*breaking news*


sobota, 24 października 2015

Siedemnaście: Prawda objawiona



Dawid postanowił się przewietrzyć i nie tylko dlatego, że w domku zaczynało pachnieć wczorajszym Jankiem. Dosłownie minuty dzieliły Kubacki mózg od eksplodowania z nadmiaru wspomnień, a to zdecydowanie nie było fajnym uczuciem. Dlatego odetchnął z ulgą, gdy znalazł się na świeżym powietrzu. Mróz przyjemnie szczypał go w policzki, pobliska wrzawa zagłuszała wyrzuty sumienia, wszędzie pachniało grillowaną kiełbasą i piwem. Na chwilę Dzióbao mógł oderwać się od przykrej rzeczywistości.
Oparł się o ścianę domku, przemykając wzrokiem po rozgrzewających się skoczkach. Większość z nich wydawała się być skacowana i zmięta, zupełnie, jakby ktoś wyssał z nich życie.
H5, też jestem, jakbym przeszedł przez pół świata bez chwili odpoczynku.
- Dawidzie.
Kubacki spojrzał w bok. Skrzywił się, gdy jakiś przebłysk przeciął jego umysł.
- O nie.
Pointner zaśmiał się złowrogo, po czym począł przypominać Dawidowi o jego kolejnych grzeszkach...
******
- Matoł. No idiota. Jak Apolla kocham, głupszego to ze świeczką szukać. - Mamrotał pod nosem Dzióbao, krążąc wokół ławki, na której spoczywał Janek. - Żeby zostać wywalonym z tak prestiżowej i ą ę imprezy!
Fakt, zostali wyrzuceni za drzwi, niczym prostacy zdecydowanie odstający od wyważonych Francuzów. Winnym był tylko Ziobro, który a) żarł (a nie rozkoszował się!) wykwintny, francuski ser; b) za zachłannie pił drogie wino; c) opluł gospodarza przyjęcia, mówiąc do niego jakimś wiejskim slangiem. I teraz, przez tego głupka, stoją przed hotelem Francuzów, czując się jak odrzutkowie i osoby niegodne towarzystwa.
Dawid miał ochotę ukatrupić przyjaciela.
- Marzyłem o tym, by dostać się do wyższej sfery.
- Dudniąc tani bimber? - Zauważył ironicznie Janek. Miał dość gadaniny Kubackiego, w końcu nic wielkiego się nie wydarzyło. Nie z takich imprez wylatywali. - Zresztą i tak nie ma lepszych melanży niż u Prezesa.
Kudłaty westchnął głośno.
- Nic nie rozumiesz. - Warknął przez zęby i usiadł obok Janka, chowając twarz w dłoniach i myśląc nad tym, jakby tu z powrotem dostać się na to prestiżowe przyjęcie tylko dla wybrańców.
Tylko, że żaden sposób na to nie istniał. Albo jesteś KIMŚ i masz wstęp na przyjęcie, albo sorry kochany, idź godać tym wiejskim żargonem do podwórkowej hołoty.
- Nie możemy po prostu wrócić do naszego hotelu, napić się szampana z Pieterem, odpalić karaoke i trochę poskakać po meblach? - Zasugerował cicho Janek. Nie przejmował się tym "uniesieniem się" Ronana, póki nie dotarło do niego, ile akceptacja Francuzów znaczyła dla Kubackiego.
- Będziemy musieli. - Mruknął Dzióbi, odrywając dłonie od twarzy i wzdychając teatralnie. Miało być dostojnie, a wyszło jak zawsze.
- No weź, to nie będzie takie katastrofalne. - Ziobro trącił kumpla w bok.
- Wiem. Zawsze dobrze się z wami bawię, tylko... Janek, czy ja już zawsze będę pił jakiegoś tandetnego ruskacza zamiast alkoholi z najwyższych półek?
- Cóż, poczekaj, aż wygrasz TCS na przykład. Co w tym sezonie na pewno się nie zdarzy, rano będziesz jak trup.
- Kto wie, może kac mi pomoże.
- Oby.
Jednakże żaden z nich to nie wierzył; ranek nie będzie dla nikogo łatwy, więc nic nie przeszkadzało temu, by jeszcze trochę się zabawić.
***
Dejvi zapomniał już, jak polskie popijawy mogą być sympatyczne. Co prawda, zamiast przy winie i serach, siedział przy ojczystym piwie i śledziku, ale atmosfera była niewyobrażalnie ciepła. Ba, nawet Kot się nie fochał, tylko grzecznie pił wajcenka, przeglądając w telefonie zdjęcia jakiś lal. Dawid to rozumiał, w końcu każdy chciał mieć w swoim życiu tą jedyną petardę. W pewnym momencie jednak Maciek go zaskoczył. Wstał z krzesła, schował smartfona do kieszeni i dołączył do Jaśka i Pietera, którzy wyżywali się na karaoke. Brunet zabrał im mikrofon, zmienił piosenkę i po chwili wył kawałek z Titanica.
No kto by pomyślał, że Maciej to taki romantyk jest.
Kubacki musiał niestety opuścić występ Kota i iść otworzyć drzwi, do których ktoś dobijał się od kilku minut.
- A niech to Bardal przeklnie. - Wydusił tylko z siebie.
- No co? - Gość prychnął i przecisnął się obok Dawida, by wejść do pokoju. Jego przybycie zszokowała wszystkich, nawet Maciej przestał zawodzić. Przybysz uśmiechnął się tryumfalnie i położywszy na stole zgrzewkę Stiegli, rzekł:
- Co wy? Nigdy z Pointnerem nie piliście?
