Stefan Kraft kochał Sylwestry spędzane w
Garmich-Partykirschen całą mocą swojego małego i nieczułego serduszka. Uważał,
że są niedoceniane przez wielu, wszakże jego koledzy po fachu woleli ostro
melanżować w zakopiańskim Morskim Oku albo słoweńskiej Vopie, a imprezy w Gapa
po prostu przesypiali.
Ale nie on. Jak Stefan zwęszył okazję do
picia imprezowania w Garmisch, to średnio obchodził go noworoczny
konkurs, kac stulecia czy gniew trenera. Wyciągał specjalnie trzymanego na tę
okazję łyskacza, ubierał odświętną koszulę, polerował buty i szedł w gruby melanż.
Jednakże nie zawsze był takim mądrym
melanżowiczem. Do dzisiaj nie może darować sobie, że przespał całą patę w Gapą
roku pańskiego 2014 i że nie przywitał 2015 roku tak jak ówczesna inbowa elita.
Tamto przyjęcie zostało całkowicie zdominowane przez Dawida Kubackiego, a
legendy o tym wydarzeniu wciąż krążą w towarzystwie. Co prawda Stefan wygrał
wtedy cały Turniej Czterech Skoczni, ale co mu z tego? Złoty orzeł teraz
jedynie zagraca mu mieszkanie i zbiera kurz, a sam Stefan jest wyłączony z
grupy, która wtedy tak hucznie witała Nowy Rok. Nie może śmieszkować sobie z
Dawidem ani wyśmiewać się z Koflera i jego SMSKAK-esek. Nie ma również super
zdjęcia w windzie z Hilde, Freund nie dzieli się z nim swoimi kadarkami, nie
widział jak Rune przeobraża się z tancerskiego kaczątka w prawdziwego łabędzia.
Nie pił ruskiego bimbru pierwsza klasa, a także nie ścigał się po sklepie tymi superśmiesznymi
wózkami-autkami. Tak wiele go ominęło, bo zamarzyło mu się przejść do historii
jako jednemu z najlepszych skoczków świata, pff!
Na chorągiewkę Pointnera, dlaczego wtedy
z nimi nie pił!
Najsmutniejsze jest to, że Dawid Kubacki
od czasów pamiętnej paty w każdego Sylwestra chowa się pod kołdrą zaraz po
wieczorynce i nie wychodzi z łóżka aż do następnego poranka. Kategorycznie
odmawia pójścia w melanż, choć odwiedzają go całe rzesze skoczków spragnionych
imprezy w towarzystwie blondwłosego boga paty. Również Kraft nie raz i nie dwa
próbował namówić Kubackiego na wspólne chlanie wódy. Zawsze doznawał na tym
polu sromotnej klęski i nawet doszło do tego, że otrzymał zakaz zbliżania się
do Polaka (a przecież tylko grzecznie prosił o wspólne melo!). Potem nie pozostawało
mu nic innego jak picie swojego łyskacza w samotności i bez opatrzności
największego boga skokowej paty.
Stefan czuł się przez to niekompletny
jako skoczek. Przestał marzyć o medalach olimpijskich i nowych rekordach.
Chciał jedynie przeżyć taką patę w Gapa, jaką znał jedynie z opowieści innych.
I miał przeczucie, że to marzenie ziści
się już za kilkanaście godzin.
Tak, w tym roku Stefan miał zamiar
zostać królem Gapa.
- Daleko jeszcze do tego
Garmisch-Partykirschen? - Zapytał z tylnego siedzenia wielce zniecierpliwiony
podróżą. Jego serce już rwało się do litrów alkoholu, zabawy do białego rana
oraz zjawiskowych fajerwerków.
- Partenkirschen, Stefan,
Partenkirschen. Ile razy mam ci to jeszcze powtarzać? I tak, daleko. - Fuknął
szorstko Michael. Ostatnio był bardzo niemiły dla Krafta; chował przed nim jego
własne butelki soku z gumijagód, nie chciał go przytulać, bo niby śmierdział i
próbował wmówić mu, że ma problemy.
A Stefan Kraft nie miał ze sobą żadnych
problemów. I bardzo lubił swój sok. I przytulasy Michiego. Cała ta sytuacja
napawała go ogromnym smutkiem i dlatego tym bardziej czekał na niezapomnianego-zapomnianego
Sylwestra, który pozwoli mu choć na chwilę oderwać się od trudów codzienności.
- Partykirschen jakoś bardziej pasuje. -
Wzruszył ramionami Stefan.
- Skąd niby wiesz? - Zaśmiał się
Fettner. - Przespałeś najlepsze melo, jakie widziało Garmisch!
To zabolało. Z Krafta jakby uszło
powietrze. Przygarbił się nieco i odwrócił wzrok w stronę okna. Nienawidził,
gdy to mu wypominano.
- Zobaczycie, jutro Dawid pójdzie ze mną
w równie mocny, jak nie mocniejszy melanż.
- Bardziej prawdopodobne jest to, że
wylądujesz w więzieniu. - Mruknął Michi. Naprawdę, ale to naprawdę, był
wkurzony na Krafta. - Błagam cię, Krafti, weź się do niego nie zbliżaj, jeśli
nie chcesz mieć problemów.
- Mały stalker. - Rzucił ze śmiechem Manuel.
- Ty chory pojebiku.
- Też was kc. - Mruknął zrezygnowany
Stefan. Przykrył się kurtką i zamknął oczy. Do końca podróży już się nie
odezwał. Nie mógł pozwolić, by zawiść - pff - przyjaciół, zabrała mu marzenia.
***
Pierwsza okazja, by zagadać do Dawida,
pojawiła się zaraz po przybycie do hotelu. Stefan nie zamierzał marnować czasu.
Wyciągnął ze swojej walizki najdroższego łyskacza oraz równie kosztowną maskę
do włosów, po czym z szerokim uśmiechem podbił do Polaka. Co prawda na jego
widok Kubacki zrobił wielce przerażoną minę, ale Krafti się nie zniechęcał.
Uparcie dążył do celu tak jak wtedy, gdy chcąc zarobić sporo forsy na - hmm -własne
wydatki, wygrał cały cykl Pucharu Świata.
- Cześć Dejvi. Co tam u ciebie? -
Zagadnął niewinnie. - Mam dla ciebie prezent tak na przełamanie lodów.
- Miałeś się do mnie nie zbliżać. -
Jęknął Kubacki. Na szczęście Stefana, ciekawość Dawida wzięła górę nad jego
rozsądkiem i Polak przyjął kolorową torebkę, w której znajdowały się dary dla
najlepszego melanżowicza wszechczasów.
- Podoba ci się?
- Co to jest?
- Prezent.
- Widzę.
- Ale...
- Alkohol? Nie piję już alkoholu. A ta
maska pełna silikonów i chemii? Czy ty żeś na rozum upadł? Chcesz to używaj sobie
takiego świństwa na swoje włosy, im i tak nic już bardziej zaszkodzić nie może,
zwłaszcza po tej ostatniej koloryzacji, ale od moich trzymaj się z daleka!
Cóż, Kraft zapomniał już, że nic nie
wyprowadza z równowagi Dawida tak, jak zrobienie czegoś, co może zaszkodzić
jego bujnej czuprynie.
Ale przecież nie chciał zaszkodzić jego
włosom, wręcz przeciwnie!
Austriak już otwierał usta, by się
usprawiedliwić, jednakże blondyn go uprzedził i, ceremonialnie wciskając z
powrotem w łapki Krafta prezent, rzekł oschle:
- I nie, nie będę z tobą pił.
Po czym odwrócił się na pięcie i kręcąc
głową z politowaniem odszedł.
