Dawid
postanowił się przewietrzyć i nie tylko dlatego, że w domku zaczynało pachnieć
wczorajszym Jankiem. Dosłownie minuty dzieliły Kubacki mózg od eksplodowania z
nadmiaru wspomnień, a to zdecydowanie nie było fajnym uczuciem. Dlatego
odetchnął z ulgą, gdy znalazł się na świeżym powietrzu. Mróz przyjemnie
szczypał go w policzki, pobliska wrzawa zagłuszała wyrzuty sumienia, wszędzie pachniało
grillowaną kiełbasą i piwem. Na chwilę Dzióbao mógł oderwać się od przykrej
rzeczywistości.
Oparł
się o ścianę domku, przemykając wzrokiem po rozgrzewających się skoczkach.
Większość z nich wydawała się być skacowana i zmięta, zupełnie, jakby ktoś
wyssał z nich życie.
H5, też jestem, jakbym przeszedł przez pół
świata bez chwili odpoczynku.
-
Dawidzie.
Kubacki
spojrzał w bok. Skrzywił się, gdy jakiś przebłysk przeciął jego umysł.
-
O nie.
Pointner
zaśmiał się złowrogo, po czym począł przypominać Dawidowi o jego kolejnych
grzeszkach...
******
-
Matoł. No idiota. Jak Apolla kocham, głupszego to ze świeczką szukać. -
Mamrotał pod nosem Dzióbao, krążąc wokół ławki, na której spoczywał Janek. -
Żeby zostać wywalonym z tak prestiżowej i ą ę imprezy!
Fakt,
zostali wyrzuceni za drzwi, niczym prostacy zdecydowanie odstający od
wyważonych Francuzów. Winnym był tylko Ziobro, który a) żarł (a nie rozkoszował
się!) wykwintny, francuski ser; b) za zachłannie pił drogie wino; c) opluł
gospodarza przyjęcia, mówiąc do niego jakimś wiejskim slangiem. I teraz, przez
tego głupka, stoją przed hotelem Francuzów, czując się jak odrzutkowie i osoby
niegodne towarzystwa.
Dawid
miał ochotę ukatrupić przyjaciela.
-
Marzyłem o tym, by dostać się do wyższej sfery.
-
Dudniąc tani bimber? - Zauważył ironicznie Janek. Miał dość gadaniny
Kubackiego, w końcu nic wielkiego się nie wydarzyło. Nie z takich imprez
wylatywali. - Zresztą i tak nie ma lepszych melanży niż u Prezesa.
Kudłaty
westchnął głośno.
-
Nic nie rozumiesz. - Warknął przez zęby i usiadł obok Janka, chowając twarz w
dłoniach i myśląc nad tym, jakby tu z powrotem dostać się na to prestiżowe
przyjęcie tylko dla wybrańców.
Tylko,
że żaden sposób na to nie istniał. Albo jesteś KIMŚ i masz wstęp na przyjęcie,
albo sorry kochany, idź godać tym wiejskim żargonem do podwórkowej hołoty.
-
Nie możemy po prostu wrócić do naszego hotelu, napić się szampana z Pieterem,
odpalić karaoke i trochę poskakać po meblach? - Zasugerował cicho Janek. Nie
przejmował się tym "uniesieniem się" Ronana, póki nie dotarło do
niego, ile akceptacja Francuzów znaczyła dla Kubackiego.
-
Będziemy musieli. - Mruknął Dzióbi, odrywając dłonie od twarzy i wzdychając
teatralnie. Miało być dostojnie, a wyszło jak zawsze.
-
No weź, to nie będzie takie katastrofalne. - Ziobro trącił kumpla w bok.
-
Wiem. Zawsze dobrze się z wami bawię, tylko... Janek, czy ja już zawsze będę
pił jakiegoś tandetnego ruskacza zamiast alkoholi z najwyższych półek?
-
Cóż, poczekaj, aż wygrasz TCS na przykład. Co w tym sezonie na pewno się nie
zdarzy, rano będziesz jak trup.
-
Kto wie, może kac mi pomoże.
-
Oby.
Jednakże
żaden z nich to nie wierzył; ranek nie będzie dla nikogo łatwy, więc nic nie
przeszkadzało temu, by jeszcze trochę się zabawić.
