Deschwanden
zawiesił głos, delektując się przerażonymi minami Polaków. Skoczkowie mocno
zaciskali pięści, z zapartym tchem słuchając historii Gregora i modląc się w
duchu o happy end. Wiele działo się tej nocy, ale nic nie mogło się równać współudziale
w zabójstwie. Przecież nigdy by sobie tego nie wybaczyli. NIGDY!
- No mówże, co
było potem? - Głos zadrżał Dawidowi. Zacisnął mocno oczy, czując jak traci
grunt pod nogami. To wszystko nie mogło być prawdą. Nie. Nienienie. Nie
potrafił znaleźć odpowiednich słów, które mogłyby wyrazić to, jak podle się
czuł. Na szczęście poczuł, jak Janek kładzie dłoń na jego ramieniu. Co by się
nie zdarzyło, przejdą przez to razem.
- Cóż. -
Szwajcar zmrużył oczy, uśmiechając się cwano. Te rzadkie chwile, w których
udawało mu się manipulować uczuciami innych przynosiły mu tyle radości, ile
rozmowa z Włodzimierzem Szaranowiczem, w której komentator nie odnosił się do
potężnego wzrostu Gregora.
- Gregor! -
Zawołali równo Ziobro i Kubacki. Z tych nerwów zaczęli się trząść i pocić. W
końcu, ileż można?
- No okej, okej.
- Szwajcar przewrócił oczami, ale w końcu wrócił do opowieści.
***
Janek krzyknął z
przerażania, Dawid zakrył dłonią oczy, a Simon w głębokim szoku patrzył, jak
śniadanie ucieka mu z deski do krojenia. Tasak Szwajcara zatrzymał się
dosłownie centymetr od ciała królika, omal nie przycinając mu ogonka. Zwierzak
jakby pokręcił z dezaprobatą wąsami i kicnął w bok, jak najszybciej chcąc się
oddalić od Ammanna.
- Nie żyje? -
Zapytał słabo Dzióbao, nawet nie zdejmując z oczu dłoni. Widok krwi zawsze
sprawiał, że blondyn mdlał jak hot trzynastki na widok nagiego torsu Wellingi.
- Co ja powiem
Prevcowi? To wszystko moja wina. - Lamentował Ziobro. - I jak ja się z tego
wyspowiadam księdzu Bożydarowi?
Ammann westchnął
z frustracją. Naprawdę miał ochotę na ten rosół. Ale skoro królik należał do
Prevca to może i dobrze, że jednak nie trafił tasakiem w futrzaka.
- Chybiłem i
królik gdzieś zwiał.
Z serc Polaków
spadły ogromne ciężary. Jak dobrze, że nie będą musieli tłumaczyć się Peterowi
z trupa. Perspektywa spotkania w jakimś zaułku Gangu P nie była szczególnie
zachęcająca, albowiem każdy wiedział, jacy bracia Prevc - wbrew pozorom -
potrafią być agresywni.
Chwila ulgi nie
trwała jednak długo, gdyż drzwi odtworzyły się nagle, a do pomieszczenia
wparował czerwony ze złości Peter. Za nim podążał struchlały Deschwanden.
- Gdzie mój
Truś, niegodziwcy?! - Wrzasnął. - Musiałem przerwać zabawę ze ślicznymi
dziewczynami, bo wyczułem, że dzieje się mu coś niedobrego.
Wtem spojrzenie
Słoweńca spadło na leżący na desce tasak oraz stojącego nieopodal Ammanna.
Peter zacisnął pięści i rzucił się na Szwajcara, przewalając go na ziemię i
częstując swoim popisowym prawym sierpowym. W obliczu straty najbliższych w
Peterze zawsze włączało się poczucie, że musi bronić bliskich choćby do
ostatniej kropli krwi. Nikt bezkarnie nie mógł grozić jego rodzinie, a Truś
bez wątpienia do niej należał.
Minęło kilka
minut i ciosów zanim polskim skoczkom udało się odciągnąć Słoweńca od Ammanna.
