś, czekając na przybycie 2015 w procentami różnego gatunku w ręce. Także Wanki miał wolną drogę ku uratowaniu samoszacunku i moralności pana F.
Chłopak wreszcie znalazł pokój numer dwanaście. Dla upewnienia zastukał palcami w drzwi dwukrotnie, po czym przyłożył szklankę do drewnianej bariery i nasłuchiwał. Nic. Żadnego szmeru, szurania kapciami, pijackich prób wstania z łóżka. Wanki, zadowolony jak po dobrym przytulasie, wyjął ze swojego tajnego przybornika wytrych i metodami znanymi mu od niekoniecznie prawych i niezwiązanych z kryminałem ludzi, dostał się do pokoju, który to był przydzielony Hayboeckowi i Kraftowi.
Potem wszystko działo się bardzo szybko.
Wank bez problemu znalazł miejsce, w którym Michi przechowywał swój makaron. Z niemałymi wyrzutami sumienia spakował wszystko do czarnego worka, który pożyczył sobie ze schowka z miotłami, po czym uciekł, czekając aż Hayboeck odkryje, co się stało i spanikuje i wywołując wielką sensację wśród skocznej braci. A potem... a potem sprawę przejmie Severin Freund.

***

Hayboeck rwał sobie włosy z głowy, a Kraft próbował go uspokoić najróżniejszymi sposobami - od przekupowania mannerami zacząwszy a na polewaniu wódki skończywszy. Niestety nic nie dawało pożądanego rezultatu, a Michcio trząsł się jak w febrze, wciąż nie mogąc przestać myśleć o swoim makaronie.
- Gdzie go ostatni raz widziałeś? - Zapytał Hilde, przechadzając się wzdłuż pokoju. Tak, Tom Hilde z własnej i nieprzymuszonej woli postanowił pobawić się w detektywa i pomóc tej austriackiej niedołędze. Sam właściwie nie wiedział, dlaczego to robi. Jest Sylwester, a on zamiast rwać laski, śmiać się z Delty i pić Gorzką Żołądkową de Luxe, wciela się w świętego Franciszka i próbuje zbawić świat. Miał dwa podejrzenia albo a) alkohol już całkiem zniszczył jakiekolwiek pozostałości po jego mózgu, który - jak głoszą legendy - kiedyś posiadał albo b) na starość zmiękcza się jego serce.
Tom zdecydowanie wolał trzymać się wersji A. Bo tacy jak on nigdy się nie starzeją.
- Schowałem go pod łóżkiem.
Norweg prychnął.
- Dlaczego wy wszystko chowacie pod łóżkiem? To jakaś austriacka tradycja? Najpierw Kofler i wódka, teraz ty i makaaa...Czy to znaczy, że Kuttin chowa pod łóżkiem jakieś swoje tajne i krwawe plany zdobycia skoczni?
- Jja, nie wiem. - Michcio jeszcze bardziej skulił się w sobie. Nie wiedząc czemu, Tom Hilde zawsze go przerażał.
Wtem do pokoju wkroczył dziwnie przygaszony Sevik. Nawet hołota grająca w karty (w postaci Dzióbao, Jaśka, Schlierenzauera, Fettnera, Koflera, Fannisa i Delty; SMSKAK-eski poszły szukać jakiś fajerwerek, ktorze stworzą na niebie podobiznę Andreasa, oczywiście Andreasa bez koszulki) poprzestała gry, by zerknąć na smutnego pysia Niemca.
- Jestem najgorszym prawym obywatel na świecie. - Przyznał tylko Sevik i złapawszy za butelkę wódki, napił się zachłannie, czując, że tylko alkohol może ugasić ten dziwny ból jaki szalał w  jego serduszku. Dopiero kiedy opróżnił butelkę, zobaczył Michaela wyglądającego jak siedem nieszczęść. - A temu co? - Skinął głową w stronę Austriaka.
- Porwali jego makaron. - Wyjaśnił Hilde.
Sevi natychmiast pożałował, że wypił przed chwilą tyle alkoholu, albowiem oto los zesłał mu szansa na zrehabilitowanie się. Może jak pomoże Michaelowi, równowaga wróci do przyrody, a Freundowa godność zostanie uratowana? Tak, to był bardzo dobry pomysł. Tylko Sevi... Sevi czuł się za bardzo pijany, by samemu dać radę znaleźć makaron. Na szczęście nie był typem człowieka, który wstydzi się pytać o pomoc, dlategoż bez słowa wyjaśnienia wypadł z pokoju, kierując swe kroki ku człowiekowi, którego nadludzkie moce potrafią zdziałać cuda.
I tą niezwykłą osobą bynajmniej nie był Walter Hofer.