***
Dejvi
zapomniał już, jak polskie popijawy mogą być sympatyczne. Co prawda, zamiast
przy winie i serach, siedział przy ojczystym piwie i śledziku, ale atmosfera
była niewyobrażalnie ciepła. Ba, nawet Kot się nie fochał, tylko grzecznie pił
wajcenka, przeglądając w telefonie zdjęcia jakiś lal. Dawid to rozumiał, w
końcu każdy chciał mieć w swoim życiu tą jedyną petardę. W pewnym momencie jednak
Maciek go zaskoczył. Wstał z krzesła, schował smartfona do kieszeni i dołączył
do Jaśka i Pietera, którzy wyżywali się na karaoke. Brunet zabrał im mikrofon,
zmienił piosenkę i po chwili wył kawałek z Titanica.
No
kto by pomyślał, że Maciej to taki romantyk jest.
Kubacki
musiał niestety opuścić występ Kota i iść otworzyć drzwi, do których ktoś
dobijał się od kilku minut.
-
A niech to Bardal przeklnie. - Wydusił tylko z siebie.
-
No co? - Gość prychnął i przecisnął się obok Dawida, by wejść do pokoju. Jego
przybycie zszokowała wszystkich, nawet Maciej przestał zawodzić. Przybysz
uśmiechnął się tryumfalnie i położywszy na stole zgrzewkę Stiegli, rzekł:
-
Co wy? Nigdy z Pointnerem nie piliście?
-
A ma pan swoją chorągiewkę? - Zapytał nieśmiało Janek, po czym schował się za
Żyłą.
Alex
zaśmiał się rubasznie i wyciągnął zza pazuchy chorągiewkę, z którą, jeśli
wierzyć plotkom, nigdy się nie rozstał.
-
Natürlich. - I uderzył chorągiewką o ziemie.
Panowie
Polacy patrzyli na to mini-przedstawienie jak zaczarowani, zupełnie jakby
Pointner był iluzjonistą, który wyciąga z kapelusza królika albo przecina ładną
panią na pół.
-
Herr Alex, siadaj pan. - Dejvi podsunął austriackiemu eks-trenerowi krzesło,
podał mu piwo, poczęstował śledzikiem. - Porozmawiajmy.
-
Okej. O czym? O dziewczynie Apolla? Dobra sztuka.
Kubacki
wywrócił oczami.
-
O skokach.
-
Phi. - Pointner prychnął, wykrzywiając twarz ironicznie. - Odkąd przeszedłem na
emeryturę, nie zajmuję się skokami.
-
Ale...
-
Nie ma żadnego ale!
O
kurdełko, może skokami się nie zajmuje,
ale autorytarny jest jak dawniej.
Dawid
jednak postanowił nie popuszczać. W końcu obok niego siedział jeden z
największych trenerów skoczków narciarskich, ojciec miliona sukcesów. Blondyn
MUSIAŁ poznać jego złotą receptę na piękną karierę. Po chwili namysłu obrał
więc inną strategię i najpierw chciał upić Alexa. Dlatego wyciągnął spod
materaca swoją tajną broń.
-
Polska Żubrówka. - Oznajmił, stawiając na stole wódkę. Podczas skocznego
tournee zawsze miał ją przy sobie, bo nigdy nie wiadomo, kiedy uda mu się
wygrać jakiś konkurs. A gdy już to zrobi, to będzie świętować jak należy, przy
polskiej wódce, wśród najbliższych ziomków.
Aż
mimowolnie się wzruszył.
-
Więc co porabiasz na emeryturze? - Zapytał po pierwszej kolejce.
-
Wajcenki pewnie popijasz. Przytyło ci się. - Zaśmiał się Żyła, na co Alex
zarumienił się.
-
Szukam kochanki, bo żona nie chce ze mną współpracować. Na razie nikogo odpowiedniego
nie mogę znaleźć, ale jak już znajdę, to uwierzcie, spalę to, co nadprogramowe.
- Austriak zaśmiał się, klepiąc się po brzuchu.
-
Masz wymagania jak nasza Kotałka? - Zapytał z uśmiechem Janek.
-
Też chcesz mieć jakąś petardę?
-
Taką dwadzieścia na dziesięć?
-
Pewnie nie znajdziesz, co Maciek?
-
Oh, przymknijcie się. - I stało się, Kot zmarszczył czoło, tupnął nogą,
strzelił focha. A było tak miło!
-
A potem dziwicie się, że skaczecie średniawo. - Westchnął Pointner.
Yes! Alex się przełamał i zaczął gadać o
skokach. Teraz będzie już z górki!, Dawid mentalnie zacierał dłonie.