Gregor natomiast wylał na Prevca garnek lodowatej wody, aby nieco ostudzić
rozgrzanego furią sportowca.
- Uspokój się.
Truś żyje. - Zapewnił Janek, na co Słoweniec prychnął.
- Miałeś go
pilnować! Gdzie on jest?
Ziobro spuścił
oczy, czując jak wstyd pali mu policzki.
- Uciekł.
- Jak to
uciekł?!
Polak wzruszył
żałośnie ramionami, na co Prevc prychnął z rozdrażnieniem.
- Hej. - Dejvi
poczuł się w obowiązku uratowania przyjaciela od nienawistnych spojrzeń Petera.
- Może na rozluźnienie strzelimy sobie kolejkę, a potem pójdziemy szukać
twojego królika?
- Dejvi, to
nienajlepszy pomysł, przecież przed chwilą umierałeś...
- Eww, ja wezmę jakąś mrożonkę, coby mieć czym czoło uratować i spadam. - Rzucił Ammann, znacząco spoglądając na Petera.
- Właściwie...
Muszę się napić, inaczej zwariuję. Myśl, że mój Truś kica gdzieś wśród tylu przebywających
tutaj dzikusów sprawia, że wariuję jak Walter podczas sprawiedliwego i
sprawnego konkursu. - Stwierdził Prevc.
Kubacki
uśmiechnął się promiennie i zaczął myszkować po pomieszczeniu. Ucieszył się,
gdy znalazł półkę z drogimi i wykwintnymi szampanami. Peter na pewno nimi nie
pogardzi, przy okazji rozluźniając się i przestając srać żarem. Tak, to był
całkiem dobry pomysł.
Więc chłopcy
napili się, wznosząc toast na cześć Nowego Roku i zapominając o wszelkich
problemach.
***
Velta westchnął
głośno i po raz kolejki przechylił flaszkę z polską wódką.
- Ile razy mam
jeszcze was przepraszać? - Mruknął, rzucając niby przyjaciołom niechętne
spojrzenie. Miał już dość. Łasił się przed nimi, przynosił kolorowe drinki i
obsypywał komplementami, a oni mieli go w nosie. Nawet Fannis zaprzestał
hejtowania go wzrokiem! Zupełnie jakby był powietrzem. I to po tych wszystkich
latach, kiedy był im tak oddany, mimo ciągłych żartów i docinków z ich strony.
Niewdzięcznicy.
Ale... Byli jego
przyjaciółmi i nie zamierzał odpuścić.
- A może przez
chwilę postawicie się w mojej sytuacji?
Nic. Cholerna
cisza. Skoczkowi chciało się ryczeć z bezsilności.
- I to wszystko
przez jeden, głupi taniec, tak? Okej, jeśli chcecie, już nigdy nie będę
tańczył. Koniec z dzikimi bansami po stołach. - Rune skrzyżował ramiona na
piersiach, patrząc na nich wyzywająco. Mógł to zrobić. Kurwa, oczywiście, że
mógł dla nich przestać tańczyć. Nawet jeśli była to jego, poza skokami,
największa pasja w życiu.
- To było coś
więcej niż taniec. - Mruknął z nad drinka Tom.
Aha, to już jakiś postęp!, wykrzyknął w
duchu Turtle.
Rune postanowił,
że spróbuje ich sprowokować. Przecież potrzebowali szczerej rozmowy. Jakiejkolwiek rozmowy.
- Ach tak?
- Zakumplowałeś
się ze Schlirencałą. - Hilde wymówił nazwisko swojego największego wroga z jawną
niechęcią. - Przecież wiesz, jak go nie znoszę. Pieprzona księżniczka.
- Oj tam, od
razu zakumplował.
- Myślałem, że
tylko z nami lubisz tańczyć. - Dopowiedział Fannemel.
Rune przewrócił
oczami.
- Szkoda, że wy
nie lubicie tańczyć ze mną.
- Bo to
niebezpieczne. Pamiętasz, jak raz popchnąłeś biodrami Stjernena i wpadł na
stół? Cztery szwy, kolego. Cztery!
