*breaking news*


wtorek, 1 stycznia 2019

Garmisch-Partykirschen po raz ostatni: Pata w Gapa Stefana Krafta 2k17



Stefan Kraft kochał Sylwestry spędzane w Garmich-Partykirschen całą mocą swojego małego i nieczułego serduszka. Uważał, że są niedoceniane przez wielu, wszakże jego koledzy po fachu woleli ostro melanżować w zakopiańskim Morskim Oku albo słoweńskiej Vopie, a imprezy w Gapa po prostu przesypiali.
Ale nie on. Jak Stefan zwęszył okazję do picia imprezowania w Garmisch, to średnio obchodził go noworoczny konkurs, kac stulecia czy gniew trenera. Wyciągał specjalnie trzymanego na tę okazję łyskacza, ubierał odświętną koszulę, polerował buty i szedł w gruby melanż.
Jednakże nie zawsze był takim mądrym melanżowiczem. Do dzisiaj nie może darować sobie, że przespał całą patę w Gapą roku pańskiego 2014 i że nie przywitał 2015 roku tak jak ówczesna inbowa elita. Tamto przyjęcie zostało całkowicie zdominowane przez Dawida Kubackiego, a legendy o tym wydarzeniu wciąż krążą w towarzystwie. Co prawda Stefan wygrał wtedy cały Turniej Czterech Skoczni, ale co mu z tego? Złoty orzeł teraz jedynie zagraca mu mieszkanie i zbiera kurz, a sam Stefan jest wyłączony z grupy, która wtedy tak hucznie witała Nowy Rok. Nie może śmieszkować sobie z Dawidem ani wyśmiewać się z Koflera i jego SMSKAK-esek. Nie ma również super zdjęcia w windzie z Hilde, Freund nie dzieli się z nim swoimi kadarkami, nie widział jak Rune przeobraża się z tancerskiego kaczątka w prawdziwego łabędzia. Nie pił ruskiego bimbru pierwsza klasa, a także nie ścigał się po sklepie tymi superśmiesznymi wózkami-autkami. Tak wiele go ominęło, bo zamarzyło mu się przejść do historii jako jednemu z najlepszych skoczków świata, pff!
Na chorągiewkę Pointnera, dlaczego wtedy z nimi nie pił!
Najsmutniejsze jest to, że Dawid Kubacki od czasów pamiętnej paty w każdego Sylwestra chowa się pod kołdrą zaraz po wieczorynce i nie wychodzi z łóżka aż do następnego poranka. Kategorycznie odmawia pójścia w melanż, choć odwiedzają go całe rzesze skoczków spragnionych imprezy w towarzystwie blondwłosego boga paty. Również Kraft nie raz i nie dwa próbował namówić Kubackiego na wspólne chlanie wódy. Zawsze doznawał na tym polu sromotnej klęski i nawet doszło do tego, że otrzymał zakaz zbliżania się do Polaka (a przecież tylko grzecznie prosił o wspólne melo!). Potem nie pozostawało mu nic innego jak picie swojego łyskacza w samotności i bez opatrzności największego boga skokowej paty.
Stefan czuł się przez to niekompletny jako skoczek. Przestał marzyć o medalach olimpijskich i nowych rekordach. Chciał jedynie przeżyć taką patę w Gapa, jaką znał jedynie z opowieści innych.
I miał przeczucie, że to marzenie ziści się już za kilkanaście godzin.
Tak, w tym roku Stefan miał zamiar zostać królem Gapa.
- Daleko jeszcze do tego Garmisch-Partykirschen? - Zapytał z tylnego siedzenia wielce zniecierpliwiony podróżą. Jego serce już rwało się do litrów alkoholu, zabawy do białego rana oraz zjawiskowych fajerwerków.
- Partenkirschen, Stefan, Partenkirschen. Ile razy mam ci to jeszcze powtarzać? I tak, daleko. - Fuknął szorstko Michael. Ostatnio był bardzo niemiły dla Krafta; chował przed nim jego własne butelki soku z gumijagód, nie chciał go przytulać, bo niby śmierdział i próbował wmówić mu, że ma problemy.
A Stefan Kraft nie miał ze sobą żadnych problemów. I bardzo lubił swój sok. I przytulasy Michiego. Cała ta sytuacja napawała go ogromnym smutkiem i dlatego tym bardziej czekał na niezapomnianego-zapomnianego Sylwestra, który pozwoli mu choć na chwilę oderwać się od trudów codzienności.
- Partykirschen jakoś bardziej pasuje. - Wzruszył ramionami Stefan.
- Skąd niby wiesz? - Zaśmiał się Fettner. - Przespałeś najlepsze melo, jakie widziało Garmisch!
To zabolało. Z Krafta jakby uszło powietrze. Przygarbił się nieco i odwrócił wzrok w stronę okna. Nienawidził, gdy to mu wypominano.
- Zobaczycie, jutro Dawid pójdzie ze mną w równie mocny, jak nie mocniejszy melanż.
- Bardziej prawdopodobne jest to, że wylądujesz w więzieniu. - Mruknął Michi. Naprawdę, ale to naprawdę, był wkurzony na Krafta. - Błagam cię, Krafti, weź się do niego nie zbliżaj, jeśli nie chcesz mieć problemów.
- Mały stalker. - Rzucił ze śmiechem Manuel. - Ty chory pojebiku.
- Też was kc. - Mruknął zrezygnowany Stefan. Przykrył się kurtką i zamknął oczy. Do końca podróży już się nie odezwał. Nie mógł pozwolić, by zawiść - pff - przyjaciół, zabrała mu marzenia.

