- Nie
wiedziałem, że ty umiesz w imprezy. - Mruknął Dawid i skrzyżował ręce na
piersiach, jakby w proteście Pointnerowej opowieści. Po pierwsze, pata z Alexem
to coś absolutnie niemożliwego. Przecież on zawsze był drętwy jak kij od
szczotki (może poza tymi śmieszkowymi reklamami Stiegla - sikanie i dostanie
śnieżką w łeb na oczach miliona widzów
wymaga minimalnego dystansu do siebie i szalonej strony, w przypadku
Pointnera zdecydowanie ukrytej gdzieś głęboko pod tą czerwoną kurtką.). Po
drugie, czy to możliwe, żeby Dejvi
zniżył się do poziomu zdesperowanego przez brak petardy w swoim życiu Kota i
błagał Alexa o jakąkolwiek receptę na sukces w skokach narciarskich?
Cóż, po głębszym
zastanowieniu Dawid doszedł do wniosku, że owszem, jest bardzo zdesperowany i
zrobi wszystko, by zostać mistrzem swojej dyscypliny.
Pytanie więc
brzmi, czy zrobił wszystko i jeśli tak, czy pamięta tajemnicę Pointnera?
Hmm, wciąż nie
miał pojęcia, jak odnieść sukces.
- W życiu
każdego człowieka przychodzi taki moment, kiedy chce zostać Tomem Hilde
imprezy. - Odrzekł nieco melancholicznie były trener austriackich skoczków i
pokiwał w zadumie głową, jakby przeniósł się pamięcią to nocnego melanżu.
- A czy
dowiedziałem się, jak zostać mistrzem? - Zapytał nieśmiało Dzióbi.
Austriak
prychnął z rozbawieniem.
- Oczywiście, że
tak.
Dawid przymknął
oczy, po czym uderzył otwartą dłonią w czoło. To zdecydowanie była najgorsza
noc w jego życiu.
- Więc słucham,
co mnie to kosztowało?
********
Dawid z przerażaniem
patrzył na Alexa alias króla imprezy. Pointner był duszą towarzystwa; obracał
dwie panny naraz, ruszał bioderkami jak Jacobsen w cha-chy i jeszcze ta
ponętnie uniesiona brew! Niewiasty nie mogły oderwać wzroku od jego zadziornego
błysku w oku oraz nonszalancko rozpiętej koszuli, panowie z podziwem i
zazdrością patrzyli, jak w rekordowym czasie pochłania litr piwa. Nikt nie znał
Alexa od tej strony, być może wcześniej nie był taki, tylko na stare lata albo
z tęsknoty za skocznym światkiem odbiło mu i stał się Casanovą łamane przez imprezowiczem
łamane przez hot 40+.
Dawid był
przerażany!
- To jest życie!
- Pointner na chwilę zatrzymał się w loży, w której siedzieli Dejvi i Janek;
Maciek w tym czasie wyrywał przy barze panny niczym ogrodnik chwasty, a Piter
gawędził nieopodal z Koudelką o nowych, lateksowych spodniach Schallerta. - Nie
wiem, jak przez tyle lat mogłem żyć niczym mnich. - Były trener westchnął
głęboko, po czym przechylił kufel piwa. Zdecydowanym ruchem starł znad górnej
wargi resztkę piany, ochoczo lustrując klub. - Jeśli mam być szczery, zawsze w
skrytości ducha zazdrościłem Norwegom ich rozwiązłości oraz swawoli. Ja nie
potrafiłem wypuścić moich chłopców albo, co gorsza, pójść razem z nimi w tany.
Głupi byłem. Tyle nas ominęło.
- Ale wtedy tyle
byście nie osiągnęli. - Wtrącił nieśmiało Janek, po czym schował się pod stołem
w obawie przed gradobiciem Pointnera.
Alex jednak
uśmiechnął się z pewną nostalgią i dopił piwo.
- Możliwe. Ale
użyłbym chociaż trochę życia.
- Od tego masz
emeryturę. - Zauważył Kubacki. - Wciąż kojarzysz się ze skokami, więc magnes na
laski, jakim jest ten sport nadal zadziała. Z tego co widzę, alkohol też ciągle
wchodzi w ciebie jak woda. Co prawda, z kaca będziesz się leczył dłużej niż
młokos, ale od czego masz nas? Jan robi zajebiste mikstury anty-kacowe,
potwierdzone info.