Velta zarumienił
się na to wspomnienie. Tańczyli wtedy do Samba
de Janeiro i wydawało mu się, że za słabo machał biodrami. Więc rozkołysał
się bardziej i bam, Stjernen w szpitalu.
- Ale dzisiaj
pokazałem wam, że jednak nie jestem taki beznadziejny. Szkoda, że nie
dostrzegliście we mnie potencjału.
- Nie rób z
siebie ofiary. - Rzucił z przekąsem Tom, ale Rune zauważył, że jego spojrzenie
nie było już tak pewne. Powoli zaczęli pękać. Albo mieli już dość, że marudził
gorzej niż Tande, który znowu nie może znaleźć swojego lakieru do włosów.
- Może trochę
przesadzaliśmy. - Fannis zagryzł wargę, usilnie nad czymś myśląc, o czym
świadczyło zmarszczone czoło i skupienie, które nie często gościło na
Andersowej twarzy.
Nadzieja znowu
zapłonęła w sercu Rune. Aż z tej radości wziął łyka wódki.
- Więc mi
wybaczycie? - Spojrzał na kumpli, próbując wyglądać jak kot ze Shreka. Albo jak
sto nieszczęść.
Chłopcy przez
chwilę mruczeli coś pod nosami, ale w końcu wyciągnęli w stronę Delty dłoń,
uśmiechając się niepewnie.
- No okej.
Zgoda.
- Już się na
ciebie nie gniewamy.
- A nawet -
Hilde zawiesił głos, taksując Rune spojrzeniem. - Jeśli znowu będziemy nagrywać
filmik, w którym tańczymy...Nie zamkniemy cię w piwnicy. Pozwolimy ci tańczyć.
I zaproponować choreografię.
Żółwik był
wzruszony. Do cholery, gdyby mógł, zamieniłby się w fontannę, aby oczyścić
siebie z wszystkich negatywnych emocji, jakie targały jego drobnym ciałkiem.
Niemal usłyszał, jak kamień spadł z jego serca, a chóry anielskie zaczęły
śpiewać gdzieś na skraju jego umysłu. Wybaczyli mu, czy ta noc nie mogła
skończyć się piękniej?
Już miał rzucić
się w ich ramiona i wyrazić słowami swoją wdzięczność oraz lojalność, kiedy
skoczkowie wstali ze swoich miejsc podekscytowani, jakby ktoś podarował im
gwiazdkę z nieba. Może faktycznie tak było, stwierdził Delta, gdy zobaczył, jak
Fannis trzymał w swoich ramionach małego i do porzygu słodkiego królika.
***
- To gdzie
proponujecie zacząć szukać? - Zapytał Janek, słaniając się no nogach. Za dużo szampana, oj za dużooo. Chyba trochę przesadziliśmy. Już
współczuł Dawidowi i Peterowi, w końcu będą musieli jutro wziąć udział w
konkursie. Właściwie to dzisiaj. Przechlapane. Bo kac morderca był bardziej niż
pewny.
- Gdzie
najbardziej lubi kicać?
- To królik. -
Prevc posłał Dejviemu zirytowane spojrzenie. - Nie ma ulubionych miejsc.
Kubacki tylko
wzruszył ramionami.
- Chociaż... -
Słoweniec zadumał się. - Wydaje mi się, że Truś, słuchając łupanek jest jakiś
bardziej pobudzony i szczęśliwszy, więc może... klub?
- Znowu? - Dejvi
jęknął. Ten klub, póki co, nie był dla niego łaskawym miejscem.
- Idziemy!
***
Fannemel tulił
do siebie królika, jakby nie mając zamiaru puścić go kiedykolwiek. Co chwilę
głaskał go po pyszczku lub całował w czubek głowy, wyglądając przy tym, jak
ośmiolatek, który wreszcie dostał wymarzonego pieska. Deltę bawił ten widok,
ale nic nie mówił. Wciąż miał nadzieję, że Anders pozwoli mu - choć przez
chwilę - potrzymać zwierzaczka. Królik od razu wpadł mu do serca.
