*breaking news*


sobota, 21 listopada 2015

Osiemnaście: Garmisch-Partenkirchen Shore



- Nie wiedziałem, że ty umiesz w imprezy. - Mruknął Dawid i skrzyżował ręce na piersiach, jakby w proteście Pointnerowej opowieści. Po pierwsze, pata z Alexem to coś absolutnie niemożliwego. Przecież on zawsze był drętwy jak kij od szczotki (może poza tymi śmieszkowymi reklamami Stiegla - sikanie i dostanie śnieżką w łeb na oczach miliona widzów  wymaga minimalnego dystansu do siebie i szalonej strony, w przypadku Pointnera zdecydowanie ukrytej gdzieś głęboko pod tą czerwoną kurtką.). Po drugie, czy to możliwe, żeby  Dejvi zniżył się do poziomu zdesperowanego przez brak petardy w swoim życiu Kota i błagał Alexa o jakąkolwiek receptę na sukces w skokach narciarskich?
Cóż, po głębszym zastanowieniu Dawid doszedł do wniosku, że owszem, jest bardzo zdesperowany i zrobi wszystko, by zostać mistrzem swojej dyscypliny.
Pytanie więc brzmi, czy zrobił wszystko i jeśli tak, czy pamięta tajemnicę Pointnera?
Hmm, wciąż nie miał pojęcia, jak odnieść sukces.
- W życiu każdego człowieka przychodzi taki moment, kiedy chce zostać Tomem Hilde imprezy. - Odrzekł nieco melancholicznie były trener austriackich skoczków i pokiwał w zadumie głową, jakby przeniósł się pamięcią to nocnego melanżu.
- A czy dowiedziałem się, jak zostać mistrzem? - Zapytał nieśmiało Dzióbi.
Austriak prychnął z rozbawieniem.
- Oczywiście, że tak.
Dawid przymknął oczy, po czym uderzył otwartą dłonią w czoło. To zdecydowanie była najgorsza noc w jego życiu.
- Więc słucham, co mnie to kosztowało?

