- Chyba musimy już iść. Za chwilę
nasza kolej.
Wank kiwnął głową i ruszył za
Dawidem. Panowie wzięli swoje narty i schodkami zeszli w okolice belki
startowej, gdzie kilku skoczków wykonywało ostatnie ćwiczenia przed swoimi
skokami. Spotkali tam też Severina Freunda. Dawid szybko zauważył, że miłośnik
wkładek jest jakiś przygaszony i niemrawy. Na jego twarzy nie gościł przyjazny
uśmiech, a oczy miały sobie tyle smutki, że nawet w Dawidzie włączył się
Syndrom Wanka. Jednakże pohamował chęć przytulenie Sevika i zamiast mocnego
huga, zwyczajnie poklepał go po plecach.
- Bardzo mi przykro z powodu wczorajszej nocy. Musisz czuć się podle.
Freund uśmiechnął się ironicznie.
- Mówisz o kradziejstwie czy może
o tym, jak mój przyjaciel okazał się bydlakiem?
Dawid nie mógł nie zauważyć
ostrego spojrzenia, jakim poczęstował Andreasa Freund. Więc historia nie zakończyła się dobrze?
- Nie wiem, co ci powiedział
Wank, ale ja bym mu nie uwierzył.
Wank prychnął.
- Więc powiedz nam, jak było.
- A żebyś wiedział, że to zrobię.
*****
- Mój mhroczny instynkt
podpowiada mi, że coś tu nie gra. - Fannemel pokiwał głową z wszechwiedzącą
miną, po czym, zorientowawszy się, że jego słowa na nikim nie zrobiły
specjalnego wrażenia, tylko wzruszył ramionami.
- Nasza zagadka została
rozwiązana, więc nie doszukuj się drugiego dna. - Odparł Bardal. - Złapaliśmy
przestępców, po co komplikować życie twoimi przypuszczeniami?
- Wiedz, że za kilka chwil nie
omieszkam się powiedzieć: a nie mówiłem. -
Fannis uśmiechnął się szyderczo i przeniósł wzrok na zdezorientowanych Włochów.
Colloredo potarł twarz w głębokim
zamyśleniu.
- Scuzi, jakich przestępców? O co chodzi?
- Nie pieprzcie głupot, tylko
siadajcie i częstujcie się winem oraz makaronem. - Dodał Bresadola i szeroko
rozłożył ramiona, w ten sposób prezentując suto zostawioną belkę i schodki w
jej okolicach. - Sebastian jest naprawdę wybornym kucharzem.
- Jeśli mogę spytać - zaczął
uprzejmie Severin - skąd wzięliście makaron?
Colloredo uśmiechnął się i wziął
łyka wina.
- Dostaliśmy karteczkę, na której
Roman Koudelka pisał, że pod swoim łóżkiem schował dla nas makaron i żebyśmy
się śmiało częstowali. Koudi to taki miły człowiek.
- Dokładnie, nie traktuje nas z
góry tylko dlatego, że skacze hmm, trochę dalej niż my.
Fannemel chrząknął dobitnie.
- A nie mówiłem? - Rzekł,
wyraźnie akcentując każde słowo i posyłając Bardalowi wyważone spojrzenie.
Ziemniak wciąż nie był
przekonany.
- Mogą kłamać.
Włosi prychnęli głośno.
- Po prostu porozmawiajmy z
Koudelką. - Severin wzruszył ramionami. Był już zmęczony tą nocą. Najpierw
kradzież, potem nieudolnie prowadzone śledztwo... Nie zdziwiłby się, gdyby
zwieńczył swój upadek moralny ostrą libacją. Z Hildełą. I jakimiś dziewczynami.
O niee, zdecydowanie musi zająć
czymś myśli, bo głupoty zaczynają przychodzić do tej jego blond łepetyny.
***
Znaleźli Koudelkę w hotelowej
restauracji, gdy ten pił czeskie piwo i pałaszował knedle. Nie wyglądał, jak
człowiek, który na swych barkach dźwigał grzechy wielkie jak ego
Schlierenzauera. Wręcz przeciwnie, wyluzowany jak nigdy, pomachał w ich stronę
i gestem zaprosił do swojego stolika.
- Co wiesz o makaronie? -
SuperZiemniak postanowił od razu przejść do setna sprawy. Jeśli szybko
przyszpili Romana, to może jeszcze zdążyć wypić przed-noworoczną lampkę szampana
razem z Stoecklem.
Czech wydawał się zbity z
pantałyku.
- Nie lubię makaronu.
- I dlatego dałeś go Włochom,
rozumiem. Ale na litość walterowską, co złego zrobił ci Hayboeck?
- Oprócz tego, że ma ładne włosy.
Aż mnie zazdrość zżera, kiedy je widzę. - Wtrącił Hilde.
- Nic nie mam do Hayboecka.
- W takim razie dlaczego - Bardal
nachylił się w stronę Romana z groźną miną, próbując w ten sposób grać złą
glinę - napisałeś liścik do Włochów, by wzięli makaron spod twojego łóżka?