Stefanowi zrobiło się przykro, ale nie
zamierzał się poddawać.
Dawid Kubacki będzie pił z nim alkohol
czy mu to się podoba, czy nie.
***
Budzik jeszcze nigdy nie ucieszył
Stefana tak jak tego ranka. Chłopak ochoczo wyskoczył z łóżka, cały w
skowronkach i z szerokim uśmiechem na ustach. W końcu dzisiaj był dzień, na
który czekał przez cały rok.
Jednakże zanim całkowicie będzie mógł
oddać się sylwestrowej zabawie, będzie musiał przetrwać treningi i kwalifikacje.
Na chwilę humor Kraftowi siadł, ale cóż, jak to mówią, najpierw obowiązki, a
potem przyjemności. Trochę sobie potruchta, trochę poskacze, a potem będzie już
tylko miło.
Oczywiście, o ile namówi Dawida na
wspólne przyjęcie.
- Na Apolla, przestań skakać tak po tym
łóżku! Ile masz lat? Pięć? - Zajęczał spod tony pierzyny Hayboeck. - I daj
spać.
- Wstawaj, Michi! Dzisiaj jest
Sylwester!
- Spieprzaj.
- Ostatnio jesteś niemiły dla mnie. -
Kraft usiadł na łóżku, przybierając poważną minę. Po chwili jednak wielki
uśmiech zagościł na jego licu. - Wiesz, że podczas pamiętnej paty Dejvi i Janek
też byli pokłóceni i dzięki temu mieli taki super melanż? Może z nami będzie
podobnie.
- Mój dzisiejszy melanż to spanie w
łóżku. - Mruknął blondyn, nakrywając głowę kołdrą.
- No weeeeeźźźź, będzie fajnie. -
Stefan, nie doczekawszy się odpowiedzi od przyjaciela, wzruszył ramionami, i
poszedł się ogarniać. Musiał wyglądać dzisiaj zjawiskowo, w końcu zapisze się
na kartach historii, a opowieści o nadchodzącej nocy będą krążyć jeszcze przez
wiele lat.
Będzie drugim Dawidem Kubackim!
Może powinien wylądować dzisiaj na
prawej trybunie, by w ten sposób zdobyć dawidową supermoc?
Serie treningowe i kwalifikacje ciągnęły
się Kraftowi niemiłosiernie. Myślami był już przy szampanie otwieranym o
północy i prawdopodobnie to było powodem, dla którego nie dał z siebie stu procent w dzisiejszych skokach.
Trener nieźle się wkurzył i nakrzyczał na Stefana, ale chłopak się nie przejął.
Miał ważniejsze sprawy na głowie.
Niestety nie udało mu się skoczyć tak,
by być w parze z Kubackim. Zamiast niego trafił na jakiegoś młokosa ze
Słowenii, o którym nigdy wcześniej nie słyszał. Powinno być łatwo, pomyślał, dlatego
chyba mogę iść w mocniejszy melanż niż myślałem.
Więc koniec końców Stefan był całkiem
zadowolony z przebiegu dzisiejszych kwalifikacji.
No i wreszcie mógł wracać do hotelu i
oddać się przygotowaniom do najważniejszych chwil w swoim życiu.
- Tylko pamiętajcie, zjemy kolację o
ósmej, a potem każdy, powtarzam każdy bez wyjątku ma iść spać. To taka sama noc
jak przed każdym innym konkursem. - Mówił w busie trener, ale Stefan go nie
słuchał.
Bo ta noc miała zmienić całe jego życie.
***
Po uroczystej kolacji, która zakończyła
się równo punkt dwudziesta pierwsza, każdy z teamu Austrii udał się do swoich
pokoi. Stefan również. Wskoczył w jeszcze lepszy garnitur, po czym, uważając by
się nie pognieść, ułożył się na łóżku i szczelnie przykrył kołdrą.
- Co ty odpierdalasz? - Zapytał Michael,
który już nawet przestał udawać, że posiada jeszcze jakiegokolwiek pokłady
cierpliwości w stosunku do Krafta.
- Cicho, zaraz trener robi kontrolę.
Czuję się trochę jak na zielonej szkole.
- Trener na pewno nie zauważy twoich
wyżelowanych włosów. - Burknął blondyn, czując w kościach, że koniec Stefana
jest bliski. - Fryzura na Ronaldo jest już niemodna.
- Zamknij się. - Zirytował się Stefan.
Ku uciesze Krafta kontrola trenerska
przebiegła pomyślnie. Kuttin zadowolony, że jego podopieczni leżą już w łóżku
gotowi by udać się w objęcia Morfeusza, ucałował czółko każdego, życzył
kolorowych snów i udał się do kolejnego pokoju. Gdy za trenerem zamknęły się
drzwi, Stefan od razu wyskoczył z łóżka i począł poprawiać włosy.
Cały drżał z podekscytowania.
I wreszcie mógł wyruszyć w melanż.
***
Michael nawet nie spostrzegł, gdy Kraft
ulotnił się zaraz po wizycie trenera. Blondyn westchnął przeciągle, po czym
narzucił na piżamę bluzę. Zapowiada się
długa noc, mruknął sam do siebie. Może i Stefan ostatnimi czasy wkurzał go niemiłosiernie,
ale wciąż był jego najlepszym przyjacielem i Michi martwił się o niego. Dlatego
teraz, łapiąc w drodze podwędzonego Gregorowi energetyka, wyszedł z pokoju i
udał się na poszukiwania Stefana.
Najpierw skierował się do pokoju Dawida
Kubackiego.
***
Stefan Kraft poczuł się rozczarowany,
gdy włamawszy się do pokoju Kubackiego (nikt nie odpowiadał na jego pukanie, to
było podejrzane, okej?), nie zastał w środku nikogo.
A więc Dawid postanowił udać się w
melanż. Bez Stefana, choć ten zapraszał Dejva wielokrotnie.
Cóż, Kraft wzruszył ramionami. Jeszcze
znajdzie tego boga paty i wzniesie z nim toast za nowy rok. Dawid się nie
wykręci, co to to nie!
Przez chwilę zastanawiał się, gdzie mógł
udać się Kubacki. Janka w tym roku nie było w Garmisch, tak samo jak Hilde i
Freunda. Nie mniej jednak austriacki skoczek postanowił poszukać Kubackiego w
norweskich i niemieckich obozach. Zaczął od Niemców, gdyż słabo mu się robiło
na myśl, o przekroczeniu progu pokoju swoich największych wrogów z kraju
łososia. Austriacko-norweska nienawiść wciąż była silna mimo, że coraz rzadziej
się o niej mówiło.
Zapukał w drzwi prowadzące do pokoju, w
którym - wedle jego ustaleń - mieszkali tymczasowo Freitag z Wellingą. Nikt nie
odpowiadał, choć słyszał, że w pokoju ktoś jest. Niepewnie nacisnął klamkę i
zajrzał do środka. Pokój zapełniony był przez różnych ludzi - nie tylko tych ze
skocznego środowiska. Wszyscy byli zapatrzeni w Freitaga, który stał na stole i
nawijał o dziwnych rzeczach. Kraft wkradł się do środka, nawet nie zostając
zauważonym przez nikogo. Usiadł w kącie i obserwował to nadzwyczajne widowisko.
-... Nie będziesz miał cudzych
emotikonów przed XD. Jedna z najważniejszych prawd objawionych. Używanie
pogańskich emotek zasługuje na wieczne potępienie. - Richard pogładził swojego
wąsa, po czym spojrzał surowo na tłum. - Inne emotki niż XD są zakazane.