********

Dawid z przerażaniem patrzył na Alexa alias króla imprezy. Pointner był duszą towarzystwa; obracał dwie panny naraz, ruszał bioderkami jak Jacobsen w cha-chy i jeszcze ta ponętnie uniesiona brew! Niewiasty nie mogły oderwać wzroku od jego zadziornego błysku w oku oraz nonszalancko rozpiętej koszuli, panowie z podziwem i zazdrością patrzyli, jak w rekordowym czasie pochłania litr piwa. Nikt nie znał Alexa od tej strony, być może wcześniej nie był taki, tylko na stare lata albo z tęsknoty za skocznym światkiem odbiło mu i stał się Casanovą łamane przez imprezowiczem łamane przez hot 40+.
Dawid był przerażany!
- To jest życie! - Pointner na chwilę zatrzymał się w loży, w której siedzieli Dejvi i Janek; Maciek w tym czasie wyrywał przy barze panny niczym ogrodnik chwasty, a Piter gawędził nieopodal z Koudelką o nowych, lateksowych spodniach Schallerta. - Nie wiem, jak przez tyle lat mogłem żyć niczym mnich. - Były trener westchnął głęboko, po czym przechylił kufel piwa. Zdecydowanym ruchem starł znad górnej wargi resztkę piany, ochoczo lustrując klub. - Jeśli mam być szczery, zawsze w skrytości ducha zazdrościłem Norwegom ich rozwiązłości oraz swawoli. Ja nie potrafiłem wypuścić moich chłopców albo, co gorsza, pójść razem z nimi w tany. Głupi byłem. Tyle nas ominęło.
- Ale wtedy tyle byście nie osiągnęli. - Wtrącił nieśmiało Janek, po czym schował się pod stołem w obawie przed gradobiciem Pointnera.
Alex jednak uśmiechnął się z pewną nostalgią i dopił piwo.
- Możliwe. Ale użyłbym chociaż trochę życia.
- Od tego masz emeryturę. - Zauważył Kubacki. - Wciąż kojarzysz się ze skokami, więc magnes na laski, jakim jest ten sport nadal zadziała. Z tego co widzę, alkohol też ciągle wchodzi w ciebie jak woda. Co prawda, z kaca będziesz się leczył dłużej niż młokos, ale od czego masz nas? Jan robi zajebiste mikstury anty-kacowe, potwierdzone info.
- Tylko, że - Pointner wykrzywił twarz w grymasie smutku, będąc na pograniczu stania się ludzką fontanną. - Nie zwrócę młodości moim chłopcom. Morgi, Schlieri, Kochi, Loitzli, Kofi i inni... Nawet nie wiedzą, jak to jest upić się do nieprzytomności, zarzygać łazienkę i tańczyć na stole w samym bokserkach!
- Skąd wiesz, może chodzili na takie imprezy, kiedy ciebie nie było w pobliżu?
Pointner zmroził spojrzeniem Dzióbeczka. Dawid aż się wzdrygnął.
- Znałem nawet najmniejsze szczegóły z ich żyć. Wiedziałem gdzie, z kim, i co robią o każdej minucie. Jestem mistrzem inwigilacji.
- Każdy?
- Tak, Janie, narzuciłem im nawet liczbę stosunków seksualnych, jakie mogą odbyć w danym tygodniu.
- To się nazywa despotyzm.
Okej, Kubacki nie mógł się nadziwić temu, że Alex ewidentnie żałował, że nie dał swoim podopiecznym więcej wolności. Ba, że trzymał ich tak krótko, że wyjście na jakąkolwiek imprezę, która odbywałaby się bez pointnerowego nadzoru było traktowane jak zamach stanu i surowo karane sprzątaniem całego Austriobusa, szlabanem na mannery oraz red bulle i milionem innych przerażających rzeczy.
Hasztag przerąbane.
Dejvi był niewystarczająco pijany, by zrozumieć tok myślenia Alexandra oraz nie dziwować się jego ukrytym pragnieniom. Korzystając z chwili jego nieuwagi podczas, której Austriak zachwycał się kobiecymi kształtami pewnej Rosjanki, Dzióbao wymknął się z loży i podszedł do baru, zamówić piwo. Co za noc! Nigdy  nie spodziewał się, że będzie imprezować z samym Pointnerem, bo Pointner i imprezy jakoś nigdy się nie kleiły. A tu jednak niespodzianka, Alex potrafił siać taką patę, że przy nim nawet comiesięczne balangi u Tonia Tajnera wymiękały.
Kiedy Kubacki wrócił do loży, Alex właśnie objaśniał Janowi, dlaczego dieta bogata w błonnik ma tak pozytywny wpływ na dyspozycję skoczka narciarskiego. Blondyn pomyślał, że to dobry moment, by przejść do decydującej fazy i odkryć tajemnicę sukcesu austriackich skakajców.
- Więc wystarczy, że będziemy wierzyć w siebie i jeść dużo błonnika, a zostaniemy Mistrzami Świata? - Wtrącił, obracając w dłoniach kufel piwa. Nie chciał wyglądać na za bardzo zainteresowanego tematem, by Pointner nie nabrał żadnych podejrzeń.
Alex pokręcił głową.
- To nie do końca tak.
- Czyli jest coś jeszcze?
- Chłopcze. - Eks-trener uśmiechnął się z jawną kpiną. - Na bycie mistrzem składa się wiele różnych elementów.
- Spośród których najważniejszy jest błonnik! - Janek radośnie zaklaskał w dłonie. - Od jutra przechodzę na dietę błonnikową.
Pointner przewrócił oczami.
- Nie można zapomnieć o modlitwach, rzucaniu czarów, hejtowaniu Norwegów i unikaniu czarnych kotów. A jeśli o tym mowa... lepiej pozbądźcie się z drużyny Kota. Jak nic, przynosi wam pecha.
- To może być trudne, tatuś pilnuje, by Maciejki nie zabrakło w drużynie.
- Janek!
- No co?
- Pamiętasz naszą umowę? Żadnego obgadywania papy Koty.
- Jego nie da się nie obgadywać. - Alex zaśmiał się. - Widzieliście jego brwi? Henna pierwsza klasa, nawet moja żona mu zazdrości.
Kubacki westchnął głośno. Znowu odpływali w zupełnie innym kierunku.
- Wracając do tematu, mamy wierzyć w zabobony?
- Dawidzie, musisz się jeszcze wiele nauczyć. - Ton Austriaka był niemal ojcowski. Brunet uśmiechnął się z troską, spoglądając na zdezorientowanego Kubackiego.
- Liczyłem, że jakoś mi pomożesz. - Mruknął pod nosem Dzióbi i przechylił kufel. Tylko alkohol mógł utrzymać go przy zdrowych zmysłach.
- Wiecie co - Alex zapatrzył się na poruszający się w rytm elektronicznej muzyki tłum. - Muszę naprawić krzywdy, które wyrządziłem.