***

Pierwsza okazja, by zagadać do Dawida, pojawiła się zaraz po przybycie do hotelu. Stefan nie zamierzał marnować czasu. Wyciągnął ze swojej walizki najdroższego łyskacza oraz równie kosztowną maskę do włosów, po czym z szerokim uśmiechem podbił do Polaka. Co prawda na jego widok Kubacki zrobił wielce przerażoną minę, ale Krafti się nie zniechęcał. Uparcie dążył do celu tak jak wtedy, gdy chcąc zarobić sporo forsy na - hmm -własne wydatki, wygrał cały cykl Pucharu Świata.
- Cześć Dejvi. Co tam u ciebie? - Zagadnął niewinnie. - Mam dla ciebie prezent tak na przełamanie lodów.
- Miałeś się do mnie nie zbliżać. - Jęknął Kubacki. Na szczęście Stefana, ciekawość Dawida wzięła górę nad jego rozsądkiem i Polak przyjął kolorową torebkę, w której znajdowały się dary dla najlepszego melanżowicza wszechczasów.
- Podoba ci się?
- Co to jest?
- Prezent.
- Widzę.
- Ale...
- Alkohol? Nie piję już alkoholu. A ta maska pełna silikonów i chemii? Czy ty żeś na rozum upadł? Chcesz to używaj sobie takiego świństwa na swoje włosy, im i tak nic już bardziej zaszkodzić nie może, zwłaszcza po tej ostatniej koloryzacji, ale od moich trzymaj się z daleka!
Cóż, Kraft zapomniał już, że nic nie wyprowadza z równowagi Dawida tak, jak zrobienie czegoś, co może zaszkodzić jego bujnej czuprynie.
Ale przecież nie chciał zaszkodzić jego włosom, wręcz przeciwnie!
Austriak już otwierał usta, by się usprawiedliwić, jednakże blondyn go uprzedził i, ceremonialnie wciskając z powrotem w łapki Krafta prezent, rzekł oschle:
- I nie, nie będę z tobą pił.
Po czym odwrócił się na pięcie i kręcąc głową z politowaniem odszedł.
Stefanowi zrobiło się przykro, ale nie zamierzał się poddawać.
Dawid Kubacki będzie pił z nim alkohol czy mu to się podoba, czy nie.

***

Budzik jeszcze nigdy nie ucieszył Stefana tak jak tego ranka. Chłopak ochoczo wyskoczył z łóżka, cały w skowronkach i z szerokim uśmiechem na ustach. W końcu dzisiaj był dzień, na który czekał przez cały rok.
Jednakże zanim całkowicie będzie mógł oddać się sylwestrowej zabawie, będzie musiał przetrwać treningi i kwalifikacje. Na chwilę humor Kraftowi siadł, ale cóż, jak to mówią, najpierw obowiązki, a potem przyjemności. Trochę sobie potruchta, trochę poskacze, a potem będzie już tylko miło.
Oczywiście, o ile namówi Dawida na wspólne przyjęcie.
- Na Apolla, przestań skakać tak po tym łóżku! Ile masz lat? Pięć? - Zajęczał spod tony pierzyny Hayboeck. - I daj spać.
- Wstawaj, Michi! Dzisiaj jest Sylwester!
- Spieprzaj.
- Ostatnio jesteś niemiły dla mnie. - Kraft usiadł na łóżku, przybierając poważną minę. Po chwili jednak wielki uśmiech zagościł na jego licu. - Wiesz, że podczas pamiętnej paty Dejvi i Janek też byli pokłóceni i dzięki temu mieli taki super melanż? Może z nami będzie podobnie.
- Mój dzisiejszy melanż to spanie w łóżku. - Mruknął blondyn, nakrywając głowę kołdrą.
- No weeeeeźźźź, będzie fajnie. - Stefan, nie doczekawszy się odpowiedzi od przyjaciela, wzruszył ramionami, i poszedł się ogarniać. Musiał wyglądać dzisiaj zjawiskowo, w końcu zapisze się na kartach historii, a opowieści o nadchodzącej nocy będą krążyć jeszcze przez wiele lat.
Będzie drugim Dawidem Kubackim!
Może powinien wylądować dzisiaj na prawej trybunie, by w ten sposób zdobyć dawidową supermoc?
Serie treningowe i kwalifikacje ciągnęły się Kraftowi niemiłosiernie. Myślami był już przy szampanie otwieranym o północy i prawdopodobnie to było powodem, dla którego nie dał  z siebie stu procent w dzisiejszych skokach. Trener nieźle się wkurzył i nakrzyczał na Stefana, ale chłopak się nie przejął. Miał ważniejsze sprawy na głowie.
Niestety nie udało mu się skoczyć tak, by być w parze z Kubackim. Zamiast niego trafił na jakiegoś młokosa ze Słowenii, o którym nigdy wcześniej nie słyszał. Powinno być łatwo, pomyślał, dlatego chyba mogę iść w mocniejszy melanż niż myślałem.
Więc koniec końców Stefan był całkiem zadowolony z przebiegu dzisiejszych kwalifikacji.
No i wreszcie mógł wracać do hotelu i oddać się przygotowaniom do najważniejszych chwil w swoim życiu.
- Tylko pamiętajcie, zjemy kolację o ósmej, a potem każdy, powtarzam każdy bez wyjątku ma iść spać. To taka sama noc jak przed każdym innym konkursem. - Mówił w busie trener, ale Stefan go nie słuchał.
Bo ta noc miała zmienić całe jego życie.

***

Po uroczystej kolacji, która zakończyła się równo punkt dwudziesta pierwsza, każdy z teamu Austrii udał się do swoich pokoi. Stefan również. Wskoczył w jeszcze lepszy garnitur, po czym, uważając by się nie pognieść, ułożył się na łóżku i szczelnie przykrył kołdrą.
- Co ty odpierdalasz? - Zapytał Michael, który już nawet przestał udawać, że posiada jeszcze jakiegokolwiek pokłady cierpliwości w stosunku do Krafta.
- Cicho, zaraz trener robi kontrolę. Czuję się trochę jak na zielonej szkole.
- Trener na pewno nie zauważy twoich wyżelowanych włosów. - Burknął blondyn, czując w kościach, że koniec Stefana jest bliski. - Fryzura na Ronaldo jest już niemodna.
- Zamknij się. - Zirytował się Stefan.
Ku uciesze Krafta kontrola trenerska przebiegła pomyślnie. Kuttin zadowolony, że jego podopieczni leżą już w łóżku gotowi by udać się w objęcia Morfeusza, ucałował czółko każdego, życzył kolorowych snów i udał się do kolejnego pokoju. Gdy za trenerem zamknęły się drzwi, Stefan od razu wyskoczył z łóżka i począł poprawiać włosy.
Cały drżał z podekscytowania.
I wreszcie mógł wyruszyć w melanż.