Zrozumcie to. Dalej, używanie XD jest ważne, ale - achtung - nie możecie używać
go, gdy tylko wam się tego zamarzy. Tu trzeba postępować z rozsądkiem,
wyczuciem. Nie można go nadużywać, gdyż często przywoływane straci swoją
wartość. Zobaczcie, co stało się ze słowem "kocham". To słowo ciągle
przewija się przez nasze życie. Już nie kierujemy tego tylko do najbliższych
osób. Teraz kochamy wszystko i wszystkich. Kocham nie jest już szczególne,
wyjątkowe. Nie pozwólmy, by to samo stało się z XD! - Ostatnie zdanie niemal
wykrzyczał, na co tłum zareagował żarliwymi brawami i przytakiwaniami.
Kraft oniemiał. Nie wiedział, co tu się odwalterowało,
ani o co chodzi temu dziwnemu Niemcowi z pedowąsem. Czego on znowu się naćpał?
- Freitag został kaznodzieją? - Szturchnął
w ramię stojącego obok Daniela-Andre Tandego.
Blondyn spojrzał zdziwiony na Austriaka.
Jednocześnie jego oczy wyrażały czystą pogardę.
- To ty nic nie wiesz? Przecież to nasz
papież!
- Eee, co?
- Ricz stworzył XDeizm i teraz wszyscy
mamy szacun do XD.
- Widzę także, że zamienił wodę w twarde
narkotyki i wszystkich was naćpał.
- Ciii! - Zgromiły Stefana spojrzeniami
osoby stojące przed nim. - Nic nie słyszymy.
Kraft zwątpił w ludzkość. Nie dość, że wszyscy
słuchają jakiegoś obłąkanego typa, to jeszcze robią to w sylwestra zamiast
pójść w mocny melanż. Kurweła, przecież tu jest nawet sam Walter Hofer! I
zaraz, czy tam na samym przedzie nie siedzi maksymalnie skupiony Dejvi razem ze
swoimi polskimi kompanami? Co on tu robi?
Nawet on ześwirował?
- Czcijcie XD swoje! - Grzmiał wciąż
Freitag. - Pamiętajcie, aby wpisy na fejsie emotikoną XD święcić. Nie
pożądajcie innych emotek!
- Niech żyje papież Ricz! - Zawiwatował
tłum. - Niech żyje!
- I pamiętajcie, żyjcie bez żadnych
celibatów!
Richard przyjął pokłony z ucieszeniem.
Wyciągnął telefon z kieszeni, odwrócił się i zrobił wspólne selfie razem ze
swoimi wyznawcami, wykrzywiając przy tym ryj. Szybko zanalizował wykonane
zdjęcie, po czym spojrzał prosto na Krafta.
- Stefanie Krafcie, wystąpże do przodu.
Austriak zaczerwienił się, kiedy
wszystkie twarze zwróciły się ku niemu. Na drżących nogach przeszedł na przód
pokoju i stanął naprzeciwko Freitaga.
- Widzę, że wciąż wątpisz.
Kraft prychnął.
- Nie wiem, co ćpacie, ale też chcę.
Niezły odlot.
Tłum zamarł; wszyscy wlepili oczy w
Krafta, który miał czelność sprofanować świętość XD. Każdy zastanawiał się, co
w tej sytuacji zrobi papież. Czy okaże miłosierdzie? A może wgniecie Austriaka
w ziemię, by ten poczuł się jak zakała ludzkości? Czy obdarzy go przytulasem o
mocy Wanka, czy przywali w łeb?
- Nie jesteś godzien zrozumienia mocy i
świętości XD. - Zawyrokował Richard.
- Cóż, fajnie. Nie chcę należeć do
żadnej sekty. - Kraft wzruszył ramionami. Niczego już nie rozumiał.
Ktoś głośno westchnął. Stefan znał ten
rodzaj westchnięcia, ponieważ zawsze taki głos opuszczał usta Dawida
Kubackiego, gdy tylko Kraft pojawiał się w pobliżu blondyna.
- Zawsze wiedziałam, że jest z nim coś
nie tak. - Skomentował głośno Polak, nachylając się w stronę siedzącego obok
Stocha.
- Dawidzie, o czym mówisz? - Stefan był
autentycznie przerażony. Czy krytykując tą dziwną religię naraził się na
jeszcze większy gniew Dawida? Czy już nigdy nie zostaną przyjaciółmi? Nie
napiją się razem wódeczki?
Kubacki pokręcił jedynie głową.
- Z pogaństwem trzeba walczyć. -
Stwierdził Ricz, po czym machnięciem ręki przywołał do siebie Dawida. -
Wyjdźmy, panowie. Wellinga? Wypełnij swój obowiązek apostoła i zaintonuj
modlitwę.
Twarz Wellingi rozjaśniała jak niebo w
sylwestrową noc. Pełen zapału, z namaszczeniem i pokorą wspiął się na stół,
który przedtem zajmował Ricz, nabrał powietrza w usta i zaczął głośno się
modlić. Po chwili dołączyło do niego całe zgromadzenie. Nawet po opuszczeniu
pomieszczenia, Kraft wciąż słyszał ciche zawodzenie, w którym ukryta była
nadzieja setek na lepsze jutro.
-
XD nasze, które jesteś w Freitaga
postach, bądźże w sercach i na ustach naszych. Przyjdź chwało twoja, bądź wola
twoja. Spokoju emotikonów daj nam dzisiaj. Odpuść nam nasze pogańskie miny i
zbaw nas od gniewu św. Apoloniusza. Amen.
***
- Wiesz co, Freitag? Papieżu?
Przemyślałem sprawę. Chcę wyznawać twoją religię. - Powiedział Kraft, gdy tylko
znaleźli się na korytarzu. Miał nadzieję, że wstępując w szeregi XDeizmowców,
zdobędzie serce Dawida. - W sumie to fajna sprawa. Poza tym uważam, że
potrzebuję nawrócenia.
- Bez wątpienia. - Mruknął Kubacki.
Richard położył dłoń na ramieniu
blondyna.
- Dawidzie, spokojnie. Najważniejsze, że
zauważył, iż nie podąża właściwą drogą. Co do ciebie... - Niemiec przeniósł
wzrok na Stefana. Jego spojrzenie momentalnie stwardniało. - Musisz wykazać, że
jesteś godzien przyjąć XD.
- Czyli?
- Wyrusz w pielgrzymkę po odkupienie.
Grubo,
pomyślał Kraft, próbując nie wybuchnąć śmiechem i utrzymać pełną pokory
minę.
- Dawid ci pomoże, będzie twoim
przewodnikiem.
- Ale, Ricz! - Dejvi gwałtownie się
oburzył, nie kryjąc przy tym wściekłości. - On ma do mnie zakaz zbliżania się.
Mogą go to zamknąć w areszcie!
- Dawidzie, on potrzebuje solidnego
drogowskazu. Wierzę, że jesteś najodpowiedniejszą osobą wśród wszystkich
wyznawców, która może uratować nawet tak zbłąkane dusze. - Freitag uśmiechnął się pokrzepiająco do
Polaka. - Pamiętaj, że męczennicy zostaną nagrodzeni.
- Przebywanie ze mną to męka? - Wtrącił
cicho Kraft.
Spojrzenia Dawida aż go zabolało.
- Żebyś wiedział. - Polak skrzywił się,
po czym przeniósł wzrok na Ricza. - Papieżu, niechże stanie się wola twoja.
Stefan z trudem powstrzymał uśmiech,
który próbował wypłynąć na jego usta. Co prawda, wpakował się w niezłe bagno z
tym całym XDeizmem, ale najważniejsze, że spędzi dzisiejszą noc z Kubackim.
Jego marzenie wreszcie się ziści!