***

- Dawno tak się nie bawiłem.
Gregor rzucił się na łóżko, ani na chwilę nie przestając się uśmiechać. Dotychczas unikał imprez jak Diethart mydła. Zresztą czujne oko Pointnera zawsze skutecznie odstraszało go od patowania. Ba, bał się przejść obok Alexa z piwem w ręce, co by nie dostać po głowie chorągiewką.
Kiedy drużynę przejął Kuttin, atmosfera zdecydowanie się rozluźniła, a wyjście na melanż przestało widnieć na liście grzechów głównych, mimo to Schlieri wolał grzecznie siedzieć w hotelu, skejpując z Sandrą lub licytując figurki superbohaterów. Imprezy na pewno nie pomagały w osiąganiu sukcesów.
- Nie myślałam, że jeszcze umiem tańczyć.
- Stary, wymiatasz. - Fettner padł na swoje łóżko, próbując opanować helikopter w łbie. Oj, nieźle się doprawił, pijąc jakiś dziwny, koreański alkohol. Note to self: Nigdy nie pić z Choi.
- Jak myślisz, bardzo będziemy jutro umierać?
- Widzę to tak: głowa pęka, jak szyby, gdy Kraft śpiewa, a treści żołądkowe przewracają się jak po zjedzeniu pomidorowej Hayboecka. Dodaj do tego goniące cię fanki i Gratzera, który pod pretekstem kontroli obmacuje się wszędzie.
- Już boli.
- No właśnie.
 - Ciężkie jest życie imprezowicza. W takich chwilach podziwiam Nory.
- BLUŹNISZ, CHŁOPCZE.
Nagle powietrze się ochłodziło, gęsia skórka pokryła przedramiona, a drzwi stanęły otworem prezentując Pointnera i jego złowieszczą minę. Schlieri przełknął pod nosem, próbując przypomnieć sobie słowa modlitwy, której niegdyś nauczyła go Oma, a która miała przynieść pomoc w chwilach zgrozy.
Oh Gott, wciąż telepał gatkami przed Pointnerem. Z tego po prostu się nie wyrasta.
- Aale... Jaa, to... to nie tak! - Wydukał i szybko schował się pod kołdrą.
Alex westchnął głośno.
- Gdzie pozostałe lebiegi?
- Śpią, grzecznie. - Odpowiedział Manu. - Może nie jesteś już naszym trenerem, Wodzu, ale wciąż stosujemy twoje zalecenia. Obiecuję na świętą Chorągiewkę!
Pointner przewrócił oczami.
- Leć obudzić tych frajerów. Idziemy w melo.
Oczy austriackich skoczków w tejże chwili przypominały pięciozłotówki. Kompletny odlot. Nawet Dejvi i Janek, którzy nieśmiało wychylili się zza pleców Alexa, zaśmiali się na widok min swoich rywali. Wyglądali przekomicznie. Trochę jak dzieci uświadomione, że święty Mikołaj nie istnieje, a trochę jakby Pointner miał ciężką chorobę umysłową.
- Jjuż się robi. - Mruknął w osłupienie Fettner i pobiegł do pokoju obok.