- A ma pan swoją chorągiewkę? - Zapytał nieśmiało Janek, po czym schował się za Żyłą.
Alex zaśmiał się rubasznie i wyciągnął zza pazuchy chorągiewkę, z którą, jeśli wierzyć plotkom, nigdy się nie rozstał.
- Natürlich. - I uderzył chorągiewką o ziemie.
Panowie Polacy patrzyli na to mini-przedstawienie jak zaczarowani, zupełnie jakby Pointner był iluzjonistą, który wyciąga z kapelusza królika albo przecina ładną panią na pół.
- Herr Alex, siadaj pan. - Dejvi podsunął austriackiemu eks-trenerowi krzesło, podał mu piwo, poczęstował śledzikiem. - Porozmawiajmy.
- Okej. O czym? O dziewczynie Apolla? Dobra sztuka.
Kubacki wywrócił oczami.
- O skokach.
- Phi. - Pointner prychnął, wykrzywiając twarz ironicznie. - Odkąd przeszedłem na emeryturę, nie zajmuję się skokami.
- Ale...
- Nie ma żadnego ale!
O kurdełko,  może skokami się nie zajmuje, ale autorytarny jest jak dawniej.
Dawid jednak postanowił nie popuszczać. W końcu obok niego siedział jeden z największych trenerów skoczków narciarskich, ojciec miliona sukcesów. Blondyn MUSIAŁ poznać jego złotą receptę na piękną karierę. Po chwili namysłu obrał więc inną strategię i najpierw chciał upić Alexa. Dlatego wyciągnął spod materaca swoją tajną broń.
- Polska Żubrówka. - Oznajmił, stawiając na stole wódkę. Podczas skocznego tournee zawsze miał ją przy sobie, bo nigdy nie wiadomo, kiedy uda mu się wygrać jakiś konkurs. A gdy już to zrobi, to będzie świętować jak należy, przy polskiej wódce, wśród najbliższych ziomków.
Aż mimowolnie się wzruszył.
- Więc co porabiasz na emeryturze? - Zapytał po pierwszej kolejce.
- Wajcenki pewnie popijasz. Przytyło ci się. - Zaśmiał się Żyła, na co Alex zarumienił się.
- Szukam kochanki, bo żona nie chce ze mną współpracować. Na razie nikogo odpowiedniego nie mogę znaleźć, ale jak już znajdę, to uwierzcie, spalę to, co nadprogramowe. - Austriak zaśmiał się, klepiąc się po brzuchu.
- Masz wymagania jak nasza Kotałka? - Zapytał z uśmiechem Janek.
- Też chcesz mieć jakąś petardę?
- Taką dwadzieścia na dziesięć?
- Pewnie nie znajdziesz, co Maciek?
- Oh, przymknijcie się. - I stało się, Kot zmarszczył czoło, tupnął nogą, strzelił focha. A było tak miło!
- A potem dziwicie się, że skaczecie średniawo. - Westchnął Pointner.
Yes! Alex się przełamał i zaczął gadać o skokach. Teraz będzie już z górki!, Dawid mentalnie zacierał dłonie.
- Skaczemy słabo, bo - Dzióbacki podjął wątek - Maciej jest niewyżyty seksualnie?
Facepalm ze strony Alexa. Coś poszło nie tak.
- Pominę fakt, że Łukasz traktuje was za łagodnie. - Austriak cmoknął z niezadowolenia, na co Dawid prawie dostał skrzydeł. Zaraz pozna prawdę objawioną, a potem droga do sukcesu będzie już krótka.
asdfghjkl;
- Nie wierzycie w siebie. Gdyby nie tylko Maciej, ale również wy, jego najbliższe otoczenie wierzylibyście w to, że on pozna i wyrwie petardę to by to zrobił.
- Czyli przez tych frajerów jestem singlem? - Foch Kota się pogłębił.
Pięknie. Teraz będzie chodził obrażony, co najmniej do Planicy.
- Jak to przełożyć na skoki? - Dawid nachylił się ku Pointnerowi. Z nerwów trząsł się, jak tłuszczyk na ciele biegnącego Apoloniusza.
- Uwierzcie, że możecie wygrywać. Jednocześnie nie wyciskajcie na siebie presji. Zwycięstwa przyjdą, trzeba tylko uwierzyć, skupić się i nie oglądać się na innych.
- To jest za proste. - Zaprotestował Ziobro
Pointner zmroził go wzrokiem, więc Jan, jakby skurczywszy się, zarumienił się po koniuszki uszów. Wziął do ręki flaszkę i, aby zamaskować własne zawstydzenie, zapytał:
- To co? Następna kolejeczka?
***
Pijany Pointner to dziwny Pointner. Były trener austriackich skoczków podrygiwał w rytm polskiego disco polo, śmiejąc się ze swoich nieśmiesznych sucharów i opowiadając anegdoty ze skocznego światka. W końcu dotarł do pijackiego poziomu, na którym człowiek przestaje się wstydzić i opowiada o swoich problemach.
- To już nie chodzi o to, że mam grzybicę. Raczej o to, że boję się, iż odstraszy to moje potencjalnie kandydatki na kochankę.
Albo:
- To jest przerażające, ale zaczynam czuć się, jak Tom Hilde. Zapuszczam włosy i ciągle myślę o seksie. No właśnie, przeleciałbym kogoś. Idziemy do klubu?
Dawid chciał odmówić, naprawdę. W końcu historia nie mogła zatoczyć koła (po raz trzeci), bo to mogło źle się skończyć. Jednakże miał do Alexa jeszcze trochę pytań, dlatego stwierdził:
- Może być fajnie.
I poszli do klubu.
*******