Koudelka cały struchlał i począł
się trząść. Nie wiedział, o co Bardal go oskarżał. Przecież cały wieczór
grzecznie leżał w hotelowym spa i oddawał się odnowie biologicznej. A tu takie
rzeczy... Cokolwiek się zdarzyło, na pewno nie on był tego sprawcą.
Wtem skoczek poczuł, jak ktoś
uspokajającym gestem kładzie mu rękę na ramieniu. Koudi uniósł wzrok i spojrzał
prosto w łagodne oczy Freunda.
- Uspokój się, kamracie. Jesteśmy
tutaj tylko po to, aby wyjaśnić to i owo.
- Ja nic nie wiem, naprawdę.
- SuperBardalu, mogę coś
zaproponować? - Kubacki niepewnie dotknął ramienia Norwega, posyłając mu
nieśmiałe spojrzenie spod długich rzęs.
Bardal popatrzył na niego z
właściwą dla superbohaterów rezerwą, ale przyzwalająco skinął głową.
Dejvi oblał się rumieńcem niczym
młode dziewczę pierwszy raz widzące obiekt swych westchnięć w negliżu i spuścił
skromnie wzrok onieśmielony prestiżem oraz władzą Bardala.
- Może powinniśmy jednak znaleźć
Wanka? - Wyszeptał i jeszcze mocniej spąsowiał.
Anders zamyślił się. Zmarszczył
czoło, potarł brodę, potem obdarzył Polaka wątpiącym spojrzeniem. Chrząknął,
mruknął coś pod nosem i posłał spojrzenie w kierunku Freundem. Telepatia zawsze
na propsie.
- No cóż, razem z Severinem
pozytywnie rozpatrzyliśmy twój wniosek. A teraz powiedz nam, gdzie możemy go
znaleźć.
Blondas zrobił wielkie oczy. To
niemożliwe, że ze skromnego giermka noszącego ciężką broń SuperZiemniaka, nagle
awansował na asystenta takiego bohatera! Serduszko Dawida wywijało salta, a
rosnące ego wyzbyło go z wszelkich kompleksów. Skoczek chrząknął i wyprostował
plecy, dumnie unosząc głowę, gotowy do odpowiedzenia Andersowi. Tylko, że... Na
klatę Koflera, gdzie podziewał się ten wysoki Niemiec z humorkami bardziej
zmiennymi niż baba w ciąży?
Myśl, Dejvi, myśli. Nie pozwól, by twoje szare komórki pokryły się
pajęczyna tak, jak w przypadku Ziobera.
Jaś, auł!
Wtem nad głową Polaka ukazała się
jarząca żarówka, zwiastująca nadejście pomysłu. Blondyn aż podskoczył z
radości. Oto nadszedł jego czas, by zabłysnąć.
- Jest za pięć dwunasta.
- I co w związku z tym?
Kubacki nonszalancko przewrócił
oczami. Co za tępe strzały! Znam to tylko z krążących legend, a mimo to, jako jedyny na to wpadłem. Mistrzunio!
- Północ. Nowy Rok. Fajerwerki.
Wielka, coroczna balanga przed hotelem! Słowem, pata w Gapa.
Bardal zmierzył Dawida
oceniającym spojrzeniem.
- Dawidzie, czas byś przejął
śledztwo.
***
Coroczna balanga przed hotelem,
jak sama nazwa wskazuje, stała się już niejaką tradycją konkursów
przeprowadzanych w Garmisch-Partenkirchen. Na kilka minut przed północą
niemalże wszyscy skoczkowie oraz niektóre charyzmatyczne osobistości skokowego
światka schodzili (czołgali) się do niewielkiego ogródka, gdzie zachwycali się
pokazem fajerwerków, doprawiali się polską wódką i próbowali nie zasnąć/nie
zwymiotować w okryte chochołami krzewy różane. Bajlando zawsze było pierwsza
klasa, a skoczkowie czekali na to wydarzenie niemalże tak samo niecierpliwie
jak na patę w MO czy kultową Planicę - nawet jeśli większość wspomnień z
sylwestrowej nocy stanowiły czarne dziury. Pikanterii dodawał fakt, że cały
melanż był organizowany w tajemnicy przed trenerami i trenerzy myśląc, że ich
podopieczni grzecznie śpią w łóżkach, sami oddawali się objęciom Morfeusza.
Tego roku towarzystwo nie
zawiodło. Dejvi, który był po raz pierwszy na gapowej pacie, aż oniemiał ze
zdziwienia. O ile spodziewał się zobaczyć tutaj wystylizowanego Vilberga czy tańczącego
makarenę Radika Żaparowa to o tyle widok wychillowanego Włodzimierza
Szaranowicza zażarcie rozmawiającego z przywdzianym w królewską purpurę
Walterem Hoferem wprawił chłopaka w osłupienie. Dzióbacki zbliżył się do panów
na tyle, by usłyszeć, o czym rozprawiali. Schlierenzauer, wiadomo.
- Ależ Walti - Szaranowicz
kategorycznie pokręcił głową - Mylisz się.