- Może nauczymy
go skakać przez płonącą obręcz? - Zaproponował Tom. Aż oczy mu błyszczały na
myśl o tym, czego ten królik może dokonać. - Walterze Nielitościwy, jeśli
nauczymy go czadowych trików, na zawsze zamkniemy mordę Bjoernowi. Koniec z
wysłuchiwaniem o jego cudownych i niesamowitych psach!
- Może wreszcie
przestałby być taki monotematyczny. - Pokiwał głową Fannis.
- No nie wiem. -
Rune nie był przekonany do pomysłu Hildeły, ale nie chciał za ostro
zaprotestować. Wiedział, że kompromis, który osiągnęli był jeszcze za kruchy,
by wystawić go na próbę różnicy zdań. - On jest taki malutki. A co jeśli spali
sobie ogonek?
- Nie bądź babą.
Będzie fajnie.
Rune westchnął,
ale nic już nie odpowiedział. Niech się dzieje wola Hildeła, może wszystko
ujdzie im na sucho, a królikowi nic nie będzie.
- A może jakoś
go nazwiemy? - Zapytał, przyglądając się uważnie futrzakowi.
Jego kumple
pokiwali głowami.
- Tom?
- Co jeszcze?
- Tom Junior?
- A idź się puknij
w tę głupią łepetynę.
- Alex.
- Co?
Rune wzruszył
ramionami, próbując znieść przewiercające spojrzenia swoich łosi. Tylko spokojnie, Velta. Raz dwa trzy.
- Alex. Tak na
cześć trenera. Na pewno się ucieszy. - Odpowiedział, nie dając się ponieść
emocjom. W środku radość i samozadowolenie wręcz go rozrywało. - Poza tym ma
podobne oczy do trenera, tylko spójrzcie.
Hilde i Fannis
zamyślili się nad jego pomysłem. Po minucie ich lica rozświetliły się w
szerokich uśmiechach.
- Typowy
Velta-lizus. Ale dobry pomysł nie jest zły, kolego.
I nawet - w
ramach nagrody - pozwolili mu przytulić królika!!!
***
Kubacki, Ziobro,
Prevc i Deschwanden z oddali obserwowali, jak Velta ustawiał na stoliku jakąś
obręcz, a Tom bawił się zapalniczką. Niepokoił ich ten widok, zwłaszcza, że
Truś znajdował się w objęciach Fannemela, którego oczy, o dziwo, nie były
przepełnione hejtem, a miłością w najczystszym wydaniu.
- Mój Truś
potrafi rozkochać w sobie każdego. - Powiedział z dumą Peter. - Więc już chyba
rozumiecie, że to najlepszy bajer na laski, nie?
- To teraz chyba
nieistotne.
- Tak, tak. -
Peter zarumienił się. - Więc co? Idziemy?
Chłopcy
przytaknęli i podeszli do stolika Norwegów pewnym krokiem i z dziarskimi
minami, próbując wyglądać na niebezpiecznych mięśniaków. Chrząknęli głośno i
skrzyżowali na piersiach ramiona, czekając aż jaśnie panowie ich zauważą.
Norwegowie
jednak, zaabsorbowani swoimi pomysłami, nawet na nich nie spojrzeli.
Peter nie
wytrzymał. W końcu jakiś Norweg nie będzie dłużej molestował jego królika, a
tym bardziej nikt nie będzie go tak bezkarnie olewał.
- Co wy, do
cholery i ośmiu Janusów, robicie z moim królikiem?! - Zagrzmiał, łypiąc na nich
groźnie.
Norwegowie
wreszcie zaszczycili Prevca spojrzeniem.
- Z jakim twoim
królikiem? Alex jest nas. - Odparli lekceważąco.
W Peterze się
zagotowało. Chciał rzucić się na nich i pięściami wybić im z głowy jego
królika, ale koledzy Polacy i kolega Szwajcar powstrzymali go. Swoją drogą,
ALEX?! Czy oni chcą skrzywdzić tego zwierzaka do końca jego króliczych dni?
Idioci!
- Nazywa się
Truś i należy Prevca, więc bądźcie tak mili i go oddajcie. - Powiedział stanowczo Jan, omal
nie dostając z łokcia od wyrywającego się Petera.