***

Michael nawet nie spostrzegł, gdy Kraft ulotnił się zaraz po wizycie trenera. Blondyn westchnął przeciągle, po czym narzucił na piżamę bluzę. Zapowiada się długa noc, mruknął sam do siebie. Może i Stefan ostatnimi czasy wkurzał go niemiłosiernie, ale wciąż był jego najlepszym przyjacielem i Michi martwił się o niego. Dlatego teraz, łapiąc w drodze podwędzonego Gregorowi energetyka, wyszedł z pokoju i udał się na poszukiwania Stefana.
Najpierw skierował się do pokoju Dawida Kubackiego.

***

Stefan Kraft poczuł się rozczarowany, gdy włamawszy się do pokoju Kubackiego (nikt nie odpowiadał na jego pukanie, to było podejrzane, okej?), nie zastał w środku nikogo.
A więc Dawid postanowił udać się w melanż. Bez Stefana, choć ten zapraszał Dejva wielokrotnie.
Cóż, Kraft wzruszył ramionami. Jeszcze znajdzie tego boga paty i wzniesie z nim toast za nowy rok. Dawid się nie wykręci, co to to nie!
Przez chwilę zastanawiał się, gdzie mógł udać się Kubacki. Janka w tym roku nie było w Garmisch, tak samo jak Hilde i Freunda. Nie mniej jednak austriacki skoczek postanowił poszukać Kubackiego w norweskich i niemieckich obozach. Zaczął od Niemców, gdyż słabo mu się robiło na myśl, o przekroczeniu progu pokoju swoich największych wrogów z kraju łososia. Austriacko-norweska nienawiść wciąż była silna mimo, że coraz rzadziej się o niej mówiło.
Zapukał w drzwi prowadzące do pokoju, w którym - wedle jego ustaleń - mieszkali tymczasowo Freitag z Wellingą. Nikt nie odpowiadał, choć słyszał, że w pokoju ktoś jest. Niepewnie nacisnął klamkę i zajrzał do środka. Pokój zapełniony był przez różnych ludzi - nie tylko tych ze skocznego środowiska. Wszyscy byli zapatrzeni w Freitaga, który stał na stole i nawijał o dziwnych rzeczach. Kraft wkradł się do środka, nawet nie zostając zauważonym przez nikogo. Usiadł w kącie i obserwował to nadzwyczajne widowisko.
-... Nie będziesz miał cudzych emotikonów przed XD. Jedna z najważniejszych prawd objawionych. Używanie pogańskich emotek zasługuje na wieczne potępienie. - Richard pogładził swojego wąsa, po czym spojrzał surowo na tłum. - Inne emotki niż XD są zakazane. Zrozumcie to. Dalej, używanie XD jest ważne, ale - achtung - nie możecie używać go, gdy tylko wam się tego zamarzy. Tu trzeba postępować z rozsądkiem, wyczuciem. Nie można go nadużywać, gdyż często przywoływane straci swoją wartość. Zobaczcie, co stało się ze słowem "kocham". To słowo ciągle przewija się przez nasze życie. Już nie kierujemy tego tylko do najbliższych osób. Teraz kochamy wszystko i wszystkich. Kocham nie jest już szczególne, wyjątkowe. Nie pozwólmy, by to samo stało się z XD! - Ostatnie zdanie niemal wykrzyczał, na co tłum zareagował żarliwymi brawami i przytakiwaniami.
Kraft oniemiał. Nie wiedział, co tu się odwalterowało, ani o co chodzi temu dziwnemu Niemcowi z pedowąsem. Czego on znowu się naćpał?
- Freitag został kaznodzieją? - Szturchnął w ramię stojącego obok Daniela-Andre Tandego.
Blondyn spojrzał zdziwiony na Austriaka. Jednocześnie jego oczy wyrażały czystą pogardę.
- To ty nic nie wiesz? Przecież to nasz papież!
- Eee, co?
- Ricz stworzył XDeizm i teraz wszyscy mamy szacun do XD.
- Widzę także, że zamienił wodę w twarde narkotyki i wszystkich was naćpał.
- Ciii! - Zgromiły Stefana spojrzeniami osoby stojące przed nim. - Nic nie słyszymy.
Kraft zwątpił w ludzkość. Nie dość, że wszyscy słuchają jakiegoś obłąkanego typa, to jeszcze robią to w sylwestra zamiast pójść w mocny melanż. Kurweła, przecież tu jest nawet sam Walter Hofer! I zaraz, czy tam na samym przedzie nie siedzi maksymalnie skupiony Dejvi razem ze swoimi polskimi kompanami? Co on tu robi?
Nawet on ześwirował?
- Czcijcie XD swoje! - Grzmiał wciąż Freitag. - Pamiętajcie, aby wpisy na fejsie emotikoną XD święcić. Nie pożądajcie innych emotek!
- Niech żyje papież Ricz! - Zawiwatował tłum. - Niech żyje!
- I pamiętajcie, żyjcie bez żadnych celibatów!
Richard przyjął pokłony z ucieszeniem. Wyciągnął telefon z kieszeni, odwrócił się i zrobił wspólne selfie razem ze swoimi wyznawcami, wykrzywiając przy tym ryj. Szybko zanalizował wykonane zdjęcie, po czym spojrzał prosto na Krafta.
- Stefanie Krafcie, wystąpże do przodu.
Austriak zaczerwienił się, kiedy wszystkie twarze zwróciły się ku niemu. Na drżących nogach przeszedł na przód pokoju i stanął naprzeciwko Freitaga.
- Widzę, że wciąż wątpisz.
Kraft prychnął.
- Nie wiem, co ćpacie, ale też chcę. Niezły odlot.
Tłum zamarł; wszyscy wlepili oczy w Krafta, który miał czelność sprofanować świętość XD. Każdy zastanawiał się, co w tej sytuacji zrobi papież. Czy okaże miłosierdzie? A może wgniecie Austriaka w ziemię, by ten poczuł się jak zakała ludzkości? Czy obdarzy go przytulasem o mocy Wanka, czy przywali w łeb?
- Nie jesteś godzien zrozumienia mocy i świętości XD. - Zawyrokował Richard.
- Cóż, fajnie. Nie chcę należeć do żadnej sekty. - Kraft wzruszył ramionami. Niczego już nie rozumiał.
Ktoś głośno westchnął. Stefan znał ten rodzaj westchnięcia, ponieważ zawsze taki głos opuszczał usta Dawida Kubackiego, gdy tylko Kraft pojawiał się w pobliżu blondyna.
- Zawsze wiedziałam, że jest z nim coś nie tak. - Skomentował głośno Polak, nachylając się w stronę siedzącego obok Stocha.
- Dawidzie, o czym mówisz? - Stefan był autentycznie przerażony. Czy krytykując tą dziwną religię naraził się na jeszcze większy gniew Dawida? Czy już nigdy nie zostaną przyjaciółmi? Nie napiją się razem wódeczki?
Kubacki pokręcił jedynie głową.
- Z pogaństwem trzeba walczyć. - Stwierdził Ricz, po czym machnięciem ręki przywołał do siebie Dawida. - Wyjdźmy, panowie. Wellinga? Wypełnij swój obowiązek apostoła i zaintonuj modlitwę.
Twarz Wellingi rozjaśniała jak niebo w sylwestrową noc. Pełen zapału, z namaszczeniem i pokorą wspiął się na stół, który przedtem zajmował Ricz, nabrał powietrza w usta i zaczął głośno się modlić. Po chwili dołączyło do niego całe zgromadzenie. Nawet po opuszczeniu pomieszczenia, Kraft wciąż słyszał ciche zawodzenie, w którym ukryta była nadzieja setek na lepsze jutro.
-  XD nasze, które jesteś w Freitaga postach, bądźże w sercach i na ustach naszych. Przyjdź chwało twoja, bądź wola twoja. Spokoju emotikonów daj nam dzisiaj. Odpuść nam nasze pogańskie miny i zbaw nas od gniewu św. Apoloniusza. Amen.