- Tylko, że -
Pointner wykrzywił twarz w grymasie smutku, będąc na pograniczu stania się
ludzką fontanną. - Nie zwrócę młodości moim chłopcom. Morgi, Schlieri, Kochi,
Loitzli, Kofi i inni... Nawet nie wiedzą, jak to jest upić się do
nieprzytomności, zarzygać łazienkę i tańczyć na stole w samym bokserkach!
- Skąd wiesz,
może chodzili na takie imprezy, kiedy ciebie nie było w pobliżu?
Pointner zmroził
spojrzeniem Dzióbeczka. Dawid aż się wzdrygnął.
- Znałem nawet
najmniejsze szczegóły z ich żyć. Wiedziałem gdzie, z kim, i co robią o każdej
minucie. Jestem mistrzem inwigilacji.
- Każdy?
- Tak, Janie,
narzuciłem im nawet liczbę stosunków seksualnych, jakie mogą odbyć w danym
tygodniu.
- To się nazywa
despotyzm.
Okej, Kubacki
nie mógł się nadziwić temu, że Alex ewidentnie żałował, że nie dał swoim
podopiecznym więcej wolności. Ba, że trzymał ich tak krótko, że wyjście na
jakąkolwiek imprezę, która odbywałaby się bez pointnerowego nadzoru było
traktowane jak zamach stanu i surowo karane sprzątaniem całego Austriobusa,
szlabanem na mannery oraz red bulle i milionem innych przerażających rzeczy.
Hasztag
przerąbane.
Dejvi był
niewystarczająco pijany, by zrozumieć tok myślenia Alexandra oraz nie dziwować
się jego ukrytym pragnieniom. Korzystając z chwili jego nieuwagi podczas,
której Austriak zachwycał się kobiecymi kształtami pewnej Rosjanki, Dzióbao
wymknął się z loży i podszedł do baru, zamówić piwo. Co za noc! Nigdy nie spodziewał się, że będzie imprezować z
samym Pointnerem, bo Pointner i imprezy jakoś nigdy się nie kleiły. A tu jednak
niespodzianka, Alex potrafił siać taką patę, że przy nim nawet comiesięczne
balangi u Tonia Tajnera wymiękały.
Kiedy Kubacki
wrócił do loży, Alex właśnie objaśniał Janowi, dlaczego dieta bogata w błonnik
ma tak pozytywny wpływ na dyspozycję skoczka narciarskiego. Blondyn pomyślał,
że to dobry moment, by przejść do decydującej fazy i odkryć tajemnicę sukcesu
austriackich skakajców.
- Więc
wystarczy, że będziemy wierzyć w siebie i jeść dużo błonnika, a zostaniemy
Mistrzami Świata? - Wtrącił, obracając w dłoniach kufel piwa. Nie chciał
wyglądać na za bardzo zainteresowanego tematem, by Pointner nie nabrał żadnych
podejrzeń.
Alex pokręcił
głową.
- To nie do
końca tak.
- Czyli jest coś
jeszcze?
- Chłopcze. -
Eks-trener uśmiechnął się z jawną kpiną. - Na bycie mistrzem składa się wiele
różnych elementów.
- Spośród
których najważniejszy jest błonnik! - Janek radośnie zaklaskał w dłonie. - Od
jutra przechodzę na dietę błonnikową.
Pointner
przewrócił oczami.
- Nie można
zapomnieć o modlitwach, rzucaniu czarów, hejtowaniu Norwegów i unikaniu
czarnych kotów. A jeśli o tym mowa... lepiej pozbądźcie się z drużyny Kota. Jak
nic, przynosi wam pecha.
- To może być
trudne, tatuś pilnuje, by Maciejki nie zabrakło w drużynie.
- Janek!
- No co?
- Pamiętasz
naszą umowę? Żadnego obgadywania papy Koty.
- Jego nie da
się nie obgadywać. - Alex zaśmiał się. - Widzieliście jego brwi? Henna pierwsza
klasa, nawet moja żona mu zazdrości.
Kubacki
westchnął głośno. Znowu odpływali w zupełnie innym kierunku.
- Wracając do
tematu, mamy wierzyć w zabobony?