Tom cmoknął z
niezadowoleniem.
- Mamy oddać go
takiemu furiatowi? - Prychnął. - Co najwyżej możemy poskarżyć się na niego
obrońcom praw zwierząt.
- Pięć flaszek
Pana Tadeusza.
- Okej.
- Ale Tom?
- Fanni, oddaj
Alexa Peterowi. - Hildełowi aż oczy się zaświeciły. W końcu nie od dziś
wiadomo, że darmowa polska wódka to coś, co tygryski lubią najbardziej.
Fannemel z bólem
w sercu i hejtem w spojrzeniu przekazał królika Prevcowi. Peter od razu
przytulił go do siebie, obiecując mu, że już nigdy go nie opuści i nie pozwoli,
by jakieś obce ręce go dotykały. Rzucił w przestrzeń szybkie dzięki i oddalił się.
- To co. - Janek
szturchnął Rune w ramię, kiedy sadowił się obok niego w loży. - Widzę, że
pogodziłeś się z kumplami?
Delta wyglądał,
jakby trafił szóstkę w lotka. Jego oczy świeciły się jak miliony monet, a
uśmiech był szerszy niż uśmiech samego Krausa.
- Chyba tak.
Nawet pozwolili mi z nimi tańczyć.
- To supi.
- A wiecie, że
ja i Jasiek też się pogodziliśmy? - Wtrącił się tryumfalnie Dejvi. - Więc może
wypijemy za przyjaźń, co? Ja stawiam!
Reszta przyjęła
propozycję Dawida z aprobatą. W końcu nikt z nich nie był takim idiotą, by
odmawiać darmowego alkoholu. A skoro przyjaźnie, ogórki, króliki i inne takie zostały uratowane można patować dalej!
*********
Godzina 4.20 a ja skończyłam czytać rozdział. :')
OdpowiedzUsuńWątek z Trusiem akurat najbardziej mi się podobał. :D Żaden żałosny! :]]
W ogóle to dobrze, że Dejvi i Jasiek się pogodzili i razem wypiją Pana Tadeusza, jak mniemam. Tylko z Norwegami..? Coś czuję że nic dobrego z tego nie wyniknie! ^^
Czekam już na nextt i weny życzę! :*
Coś Ty się uwzięła? Trusio był cudny, może jego prawowity właściciel wzbudza we mnie niezrozumiałą agresję - sezonowe "każdy tylko nie Prevc", ale królina słodka. Dawid z Jaśkiem nagle tacy odpowiedzialni się zrobili, bo przecież rosół Simiego byłby tak ciężką winą dla ich osóbek, gorszą niz kradzież ogórków. No i jeszcze tylko moje ukochane Niemaszki muszą się pogodzić i będzie spokój (złe wyrażenie!) plus piękna, pokojowa pata♥
OdpowiedzUsuń❤❤❤
OdpowiedzUsuńTruś(o) wymiata! Cieszę się, że przeżył. Targ dobity, aczkolwiek wódka pewnie długo nie postoi ;P. Fajnie, że się wszyscy pogodzili, ale czemu mam wrażenie, że zmierzasz powoli do końca tej historii...? :(
OdpowiedzUsuńE_A
Żebyś Ty zobaczyła, jak ja odetchnęłam, gdy okazało się, że Trusio przeżył! Dziewczyno, kamień z serca, kamień z nerek, kamień ze wszystkiego! Matuchno, zachciało się Szwajcarowi rosołu z królika... Z serca i czekolady niech sobie zrobi! Phi. A wątek z królikiem jest wspaniały! Tak serio, serio. <3
OdpowiedzUsuńNo i cóż... Nic nie leczy ran i nie godzi zwaśnionych serc tak, jak dobry trunek! (I albo mi się wydaje, albo oni jeszcze nie raz posuną się do tej metody? :>)
Patapatapatapatapataaaaaa! A najbardziej to chyba Norków tutaj uwielbiam! Taka elita. Takie "you can look but don't touch". Ach. Czekam na więcej!