- Swoją drogą - zaczął Stefan. -
Ostatnio na jakieś gali spotkałem Conchitę Wurst. Kazała cię pozdrowić.
Wąs nie zdołał ukryć rumieńca, który
wypłynął na policzki Ricza. Niemiec skrzywił się wyraźnie zawstydzony, po czym
kręcąc głową, wrócił do swojego pokoju (lub sanktuarium?).
- Powiedziałem coś nie tak? - Zdziwił
się Kraft.
Dawid tylko pokręcił z zażenowaniem
głową i zaczął iść przed siebie.
To
jednak nie będzie łatwe odkupienie, pomyślał jeszcze Austriak, po czym
poszedł w ślady blondwłosego boga paty.
***
- Więc co najpierw zrobimy? Napijemy się
bimbru? Wbijemy na melo do Norwegów? Pójdziemy do klubu? O, wiem! Znajdziemy
jakiegoś skoczka, któremu coś ukradziono i wcielając się w Bardala, zostaniemy
bohaterami?
Dawid westchnął z frustracją, obdarzając
Krafta najbardziej jadowitym spojrzeniem, na jakie było go stać.
- Nie zasługujesz nawet, by stać obok
Bardala, a co dopiero się do niego porównywać. Poza tym masz odkupić swoje
grzechy, a nie świętować.
- Wino mszalne też szanuję. Nieźle
kopie. - Odrzekł bezmyślnie Stefan, za co znowu został zgromiony spojrzeniem
Dawida.
Kubacki był bardzo nie w sosie.
- Słuchaj, to nie jest spotkanie
towarzyskie. Albo traktujesz to serio, albo spadaj.
Kraft nabrał powietrza w płuca. Musiał
się skupić, skoncentrować na celu. Jeszcze trochę wytrzyma, da radę.
- Tak, iks de, pamiętam.
- Świetnie. - Mruknął Dawid. - Teraz
właź. - Otworzył drzwi, czekając aż zdezorientowany Kraft wejdzie do środka.
Austriak wszedł do pomieszczenia i
szybko tego pożałował. Pokój okazał się czymś w rodzaju świątyni xDeizmu? Nie
wiedział, jak to określić. Ściany były pooblepiane dziwnymi zdjęciami Freitaga wziętymi
rodem z jego fejsa. Aż zakręciło mu się w głowie. Dawid powiedział, że to próba
i wróci za piętnaście minut, po czym zniknął za drzwiami; Stefan usłyszał tylko
cichy szczęk kluczy.
No
to zostałem sam, pomyślał, wpatrując się w wydrukowaną facjatę Richarda. Czuł
się dziwnie, był trochę skołowany i mocno przerażony. Czy w ten sposób właśnie
Freitag robi pranie mózgów ludziom aspirującym do wyznawania jego pokręconej
religii? Czy zamyka ich na klucz w pokoju pełnym jego zdjęć, by dowiedzieć się,
kto jest na tyle silną osobistością, by przetrwać kwadrans sam na sam z jego
wydrukowanymi wersjami?
A może to tylko ekstremalna wersja dla
największych grzeszników? Bo czy dobrzy ludzie zasługują na taką mękę, jaką
jest bez wątpienie wpatrywanie się w gęste brwi Ricza tudzież jego oczy
przepełnione szaleństwem?
Stefan przez chwilę wątpił, czy jego
marzenia są na tyle ważne, by aż tak się poświęcać. Bo co jeśli zwariuje? Jeśli
przejdzie na xDeizm? Albo wyląduje w czubkach?
Jednakże chciał okazać się twardzielem,
chciał zaimponować Dawidowi Kubackiemu. Miał nadzieję, że po powrocie blondyn
obdarzy go - tak dla odmiany - spojrzeniem pełnym uznania, po czym poklepie go
po pleckach i zaprosi na kielicha.
A nic nie weszłoby po kwadransie w tym
pokoju tak, jak polska wódeczka.
O kureńko, czy naprawdę minęło dopiero
pięć minut?
Austriak zamknął oczy, by nie musieć
wpatrywać się w lico Ricza, aczkolwiek te wszystkie fotografie zdążyły na dobre
wyryć się w jego pamięci. Był pewien, że ten pokój będzie mu się śnił jeszcze
przez wiele miesięcy i że za każdym razem będzie budził się oblany potem. Doprawdy ten cały xDeizm jest sektą, nie
religią, pomyślał. Naprawdę nurtowało go to, jakim sposobem Ricz zjednoczył
w tej dzikiej wierze aż tylu ludzi i to tak szanowanych i wydawać by się mogło
stonowanych jak sam Kamil Stoch czy Walter Hofer. Szaleństwo, istny obłęd!
- Ja się nie poddam. - Powiedział,
stukając palcem w czoło Ricza. - Jestem silny i niezależny, ha!
-... I zaczynam mówić sam do siebie. -
Stefan westchnął głęboko. Zdecydowanie to była próba dla największej
twardzieli. I najlepsza kara dla grzeszników. Kraft był o krok od rzucenia się
z pięściami na drzwi i wołania, ile sił w płucach, by go stąd wypuszczono. Nawet
przez jedną krótką chwilę żałował, że wyszedł z łóżka, by oddać się
sylwestrowej rozpuście. Przecież nic złego nie było w spokojnym śnie i byciu
rześkim w noworoczny poranek.
Jednakże myśl ta szybko go opuściła. Sen
jest dla mięczaków.
- Och, Ricz - zaczął, rzucając
fotografiom smutne spojrzenie. - Powiedz mi, co mam zrobić, by Dejvi mnie
polubił? Chciałbym mieć takiego super zioma, jak on. Ale na razie się na to nie
zanosi. Czy ja naprawdę jestem takim frajerem?
Drzwi szczęknęły, a na progu pojawił się
Dawid. Miał zdziwioną minę, jakby nie wierzył, że Kraft jest w stanie wytrzymać
kwadrans w tym pokoju.
- Wszystko okej? - Zapytał.
Austriak kiwnął głową.
- Tak. Trochę pogadałem sobie z Riczem.
Równy gość, choć nie odpowiedział mi na wszystkie pytania.
- Cóż, on nie jest od tego, by
rozwiązywać twoje problemy, tylko po to, by naprowadzić cię na dobrą drogę.
- To ma sens.
- Więc coś zrozumiałeś? Tam, w tym
pokoju? - Zapytał Dawid, gdy szli korytarzem.
Kraft zamyślił się. Nigdy nie był dobry
w laniu wody i trudno było mu wymyślić taką odpowiedź, która zadowoliłaby
Kubackiego.
- Już wiem, jakie selfiaki mam robić. -
Odparł całkowicie szczerze.
Dawid rzucił mu spojrzenie nie do
odszyfrowania.
- Zawsze to coś. - Westchnął. - W sumie
papież uważa, że pokazywanie swojej przynależności religijnej w social mediach
jest bardzo ważne.
Stefan ucieszył się w duchu. W końcu
zdobył jakiś punkt.
- Mogę cię o coś zapytać? - Zaczął
niepewnie.
Dawid kiwnął głową.
- Dlaczego przestałeś patować?
- Wiesz, tamten melanż naprawdę wiele
mnie kosztował. Niby momentami świetnie się bawiłem, ale jednak pokłóciłem się
ze swoim najlepszym przyjacielem, nie mówiąc o tym, że kompletnie zawaliłem
noworoczny konkurs. Melanże są ekstra, ale wszystko w nadmiarze szkodzi. Może
jeszcze podbiję Gapa, kto wie...
- Może dzisiaj? - Zasugerował cicho
Kraft.
Kubacki przewrócił oczami.
- Dzisiaj dbam tylko o religijne
przeżycia.