***

- Wiesz co, Freitag? Papieżu? Przemyślałem sprawę. Chcę wyznawać twoją religię. - Powiedział Kraft, gdy tylko znaleźli się na korytarzu. Miał nadzieję, że wstępując w szeregi XDeizmowców, zdobędzie serce Dawida. - W sumie to fajna sprawa. Poza tym uważam, że potrzebuję nawrócenia.
- Bez wątpienia. - Mruknął Kubacki.
Richard położył dłoń na ramieniu blondyna.
- Dawidzie, spokojnie. Najważniejsze, że zauważył, iż nie podąża właściwą drogą. Co do ciebie... - Niemiec przeniósł wzrok na Stefana. Jego spojrzenie momentalnie stwardniało. - Musisz wykazać, że jesteś godzien przyjąć XD.
- Czyli?
- Wyrusz w pielgrzymkę po odkupienie.
Grubo, pomyślał Kraft, próbując nie wybuchnąć śmiechem i utrzymać pełną pokory minę.
- Dawid ci pomoże, będzie twoim przewodnikiem.
- Ale, Ricz! - Dejvi gwałtownie się oburzył, nie kryjąc przy tym wściekłości. - On ma do mnie zakaz zbliżania się. Mogą go to zamknąć w areszcie!
- Dawidzie, on potrzebuje solidnego drogowskazu. Wierzę, że jesteś najodpowiedniejszą osobą wśród wszystkich wyznawców, która może uratować nawet tak zbłąkane dusze. -  Freitag uśmiechnął się pokrzepiająco do Polaka. - Pamiętaj, że męczennicy zostaną nagrodzeni.
- Przebywanie ze mną to męka? - Wtrącił cicho Kraft.
Spojrzenia Dawida aż go zabolało.
- Żebyś wiedział. - Polak skrzywił się, po czym przeniósł wzrok na Ricza. - Papieżu, niechże stanie się wola twoja.
Stefan z trudem powstrzymał uśmiech, który próbował wypłynąć na jego usta. Co prawda, wpakował się w niezłe bagno z tym całym XDeizmem, ale najważniejsze, że spędzi dzisiejszą noc z Kubackim.
Jego marzenie wreszcie się ziści!
- Swoją drogą - zaczął Stefan. - Ostatnio na jakieś gali spotkałem Conchitę Wurst. Kazała cię pozdrowić.
Wąs nie zdołał ukryć rumieńca, który wypłynął na policzki Ricza. Niemiec skrzywił się wyraźnie zawstydzony, po czym kręcąc głową, wrócił do swojego pokoju (lub sanktuarium?).
- Powiedziałem coś nie tak? - Zdziwił się Kraft.
Dawid tylko pokręcił z zażenowaniem głową i zaczął iść przed siebie.
To jednak nie będzie łatwe odkupienie, pomyślał jeszcze Austriak, po czym poszedł w ślady blondwłosego boga paty.