***

- Myślicie, że zapomniał ukołysać do snu swoje wkładki? - zapytał Dejvi, patrząc za znikającą sylwetką Freunda.
- Na pewno. Inaczej, by tak nie zapierdalał. - Stwierdził Schlierenzauer. - Tylko wkładki tak na niego działają.
- Wkładki są, aha aha, gorące. - Zaśpiewał pod nosem Jasiek.
- To co? Gramy dalej? - Zaproponował Fannemel.
Chłopcy pokiwali głowami.
- Dołączam się! - Stwierdził Hilde. Bycie dobrym jednak go przerosło.
- Hej, a co z moim makaronem?
- Spokojnie, Michi, tylko spokojnie. Widzisz Tom? Doprowadziłeś go do ataku apopleksji.
- Daj spokój, jutro kupicie w sklepie. Poszedłbym z wami teraz, ale coś wątpię, czy mnie wpuszczą.
- Ale to nie ten makaron!
- Michi, spokojnie.
- Jedna partyjka, a potem go poszukamy.
Michael ze złością założył ręce na piersiach i schował się w kącie, fochając się na cały świat. Jego całe jestestwo legło w gruzach, a ci prostacy grają sobie w pokera. A to ci łajdacy!

***

Anders Bardal nie lubił, gdy przeszkadzano mu w jakże ważnej czynności, jaką bez wątpienia był manicure. Norweg nie znosił mieć zaniedbanych pazurków - jego paznokcie zawsze musiały być równo przycięte, czyste i połyskujące, inaczej stawał się nerwowy i klął na czym świat stoi. A że był właśnie w trakcie piłowania paznokietka palca środkowego, niezbyt życzliwie przyjął swojego gościa, którym okazał się być nie kto inny jak Severin Freund. Niemiec miał rozbiegane oczy i na kilometr było czuć od niego desperacją. Anders odłożył na bok swój zestaw do manicure i z ciekawością spojrzał na skoczka. Jego gniew jakby zelżał w obliczu plotki, jaką przyniósł ze sobą Freund.
- Bordal! Sprawę mam. Ktoś ukradł makaron Hayboecka!
- I co ja mam z tym wspólnego? - Anders uniósł do góry brwi, na co Severin przewrócił oczami.
- Jak to co? Przecież jesteś SuperZiemniakiem, znaczy SuperBordalem, znaczy... Jeśli połączymy siły, odzyskamy makaron. No dalej Bordal, wiem, że jesteś dobrym człowiekiem.
- Dlaczego przekręcasz moje nazwisko?
Sevi ze zdziwienia wytrzeszczył oczy, po czym spuścił wzrok, strzepując z rękawa niewidzialny pyłek.
- Słyszałem, jak jakiś dziennikarz tak do ciebie mówił. To nie jest poprawne?
Bardal prychnął. Ale po chwili się rozpromienił. Wszakże, jak powiedział wcześniej Severin, Anders był dobrym człowiekiem.
- Pomogę ci. Tylko poczekaj, muszę znaleźć kalesony Supermana. Tylko w nich moje moce działają.
Ze wzruszeniem i wilgotnymi oczami Sevi rzucił się na szyję Norwega, obejmując go mocno i śpiewając mu do ucha pieśń pochwalną.  Bardal pomyślał jedynie, że Niemcy to tylko, by się przytulali, po czym z trudem wyplątał się z objęć Freunda i poszedł szukać swoich kalesonów.
Świat nie musi się bać, gdy czuwa nad nim SuperZiemnior!