- O popatrz, to zupełnie jak ja. -
Zaśmiał się Kraft.
Dawid uśmiechnął się niewyraźnie.
Wreszcie byli na dobrej drodze, by się zakumplować. Polak nie rzucał już
Stefanowi pełnych politowania spojrzeń, rozmawiał z nim milej niż zwykle i był
bardzo wyrozumiały. To był duży krok naprzód.
Stefan był dobrej myśli.
***
Hayboeck oniemiał, gdy przekroczył próg
pokoju należącego do któregoś z niemieckich skoczków. Kiedy nie znalazł Krafta
ani Kubackiego w apartamencie Polaka, postanowił skierować się w stronę, w
którą zmierzały tłumy. Szybko okazało się, że najpopularniejszym miejscem
zgromadzeń tegorocznego sylwestra jest pomieszczenie zajmowane przez Niemców i
bynajmniej nie po to, by, świętując przybycie Nowego Roku, schlać się ruskim
szampanem do nieprzytomności. Ludzie tutaj się modlili. Do kogo? Michael
jeszcze tego nie wiedział.
Schował się gdzieś pod ścianą i począł
obserwować, jak zgromadzeni robili sobie śmieszne selfiaczki, wykrzywiali mordy
i wznosili okrzyki na cześć XD i papieża. Ku zdziwieniu Austriaka, tym papieżem
okazał się Richard Freitag.
To była najdziwniejsza noc w życiu
Hayboecka. Ale chyba powinien być przygotowany na to, że w Gapa zawsze dzieją
się dziwne rzeczy, wszakże czyż nie o tym na okrągło opowiadał Kraft?
Właśnie, gdzie Stefan?
Michi rozejrzał się po pokoju, jednakże
wśród rozentuzjazmowanego tłumu nie dostrzegł wytlenionej czupryny przyjaciele.
Zobaczył za to Freitaga, który wskoczył na stół i wzniósł wysoko ręce.
- Bracia umiłowani w XD, wysłuchajcie
proszę pokornego sługi, Apoloniusza z Polski.
Po jego słowach naprzód wystąpił boss
polskich skoków, jednakże nie ryzykował skoczenia na stół.
- Dostąpiłem tego zaszczytu, by móc do
was dzisiaj powiedzieć kilka słów. Posłuchajcie mojego świadectwa, posłuchajcie
o tym, jak XDeizm zmienił moje życie...
I Michael przepadł całkowicie.
***
Następnym przystankiem krucjaty
xDeizmowskiej była skocznia narciarska. Stefan spojrzał z powątpiewaniem na
Dawida. Nie rozumiał, w jakim celu tutaj przyszli (oczywiście, jeśli odrzucić
poszukiwania makaronu czy chęć zrobienia selfie w windzie). Co takiego było w
tym obiekcie, że stał się ważnym punktem w zrozumieniu religii tego małego
Niemca?
Nie
żebyś był wyższy od niego, Stefanie.
Kraft zignorował swój wewnętrzny głos,
po czym zapytał wprost Kubackiego:
- Po co tutaj przyszliśmy?
Polak uśmiechnął się w odpowiedzi.
- Z czym kojarzy ci się nasz papież?
Krafti zmarszczył nos. Z pojebaniem, krzywą mordą, brzydkim wąsem?
- Cóż, ma... ładne narty.
Blondyn wybuchnął śmiechem.
- Ricz przede wszystkim znany jest ze
swojego pozytywnego nastawienia, nawet upadki na skoczni mu nie straszne!
Zaliczy glebę w konkursie? Okej, przyjmie to na klatę i jeszcze się z tego
zaśmieje i to tuż po przyrżnięciu głową w zeskok!
- Ty chyba nie sugerujesz... - Kraft
zaczął się bać toku myślenia swojego idola.
- Twoje kolejne zadanie to skok! Ale nie
byle jaki, tylko taki z solidnym obiciem pysiaka. Powodzenia! - Dawid popchnął
Stefana w stronę wyciągu, a Austriakowi nie zostało nic innego niż wejście na
górę, ubranie nart i wdrapanie się na belkę startową.
Jestem
pojebany, myślał gorączkowo, wpatrując się w dal, w oświetlone miasteczko,
które tej nocy wyjątkowo tętniło życiem. Czy
to wszystko naprawdę jest tego warte?
Głośno przełknął ślinę. Wyraźnie słyszał
jak serce dudniło mu w piersi. Życie znowu wystawiło go na próbę. Najpierw kwadrans
spędzony w pokoju pełnym Freitaga, a teraz skok, który miał zakończyć się
upadkiem. Czy naprawdę chciał ryzykować zdrowiem, swoją sportową karierą,
życiem dla jednego uśmiechu Kubackiego, dla uznania człowieka, który nim dotąd
szczerze pogardzał? Czy chciał zrobić cos totalnie szalonego, ryzykownego i po
prostu chorego, by jakiś typ w końcu napił się z nim wódki?
No cóż... niczego innego nie pragnął
bardziej.
Więc wziął głęboki oddech, zmówiwszy w
duchu szybko modlitwę do xD (oraz do Boga, tak w razie czego), odepchnął się
mocno i skoczył.
***
Dawid Kubacki nie wierzył temu, co
widział. A widział jak Kraft dzielnie rusza w dół, odbija się z progu i szybuje
wysoko nad zeskokiem, by w końcu w okolicy sto trzydziestego ósmego metra
wylądować i... przewrócić się. Serce Dawida na chwilę zamarło. Nie spodziewał
się, że Kraft zdecyduje się na tą próbę, a nawet jeśli, że zakończy skok
upadkiem. A tu jednak. Przewrócił się. Sromotnie uderzył łbem o twardy śnieg,
po czym bezwładnie niczym marionetka osunął się wzdłuż zeskoku. W końcu jego
ciało się zatrzymało. Polak wstrzymał oddech. Już miał wyciągnąć z kieszeni
telefon, by wezwać pogotowie, gdy ciało Austriaka nagle się poruszyło, a po
pustej arenie rozległ się głośny śmiech. Stefan trochę nieporadnie dźwignął się
na kolana i wstał o własnych siłach, czemu towarzyszył szeroki wyszczerz na
jego twarzy. Jego chichot był wyraźny i oznaczał tylko jedno - Stefan przeszedł
pomyślnie kolejną próbę i wreszcie był godzien, by przyjąć do swojego serca xD.
Dzióbi pisnął cicho, po czym podbiegł do
Austriaka i zamknął go w swoich objęciach.
- Udało ci się!!! - Piszczał jak
nastolatki na widok Wellingi. - Przyjąłeś do swojego serca xD!
- Czy to znaczy, że to już koniec? -
Zapytał Kraft, po części oszołomiony, po części wciąż roześmiany, a przede wszystkim
szczęśliwy, że Dawid go przytula.
- To dopiero początek, bracie! -
Uśmiechnął się szeroko blondyn i pociągnął go w tylko sobie znanym kierunku.
***
Stefan nie wiedział czemu dziwić się
bardziej: temu, że Kubacki znowu zaciągnął go do pokoju, w którym Freitag
odprawiał swe modły czy temu, że w tym pokoju całkowicie oczarowany nową
religią znajdował się Michael Hayboeck.
Aż
chciałoby się powiedzieć iks de, co nie, Stefcio?
Kraft westchnął przeciągle i już chciał
pójść w stronę przyjaciela, gdy ktoś pociągnął go za ramię i Stefan znowu
musiał stanąć twarzą w twarz z obłąkanym Niemcem.
- Czy coś się zmieniło w twoim życiu?