***

- Więc co najpierw zrobimy? Napijemy się bimbru? Wbijemy na melo do Norwegów? Pójdziemy do klubu? O, wiem! Znajdziemy jakiegoś skoczka, któremu coś ukradziono i wcielając się w Bardala, zostaniemy bohaterami?
Dawid westchnął z frustracją, obdarzając Krafta najbardziej jadowitym spojrzeniem, na jakie było go stać.
- Nie zasługujesz nawet, by stać obok Bardala, a co dopiero się do niego porównywać. Poza tym masz odkupić swoje grzechy, a nie świętować.
- Wino mszalne też szanuję. Nieźle kopie. - Odrzekł bezmyślnie Stefan, za co znowu został zgromiony spojrzeniem Dawida.
Kubacki był bardzo nie w sosie.
- Słuchaj, to nie jest spotkanie towarzyskie. Albo traktujesz to serio, albo spadaj.
Kraft nabrał powietrza w płuca. Musiał się skupić, skoncentrować na celu. Jeszcze trochę wytrzyma, da radę.
- Tak, iks de, pamiętam.
- Świetnie. - Mruknął Dawid. - Teraz właź. - Otworzył drzwi, czekając aż zdezorientowany Kraft wejdzie do środka.
Austriak wszedł do pomieszczenia i szybko tego pożałował. Pokój okazał się czymś w rodzaju świątyni xDeizmu? Nie wiedział, jak to określić. Ściany były pooblepiane dziwnymi zdjęciami Freitaga wziętymi rodem z jego fejsa. Aż zakręciło mu się w głowie. Dawid powiedział, że to próba i wróci za piętnaście minut, po czym zniknął za drzwiami; Stefan usłyszał tylko cichy szczęk kluczy.
No to zostałem sam, pomyślał, wpatrując się w wydrukowaną facjatę Richarda. Czuł się dziwnie, był trochę skołowany i mocno przerażony. Czy w ten sposób właśnie Freitag robi pranie mózgów ludziom aspirującym do wyznawania jego pokręconej religii? Czy zamyka ich na klucz w pokoju pełnym jego zdjęć, by dowiedzieć się, kto jest na tyle silną osobistością, by przetrwać kwadrans sam na sam z jego wydrukowanymi wersjami?
A może to tylko ekstremalna wersja dla największych grzeszników? Bo czy dobrzy ludzie zasługują na taką mękę, jaką jest bez wątpienie wpatrywanie się w gęste brwi Ricza tudzież jego oczy przepełnione szaleństwem?
Stefan przez chwilę wątpił, czy jego marzenia są na tyle ważne, by aż tak się poświęcać. Bo co jeśli zwariuje? Jeśli przejdzie na xDeizm? Albo wyląduje w czubkach?
Jednakże chciał okazać się twardzielem, chciał zaimponować Dawidowi Kubackiemu. Miał nadzieję, że po powrocie blondyn obdarzy go - tak dla odmiany - spojrzeniem pełnym uznania, po czym poklepie go po pleckach i zaprosi na kielicha.
A nic nie weszłoby po kwadransie w tym pokoju tak, jak polska wódeczka.
O kureńko, czy naprawdę minęło dopiero pięć minut?
Austriak zamknął oczy, by nie musieć wpatrywać się w lico Ricza, aczkolwiek te wszystkie fotografie zdążyły na dobre wyryć się w jego pamięci. Był pewien, że ten pokój będzie mu się śnił jeszcze przez wiele miesięcy i że za każdym razem będzie budził się oblany potem. Doprawdy ten cały xDeizm jest sektą, nie religią, pomyślał. Naprawdę nurtowało go to, jakim sposobem Ricz zjednoczył w tej dzikiej wierze aż tylu ludzi i to tak szanowanych i wydawać by się mogło stonowanych jak sam Kamil Stoch czy Walter Hofer. Szaleństwo, istny obłęd!
- Ja się nie poddam. - Powiedział, stukając palcem w czoło Ricza. - Jestem silny i niezależny, ha!
-... I zaczynam mówić sam do siebie. - Stefan westchnął głęboko. Zdecydowanie to była próba dla największej twardzieli. I najlepsza kara dla grzeszników. Kraft był o krok od rzucenia się z pięściami na drzwi i wołania, ile sił w płucach, by go stąd wypuszczono. Nawet przez jedną krótką chwilę żałował, że wyszedł z łóżka, by oddać się sylwestrowej rozpuście. Przecież nic złego nie było w spokojnym śnie i byciu rześkim w noworoczny poranek.
Jednakże myśl ta szybko go opuściła. Sen jest dla mięczaków.
- Och, Ricz - zaczął, rzucając fotografiom smutne spojrzenie. - Powiedz mi, co mam zrobić, by Dejvi mnie polubił? Chciałbym mieć takiego super zioma, jak on. Ale na razie się na to nie zanosi. Czy ja naprawdę jestem takim frajerem?
Drzwi szczęknęły, a na progu pojawił się Dawid. Miał zdziwioną minę, jakby nie wierzył, że Kraft jest w stanie wytrzymać kwadrans w tym pokoju.
- Wszystko okej? - Zapytał.
Austriak kiwnął głową.
- Tak. Trochę pogadałem sobie z Riczem. Równy gość, choć nie odpowiedział mi na wszystkie pytania.
- Cóż, on nie jest od tego, by rozwiązywać twoje problemy, tylko po to, by naprowadzić cię na dobrą drogę.
- To ma sens.
- Więc coś zrozumiałeś? Tam, w tym pokoju? - Zapytał Dawid, gdy szli korytarzem.
Kraft zamyślił się. Nigdy nie był dobry w laniu wody i trudno było mu wymyślić taką odpowiedź, która zadowoliłaby Kubackiego.
- Już wiem, jakie selfiaki mam robić. - Odparł całkowicie szczerze.
Dawid rzucił mu spojrzenie nie do odszyfrowania.
- Zawsze to coś. - Westchnął. - W sumie papież uważa, że pokazywanie swojej przynależności religijnej w social mediach jest bardzo ważne.
Stefan ucieszył się w duchu. W końcu zdobył jakiś punkt.
- Mogę cię o coś zapytać? - Zaczął niepewnie.
Dawid kiwnął głową.
- Dlaczego przestałeś patować?
- Wiesz, tamten melanż naprawdę wiele mnie kosztował. Niby momentami świetnie się bawiłem, ale jednak pokłóciłem się ze swoim najlepszym przyjacielem, nie mówiąc o tym, że kompletnie zawaliłem noworoczny konkurs. Melanże są ekstra, ale wszystko w nadmiarze szkodzi. Może jeszcze podbiję Gapa, kto wie...
- Może dzisiaj? - Zasugerował cicho Kraft.
Kubacki przewrócił oczami.
- Dzisiaj dbam tylko o religijne przeżycia.
- O popatrz, to zupełnie jak ja. - Zaśmiał się Kraft.
Dawid uśmiechnął się niewyraźnie. Wreszcie byli na dobrej drodze, by się zakumplować. Polak nie rzucał już Stefanowi pełnych politowania spojrzeń, rozmawiał z nim milej niż zwykle i był bardzo wyrozumiały. To był duży krok naprzód.
Stefan był dobrej myśli.