*****************

Ponieważ depresja posezonowa, depresja ponastoletnościowa, z uznaniem i dedykacją dla Sevika i Ziemniaczka.. 

za błędy przepraszam - nie sprawdzałam, bo jak?

I zapraszam tutaj: over-the-sun.blogspot.com



10 komentarzy:

  1. Ehh, lekarstwo na depresję i wizję kilku miesięcy postu od tego stada.
    Sevi dzisiaj królem i chyba ten rozdział niczego nie zmienia. I żeby nikt nie chciał przyjąć jego ciężkich wyznań! Serio ludzie myślą, że łatwo się przyznać do błędu życia? No, żeby tak Freunda nie rozumieć. Ale chyba on jednak nie będzie musiał na pielgrzymki jeździć , bo to co przeżył w dniu dzisiejszym, a co w Ga-Pie jest mu jeszcze nieujawnione, wystarczy za wszystkie ogórki, jakie kiedykolwiek przebiły powierzchnię gleby. Tylko Wanki. Ja wiem, że ten dinozaur kochany, chce najlepiej, ale czy Sevi zaryzykuje prawą reputację, dla przyjaźni z człowiekiem, który świadomie okradł Haybocka z dóbr najwyższych? Chyba, że super-ziemniak położy Freundzia i jego wkładeczki spać, zaśpiewa luli-luli i sam dyskretnie uratuje życie Austriaka.

    Kocham<3

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział!
    Biedny Severin, musiał mieć straszne wyrzuty sumienia. Szkoda mi go. Mam nadzieję, że przy pomocy Norwega, uda mu się odnaleźć makaron i w małym stopniu zejdą z niego wyrzuty sumienia.
    Dawidek mógłby wybaczyć już Jankowi, tak bardzo za sobą tęsknią.
    Nie wiem, jak ty to piszesz, że cały czas się śmieje. Śpiew Janka,później Super- Ziemniak, mieszanka Presleya i Krausa, Bardal i jego manicure.Jak ty to wszystko wymyślasz?
    Mam nadzieję, że Severin nie obrazi się na Wanka. On chciał tylko go uszczęśliwić.
    Czekam na następny i weny życzę!
    Pozdrawiam:-)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetnie ;)
    Bardal i kalesony Supermana :D Ah Severin i jego wyrzuty sumienia.
    Haybock i zaginiony makaron haha :D Oby Bardal z Sevim go odnaleźli żeby Michi już się nie smutał ;)
    Podrawiam :)
    Zapraszam do mnie ;)
    http://my-life-is-written-in-my-pen.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Bordal i jego kalesony :3 (to znaczy że witał się z Sevim bez nich... O.o?). To znaczy, pardon, Bardal. Smutno bez niego będzie :(. Depresji posezonowej mówimy stop - do LGP jedynie 130 dni :P. Tajny plan Wanka wcale nie taki tajny, a Sevi nadal z kacem moralnym. Zobaczymy co jeszcze wykombinują. Fochnięty Michi... WIDZĘ TO.
    Przepraszam, że nieskładnie, ale późno już :]
    Weny!
    E_A