- Dawidzie,
musisz się jeszcze wiele nauczyć. - Ton Austriaka był niemal ojcowski. Brunet
uśmiechnął się z troską, spoglądając na zdezorientowanego Kubackiego.
- Liczyłem, że
jakoś mi pomożesz. - Mruknął pod nosem Dzióbi i przechylił kufel. Tylko alkohol
mógł utrzymać go przy zdrowych zmysłach.
- Wiecie co -
Alex zapatrzył się na poruszający się w rytm elektronicznej muzyki tłum. -
Muszę naprawić krzywdy, które wyrządziłem.
***
- Dawno tak się
nie bawiłem.
Gregor rzucił
się na łóżko, ani na chwilę nie przestając się uśmiechać. Dotychczas unikał
imprez jak Diethart mydła. Zresztą czujne oko Pointnera zawsze skutecznie
odstraszało go od patowania. Ba, bał się przejść obok Alexa z piwem w ręce, co
by nie dostać po głowie chorągiewką.
Kiedy drużynę
przejął Kuttin, atmosfera zdecydowanie się rozluźniła, a wyjście na melanż
przestało widnieć na liście grzechów głównych, mimo to Schlieri wolał grzecznie
siedzieć w hotelu, skejpując z Sandrą lub licytując figurki superbohaterów.
Imprezy na pewno nie pomagały w osiąganiu sukcesów.
- Nie myślałam,
że jeszcze umiem tańczyć.
- Stary,
wymiatasz. - Fettner padł na swoje łóżko, próbując opanować helikopter w łbie.
Oj, nieźle się doprawił, pijąc jakiś dziwny, koreański alkohol. Note to self: Nigdy nie pić z Choi.
- Jak myślisz,
bardzo będziemy jutro umierać?
- Widzę to tak:
głowa pęka, jak szyby, gdy Kraft śpiewa, a treści żołądkowe przewracają się jak
po zjedzeniu pomidorowej Hayboecka. Dodaj do tego goniące cię fanki i Gratzera,
który pod pretekstem kontroli obmacuje się wszędzie.
- Już boli.
- No właśnie.
- Ciężkie jest życie imprezowicza. W takich
chwilach podziwiam Nory.
- BLUŹNISZ,
CHŁOPCZE.
Nagle powietrze
się ochłodziło, gęsia skórka pokryła przedramiona, a drzwi stanęły otworem
prezentując Pointnera i jego złowieszczą minę. Schlieri przełknął pod nosem,
próbując przypomnieć sobie słowa modlitwy, której niegdyś nauczyła go Oma, a
która miała przynieść pomoc w chwilach zgrozy.
Oh Gott, wciąż
telepał gatkami przed Pointnerem. Z tego po prostu się nie wyrasta.
- Aale... Jaa,
to... to nie tak! - Wydukał i szybko schował się pod kołdrą.
Alex westchnął
głośno.
- Gdzie pozostałe
lebiegi?
- Śpią,
grzecznie. - Odpowiedział Manu. - Może nie jesteś już naszym trenerem, Wodzu,
ale wciąż stosujemy twoje zalecenia. Obiecuję na świętą Chorągiewkę!
Pointner
przewrócił oczami.
- Leć obudzić
tych frajerów. Idziemy w melo.
Oczy austriackich
skoczków w tejże chwili przypominały pięciozłotówki. Kompletny odlot. Nawet
Dejvi i Janek, którzy nieśmiało wychylili się zza pleców Alexa, zaśmiali się na
widok min swoich rywali. Wyglądali przekomicznie. Trochę jak dzieci
uświadomione, że święty Mikołaj nie istnieje, a trochę jakby Pointner miał
ciężką chorobę umysłową.
- Jjuż się robi.
- Mruknął w osłupienie Fettner i pobiegł do pokoju obok.
***
- Wstawaaaaać!
Nic. Chłopcy
spali jak zabici. A tu nie było czasu, by bawić się w delikatnie budzenie łagodnymi
dźwiękami dzwonków buddyjskich (rada psychoterapeuty), trzeba było wytoczyć
ciężką artylerię.