***
Hayboeck oniemiał, gdy przekroczył próg pokoju należącego do któregoś z niemieckich skoczków. Kiedy nie znalazł Krafta ani Kubackiego w apartamencie Polaka, postanowił skierować się w stronę, w którą zmierzały tłumy. Szybko okazało się, że najpopularniejszym miejscem zgromadzeń tegorocznego sylwestra jest pomieszczenie zajmowane przez Niemców i bynajmniej nie po to, by, świętując przybycie Nowego Roku, schlać się ruskim szampanem do nieprzytomności. Ludzie tutaj się modlili. Do kogo? Michael jeszcze tego nie wiedział.
Schował się gdzieś pod ścianą i począł obserwować, jak zgromadzeni robili sobie śmieszne selfiaczki, wykrzywiali mordy i wznosili okrzyki na cześć XD i papieża. Ku zdziwieniu Austriaka, tym papieżem okazał się Richard Freitag.
To była najdziwniejsza noc w życiu Hayboecka. Ale chyba powinien być przygotowany na to, że w Gapa zawsze dzieją się dziwne rzeczy, wszakże czyż nie o tym na okrągło opowiadał Kraft?
Właśnie, gdzie Stefan?
Michi rozejrzał się po pokoju, jednakże wśród rozentuzjazmowanego tłumu nie dostrzegł wytlenionej czupryny przyjaciele. Zobaczył za to Freitaga, który wskoczył na stół i wzniósł wysoko ręce.
- Bracia umiłowani w XD, wysłuchajcie proszę pokornego sługi, Apoloniusza z Polski.
Po jego słowach naprzód wystąpił boss polskich skoków, jednakże nie ryzykował skoczenia na stół.
- Dostąpiłem tego zaszczytu, by móc do was dzisiaj powiedzieć kilka słów. Posłuchajcie mojego świadectwa, posłuchajcie o tym, jak XDeizm zmienił moje życie...
I Michael przepadł całkowicie.

***

Następnym przystankiem krucjaty xDeizmowskiej była skocznia narciarska. Stefan spojrzał z powątpiewaniem na Dawida. Nie rozumiał, w jakim celu tutaj przyszli (oczywiście, jeśli odrzucić poszukiwania makaronu czy chęć zrobienia selfie w windzie). Co takiego było w tym obiekcie, że stał się ważnym punktem w zrozumieniu religii tego małego Niemca?
Nie żebyś był wyższy od niego, Stefanie.
Kraft zignorował swój wewnętrzny głos, po czym zapytał wprost Kubackiego:
- Po co tutaj przyszliśmy?
Polak uśmiechnął się w odpowiedzi.
- Z czym kojarzy ci się nasz papież?
Krafti zmarszczył nos. Z pojebaniem, krzywą mordą, brzydkim wąsem?
- Cóż, ma... ładne narty.
Blondyn wybuchnął śmiechem.
- Ricz przede wszystkim znany jest ze swojego pozytywnego nastawienia, nawet upadki na skoczni mu nie straszne! Zaliczy glebę w konkursie? Okej, przyjmie to na klatę i jeszcze się z tego zaśmieje i to tuż po przyrżnięciu głową w zeskok!
- Ty chyba nie sugerujesz... - Kraft zaczął się bać toku myślenia swojego idola.
- Twoje kolejne zadanie to skok! Ale nie byle jaki, tylko taki z solidnym obiciem pysiaka. Powodzenia! - Dawid popchnął Stefana w stronę wyciągu, a Austriakowi nie zostało nic innego niż wejście na górę, ubranie nart i wdrapanie się na belkę startową.
Jestem pojebany, myślał gorączkowo, wpatrując się w dal, w oświetlone miasteczko, które tej nocy wyjątkowo tętniło życiem. Czy to wszystko naprawdę jest tego warte?
Głośno przełknął ślinę. Wyraźnie słyszał jak serce dudniło mu w piersi. Życie znowu wystawiło go na próbę. Najpierw kwadrans spędzony w pokoju pełnym Freitaga, a teraz skok, który miał zakończyć się upadkiem. Czy naprawdę chciał ryzykować zdrowiem, swoją sportową karierą, życiem dla jednego uśmiechu Kubackiego, dla uznania człowieka, który nim dotąd szczerze pogardzał? Czy chciał zrobić cos totalnie szalonego, ryzykownego i po prostu chorego, by jakiś typ w końcu napił się z nim wódki?
No cóż... niczego innego nie pragnął bardziej.
Więc wziął głęboki oddech, zmówiwszy w duchu szybko modlitwę do xD (oraz do Boga, tak w razie czego), odepchnął się mocno i skoczył.