Austriak przez chwilę wpatrywał się w
facjatę Ricza bez słowa. Wciąż trochę szumiało mu w głowie po upadku i
wiedział, że na to pomóc może jedynie łyk szampana o północy. W swym aktualnym
położeniu szczerze wątpił czy uda mu się dzisiaj poświętować początek Nowego Roku,
jednakże nawet nie było mu niczego żal. W końcu Dawid go przytulił i przez całą
drogę ze skoczni do hotelu mówił mu miłe rzeczy. Jak się okazało było to
naprawdę fajne i Stefan uznał, że tak naprawdę nie czekał na super balangę z
Dejvim w sylwestra tylko na słowa uznania z ust swojego blondwłosego idola.
Wszakże, jak myślicie, dlaczego Kraft pofarbował swoje włosy na blond?
Tak, w gruncie rzeczy on nie był fanem
paty w Gapy, on był fanem Dawida Kubackiego.
- Myślę, że tak. - Odparł, uśmiechając
się szeroko, po czym rzucił się na szyję Freitaga. Ten roześmiał się głośno.
- Cieszę się, że wstąpiłeś na dobrą
drogę.
- Jesteś super. xD jest super. Twój
apostoł Dejvi jest super! - Powiedział na jednym wydechu Kraft, jeszcze raz
serdecznie uścisnął Ricza, po czym w podskokach udał się w kierunku Michaela.
- Krafti, jesteś! - Krzyknął radośnie
Michi na widok swojego przyjaciela. - Szukałem cię! Myślałem, że masz kłopoty,
a tymczasem... Rany, xDeizm jest naprawdę czadowy!
- No wiem! - Pisnął Stefan, przytuliwszy
swojego przyjaciela. - Nie uwierzysz, Dawid był dla mnie miły!
- Nie wezwał policji? - Michi był w
szoku. - W ogóle... Apoloniusz Tajner to przegość, powinniśmy się z nim zakumplować.
Kraft skrzywił się.
- Czy to nie ten typ, który odbił ci
dziewczynę?
- Trzeba przebaczać, Krafti. Poza tym on
naprawdę się zmienił, wysłuchałem jego świadectwa i o rany, jeśli Ricz go nie
kanonizuje to zrobi olbrzymi błąd! - Hayboeck był bardzo podekscytowany. Stefan
dawno nie widział go takiego... radosnego.
- Jeśli tak twierdzisz. - Uśmiechnął się
szeroko w stronę przyjaciela.
Może to nie była taka pata w Gapa, o
którą walczył, ale był przeszczęśliwy. Między nim a Hayboeckiem znowu był okej,
Dawid powiedział mu, że jest super ziomem, a Ricz... cóż, a Ricz przebaczył mu
bluzgi na xD. Suma summarum to było dobre zakończenie starego roku.
- Umiłowani w xD! - Głos papieża
zabrzmiał ponad szmerem rozmów. Każdy zwrócił twarz ku najważniejszemu kaznodziei.
- Modlitwa i szacunek są ważne. Cieszę się, że to dzisiaj zrozumieliście. Ale
istota xD jest bardziej złożona. xD oprócz modlitwy nakazuje również...
MEEELAAANŻ!!! - Krzyknął głośno Ricz, na co tłum zareagował głośnymi oklaskami.
- Tradycji Gapy musi stać się zadość! Wszyscy na ogródek hotelu!
I tłum skierował się ku wyjściu.
Stefan, choć uszczęśliwiony przebiegiem
dzisiejszego wieczoru - szacunkiem Dawida, pogodzeniem się z Michim - nie mógł
opanować łez wzruszenia. Czyli jednak czekała go pata w Gapa, jaką znał jedynie
z opowieści, o jaką walczył od lat. Czyli wyjdzie przed hotel z rzeszą
skoczków, by celebrować (w tajemnicy przed trenerami) nadejście Nowego Roku.
Spełnią się jego marzenia. Dostąpi tego zaszczytu. Popatuje przed hotelem o
północy, zobaczy jak Słoweńcy rzygają w okryte chochołem róże, jak Walter wali
polską wódę, a Szaranowicz czołga się po skutej lodem ziemi wznosząc peany na
część Schlierenzauera. Ojej!
Skoczek złapał dłoń Michaela i pociągnął
go w stronę wyjścia. Na zewnątrz, choć do północy brakowało jeszcze paru minut,
już strzelano przepięknymi fajerwerkami. Kraft z wdzięcznością przyjął od kogoś
kieliszek szampana. Było pięknie. A wydarzenia dzisiejszej nocy sprawiły, że
nie spodziewał się większej imprezy - wreszcie odkrył, że w życiu nie tylko o
to chodzi, wszak ważniejsza jest przyjaźń.
Ale pysznemu szampanowi się nie odmawia.
- Krafcie...
W tle ludzie zaczęli już odliczać
sekundy do nastania Nowego Roku. Jednakże Stefan to olał, bowiem stał przed nim
skruszony Dawid Kubacki, co więcej, blondyn trzymał w ręku dwa kieliszki i litr
polskiej wódki...
Oczy Austriaka zaszkliły się.
- Czy zechcesz wznieść ze mną toast za
Nowy Rok? Naprawdę dobrze się z tobą dzisiaj bawiłem i jesteś osobą, z którą
mogę złamać swoją obietnicę i napić się trochę alkoholu w Gapa.
- Jeszcze się pytasz! Oczywiście, że tak!!!
Na nic tak nie czekałem, jak na to!
I Dawid podał mu kieliszek, który zaraz
napełnił polską wódką. W chwili, w której Kraft zwilżył swe usta najwspanialszym
trunkiem, niebo wybuchło feerią barw. Stefan nigdy nie był szczęśliwszy.
***
To był najtrudniejszy poranek w życiu
Stefana Krafta. Skoczek nie miał sił, by wyczołgać się z łóżka, nie mówiąc już
o wyjściu z hotelu i wystartowaniu w konkursie. Na zmianę robiło mu się gorąco
i zimno, a nawet najmniejszy ruch wzmagał nudności. W dodatku jego głowa
pulsowała tępym bólem. Czuł się okropnie.
Jedynie myśl o nawiązanej wczoraj
przyjaźni z Dawidem trzymała go przy życiu i pomogła mu w wykrzesaniu z siebie
resztki sił. Może nie był rześki, ale udało mu się przebyć 10-minutową drogę na
skoczni bez zwymiotowania na kolana Michaela. Stefan uznał to za sukces
dzisiejszego dnia.
Zwłaszcza, że w pojedynku KO sromotnie
przegrał z młodziutkim Słoweńcem (co za
przypał!) i ostatecznie wylądował na 31. pozycji.
- Stefanie!
Po powrocie do hotelu zaczepił go
roześmiany Kubacki. Serce Krafta szybciej zabiło, albowiem tylko utwierdził się
w przekonaniu, że wczorajsza noc wcale mu się nie przyśniła i naprawdę został
ziomem samego Dawida Kubackiego!
Czad!
- Słyszałem, że poniosła cię wczoraj
prawdziwa pata w Gapa!
Kraft zarumienił się podczas, gdy
blondyn mówił dalej.
- Nie ma czego się wstydzić, każdy musi
to przeżyć.
- Po północy urwał mi się film i
ostatnie, co pamiętam to nasz toast za Nowy Rok. - Przyznał niechętnie Stefan,
bojąc się, że Dejvi zaraz go ochrzani, powie, że jest pijusem, odkręci się na
pięcie i sobie pójdzie, bo nie zadaje się z menelami.
Jednakże Dawid Kubacki dobrze wiedział,
co to znaczy melanżować w Gapa.