Dawid wstrzymał oddech,
przerażony tym, co właśnie zrobił Włodzimierz. Przecież nikt przy zdrowych
zmysłach nie kwestionuje zdania Wielkiego Władcy, a jeśli już pojawi się taki
śmiałek, zostaje od razu surowo ukarany. Kubacki z ogromnym smutkiem zaczął
odmawiać zdrowaśki za duszę poczciwego komentatora, kiedy stała się rzecz
nieoczekiwana - Hofer zaśmiał się perliście, przyjacielsko kładąc dłoń na
ramieniu Polaka. Nie wyglądał, jakby właśnie podejmował decyzję o straceniu
Szaranowicza na szubienicy!
- Włodku, przyjacielu, też kiedyś
myślałem jak ty. Ale ostatnio Schlierenzauer strasznie mnie rozczarowuje. Nie
potrafię zobaczyć w nim tego... Jak ty go określałeś?
- Młodego, zadziornego skoczka? -
Podpowiedział Włodzimierz.
Hofer kiwnął głową, oczywiście
wkładając w ten prosty gest tyle gracji, ile nakazuje dworska etykieta.
- Posypał się chłopak.
Zdecydowanie nie jest jak wino.
- Mogę ci obiecać, że Gregor
jeszcze nie raz cię zaskoczy i z powrotem zostanie twoim pupiiii... Dawid?
Dawidzie, blond włosy aniele, co ty tutaj robisz? Nigdy nie widziałem cię na sylwestrowym
przyjęciu. - Szaranowicz, dostrzegłszy młodego Polaka, rzucił mu się w objęcia.
Jednakże jego uśmiech szybko został zastąpiony przez pochmurny grymas. -
Powinieneś spać. Jutro konkurs. Co ty sobie wyobrażasz? Łukasz wie? Och biada
ci, Dawidzie.
Kubacki westchnął głośno.
- To długa historia.
- Zresztą jesteś młody, wyżyj
się. Kiedy, jak nie teraz?
- Życie zaczyna się po
sześćdziesiątce. - Wtrącił Walter. - Już widzę przyjęcie w Falun. Motyw
królewski, oczywiście. Mam nadzieję, Włodzimierzu, że zaszczycić mnie swoją
obecnością.
- To będzie dla mnie zaszczyt tam
być!
- Ekhm. - Dzióbao chrząknął. -
Widzieli panowie może Wanka?
Hofer uśmiechnął się tajemniczo.
- Nie. Ale za to widziałem Petera
Prevca. Nie wiedząc czemu, przyprowadził ze sobą królika w różowym ubranku.
- Na pięćdziesiąt dwa zwycięstwa
Gregora, Gregor jest tutaj! Jaką on ma smukłą sylwetkę! I ten zadziorny błysk w
oku! Walterze, czy ty to widzisz?
Dawid wywrócił oczami i zostawił
hiberwentylującego Szaranowicza samego z Królem Walterem. Już miał podejść do
swojej tymczasowej drużyny, gdy ujrzał wystającą ponad tłum głowę. Przez chwilę
myślał, że to tylko ten wysoki Deschwanden, ale, gdy chłopak odwrócił się w
stronę Dzióbiego, Kubacki dowiedział się, że jednak to nie Gregor.
Oto Andreas Wank się znalazł.
Dzióbao szybko pokonał dystans,
jaki dzielił go od Bardala i kiwnął głową w stronę Niemca. Anders uśmiechnął
się smutno, po czym pociągnął swoją bandę w kierunku Wieżowca. Na ich widok
Wankowi całe życie stanęło przed oczami, a jego mina wyglądała zupełnie tak,
jakby właśnie zobaczył Freitaga przemalowanego na blond.
- Andreasie. - Severin nie
potrafił ukryć rozczarowania w głosie. Chciał wierzyć, że to nie jego kumpel
uruchomił całą lawinę, ale najważniejsze dowodu świadczyły przeciwko niemu.
Dawid wziął głęboki wdech.
Pałeczka należała do niego i skoczek czuł na swoich barkach słodkie brzemię
odpowiedzialności. Teraz chciał jedynie usłyszeć od SuperBardala, że ten jest z
niego dumny. Nie mógł tego spieprzyć, po prostu nie.
-
Andreasie Wank, czy to ty ukradłeś Hayboeckowi makaron, następnie
schowałeś go pod łóżko Koudelki i napisałeś dwa liściki: jeden, że zostałeś
porwany, drugi skierowany do Włochów, jakoby makaron był prezentem dla nich od
Koudelki?
Ludzie wokół zaczęli odliczać
sekundy dzielące ich od 2015 roku.
Dziesięć.
Dziewięć.
Osiem.
Siedem.
- Odpowiedz. - Zażądał twardo
Kubacki.
Pięć.
Cztery.
Trzy.
Dwa.
- Zrobiłem to! - Krzyknął Wank, a
niebo nad nim eksplodowało.
**********
Bam! Zagadka rozwiązana, pata może trwać dalej :D