***

Dawid Kubacki nie wierzył temu, co widział. A widział jak Kraft dzielnie rusza w dół, odbija się z progu i szybuje wysoko nad zeskokiem, by w końcu w okolicy sto trzydziestego ósmego metra wylądować i... przewrócić się. Serce Dawida na chwilę zamarło. Nie spodziewał się, że Kraft zdecyduje się na tą próbę, a nawet jeśli, że zakończy skok upadkiem. A tu jednak. Przewrócił się. Sromotnie uderzył łbem o twardy śnieg, po czym bezwładnie niczym marionetka osunął się wzdłuż zeskoku. W końcu jego ciało się zatrzymało. Polak wstrzymał oddech. Już miał wyciągnąć z kieszeni telefon, by wezwać pogotowie, gdy ciało Austriaka nagle się poruszyło, a po pustej arenie rozległ się głośny śmiech. Stefan trochę nieporadnie dźwignął się na kolana i wstał o własnych siłach, czemu towarzyszył szeroki wyszczerz na jego twarzy. Jego chichot był wyraźny i oznaczał tylko jedno - Stefan przeszedł pomyślnie kolejną próbę i wreszcie był godzien, by przyjąć do swojego serca xD.
Dzióbi pisnął cicho, po czym podbiegł do Austriaka i zamknął go w swoich objęciach.
- Udało ci się!!! - Piszczał jak nastolatki na widok Wellingi. - Przyjąłeś do swojego serca xD!
- Czy to znaczy, że to już koniec? - Zapytał Kraft, po części oszołomiony, po części wciąż roześmiany, a przede wszystkim szczęśliwy, że Dawid go przytula.
- To dopiero początek, bracie! - Uśmiechnął się szeroko blondyn i pociągnął go w tylko sobie znanym kierunku.