- Czyż nie o tym marzyłeś? - Zaśmiał się
blondyn i poklepał go po plecach. - Po północy zaraz poszedłem w kimę, ale
słyszałem, że dołączyłeś do Aignera i Hubera i żłobaliście ruskiego szampana. A
potem razem z Szaranem śpiewałeś pieśń pochwalną na część Schlierenzauera,
wychwalałeś xD pod niebiosa i nosiłeś Ricza na ręka. Odlot!
- Nnaprawdę? - Aż zająknął się Austriak.
Dawid spojrzał na niego roześmiany i
Kraft wreszcie poczuł się kompletny jako skoczek. On naprawdę to zrobił.
Zakumplował się z Dejvim! I poznał Garmisch-Partenkirschen od najlepszej,
okraszonej sławą strony!
Wreszcie spełnił swoje największe
marzenie!
- Słuchaj, stary. Przeżyłeś prawdziwą
patę w Gapa! Możesz się z tego jedynie cieszyć. O ile już pokonałeś kaca hehe.
I kto wie, może za rok pobalujemy razem.
Stefan Kraft nigdy nie był szczęśliwszy.
***********
NO CZEŚĆ!
Tęskniłam!
I tak to właśnie wszystko wyglądało rok temu, choć patrząc na dzisiejszy wyczyn Krafta, równie dobrze mogło tak być i wczoraj. Nie wiem, czy momentami tym Kraftem nie sprofanowałam najwyższej świętości xD, ale mam nadzieję, że Ricz mi wybaczy. W parcie pojawiło się także kilka nawiązań (czasami bardzo luźnych, a czasami trochę musiałam je nagiąć) do różnych moich opowiadań, w ten sposób chciałam jakoś wszystko spiąć jedną klamrą, gdyż to ostatnia rzecz, jaką publikuję. Miałam nadzieję, że uda mi się dodać tego pożegnalnego parta rok temu, ale trochę to się przeciągnęło. Jestem dzisiaj. I jeszcze raz Wam wszystkim dziękuję. Ta przygoda z blogowaniem była przecudowna głównie dzięki Wam. Jesteście niesamowite. Do zobaczenia, czy to gdzieś w internetach czy na skoczniach. I niech moc xD będzie z Wami! KC!
Cam jak dobrze, że jesteś z powrotem ♥
OdpowiedzUsuńSzczerze mówiąc przez ten ostatni rok już zdążyłam stracić nadzieję na ten ostatni epizod twojej przecudownej twórczości, ale jestem bardzo milutko zaskoczona. Dobrze, że wróciłaś ♥ bo wiesz tęskniłam za tym, przynajmniej podświadomie XD za tym niepowtarzalnym stworzonym przez ciebie światem do którego zabierałaś nas z każdym swoim postem, za twoim poczuciem humoru połączonym z mistrzowskim stylem, za dobór bohaterów (zawsze trafiających w moje gusta), za tchnięcie w nich cząstki siebie, za Ricza papieża, za nową religię XD(XD niech będą dzięki XD), za przytulaśnego Wanka, Wellingę nowego Wertera, Michiego największego fana makaronu jakiego poznał świat XD, mhrocznego Fannisa o spojrzeniu mrozącym krew w żyłach, ciepłą kluchę Didla, który pozostał już tylko w twoich historiach i oczywiście za twoją “miłość” do Krafta, którą jak dobrze wiesz, w pełni podzielam :D i mogłabym jeszcze dłuuuuugo wyliczać, bo to po prostu pierwsze z wielu skojarzeń. Po tylu latach wciąż pozostają żywe i to absolutnie twój sukces. Twojej pracy czasami ciężkiej, czasami zapewne przyjemnej i długich godzin poświęconych tym wariatom. Jak kiedyś spotkam Ricza napomknę mu, żeby mu nie umknęła twoja rola i nie zapomniał jej docenić XD
Jak już jesteśmy przy Krafcie XD kiedy zobaczyłam jego popis w Ga-Pa i nie powiem nie omieszkałam sobie z tego nie pośmieszkować XD od razu pomyślałam o Tobie, pierwsza myśl to czemu ten blamaż nie stanie się inspiracją do jakiejś historii z pod pióra Cam? Szczególnie, że to Ga-Pa czyli miejsce akcji mojej ulubionej skocznej komedii i zrobiło mi się na chwilę smutno. Z tym, że potem sama w duchu przyznałam, że nawet bez nowych historii i tak będziesz w skocznym świecie obecna <3 nic nie poradzę widząc Ricza uśmiecham się przypominając sobie twoje historie z nim związane, z Kraftem podobnie. To chyba najfajniejsze, kiedy rzeczywistość przenika się z fikcją literacką wywołując czyjś uśmiech, przywołując wspomnienia i kreując nowe zabawne sytuacje o których na innym miejscu XD Potem, któregoś dnia patrzę i oczom nie wierzę widząc patę z Kraftem w roli głównej, jak mówisz rozpoczętą już dawno temu i wierzę Ci, powiem więcej XD Ty już nie kreujesz świata wplatajac w swoje opowieści elementy przeszłych wydarzeń, Ty tworzysz rzeczywistość XD na dworach dawnych królów zawsze przy ich boku znajdowali się się prorocy i jasnowidzący XD niezła rola, co? Może Ricz też będzie potrzebował wsparcia XD Także przeglądając w dzień, właściwie noc wcześniej insta autów a potem nową część Paty przyznaję miałam deja vu, a Stefan no cóż, jak to mówią trzeba mieć w życiu priorytety XD
Przechodząc do samej paty, zniosłam Krafta w roli tylko dlatego, że to twój Kraft (czyli na wstępie wiedziałam, że nie gej XD a to istotne, bo oznacza iż Michi też jest bezpieczny, tak zdecydowanie uważam że Ricz powinien heretyków łączących Blondaska z Kraftem w takie nieładne relacje obłożyć ekskomuniką! A dzieła spalić na stosie, żeby się czasem w wrażliwe łapki Wellingi nie dostały) naturalnie nie oznacza to, że Michi jest bezpieczny całkiem, bo to przy tym karzełku to wykluczone. To cud, ile jest w stanie z nim wytrzymać, nawet w sylwestra musząc go pilnować XD Stąd w ogóle nie zdziwiło mnie jego włamanie do pokoju Kubackiego ani wątpienie w XD. Za to jak widzę, Ricz czuję się jako papież jak ryba w wodzie, a zwolenników religii przybywa z tym, że wnoszę o natychmiastowe wykluczenie z grona wiernych tego potomka szatana Hofera! Szczególnie po tym jak potraktował ostatnio Japończyka. Sam zaś upór z jakim Kraft starał się przekonać do siebie i wspólnej alko imprezy Kubackiego, przyznaje to z ciężkim sercem był na swój sposób uroczy XD Zwłaszcza przyłożenie o zeskok, poświęcenie godne paty z Dejvim XD “Apostoł Dejvi” made my day <3 dobrze, że nawrócił Stefana na właściwą ścieżkę, a przy okazji pozbył się konkurencji w konkursie, Polak to jednak potrafi! XD Koniec końców pata znowu przyniosła ze sobą dużo nieoczekiwanych zwrotów akcji, naprawionych i nowych przyjaźni oraz kolejnych niezliczonych litrów alko, bez których skoczne paty nie mogą się odbyć. Kończysz jak zwykle w doborowym stylu zostawiając nas z szczęśliwym Kraftem, miłościwie nam panującym Riczem a nade wszystko z kolejnym nowo rozpoczynającym się rokiem naznaczonym przez okazałą grupkę ludzi, którzy nie wiedzą że nie powinni latać więc latają dając radość sobie i innym, w wolnej chwili jak Pinky i Mózg starając się opanować świat ( Tak Ricz to o tobie XD)
UsuńChyba się rozpisałam, ale skoro to ostatni raz to może mi wybaczysz bo niełatwo jest kończyć, zwłaszcza gdy kończy się coś wyjątkowego o czym wspominałam pod wcześniejszym postem więc nie ma sensu się powtarzać. Pokłony za tą część paty i że po takim czasie, mimo wszystko wróciłaś na małą chwilę aby zamknąć wspólną przygodę jaką niewątpliwie było kilk ostatnich lat. Ja zaczęłam ją od jednej z historii z Riczem, naszym kochanym, jedynym w swoim rodzaju Riczem, a kończysz leżącym na przeciwległym biegunie irytującym Kraftem pozwalając i jemu poczuć szczęście XD niech mu będzie XD Zostawiasz ich zwariowany świat pod opieką papieża Ricza, a więc najmniej odpowiednią do tego osobą, lecz zarazem najbardziej bo on najpełniej uosabia ich naturę, w końcu bycie Riczem do czegoś zobowiązuje XD Pamiętam jak zaczynałam oglądać skoki, na szczycie był Adam, Schlierie, Morgen, dziś ich już nie ma ( Gregor jest ale jakby go nie było XD) chociaż konkursy odbywają się nadal ( coraz mniej co prawda śniegu na skoczniach, cóż taki mamy nowy kapryśny klimat) i życie biegnie dalej z tym, że już nigdy nie będzie takie samo jak przedtem. Jest to zarówno jego przekleństwo jak i błogosławieństwo, którego nie sposób zmienić, więc ja też po prostu jeszcze raz DZIĘKUJĘ, to była przyjemność. Twoje historie i cały sposób bycia i podejścia do skoków. Jak to górnolotnie nie zabrzmi, dużo się od ciebie nauczyłam i było warto tu być, na twoich blogach nie ze względu na bohaterów (chociaż ich też <3) lecz to ukryte lub wręcz uosabiane przez nich przesłanie i uśmiech jaki ze sobą przynosili. Jaki ty przynosiłaś wkładajac go w ich ręce. To był piękny czas, oby tylko piękniejsze jeszcze przed nami.