Kolejny bardziej przejściowy i bez większego sensu, ale dobra wiadomość jest taka, że do sezonu został mniej niż miesiąc i wtedy patogennej weny powinno być więcej <3
I nie wiem, jaką piosenkę wrzucić, więc wrzucam "Freaks". Byle do Zako. <3

4 komentarze:

  1. O matuchno, WYJĘ! Wyję i przestać nie mogę! Okej, spodziewałam się wszystkiego, ale nie Pointnera. Ale skoro już wchodzimy w strefę trenerów, to ja podpowiadam: Goran Janus. Dusza towarzystwa, królowa imprezy i densfloru. Ale póki mamy tutaj Alexa to powiem tyle, że czuję się rozłożona na łopatki i ja nie wiem, skąd Ty bierzesz te pomysłu, ale umieram ze śmiechu. Robisz mi dzisiejszy wieczór i w ogóle życie. Dziękuję. Ściskam. Kocham. <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Takiego opowiadania jeszcze nie czytałam! Świetnie, po prostu świetnie. Co do stylu, nie mam żadnych uwag. Czekam na kolejne rozdziały i pozdrawiam

    SKOKInews.com - Skoki narciarskie - Nasza i Wasza Pasja!

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam twoje opowiadanie. Od pierwszego rozdziału tylko się śmieję. Czekam z niecierpliwością na kolejny i zapraszam do siebie na http://ksiezniczka-na-lodzie.blogspot.com/. Pozdrawiam :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Like it! Aż boję się myśleć, co będzie w klubie :) Klub po raz pierwszy..., po raz drugi... i po raz trzeci! Sprzedane! CZekam :D

    OdpowiedzUsuń