***

Stefan nie wiedział czemu dziwić się bardziej: temu, że Kubacki znowu zaciągnął go do pokoju, w którym Freitag odprawiał swe modły czy temu, że w tym pokoju całkowicie oczarowany nową religią znajdował się Michael Hayboeck.
Aż chciałoby się powiedzieć iks de, co nie, Stefcio?
Kraft westchnął przeciągle i już chciał pójść w stronę przyjaciela, gdy ktoś pociągnął go za ramię i Stefan znowu musiał stanąć twarzą w twarz z obłąkanym Niemcem.
- Czy coś się zmieniło w twoim życiu?
Austriak przez chwilę wpatrywał się w facjatę Ricza bez słowa. Wciąż trochę szumiało mu w głowie po upadku i wiedział, że na to pomóc może jedynie łyk szampana o północy. W swym aktualnym położeniu szczerze wątpił czy uda mu się dzisiaj poświętować początek Nowego Roku, jednakże nawet nie było mu niczego żal. W końcu Dawid go przytulił i przez całą drogę ze skoczni do hotelu mówił mu miłe rzeczy. Jak się okazało było to naprawdę fajne i Stefan uznał, że tak naprawdę nie czekał na super balangę z Dejvim w sylwestra tylko na słowa uznania z ust swojego blondwłosego idola. Wszakże, jak myślicie, dlaczego Kraft pofarbował swoje włosy na blond?
Tak, w gruncie rzeczy on nie był fanem paty w Gapy, on był fanem Dawida Kubackiego.
- Myślę, że tak. - Odparł, uśmiechając się szeroko, po czym rzucił się na szyję Freitaga. Ten roześmiał się głośno.
- Cieszę się, że wstąpiłeś na dobrą drogę.
- Jesteś super. xD jest super. Twój apostoł Dejvi jest super! - Powiedział na jednym wydechu Kraft, jeszcze raz serdecznie uścisnął Ricza, po czym w podskokach udał się w kierunku Michaela.
- Krafti, jesteś! - Krzyknął radośnie Michi na widok swojego przyjaciela. - Szukałem cię! Myślałem, że masz kłopoty, a tymczasem... Rany, xDeizm jest naprawdę czadowy!
- No wiem! - Pisnął Stefan, przytuliwszy swojego przyjaciela. - Nie uwierzysz, Dawid był dla mnie miły!
- Nie wezwał policji? - Michi był w szoku. - W ogóle... Apoloniusz Tajner to przegość, powinniśmy się z nim zakumplować.
Kraft skrzywił się.
- Czy to nie ten typ, który odbił ci dziewczynę?
- Trzeba przebaczać, Krafti. Poza tym on naprawdę się zmienił, wysłuchałem jego świadectwa i o rany, jeśli Ricz go nie kanonizuje to zrobi olbrzymi błąd! - Hayboeck był bardzo podekscytowany. Stefan dawno nie widział go takiego... radosnego.
- Jeśli tak twierdzisz. - Uśmiechnął się szeroko w stronę przyjaciela.
Może to nie była taka pata w Gapa, o którą walczył, ale był przeszczęśliwy. Między nim a Hayboeckiem znowu był okej, Dawid powiedział mu, że jest super ziomem, a Ricz... cóż, a Ricz przebaczył mu bluzgi na xD. Suma summarum to było dobre zakończenie starego roku.
- Umiłowani w xD! - Głos papieża zabrzmiał ponad szmerem rozmów. Każdy zwrócił twarz ku najważniejszemu kaznodziei. - Modlitwa i szacunek są ważne. Cieszę się, że to dzisiaj zrozumieliście. Ale istota xD jest bardziej złożona. xD oprócz modlitwy nakazuje również... MEEELAAANŻ!!! - Krzyknął głośno Ricz, na co tłum zareagował głośnymi oklaskami. - Tradycji Gapy musi stać się zadość! Wszyscy na ogródek hotelu!
I tłum skierował się ku wyjściu.
Stefan, choć uszczęśliwiony przebiegiem dzisiejszego wieczoru - szacunkiem Dawida, pogodzeniem się z Michim - nie mógł opanować łez wzruszenia. Czyli jednak czekała go pata w Gapa, jaką znał jedynie z opowieści, o jaką walczył od lat. Czyli wyjdzie przed hotel z rzeszą skoczków, by celebrować (w tajemnicy przed trenerami) nadejście Nowego Roku. Spełnią się jego marzenia. Dostąpi tego zaszczytu. Popatuje przed hotelem o północy, zobaczy jak Słoweńcy rzygają w okryte chochołem róże, jak Walter wali polską wódę, a Szaranowicz czołga się po skutej lodem ziemi wznosząc peany na część Schlierenzauera. Ojej!
Skoczek złapał dłoń Michaela i pociągnął go w stronę wyjścia. Na zewnątrz, choć do północy brakowało jeszcze paru minut, już strzelano przepięknymi fajerwerkami. Kraft z wdzięcznością przyjął od kogoś kieliszek szampana. Było pięknie. A wydarzenia dzisiejszej nocy sprawiły, że nie spodziewał się większej imprezy - wreszcie odkrył, że w życiu nie tylko o to chodzi, wszak ważniejsza jest przyjaźń.
Ale pysznemu szampanowi się nie odmawia.
- Krafcie...
W tle ludzie zaczęli już odliczać sekundy do nastania Nowego Roku. Jednakże Stefan to olał, bowiem stał przed nim skruszony Dawid Kubacki, co więcej, blondyn trzymał w ręku dwa kieliszki i litr polskiej wódki...
Oczy Austriaka zaszkliły się.
- Czy zechcesz wznieść ze mną toast za Nowy Rok? Naprawdę dobrze się z tobą dzisiaj bawiłem i jesteś osobą, z którą mogę złamać swoją obietnicę i napić się trochę alkoholu w Gapa.
- Jeszcze się pytasz! Oczywiście, że tak!!! Na nic tak nie czekałem, jak na to!
I Dawid podał mu kieliszek, który zaraz napełnił polską wódką. W chwili, w której Kraft zwilżył swe usta najwspanialszym trunkiem, niebo wybuchło feerią barw. Stefan nigdy nie był szczęśliwszy.
***
To był najtrudniejszy poranek w życiu Stefana Krafta. Skoczek nie miał sił, by wyczołgać się z łóżka, nie mówiąc już o wyjściu z hotelu i wystartowaniu w konkursie. Na zmianę robiło mu się gorąco i zimno, a nawet najmniejszy ruch wzmagał nudności. W dodatku jego głowa pulsowała tępym bólem. Czuł się okropnie.
Jedynie myśl o nawiązanej wczoraj przyjaźni z Dawidem trzymała go przy życiu i pomogła mu w wykrzesaniu z siebie resztki sił. Może nie był rześki, ale udało mu się przebyć 10-minutową drogę na skoczni bez zwymiotowania na kolana Michaela. Stefan uznał to za sukces dzisiejszego dnia.
Zwłaszcza, że w pojedynku KO sromotnie przegrał z młodziutkim Słoweńcem (co za przypał!) i ostatecznie wylądował na 31. pozycji.
- Stefanie!
Po powrocie do hotelu zaczepił go roześmiany Kubacki. Serce Krafta szybciej zabiło, albowiem tylko utwierdził się w przekonaniu, że wczorajsza noc wcale mu się nie przyśniła i naprawdę został ziomem samego Dawida Kubackiego!
Czad!
- Słyszałem, że poniosła cię wczoraj prawdziwa pata w Gapa!
Kraft zarumienił się podczas, gdy blondyn mówił dalej.
- Nie ma czego się wstydzić, każdy musi to przeżyć.
- Po północy urwał mi się film i ostatnie, co pamiętam to nasz toast za Nowy Rok. - Przyznał niechętnie Stefan, bojąc się, że Dejvi zaraz go ochrzani, powie, że jest pijusem, odkręci się na pięcie i sobie pójdzie, bo nie zadaje się z menelami.
Jednakże Dawid Kubacki dobrze wiedział, co to znaczy melanżować w Gapa.
- Czyż nie o tym marzyłeś? - Zaśmiał się blondyn i poklepał go po plecach. - Po północy zaraz poszedłem w kimę, ale słyszałem, że dołączyłeś do Aignera i Hubera i żłobaliście ruskiego szampana. A potem razem z Szaranem śpiewałeś pieśń pochwalną na część Schlierenzauera, wychwalałeś xD pod niebiosa i nosiłeś Ricza na ręka. Odlot!
- Nnaprawdę? - Aż zająknął się Austriak.
Dawid spojrzał na niego roześmiany i Kraft wreszcie poczuł się kompletny jako skoczek. On naprawdę to zrobił. Zakumplował się z Dejvim! I poznał Garmisch-Partenkirschen od najlepszej, okraszonej sławą strony!
Wreszcie spełnił swoje największe marzenie!
- Słuchaj, stary. Przeżyłeś prawdziwą patę w Gapa! Możesz się z tego jedynie cieszyć. O ile już pokonałeś kaca hehe. I kto wie, może za rok pobalujemy razem.
Stefan Kraft nigdy nie był szczęśliwszy.
***********


NO CZEŚĆ!
Tęskniłam!
I tak to właśnie wszystko wyglądało rok temu, choć patrząc na dzisiejszy wyczyn Krafta, równie dobrze mogło tak być i wczoraj. Nie wiem, czy momentami tym Kraftem nie sprofanowałam najwyższej świętości xD, ale mam nadzieję, że Ricz mi wybaczy. W parcie pojawiło się także kilka nawiązań (czasami bardzo luźnych, a czasami trochę musiałam je nagiąć) do różnych moich opowiadań, w ten sposób chciałam jakoś wszystko spiąć jedną klamrą, gdyż to ostatnia rzecz, jaką publikuję. Miałam nadzieję, że uda mi się dodać tego pożegnalnego parta rok temu, ale trochę to się przeciągnęło. Jestem dzisiaj. I jeszcze raz Wam wszystkim dziękuję. Ta przygoda z blogowaniem była przecudowna głównie dzięki Wam. Jesteście niesamowite. Do zobaczenia, czy to gdzieś w internetach czy na skoczniach. I niech moc xD będzie z Wami! KC!