-
Skaczemy słabo, bo - Dzióbacki podjął wątek - Maciej jest niewyżyty seksualnie?
Facepalm
ze strony Alexa. Coś poszło nie tak.
-
Pominę fakt, że Łukasz traktuje was za łagodnie. - Austriak cmoknął z
niezadowolenia, na co Dawid prawie dostał skrzydeł. Zaraz pozna prawdę
objawioną, a potem droga do sukcesu będzie już krótka.
asdfghjkl;
-
Nie wierzycie w siebie. Gdyby nie tylko Maciej, ale również wy, jego najbliższe
otoczenie wierzylibyście w to, że on pozna i wyrwie petardę to by to zrobił.
-
Czyli przez tych frajerów jestem singlem? - Foch Kota się pogłębił.
Pięknie.
Teraz będzie chodził obrażony, co najmniej do Planicy.
-
Jak to przełożyć na skoki? - Dawid nachylił się ku Pointnerowi. Z nerwów trząsł
się, jak tłuszczyk na ciele biegnącego Apoloniusza.
-
Uwierzcie, że możecie wygrywać. Jednocześnie nie wyciskajcie na siebie presji.
Zwycięstwa przyjdą, trzeba tylko uwierzyć, skupić się i nie oglądać się na
innych.
-
To jest za proste. - Zaprotestował Ziobro
Pointner
zmroził go wzrokiem, więc Jan, jakby skurczywszy się, zarumienił się po
koniuszki uszów. Wziął do ręki flaszkę i, aby zamaskować własne zawstydzenie,
zapytał:
-
To co? Następna kolejeczka?
***
Pijany
Pointner to dziwny Pointner. Były trener austriackich skoczków podrygiwał w
rytm polskiego disco polo, śmiejąc się ze swoich nieśmiesznych sucharów i
opowiadając anegdoty ze skocznego światka. W końcu dotarł do pijackiego
poziomu, na którym człowiek przestaje się wstydzić i opowiada o swoich
problemach.
-
To już nie chodzi o to, że mam grzybicę. Raczej o to, że boję się, iż odstraszy
to moje potencjalnie kandydatki na kochankę.
Albo:
-
To jest przerażające, ale zaczynam czuć się, jak Tom Hilde. Zapuszczam włosy i
ciągle myślę o seksie. No właśnie, przeleciałbym kogoś. Idziemy do klubu?
Dawid
chciał odmówić, naprawdę. W końcu historia nie mogła zatoczyć koła (po raz
trzeci), bo to mogło źle się skończyć. Jednakże miał do Alexa jeszcze trochę
pytań, dlatego stwierdził:
-
Może być fajnie.
I
poszli do klubu.
*******
Kolejny bardziej przejściowy i bez większego sensu, ale dobra wiadomość jest taka, że do sezonu został mniej niż miesiąc i wtedy patogennej weny powinno być więcej <3
I nie wiem, jaką piosenkę wrzucić, więc wrzucam "Freaks". Byle do Zako. <3
O matuchno, WYJĘ! Wyję i przestać nie mogę! Okej, spodziewałam się wszystkiego, ale nie Pointnera. Ale skoro już wchodzimy w strefę trenerów, to ja podpowiadam: Goran Janus. Dusza towarzystwa, królowa imprezy i densfloru. Ale póki mamy tutaj Alexa to powiem tyle, że czuję się rozłożona na łopatki i ja nie wiem, skąd Ty bierzesz te pomysłu, ale umieram ze śmiechu. Robisz mi dzisiejszy wieczór i w ogóle życie. Dziękuję. Ściskam. Kocham. <3
OdpowiedzUsuńTakiego opowiadania jeszcze nie czytałam! Świetnie, po prostu świetnie. Co do stylu, nie mam żadnych uwag. Czekam na kolejne rozdziały i pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSKOKInews.com - Skoki narciarskie - Nasza i Wasza Pasja!
Uwielbiam twoje opowiadanie. Od pierwszego rozdziału tylko się śmieję. Czekam z niecierpliwością na kolejny i zapraszam do siebie na http://ksiezniczka-na-lodzie.blogspot.com/. Pozdrawiam :-)
OdpowiedzUsuńLike it! Aż boję się myśleć, co będzie w klubie :) Klub po raz pierwszy..., po raz drugi... i po raz trzeci! Sprzedane! CZekam :D
OdpowiedzUsuń