Wszystkiego dobrego kochana <3
~ isia
Stefan Kraft to jest fajtłapa,
OdpowiedzUsuńlecz miłuje paty w gapa.
Niszczy srebro, tłucze szklanki,
zakładają mu kajdanki.
Kufla wzrokiem nie pożera,
lecz opróżnia go do zera.
Moc ma siły w małym ciałku,
umie topić żółtko w białku.
Zrobi smaczną pastę z sera,
i dosiądzie Wellingera.
Choć ma oczy nieco głupie,
rozum przy nim tonie w zupie,
to istota zeń poczciwa,
nigdy nie zmarnuje piwa.
Winka nie wypuszcza z dłoni,
przed Freitagiem bimber broni.
Czy na poczcie, czy w przedszkolu,
nie da skrzywdzić alkoholu.
Choć mu latek wiele leci,
nie wie skąd się biorą dzieci.
Gdy ci w głowie trzeba siana,
jedź na tydzień do Stefana.
W sumie zastanawiałam się Cam co Ci tunapisać skoro to pożegnanie. I jak podziękować za wszelkie paty i nie-paty. Wyszło mi, że (jak powyżej) jest tylko jeden słuszny i prawy sposób, więc proszę o nieocenianie poziomu mojego IQ. Nie jestem specem od rymów ale wszak idzie o Srafcia :D
OdpowiedzUsuńSrafcio to stworzenie głupie,
co łapkami często tupie,
jednak czasem mu się zdarza,
musieć użyć kalendarza.
Wtem odprawia moc pacierzy,
Krzywy ząbek mu się szczerzy,
rozum mu się uplastycznia,
a główeczka żąda stycznia.
No bo dnia pierwszego w roku,
można rzygać na zeskoku,
można mieć podarte ego,
i zapragnąć Kubackiego.
Najsłynniejsza ziemska pata,
z GaPy robi centrum świata,
jej historia taka długa,
że Ricz gada jak papuga.
Te kradzione makarony,
oraz zapomniane żony,
i niewinne wszak króliki,
przerobione na szaszłyki.
Temperatura poniżej zera,
i Bardal stworzony na bohatera,
rozklekotane wielkie przyjaźnie,
i rozdwojone Niemaszków jaźnie.
Jednak nasz Srafciu chłopiec wzorowy,
wolał w noc piękną nie wyjść z alkowy,
i spać w szlafroczku swoim różowym,
na poduszeczce z misiem bordowym.
Tak złoty orzeł osiadł mu w łapie,
lecz nie dorównał magicznej gapie,
los smutnie zmienił srafcie marzenia,
doprowadzając szczurka do wrzenia.
Wspomniał na Kubackiego włosy,
Kiedy na targu kupował wrzosy,
i tak wyczekał do końca lata,
by zostać królem Pucharu Świata.
Nowy sylwester i szanse nowe,
znowu do Niemiec jadą panowie,
lecz w Srafciu nie ma wcale wesela,
kiedy spogląda na Michaela.
W końcu od dziecka byli obrazem,
ludzi muszących pozostać razem,
wtuleni w siebie jak śliczne kwiatki,
choć pochodzący od innej matki.
Z tym iż cierpliwość do brzydkich wiewiórek,
jest niczym w błocie tonący nurek,
nie da się okazywać radości,
gdy jakiś gryzoń łamie Ci kości.
Więc Michi w głębi swej wyobraźni,
marzy o zakończeniu przyjaźni,
jednak się Srafciu tego nie boi,
ale w Dawidzie szuka ostoi.
Myśli że zwykła banalna whiski,
którą by można przelać do miski,
wraz z kupką taniego wszak silikonu,
zrobi z Dejviego część jego schronu.
Lecz zły sądowy zakaz zbliżania,
ciężkim dramatem jest dla Stefana,
trudno pomyśleć, iż którejś niedzieli,
zgnije wiewiórka w więziennej celi.
Jednak przegrała wizja kajdanek,
i brak nowiutkich białych firanek,
z małym rozumkiem mocno zachlanym,
choć w ciałku siedzącym nie całkiem pijanym.
Więc w Kubackiego Sraft wchodzi włości,
chociaż król paty wybył mu w gości,
do dojczowego wszakże pokoju,
aby dla duszy zebrać spokoju.
Tam Ricz swe srogie głosi kazania,
trudne rozdaje też przykazania,
na próżno dostrzec w nim coś z rycerza,
wolał więc przybrać tytuł papieża.
I z wyznawcami robić słit focie,
chociaż ma włosy jak futro kocie,
no a ciemne jego brwi,
mogą żądać srafciej krwi.
Zniszczył gryzoń zgromadzenie,
ciężkie będzie odkupienie,
lecz nie straszny mu jest Ricz,
co z sylwestra zrobił kicz.
Dla Dawida ciężka męka,
przebywanie z kimś kto kwęka,
i chce wypić mszalne wino,
niczym zwykłe cappuccino.
Plan cudowny i wspaniały,
powziął jednak Niemiec mały,
choćby dosiąść miał bawoła,
to nie straci apostoła.
Nawet brzydkie, bardzo twarde,
oczy co bezczelnie harde,
zamieniają się w dwa znicze,
gdy ze ściany patrzą Ricze.
Skoczność poziomu kangura,
wypłynęła z ciałka szczura,
gdy zaliczał srogą glebę,
robiąc z siebie wprost amebę.
Wnet skończyła się pokuta,
Srafcia dusza już odtruta,
a w nagrodę za te smutki,
nadszedł czas na kielich wódki.
Tak spełniają się marzenia,
w rytm szczurzego podniecenia,
legenda będzie wiecznie żywa,
czy wśród bimbru czy też piwa.