***

- Wstawaaaaać!
Nic. Chłopcy spali jak zabici. A tu nie było czasu, by bawić się w delikatnie budzenie łagodnymi dźwiękami dzwonków buddyjskich (rada psychoterapeuty), trzeba było wytoczyć ciężką artylerię.
- Idioto, co robisz! -Kraft zerwał się na równe nogi, gdy tylko poczuł na swojej twarzy strumień lodowej wręcz wody. Obdarzył Manuela swoim najbardziej nienawistnym spojrzeniem, zastanawiając się w duchu, czy lepszy będzie prawy, a może lewy sierpowy. Jednakże z dokonaniem zemsty chciał poczekać, aż ten kretyn zbudzi resztę, przecież nie tylko on będzie dygotać z zimna.
- Aaaaaaauł! - Didl efektownie spadł z łóżka i turlając się po pokoju, powoli zaczynał ogarniać, że a) to wcale nie jest zły sen; b) będzie musiał zabić Fettnera.
W tym samym czasie Haybock, zbudzony krzykami kolegów, wstał zwinnie z łóżka, co by uniknąć niespodziewanego prysznicu, i ze zdziwieniem spoglądał na poczynania Manu.
- Oszalałeś, idioto? Jest druga w nocy!
- Ogarniać się, kretyni. Idziemy patować dalej!
- Znowu? - Obudzone trio jęknęło.
- Ale tym razem z Wodzem Pointnerem!
Kraft, Diethart i Haybock, jakby od razu się rozbudzili.

***

- Wódz dobrze się czuje? - Zagaił Didl, gdy zmęczeni brylowaniem na parkiecie, usiedli w loży.
Pointner uśmiechnął się drwiąco.
- Nigdy nie czułem się lepiej.
- Ale na pewno?
- Diethart, na litość walterowską, pij. I nie jedz tylu kotletów, przytyło ci się.
Thomas już o nic nie pytał. Skulił ramiona, posępnie pochylił głowę i zajął się własnym piwem. Przytył, też coś. Póki nie przypomina Świętego Mikołaja, póty nie jest źle.
Chyba.
A co jeśli jest? Co jeśli spasł się tak, że skacząc na nartach, przegra z grawitacją, wyląduje na buli, wystawi się na publiczną szyderę? Co jeśli przestanie być taki supi, hiper i w ogóle naj skoczkiem, co jeśli wywalą go z drużyny, bo prezentuje wszystkich cechy, jakich austriacki skoczek nie powinien mieć?
Ojej, za dużo myślenia, za mało picia!
- Tęsknił Wódz za nami?
- Stefan, nie bądź niemądry. - Alex mówił jak do dziecka. - To, że dzisiaj z wami tu jestem to nie wina tęsknoty, a wyrzutów sumienia. Pozbawiłem was młodości, imprez do samego rana, kaców moralnych i tych wszystkich małych przekrętów, których stosują inni skoczkowie, by nie wpaść przed trenerem. No wiecie, wracając rano z imprezy kupują poranną gazetą, żeby móc powiedzieć "Biegałem, a po drodze kupiłem nowego Playboya, czy innego Spielera.", albo piją tyle energetyków, by latać jak króliki z Duracella. Więc teraz raz dwa, zerujemy i wskakujemy na stół.
- Ktoś tu się upił. - Mruknął pod nosem Schlierenzauer, za co natychmiast został obdarzony pełnym gniewu i zacięcia spojrzeniem. - To może i ja się upiję. - Dodał i wyzerował swoje piwo. Na trzeźwo to się nie dało, nie było nawet mowy o przeżyciu tej nocy bez jakiegokolwiek wsparcia alkoholu.
Więc pili wszyscy. Skoro Wodzu każe, mózgi nie wytrzymują, a noworoczny konkurs i tak będzie spędzony na kacu i/lub niewyspaniu oraz fizyczno-psychicznym wyczerpaniu. Do stracenia nie mieli nic. Może poza szacunkiem do samych siebie.
Więc się i upili. Po czym wskoczyli na stół i densowali do niemieckich łupanek, wygłaszali ody na cześć Waltera Hofera, wykrzykiwali miłosne deklaracji pod adresem swoich nieobecnych na szczęściu tutaj wybranek. Dawid Kubacki, doznawszy przypływu uczuć patriotycznych, przyłożył dłoń do serca i wyrecytował inwokacje, za co został nagrodzony głośnymi brawami od swojego jedynego fana, Jana Z.
Pointner natomiast z uśmiechem przyglądał się wszystkim, z trudem powstrzymując łzy wzruszenia. O tak, w jego twardym jak kamień sercu zakiełkowały jakieś ciepłe uczucie, powoli rozlały się ciepłą falą po całym organizmie, przyjemnie głaskały jego ego - w końcu był dla tych pacanów taki dobry, podał im zakazany owoc, pozwolił, by spojrzeli na niego jak na zwykłego człowieka. Kuttin na pewno tak nie zaplusuje!
- Alexandrze. - Kubacki usiadł przy byłym, austriackim trenerze, krępując się jak grzesznik przystępujący do spowiedzi. Na mikrofon Szczęsnego, musiał wreszcie wydobyć od niego receptę na udaną karierę.
- Poczkaj, przyjacielu. Thomas recytuje wiersz. Zawsze wiedziałem, że ma poetyckie zacięcie.
Dejvi wywrócił oczami, ale grzecznie zamilkł, przenosząc wzrok na półnagiego Dietharda, który, trzymając w jednej ręce piwo, zgromadził wokół siebie mały tłum.