- Idioto, co
robisz! -Kraft zerwał się na równe nogi, gdy tylko poczuł na swojej twarzy
strumień lodowej wręcz wody. Obdarzył Manuela swoim najbardziej nienawistnym
spojrzeniem, zastanawiając się w duchu, czy lepszy będzie prawy, a może lewy
sierpowy. Jednakże z dokonaniem zemsty chciał poczekać, aż ten kretyn zbudzi
resztę, przecież nie tylko on będzie dygotać z zimna.
- Aaaaaaauł! -
Didl efektownie spadł z łóżka i turlając się po pokoju, powoli zaczynał
ogarniać, że a) to wcale nie jest zły sen; b) będzie musiał zabić Fettnera.
W tym samym
czasie Haybock, zbudzony krzykami kolegów, wstał zwinnie z łóżka, co by uniknąć
niespodziewanego prysznicu, i ze zdziwieniem spoglądał na poczynania Manu.
- Oszalałeś,
idioto? Jest druga w nocy!
- Ogarniać się,
kretyni. Idziemy patować dalej!
- Znowu? -
Obudzone trio jęknęło.
- Ale tym razem
z Wodzem Pointnerem!
Kraft, Diethart
i Haybock, jakby od razu się rozbudzili.
***
- Wódz dobrze
się czuje? - Zagaił Didl, gdy zmęczeni brylowaniem na parkiecie, usiedli w
loży.
Pointner
uśmiechnął się drwiąco.
- Nigdy nie
czułem się lepiej.
- Ale na pewno?
- Diethart, na
litość walterowską, pij. I nie jedz tylu kotletów, przytyło ci się.
Thomas już o nic
nie pytał. Skulił ramiona, posępnie pochylił głowę i zajął się własnym piwem.
Przytył, też coś. Póki nie przypomina Świętego Mikołaja, póty nie jest źle.
Chyba.
A co jeśli jest?
Co jeśli spasł się tak, że skacząc na nartach, przegra z grawitacją, wyląduje
na buli, wystawi się na publiczną szyderę? Co jeśli przestanie być taki supi,
hiper i w ogóle naj skoczkiem, co jeśli wywalą go z drużyny, bo prezentuje
wszystkich cechy, jakich austriacki skoczek nie powinien mieć?
Ojej, za dużo myślenia,
za mało picia!
- Tęsknił Wódz
za nami?
- Stefan, nie
bądź niemądry. - Alex mówił jak do dziecka. - To, że dzisiaj z wami tu jestem
to nie wina tęsknoty, a wyrzutów sumienia. Pozbawiłem was młodości, imprez do
samego rana, kaców moralnych i tych wszystkich małych przekrętów, których
stosują inni skoczkowie, by nie wpaść przed trenerem. No wiecie, wracając rano
z imprezy kupują poranną gazetą, żeby móc powiedzieć "Biegałem, a po
drodze kupiłem nowego Playboya, czy innego Spielera.",
albo piją tyle energetyków, by latać jak króliki z Duracella. Więc teraz raz
dwa, zerujemy i wskakujemy na stół.
- Ktoś tu się
upił. - Mruknął pod nosem Schlierenzauer, za co natychmiast został obdarzony
pełnym gniewu i zacięcia spojrzeniem. - To może i ja się upiję. - Dodał i
wyzerował swoje piwo. Na trzeźwo to się nie dało, nie było nawet mowy o
przeżyciu tej nocy bez jakiegokolwiek wsparcia alkoholu.
Więc pili
wszyscy. Skoro Wodzu każe, mózgi nie wytrzymują, a noworoczny konkurs i tak
będzie spędzony na kacu i/lub niewyspaniu oraz fizyczno-psychicznym
wyczerpaniu. Do stracenia nie mieli nic. Może poza szacunkiem do samych siebie.
Więc się i
upili. Po czym wskoczyli na stół i densowali do niemieckich łupanek, wygłaszali
ody na cześć Waltera Hofera, wykrzykiwali miłosne deklaracji pod adresem swoich
nieobecnych na szczęściu tutaj wybranek. Dawid Kubacki, doznawszy przypływu
uczuć patriotycznych, przyłożył dłoń do serca i wyrecytował inwokacje, za co
został nagrodzony głośnymi brawami od swojego jedynego fana, Jana Z.