    OdpowiedzUsuń
  5. Prawy Sevik ♥ Taki aniołek z aureolką i rogami, które próbuje odczepić za wszelką cenę, uwielbiam. I nie dziwię się, że wybrał Superwarzywko na wybawcę, toć każdy wie, że gdzie Sev nie może tam Bordal pomoże!
    Czy ja muszę mówić, tak strasznie uwielbiam czytać patę? Aż chciałoby się przeżyć, ale z drugiej strony... na pewno? Sami złodzieje wśród skoczków swoją drogą. Jak nikt nie kradnie wkładek to makarony... Masakra, Walter powinien coś z tym zrobić... A właśnie, jak Walter? Nie patuje? Co się dzieje? :D
    (Wciąż chcę Wankozaura przy sobie).
    I w sumie zastanawia mnie jeszcze jedno - co by wyszło z konfrontacji Freund - Fannemel? Typowa walka dobra ze złem, jakiś pojedynek na nie-mruganie albo co. Kurczę, ale z drugiej strony, szkoda by było psuć Sevcia jadem Bazyliszka. Ew, zły pomysł.
    Kocham, czekam na ciąg dalszy tej zacnej nocy!

    OdpowiedzUsuń
  6. SuperBardal i Captain Germany - super duet, który rusza na poszukiwania makronu Michiego. Nie no, Wanki nieźle sobie to wymyślił, z jednej strony miłe względem Haybiego to to nie jest, ale z drugiej strony Huggozaur chce jedynie uratować honor i prawość Przyjaciela swego, co jest już piękne z jego strony. Oczywiście zapłakłam jak zwykle, gdy mowa o wkładkach była, bo przecież Sev i wkładki to jest relationship goals, no nie? No i zamiast wyobrazić sobie jakiegoś kierownika, to pomyślałam po prostu o Krausie z tym swoim kripi uśmieszkiem i co by było gdyby faktycznie miał fryzurę na Elvisa... Spadłabym z krzesła, gdybym zobaczyła coś takiego na żywo. :D
    No i cóż... Smuteczek max, bo koniec sezonu, ale Pata w Ga-Pa jak zwykle najlepszym poprawiaczem humoru. ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Przy tej końcówce to prawie z krzesła spadłam. Jak ja nie mogłam przeboleć tego 'Bordala' jak konkursy oglądałam, to sobie na pewno wyobrażasz. Chyba jednak istnieje jeden jedyny pozytyw zakończenia kariery przez SuperZiemniorka, którym jest właśnie fakt, że już żadnego 'Bordalowania' nie będzie. I kamień z serca.
    Dobrze, że Wanki chociaż trochę zna instrukcję obsługi własnego mózgu, bo gdyby nie jego genialny plan z makaronem w roli głównej, to Sevika pożarłaby moralność i kto by wtedy przejął jego zaszczytną rolę opiekuna wkładek? Bynajmniej nikogo innego sobie w niej nie wyobrażam.
    Czekam na kolejny z ratowaniem świata od makaronowego kryzysu.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Czytałam to w nocy i do tej pory nie wiem, czy moim śmiechem przypadkiem kogoś nie obudziłam. E P I C K I E !!! <3
    Masz talent dziewczyno, wiem co mówię ;)
    Superwarzywka, makaron, Sevi na "przesłuchaniu" u kierownika... No po prostu genialne :D Płacze ze śmiechu xD
    Czekam na dalszy rozwój sytuacji. Nie każ długo czekać :DD
    Pozdrawiam i zapraszam do mnie :))
    http://halloffame-ski.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. Jak zawsze epicko i genialnie <3

    Czekam na nexta.

    Pozdrawiam serdecznie i zycze duzo weny :*

    OdpowiedzUsuń
  10. rozdział perfekcyjny, biedny Michi, rozczulił mnie ten biedak bez swojego makaronu haha miejmy nadzieje, że Sevi z Bordalem-Supermanem pomogą mu go odnaleźć. Widzę, że nie mnie irytowały te ciągłe pomyłki polskiego komentatora? Jak po raz piąty usłyszałam słowo Bordal to myślałam, że dostanę szału haha a co do kierownika supermarketu to ni dziwie się, że tak zareagował, ja pewnie zrobiłabym tak samo z tym, że chyba bym Seviego już stamtąd nie wypuściła ;p
    do następnego i weny życzę! :*

    OdpowiedzUsuń