Zakazano do kotletów miłości,
wzbudzono pokłady mej złości.
Tęskno za smakiem schabowego,
w oleju pięknie smażonego.
Zamiast słonecznik kazano jeść
i o mięsie już nie pleść.
O biada wam, frajerzy!
Rymować przestają mi się wersy,
za to widzę Andersy,
którzy świnki wpieprzają,
moją zazdrość wzbudzają.

- Tak, to było głębokie. - Skwitował Kubacki i z powrotem odwrócił twarz w kierunku Alexa. Austriak jednak nie patrzył na niego, a na Toma Hilde, który stał przy barze i bajerował jakąś laskę.
O MÓJ BOŻE, czy Hilde gada z Hilde?! SOS!!!
- Powiem, ci w sekrecie, że moim największym i ukrytym marzeniem jest pata z Hilde. Pomóż mi Dawidzie spełnić to marzenie. Błagam. - Poitntner wręcz z desperacją spojrzał w oczy Polaka i zacisnąwszy dłoń na jego nadgarstku, dodał. - Spełnię każde twoje życzenie, tylko mi pomóż.
Dzióbao przełknął głośno ślinę. Oto dzielił go krok od poznania prawdy objawionej, musiał tylko znowu popatować z Hilde, najpierw skłoniwszy go do jakiegokolwiek imprezowania z Pointnerem. Czy jest to możliwe? Czy Tom zgodzi się na melanż ze swoim śmiertelnym wrogiem? Przecież dzieli ich tak wiele, tak głębokiej nienawiści, jeszcze między nikim nie widział. Przecież to niemożliwe.
Ale... Cena nie grała żadnej roli, gdy w grę chodziło zostanie mistrzem.
Już miał odpowiedzieć Alexowi, gdy między nimi zasadził swój tyłek Ziobro i wielce uchachany, pokazał im swojego smartfona, na ekranie które widniało zdjęcie Richarda Freitaga swobodnie uczepionego schodowej balustrady, wyglądającego jak Chopin po udanym koncercie.
- Niemcy mają zajebistą imprezę, popatrzcie tylko! Wbijamy tam!

*********

Bang! W następnym rozdziale rozwiążemy zagadkę sylwestrowej foty Ryszarda! <<klik>>
Myślałam, że ten rozdział nie będzie się pisać tak opornie i że zdecydowanie dodam go wcześniej (przepraszam!), ale jakże naiwna byłam. Na szczęście z pomocą przyszedł Czadoman, Impreza Open.fm i oczywiście fakt, że dzisiaj ruszamy z nowym sezonem! Podekscytowane
Z ogłoszeń parafialnych:
1) Odsyłam na ankiety na dole, chciałabym sprawdzić, ile Was tutaj zostało, mimo moich licznych przerw i td.
2) Zapraszam na over-the-sun.blogspot.com, gdzie smucimy z ThomasemMorgensternem.
3) A także zachęcam do wpadania na Dietharta, z którym ruszam po dzisiejszym konkursie!!! another-lonely-night.blogspot.com; mam nadzieję, że Was chociaż trochę rozbawi ;)
4) Dzięki, że jesteście!

Trzymajcie się i aby nic nie pokrzyżowało dzisiejszych planów. Startujemy z imprezą!

PS. Będę też wdzięczna za słowo komentarzu!