Pointner
natomiast z uśmiechem przyglądał się wszystkim, z trudem powstrzymując łzy
wzruszenia. O tak, w jego twardym jak kamień sercu zakiełkowały jakieś ciepłe
uczucie, powoli rozlały się ciepłą falą po całym organizmie, przyjemnie
głaskały jego ego - w końcu był dla tych pacanów taki dobry, podał im zakazany
owoc, pozwolił, by spojrzeli na niego jak na zwykłego człowieka. Kuttin na
pewno tak nie zaplusuje!
- Alexandrze. -
Kubacki usiadł przy byłym, austriackim trenerze, krępując się jak grzesznik przystępujący do spowiedzi. Na mikrofon Szczęsnego, musiał wreszcie wydobyć od
niego receptę na udaną karierę.
- Poczkaj,
przyjacielu. Thomas recytuje wiersz. Zawsze wiedziałem, że ma poetyckie
zacięcie.
Dejvi wywrócił
oczami, ale grzecznie zamilkł, przenosząc wzrok na półnagiego Dietharda, który,
trzymając w jednej ręce piwo, zgromadził wokół siebie mały tłum.
Zakazano do kotletów miłości,
wzbudzono pokłady mej złości.
Tęskno za smakiem schabowego,
w oleju pięknie smażonego.
Zamiast słonecznik kazano jeść
i o mięsie już nie pleść.
O biada wam, frajerzy!
Rymować przestają mi się wersy,
za to widzę Andersy,
którzy świnki wpieprzają,
moją zazdrość wzbudzają.
- Tak, to było
głębokie. - Skwitował Kubacki i z powrotem odwrócił twarz w kierunku Alexa.
Austriak jednak nie patrzył na niego, a na Toma Hilde, który stał przy barze i
bajerował jakąś laskę.
O MÓJ BOŻE, czy Hilde gada z Hilde?! SOS!!!
- Powiem, ci w
sekrecie, że moim największym i ukrytym marzeniem jest pata z Hilde. Pomóż mi
Dawidzie spełnić to marzenie. Błagam. - Poitntner wręcz z desperacją spojrzał w
oczy Polaka i zacisnąwszy dłoń na jego nadgarstku, dodał. - Spełnię każde twoje
życzenie, tylko mi pomóż.
Dzióbao
przełknął głośno ślinę. Oto dzielił go krok od poznania prawdy objawionej,
musiał tylko znowu popatować z Hilde, najpierw skłoniwszy go do jakiegokolwiek
imprezowania z Pointnerem. Czy jest to możliwe? Czy Tom zgodzi się na melanż ze
swoim śmiertelnym wrogiem? Przecież dzieli ich tak wiele, tak głębokiej
nienawiści, jeszcze między nikim nie widział. Przecież to niemożliwe.
Ale... Cena nie
grała żadnej roli, gdy w grę chodziło zostanie mistrzem.
Już miał
odpowiedzieć Alexowi, gdy między nimi zasadził swój tyłek Ziobro i wielce
uchachany, pokazał im swojego smartfona, na ekranie które widniało zdjęcie Richarda
Freitaga swobodnie uczepionego schodowej balustrady, wyglądającego jak Chopin
po udanym koncercie.
- Niemcy mają
zajebistą imprezę, popatrzcie tylko! Wbijamy tam!
*********
Bang! W następnym rozdziale rozwiążemy zagadkę sylwestrowej foty Ryszarda! <<klik>>
Myślałam, że ten rozdział nie będzie się pisać tak opornie i że zdecydowanie dodam go wcześniej (przepraszam!), ale jakże naiwna byłam. Na szczęście z pomocą przyszedł Czadoman, Impreza Open.fm i oczywiście fakt, że dzisiaj ruszamy z nowym sezonem! Podekscytowane?
Z ogłoszeń parafialnych:
1) Odsyłam na ankiety na dole, chciałabym sprawdzić, ile Was tutaj zostało, mimo moich licznych przerw i td.
2) Zapraszam na over-the-sun.blogspot.com, gdzie smucimy z ThomasemMorgensternem.
3) A także zachęcam do wpadania na Dietharta, z którym ruszam po dzisiejszym konkursie!!! another-lonely-night.blogspot.com; mam nadzieję, że Was chociaż trochę rozbawi ;)
4) Dzięki, że jesteście!
Trzymajcie się i aby nic nie pokrzyżowało dzisiejszych planów. Startujemy z imprezą!
PS. Będę też wdzięczna za słowo komentarzu!